Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tęsknota


Oxyvia

Rekomendowane odpowiedzi

Lato, lato, nadszalone lato!
Zwoje powojów wiją się na płotach,
a słońce jak szał grzeje nad płócienną chatą,
a morze jest ogromne jak srebrna tęsknota.
Wśród burz, wśród skwarów idziemy za ręce,
by znaleźć swą nadzieję, a może coś więcej?
A może jakoś w drodze, wśród odkryć, wśród cieni,
znajdziemy nasze wspólne miejsce na tej Ziemi?

A lato stąpa wśród sosen z leniwym uśmiechem,
a góry się z nas śmieją razem z głupim echem.
Ech, to lato! Przedrzeźnia swój własny śmiech, idiota!
A powój się owija, okręca na płotach...
Ten powój jakby pragnął pokochać te kołki:
owinął je, omotał tęsknotą po wierzchołki!
Tęsknotą - nie do kołków, ale do miłości.
O, nie zazdroszczę powojom takowej tęskności!

Szumi księżyc... Co? Księżyc?
Szumi? Niemożliwe!
To w sercu coś kołace na widok księżyca.
O, lunatyk zasuwa przez kamping. Normalka.
Ma pół litra, gitarę... tylko gdzie szlafmyca?
Wszak nie księżyc go ciągnie, tylko ta tęsknota
do lata, do lata, do szaleństw!
I ten powój się wije jak wariat na płotach,
i ten księżyc, co pogłębia morskie fale.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 59
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

podoba mi sie ostatnia strofa gdzie ten rym zdecydowanie zanika.
za bardzo widoczny jest szczególnie w pierwszej, która nieciekawie się zaczyna...

ale jak sie spojży na to tak:

I. zaczyna się lato więc jest tralalala ech.
II. potem tonie się w ciernistym krzaku,
III. zapijając smutki przezywa sie efekty rozłąki

jakaś koncepcja jest... może przypadkowa...

takie trzy fazy wakacji rozłożone na 3 zwrotki...

przykre że najlepsza jest ostatnia :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie! Witajcie! Witajcie! Jak miło znowu Was widzieć! Jak się cieszę, że przeczytaliście i skomentowaliście mój wierszyk! I to na ogół w taki sposób, że ubawiliście mnie setnie i poprawiliście humor o 120%!

Grabarzu, dzięki, fajnie trochę pobyć sobie lirycznym, nie? A do czego dziś tęsknisz? (Jeśli wolno spytać, oczywiście). ;-)))

Stehr, ciekawa interpretacja. Co prawda miałam na myśli nie tyle wakacyjną rozłąkę, ile samotność i kolejną nadzieję wyjeżdżających na wakacje ludzi, że spotkają nareszcie tego kogoś, gdzieś, na szlaku, na którym - zdawać by się mogło - wszystko jest możliwe i gdzie mogą ziszczać się wszelkie marzenia i baśnie... Dopóki wakacje się nie skończą i znowu nie okaże się, że to koniec złudzeń. (Ale wiersz nie przedstawia tematu tak strasznie serio, oczywiście). Interpretacje oczywiście mogą być różne, a to, co napisałam, też nie wyczerpuje tematu tęsknoty, która się wije i przewija w wierszu.
Cieszę się, że podoba Ci się ostatnia zwrotka. Dlaczego to przykre?
Nie lubisz wyraźnych rymów? Rzecz gustu. Ja je lubię. :-)

Panie Bogdanie, dzięki za odwiedziny i przeczytanie. Ale komentarza nie rozumiem, przykro mi - za trudny, zbyt zaszyfrowany, przemetaforyzowany i/lub nie moja poetyka... ;-)

Fanaberko, tak, chyba nietutejszy! ;-DDD
Ale i niedzisiejszy. A może zawsze i wszędzie trudno było o taki gatunek powoju?

