Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

W eterze


Oxyvia

Rekomendowane odpowiedzi

ciągle krążą wokół, czyha głowa
słowa, słowa słyszę, słyszę słowa
gwary, szeptania, wołania, krzyki
łoskoty serc różnych i jakiejś muzyki
wychwytuję je, przyciągam, łapię
i rzutuję na cierpliwy papier

czasem wyławiam gęste chmary
przez noc całą, pasjami, przez dzień cały
przez tydzień, miesiąc krążą nade mną
mózg radarem, magnetycznością tajemną

a czasem – nie wiem, dlaczego – zakłócenia
odbiornik chwyta blado, od niechcenia
strzępy, strzępy słyszę, słyszeć muszę
potem cisza w eterze, coś zagłusza
brak wołań, gwarów, szeptania i krzyków
nie ma poetów, malarzy, klaunów ni muzyków
tydzień, miesiąc, rok i więcej mija
moja głowa-antena po nic i niczyja

czy wszystko wyrzekli
niepojęci, smutni, wściekli
i nie ma już o czym
ani dla kogo
ani też po co
czy umiera słowo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

eterem XIX-wieczni naukowcy
zwali to co wokół ziemi - poza nią

lubimy nazywać rzeczy po imieniu
rzeczy, których nie znamy

dziś jeszcze gdzieniegdzie panuje przekonanie,
że z radia (nie wiem czy już jest odmienialne radio) - z eteru

Oxyvio - słowo będzie zawsze

z ukłonikiem i pozdrówką MN

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No w tym momencie umiera poezja - ale taka autoironia jest w cenie, rzadko podmiot się przyznaje, że do nikogo nie trafia. Zresztą nie za bardzo wiadomo z czym on do ludzi wychodzi, taki wiersz to jak wejść z grabiami i gumiakami do salonu. Dałbym mu rok wakacji, żeby się ogarnął.
A nie trafia, bo infantylizm aż razi, a styl - daleki od jakiejś perfekcji, za to bliski słowotokowi, czyli domeny początkujących poetów. Temat - znamy, znamy, z milion razy to już było, a rym "słowa/głowa" z sześc miliardów razy. "Głowa - radar/antena" - no bardzo pomysłowe, bliskie cybernetyce, chociaż na miejscu podmiotu też bym się trochę obawiał, że coś z głową jest nie tak.
Kolejny, dość marny zresztą, produkcyjniak, niestety. Niestety, bo mam świadomość, że zła recenzja sprowadzi sie do kolejnej animozji, jednak sprawy trzeba stawiać jasno - to nie jest dobry, zaawansowany, wprawny wiersz. Jest to typowe rymowyróbstwo, i to praktykanta, nie fachowca.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ciągle krążą wokół, czyha głowa
słowa, słowa słyszę, słyszę słowa
szepty, wyrazy, wołania, krzyki
łoskoty serc różnych i jakiejś muzyki
wychwytuję je, przyciągam, łapię
i naklejam na cierpliwy papier
*
OXywio, mniemam iż jest to satyra, na wszystkich "poetów", co to łapią słowa zasłyszane z przestrzeni i wklejają bezmyślnie.Dosadnie i bardzo obrazowo to ukazałaś.
pozdrawiam ciepło ES

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Messa, dzięki za wyjaśnienie, co pierwotnie oznaczało słowo eter. Mnie się zdawało, że jest ono zaczerpnięte z greckiego i oznaczało przestrzeń kosmiczną, ale może się mylę. To tutaj nieważne, bo tu użyłam go w tym "radiowym" znaczeniu, i to przenośnie.
Podtrzymałeś mnie na duchu tym stwierdzeniem, że słowo nigdy nie umrze - jesteś optymistą! Oby tak było! Bo na razie wszystko zmierza ku przekazowi obrazkowemu w każdej dziedzinie życia, a poezja odchodzi na coraz dalsze plany.
Pozdrówka i ukłoniczki! :-)

Michał, nie spodziewałam się, że mój wiersz Ci się spodoba i nie wymagam tego, oczywiście. Ale hamuj się z arogancją, bo to naprawdę niczemu nie służy i nie świadczy dobrze o Twoim poziomie kultury (także kultury języka - dyskusji, argumentacji itd.). Gorączkowe wyszydzanie kogoś, że jest głupi i nic nie umie, to poziom przedszkola i niczego to nie zmienia, bo po prostu czegoś takiego żaden rozmówca nie przyjmie do wiadomości. To tylko kompromituje Ciebie.
No, ale Ty wiesz o tym, jak sam napisałeś. Widocznie celowo wzbudzasz animozje. No to baw się dobrze, Dzieciaku, jeśli inaczej nie umiesz. Może znowu w Krakowie jest za gorąco.