M. Krzywaczku, jesteś wierny i niezawodny, zawsze mnie odwiedzasz! Bardzo się cieszę, że czytasz moje wiersze (naprawdę - żebyś nie pomyślał, że to ironia)!
Stęskniłeś się za disco polo? No to wstaw coś szybciutko! O jakimś apaszu czy o podatnikach, co patrzą na ludzików... No zresztą sam masz świetne pomysły w tym gatunku, co ja Ci tam będę podpowiadać. ;-)))

Tali Macieju, rozumiem Twoje zrozumienie. Ja znów kiedyś dawno pisywałam białe wiersze. Mam ich kilka w starych zeszytach. Potem tamte treści stopniowo uczyłam się przenosić w formy rymowane, początkowo w sylabotoniki, potem w coraz mniej regularne formy, coraz bardziej "kombinowane". A Ty pewnie idziesz tą samą drogą w odwrotnym kierunku? Można i tak, i tak - różnie się ludzie rozwijają artystycznie. ;-)
Niedobrze tylko, jeśli ktoś zboczy w stronę bufonady, bo to nieuchronnie rozwala mu talent, zdolność trzeźwych osądów, poczucie piękna czy prawdy innej niż własna i w ogóle całą osobowść. Ale Tobie to nie grozi - czytałam Twój paszkwil na takich, więc na pewno wyłapałbyś tę chorobę u siebie w zarodku. ;-)))

Sokratexie, dziękuję za piękny - jak zwykle - wiersz. Jest niby żartobliwy, a przy tym okropnie smutny. Jak to często u Ciebie. Jest jakby zakończeniem mojego, dopełnieniem go, a także pogłębieniem.
Czy tylko pierwsza zwrotka mojego wierszyka jest niewinna? A inne są winne? Ale winne czego? No tak, można uznać, że owo pół litra w ręku "kampingowca" to wino, więc jest tu winny nastrój. ;-)))

Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie, słonecznie, wakacyjnie i odjazdowo!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znów jestem zaczepiana?
Mam nie najgorsze oczy, jak na swój wiek, dziękuję, nie narzekam. Co prawda czytuję w okularach i czasem mi się dwoją literki albo tańczą. Taka śmieszna wada wzroku. A co to ma wspólnego z Pana zagadką, której nie udło mi się rozwiązać?
Po co mi Pan wyboldował jednosylabowe wyrazy na początkach wersów?
Co znaczy: "srebrna - czy siwizna"? Jaka parafraza? "Siwizna tęsknota"? Wcześniej nie napisał Pan żadnej parafrazy, tylko zacytował Pan fragmencik mojego wierszyka, odwracając kolejność wyrazów: "tęsknota (srebrna?)". Odróżniam te rzeczy, oczywiście.
Co ma oznaczać ta parafraza: "siwizna tęsknota"? Sugeruje Pan, że peelka jest siwa? Czy tęsknota do lata i do miłości - to temat tak stary, że siwy? A może - że autorka jest siwa?
Jaka jest peelka, tego nie wiem - może być zarówno siwa, jak łysa, jak bujnie owłosiona we wszystkich maściach i kolorach. Nie ma to znaczenia dla wiersza.
Proszę mi pokazać choć jeden swój własny wiersz, w którym jest mowa o czymś nowym, nieodkrytym i nie poruszonym nigdy przez nikogo innego. Jeśli mi Pan coś takiego pokże, uznam Pana za Wielkiego Poetę. Ale nawet gdyby tak było, założę się, że większość Pana wierszy jest o tym, co już zostało napisane - i to wielokrotnie - w poezji. Bo nawet Najwięksi piszą ciągle o tym samym. Proszę trochę poczytać.
Jeśli zaś interesuje Pana, czy jestem siwa, to odpowiadam: nie, nie jestem. Szatynka, dość długie włosy, grzywka. Niebieskie oczy. Wzrost przeciętny: 162 cm. Dość pulchna, okrągła, ale nie gruba (no, z kobiecymi kształtami). Co jeszcze Pana interesuje?
I niech Pan nie będzie tak strasznie zazdrosny, że Jacek Sojan mnie odwiedził. Niech już przynajmniej jemu więcej Pan nie dokucza. Do niczego między nami nie doszło...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Letni wierszyk z przymrużeniem oka. Przy szlafmycy parsknęłam śmiechem :)
Ech lato, wakacje... rozmarzyłam się :)

Takie uwagi
"wśród maków idziemy pod ręce"
Pod ręce można wziąć kogoś aby go podsadzić np., idziemy pod rękę, albo trzymamy się za ręce.
Ma rację P. Bogdan. Zaczynanie zdań od A już nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem, w wierszu w dodatku 6 razy. Do tego jeszcze O i I na początku wersów też się powtarza. To by należało poprawić.
Srebrną tęsknotę wyjaśnić można księżycem.
Ale ..."Wśród burz, wśród maków ..." - może burzanów ? Te burze, chociaż nie niemożliwe, jednak wyskakują jak Filip z konopi.
Powój trzy razy Ok, chociaż też trochę za dużo. Lepiej byłoby raz a konkretniej.
No i w całości poprawiła bym rytm.
Ale wierszyk zabawny i z pomysłem, więc można mu wybaczyć to i owo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