Stanisławo, mój wierszyk można różnie odbierać. Na pewno nie jest on całkowicie poważny i "seriożny", i trzeba go przyjmować z pewnym przymrużeniem oka. Na pewno wyraźnie mówi o wyłapywaniu słów i naklejaniu ich na papier - a czy bezmyślnym? Może tak, może nie. Nie chcę pisać, co miałam na myśli, kiedy "wyłapywałam i naklejałam" słowa tego wierszyka, bo nie chcę nikomu narzucać interpretacji. Ale z pewnością można odebrać ten tekst również tak, jak Ty go odbierasz - to nie jest błędne rozumienie. ;-)
Dziękuję i pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wmawianie w kogoś treści, że napisał coś, czego nie napisał, jest poniekąd dorabianiem ideologii na wyrost. Nie napisałem tutaj, że ktoś jest "głupi", a już szczególnie w odniesieniu do kogokolwiek. Jedynie podmiot wskazuje na jakieś zaburzenia podobne do schizofrenii, jednak przezywanie osób chorych psychicznie jest niewskazane i niegrzeczne, nawet jeżeli taki ktoś jest przedstawiony w wierszu.
To, że ten wiersz jest słaby, to już nie moja arogancja, tylko nieudolność tego, co go napisał i w tym wypadku chcąc nie chcąc w jakieś ubrać to słowa trzeba. I tak zrezygnowałem z określenia które byłoby krótkie, zwięzłe i na temat, czyli:"gniot", aczkolwiek starałem się jak najbardziej złagodzić werdykt, no, ale i to na marne. Chociaż i tak nie byłoby to adekwatne, ponieważ skracając własną rozlewność słowną wychodziłyby naprawdę dobre teksty, a tak, wszystko się rozmywa. I tutaj zostaje wolny wybór Autora - albo szukać odpowiedzi w niekompetencji krytyka, albo u Siebie. W tym wypadku wskazuje na to drugie, chociaż jak wiadomo, wiersz ma to do siebie, że żyje własnym życiem, niezależnym od intencji kogokolwiek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zapewne nie rozumiesz, że właśnie to jest zamierzone i takie właśnie wrażenie podmiot ma sprawiać na Tobie? I nie wiesz oczywiście, po co ani dlaczego?

Błąd stylistyczny z gatunku: "Mając siedem lat , ojciec kupił mi rower".
Ale pomijając ten rażący błąd, to zdanie jest jedynym w całej Twojej pisaninie, które zawiera jakąś konstruktywną, rzeczową uwagę (pomijam to, czy się z nią tu akurt zgadzam, czy nie - to już nna sprawa). Cała reszta Twoich wywodów - to "własna rozlewność słowna", pozbawiona treści, a naszpikowana arogancją i wściekłością (pewnie za to, że znalazłam kilka błędów w Twoim osttnim wierszu).
Tak to jest, Panie Miauczyński. ;-)
Ale dzięki za odwiedziny i fatygę rozbudowanych komentarzy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zapewne nie rozumiesz, że właśnie to jest zamierzone i takie właśnie wrażenie podmiot ma sprawiać na Tobie? I nie wiesz oczywiście, po co ani dlaczego?

Błąd stylistyczny z gatunku: "Mając siedem lat , ojciec kupił mi rower".
Ale pomijając ten rażący błąd, to zdanie jest jedynym w całej Twojej pisaninie, które zawiera jakąś konstruktywną, rzeczową uwagę (pomijam to, czy się z nią tu akurt zgadzam, czy nie - to już nna sprawa). Cała reszta Twoich wywodów - to "własna rozlewność słowna", pozbawiona treści, a naszpikowana arogancją i wściekłością (pewnie za to, że znalazłam kilka błędów w Twoim osttnim wierszu).
Tak to jest, Panie Miauczyński. ;-)
Ale dzięki za odwiedziny i fatygę rozbudowanych komentarzy.

A figa. Cały środkowy akapit pierwszej wypowiedzi podaje argumenty na tacy, pierwszy - dotyczy treści, dopiero ostatni jest osądem - czyli wynikiem.

Co do błędu rażącego - "akurt" się zgodzę, ale to jest "nna" sprawa wynikająca z szybkości wpisywania. Myślę, że "osttnim" razem też była rozmowa na ten temat, szkoda do niej powracać i bez sensu wytakac np. rażące literówki, czy coś takiego.

A pogląd, że jest to niejako zemsta wynikająca z ostatniego Twojego wpisu, jest błędna, a jedynym Twoim argumentem jest tzw. moja arogancja, której nie widzę za bardzo, bo stwarzasz sztucznego zoila. Szczególnie, że ewenementem każdej krytyki jest to, że każdy pisze o złym stanie krytyki, a sam pisze ją źle. Dlatego najlepszym rozwiązaniem będzie wpisywać pod każdym wierszem "nie wiem". Jednak jak już decydujemy się na "tak" lub "nie", to jakies pobudki ku temu są. A pisanie o mniej lub bardziej konstruktywną, rzeczową krytyke to mitotwórstwo wychodzące od najbardziej nieumiejętnych twórców. Dlaczego tak jest - nie chce mi się tłumaczyć w miejscu, gdzie nikt takiej "konstruktywnej" krytyki nie wymaga i zależy to od dobrej woli wpisującego się. I wreszcie - chciałbym, żeby wreszcie ktoś wpisał pod Twoją ujemną krytyką że wypływa to z arogancji i złośliwości, wtedy może pojęłabyś, jak bezsensowna jest taka obrona. Zresztą - co z tego, że ktoś dużo piszę, jak pisze głupio? A dwa - w tym momencie rola Autora się kończy, bo jeżeli rzeczywiście podałbym błędny argument, rażąco nie pasujący do tekstu, oczywiście, że jakieś próby dyskusji mogą zaistnieć. Lecz jeżeli uznałem wiersz za słaby, nie wiem, co tutaj można wykombinować - po prostu nie zgadzając się z werdyktem nie brnąc w to błoto osobistych przygrywek, a czekać - co powiedzą inni. A potem zobaczyć kto i co wpisuje, i albo płakać, albo się cieszyć.

Acha - i błędów niestety nie znalazłaś, po prostu nie rozróżniasz głębszych treści opierając się na ciągłej prostocie słowa pisanego, co nawet nie jest złe do czasu, kiedy ta prostota nie jest bełkotem. Dlatego Twoje pewniki (i nawet można powiedzieć arogancja w tym wypadku) zaprzeczają każdej normalnej dyskusji. Bo bazują one na pewnego rodzaju narcyzmie - no, jak on śmie mnie krytykować, ja przecież tak doskonale piszę. A śmie, bo czyta i wie co czyta. Dlatego przekonanie mnie, że rym "słowa/głowa" nie jest komiczny w 2007 roku jest naprawdę poważnym krokiem, bo ciężko będzie mnie przekonać. Podobnie do takiego stylu, do takiego słownictwa, do takich wersów, ogólnie - do całości.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzywak, naprawdę nie chce mi się reagować na Twoje zaczepki. Na życzliwą i konstruktywną krytykę reaguję zawsze bez złości, a z szacunkiem. Na Ciebie - rozjuszonego aroganta - nie chce mi się. Pisz sobie, co Ci się żywnie podoba. Nie masz na nic logicznych argumentów.
Bez odbioru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta zbitkowość dziwnie pasuje. Jest zakłócona, jakby interpolowała. Ciekawa próba realizacji ciekawego konceptu. Brakuje może jakiegoś dzwiękopodążania, jakiegoś szemrzenia, chrobotania, czegoś bardziej rodem z eteru. Może autorka powinna sobie z godzinkę przed pisaniem postroić stare radio i poszukać na to bardziej pasujących słów.