:)
Umówmy się, że to skutek nadmiernych upałów.
Gdy przeczyta Pani to ponownie w pokojowej temperaturze, być może zobaczy inaczej "prawdę" swoich słów. Szkoda zaśmiecać wątek pod niezłym wierszem.
Miłych wakacji ;)
b
PS. mnie się "zdawało"? :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj!Oxyvio w tej powój wijący
co płoty oplata - marzy o miłości.
Jakby objęciom chciał przytulić
i ustom całować Twoje serce tulić.
Wciąż pnie się w górę - gdzie hamulec?
w tym gąszczu już ostęp oczy gubi.
Uważaj,aby drogi nie zgubić
zaraz ciemność nastanie w księżyc.
Już pierwsza gwiazda nocy wychodzi
ptaki już zamilkły mrok nadchodzi.
Wszelkie głosy odeszły w ciszy.
A powój oplata wszystkie zmysły.
Czas!... już czas na Ciebie najwyższy
obudź się z marzeń z tęsknoty miłości.

Pozdrawiam-L.J.S

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


:-)
Przymuję przeprosiny. OK, umawiamy się, że to wszystko skutek nadmiernych upałów. Dobrze, przeczytam Pana wcześniejsze "uwagi" jeszcze raz w pokojowej atmosferze. Może faktycznie to mnie się zdawało? (Chociaż już raz mnie Pan przekonał, że jestem przeczulona, a potem okazało się, że jednak nie... No, ale kiedy ktoś za coś przeprasza, zakopuję wojenny topór i czekam, jak się zachowa dalej).

PS. Dlaczego wyraz "zdawało" pisze Pan w cudzysłowiu? To jakaś nowa zagadka?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Cześć, Jimmy! Miło, że przeczytałeś mój wierszyk i że są momenty! I w dodatku - "jak zwykle"! To naprawdę miłe!
A co konkretnie nie dla Ciebie? Nie bój się napisać! Kulturalną krytykę i odmienne zdanie od mojego zawsze chętnie przyjmuję, bo to mnie wzbogaca, bez względu na to, czy się z tym zgodzę, czy nie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sokratexie, dzięki za kolejny piękny, głęboki wiersz. Jasne, że kosmos jest (względnie) obliczalny, nawet bardzo przewidywalny - w porównaniu z ludźmi. Szkoda, że tak mało ludzi o tym pamięta i stara się zrozumieć innych, choćby tylko tych najbliższych, tych najbardziej znanych... a tak samo nieprzewidywalnych i zmieniających się, jak obcy.
Rozumiem, że wiersze, które wklejasz pod moimi wierszykami, to prezenty dla mnie? Naprawdę mnie to wzrusza, bez względu na to, kiedy który z nich pisałeś i kto był Twoją Muzą... ;-) Dzięki stokrotne raz jeszcze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grabarzu Wesolutki, przesłałam Ci odpowiedź na pw, nie będę odpowiadać publicznie ze względu na p. Zdanowicza, który mnie prosił, żebym tu "nie zaśmiecała miejsca", a ja nie należę do ludzi bardzo złośliwych.
A Ty lepiej przestań pchać paluchy między drzwi jak przedszkolak i na siłę włazić w sprawy dorosłych, bo wreszcie ktoś Ci da klapsa. ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Panie i Panowie. Przed Państwem –- Ciscollo! Powitajmy go gorącymi brawami! Jedyny i niepowtarzalny…   A więc w pustej sali…   (Zaraz, zaraz. Jakaż to pusta sala? Wróć. Jeszcze raz. Od początku. A gdzie, Ciscollo?)   A więc w pustej sali. W pustym teatrum. Puste siedzenia rażą po oczach czerwonym obiciem, jak wtedy, kiedy jechałem donikąd w pustym przedziale pociągu… Walają mi się pod nogami jakieś zużyte sprzęty. Jakieś truchła rozsypujące się w proch. Bielejące… Albo raczej żółknące w świetle wiszącej lampy mojego pokoju. Rozsuwam na bok krzesła. Pufy. Taborety…   (A co z teatrem, w którym jedynie cisza i szum płynącej w moich uszach krwi?)   Jakie to ma znaczenie. Pustka tu. Pustka tam…   A więc, pomiędzy krzesłami… Przedzieram się jak przez gęste chaszcze amazońskiej dżungli…   (strasznie dużo tu tych krzeseł)   A więc, pomiędzy pufami…   (tych też jest wiele)   Pomiędzy pustymi fotelami…   (Aa. Tych jeszcze nie było)   Więc, pomiędzy fotelami z poprzecieranym obiciem, pomiędzy tymi czworonogami przestępującymi niecierpliwie ze stukotem jadącego pociągu. Nie. Pomiędzy pustymi, stojącymi spokojnie fotelami, na których zasiadali moi rodzicie za życia. Ojciec wypalił nawet na oparciu dziurę od niedopałka papierosa, kiedy zasnął pijany po seansie spirytystycznym podczas przyjęcia z okazji którychś tam swoich urodzin czy imienin. Nie pamiętam.   W każdym bądź razie zasnął z tlącym się petem, który wypalił właśnie tę dziurę w oparciu. Za oknami pachniały jaśminy. Pachniało czerwcem i ptaki śpiewały tak tkliwie. Słowiki…   Ojciec mówił coś przez sen. W tej to żywiołowej gmatwaninie fazy REM, nadającej pozorów jawy. Poruszał szybko ocznymi gałkami. Pod zaciśniętymi powiekami albo i bez powiek. Jakoś tak przerażająco otwarcie. Mówił z przekąsem i z całą swoją surowością człowieka z zasadami. Wygłaszał coś oskarżycielskim tonem i wygrażał palcem.. Do kogoś. Do czegoś. Do nie wiadomo czego. Jak to bywa we śnie. Mówił potem o przestrzeni, która jest wg niego zakrzywiona. Jak tęcza… O wyimaginowanym napisie na froncie pianina (którego już dawno nie ma, albowiem został sprzedany przez matkę z grosze do jakiegoś muzycznego ogniska)  A więc dopatrzył się go między wyrzeźbionymi na nim liśćmi jakiegoś egzotycznego krzewu. Ciscollo! (cokolwiek to znaczy, mimo że brzmi jakoś tak z włoska) Powiedział to wyraźnie, wykrzyczał wyskoczywszy z fotela jak oparzony. Nie. Nie obudził się, tylko jako ktoś, kto śni na jawie albo w gorączce.. Potem powtórzył to słowo wiele razy, cały czas śniąc i przestępując z nogi na nogę. Wyglądał jak wypchana kukła albo manekin w kolorze wosku. Wreszcie opadł z sił, popadając w apatię i przygnębienie. I zanurzył się w bezkres szumiących fal. Jego tors opadał. Wznosił się. Opadał… Niczym przypływy i odpływy dostojnego oceanu…   Teraz jest to pusty, wygnieciony przez niego fotel i z wypaloną przez tlący się niegdyś niedopałek dziurą na oparciu.   Pusty fotel po mojej matce…   Cóż…   Pusty po mojej matce fotel z odpadającą drewnianą listewką między drewnianymi nóżkami, którą muszę chyba przykleić. Odpada i już. Widać, tak ma, że musi odpadać. Podłogowa klepka jest przed nim wytarta od ciągłego szurania przez nią kapciami z twardymi podeszwami. Jest wytarta, bo szurała stopami podczas oglądania filmów nocnego kina. Albo i nie szurała. I miała je spokojnie ułożone. Bez najmniejszego drgnięcia. Tak jak miała je spokojnie ułożone w otwartej jeszcze sosnowej trumnie. Widziałem… Była już sina na twarzy, kiedy leżała ze złączonymi dłońmi oplecionymi różańcem. Ojciec też był siny podczas trumiennego spoczynku w przykościelnej kaplicy dwadzieścia kilka lat wcześniej. Chciał coś jeszcze chyba powiedzieć, bo miał otwarte usta. Wokół nich był siny. W głębi czarny od toczących go gnilnych procesów. Oboje już dawno zsinieli, rozsypali się w rozwiany wiatrem pył. W atomy. Neutrony. Kwarki… Całą tę subatomową menażerię wkuwającego gówna. Bo nie zbadanego do końca. I wymykającego się wszelkim prawidłom naukowego postrzegania.   A więc puste po nich fotele. I pusta kanapa. Na której często kładła się moja matka, wracając późnymi popołudniami z pracy. Miesiąc przed śmiercią już się nie kładła, bo nie mogła leżeć i spać z powodu niewydolnego serca. Ale ostatecznie poszła spać. Już tak na amen. Pewnego marcowego przedpołudnia po kolejnej nieprzespanej nocy. Pamiętam, że rano świeciło słońce, mimo że takie lekko przymglone. Za to pod wieczór rozszalała się śnieżna burza. Zabrała ją. Tak po prostu zabrała ją wtedy śmierć. Tak bezceremonialnie. Z okrutnym rechotem absolutnej potęgi wszechwładzy. Runęły wówczas wszystkie gmachy. A każdy z nich miał w sobie mniej lub bardziej wierną, rozpadającą się twarz mojej matki. No cóż, zagrała kostucha na skrzypcach. Fałszywie…   Rozglądam się. Na ścianach wiszą jakieś zdjęcia. Krajobrazy namalowane przez nieznanych mistrzów. I stary wiszący zegar. Nie bijący już od dawna. Martwy, zeskorupiały trup. Nasłuchuję… Poprzez szumiący w uszach pisk przychodzą do mnie przez ściany dźwięki z dawnych kreacji przeszłego czasu. Takie pomieszane i jakoś tak nie po kolei. I pomiędzy wychylanymi do dna haustami alkoholu. Która to butelka? Nie wiem. Nie pamiętam. A zresztą nie ma to już znaczenia. Wznosząc kolejny toast do widma w stojącym tremie, zapominam nagle, co miałem zrobić dalej. Opadam na fotel. Bezsilny. Nie pamiętam, co zaplanowałem. Nie wiem. Nic nie wiem. Ale wiem, że płoną gwiazdy albo świece poustawiane w zakamarkach pokoju. Poustawiane nie wiadomo przez kogo. Przeze mnie? Ja to zrobiłem? Albo może ja, jako nie ja? Przez takie coś nie będące mną? Nie ważne. Płoną, to płoną. Niech ściekają stearyną czy woskiem. Na ścianach drgający zarys twarzy, skrzydeł. I czegoś tam jeszcze… A więc ktoś tu jeszcze jest. Kto? Nie odpowiada nikt. Zatem to muszę być ja, tylko podczas przepoczwarzania się w kolejnego ekscentrycznego robaka.   To, co przed chwilą było jeszcze kształtem, teraz nie ma już żadnego kształtu. Jakby jakiś negatyw nie-ludzkiej twarzy czy czegoś na jej podobieństwo. W każdym bądź razie to rozmija się ze mną. Zbliża. Oddala. To znowu przesuwa się coraz bardziej. Odchyla, odchyla…  Wygina się w pałąk jak podczas próby wniebowstąpienia… W ekstazie. W skowycie. W spazmie agonii…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-03)    
    • I. Starzy mężczyźni Inspiracja oraz Motto: Rafał Adaszewski z cyklu "Trzy wiersze o kobietach i mężczyznach" "Starzy mężczyźni wyglądają dobrze. Noszą niewielkie zakupy, nie wiercą się na ławkach w parkach gdy z kimś rozmawiają, to odsuną się te pół metra od rozmówcy. Nie mówię zaraz, że są cichymi mędrcami o przenikliwym, łagodnym spojrzeniu. Raczej nie, ale wyglądają dobrze na żywych." Starzy mężczyźni z tonsurą łysiny lub glacą popstrzoną jak indycze jaje nie klną za to ryczą lub skrzypią omotani głuchotą - Starzy mężczyźni choć nie klną ale się śmieją szczęką stukającą na odległość chuchając placebo czosnkowym czasem z laseczką i jeszcze panie po rękach całują - Mówi się że lepszych od nich kładą do trumny II. Odchodzę lub Laurka Na dzień urodzin mojej Pani Lilki z Kossaków Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej :) Jesień z późnych ta najpóźniejsza Sianem lawenda przesuszona i jak krupy rozsypany wrzos - - - - - - - - - - - - - - - Odbicie nie okłamie - ze starej urody rozbieram się do naga 24 - 25.11.2015  
    • „ żywej miłości. I to właśnie jej chcę się wciąż uczyć, mając tę świadomość, że samo uczenie jest jedną z najtrudniejszych sztuk, które w dodatku wymaga nieprzebranych pokładów czasu i kilku innych jeszcze spraw i rzeczy...” skomplikowane stwierdzenie i fajna muzyczka:)) Pozdrawiam.
    • @andreas Może Jemu, ciągle zbywa I to amen, zachłannością nazywa   Fajnie napisane Z głową   Pozdrawiam miło, M.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...