A teraz stałe już zarzuty, o które nie będziemy się kłócić, gdyż stanowisko jest mi znane, ale i tak nie darowałbym sobie:

- miejscami slabiutkie rymy (miejsca te występują w większości obszaru wiersza a przy słowa / głowa postawiły nawet sobie wiekopomnik, i stos na którym pali się Mickiewicz)
- karygodne krążenie w koło (to koniecznie musi odejść bo podstawówką zalatuje i nie chce słuchać że zamierzone)
- umieranie na koniec to słaby pomysł. niezależnie od kontekstu, w 21w brzmi niepowaznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję Ci bardzo za dobrą opinię. :-)
Też myślałam o tym, czy nie dopisać fragmentu szemrząco-zagłuszającego z dużą iloiścią onomatopei, ale wiesz, ja mam skłonność do "rozgadanych" wierszy - i wtedy ten też zrobiłby się taki: roizciągły, szemrzący i przegadany. Dlatego zostawiłam tylko to, co najważniejsze - co jest jego przekazem, bez zbędnych ozdobników i nastrojowości. (Nie jestem pewna, czy to dobrze).

Zarzut "słabiutkich rymów" rozumiem (choć nie do końca się z nim zgadzam, jak wiesz), natomiast ni w ząb nie rozumiem tego wszystkiego, co wyboldowałam. Mógłbyś to wytłumaczyć łopatologicznie?

Umieranie dla Ciebie brzmi... niepoważnie???
A dla mnie właśnie taki koment brzmi niepoważnie!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję Ci bardzo za dobrą opinię. :-)
Też myślałam o tym, czy nie dopisać fragmentu szemrząco-zagłuszającego z dużą iloiścią onomatopei, ale wiesz, ja mam skłonność do "rozgadanych" wierszy - i wtedy ten też zrobiłby się taki: roizciągły, szemrzący i przegadany. Dlatego zostawiłam tylko to, co najważniejsze - co jest jego przekazem, bez zbędnych ozdobników i nastrojowości. (Nie jestem pewna, czy to dobrze).

Zarzut "słabiutkich rymów" rozumiem (choć nie do końca się z nim zgadzam, jak wiesz), natomiast ni w ząb nie rozumiem tego wszystkiego, co wyboldowałam. Mógłbyś to wytłumaczyć łopatologicznie?

Umieranie dla Ciebie brzmi... niepoważnie???
A dla mnie właśnie taki koment brzmi niepoważnie!

krążyć w koło to pleonazm, do tego powtarzający rdzenie bliskoznaczne:/ tak?

ja uwierzę że tak rymujesz z wyboru jak zobaczę w twoim wykonaniu jeden sylabotonik na niegramatycznych. Najlepiej krzyżowy. Choćby i na 10 wersów. Tylko żeby się trzymał kupy.

a z mickiewiczem chodziło o to że przewraca się w grobie

nazwanie śmierci słowa śmiercią słowa w poincie poezji dobija ją. Jak mawiał mój imiennik Oscar Wilde: "A man who called spade a spade should be compelled to use one";)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oxyvio, kiedyś miałem zamiar napisać coś podobnego, z tym, że nie o słowach, ale o myślach. co do samego wiersza, to pozwolę sobie, niestety ;), również na kilka uwag.
"szepty, wyrazy, wołania, krzyki"
"i naklejam na cierpliwy papier" => może zamiast naklejać, po prostu przenieść, bo naklejąnie, to mi się z jakimś anonimem kojarzy. no i ten papier... czy musi być cierpliwy?
"a czasem - nie wiem, dlaczego - zakłócenia
odbiornik przyciąga blado, od niechcenia"
i to by było z grubsza tyle. wbrew temu co ktoś tu wcześniej napisał, uważam, że pomysł na wiersz był niezły, zaszwankowało zaś nieco wykonanie.

i jeszcze jedno. eter, to również gaz o właściwościach narkotycznych, bóg i... prorok ;).
pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sylwestrze, bardzo Ci dziękuję za konstruktywny komentarz i dobre rady. Pozmieniałam prawie wszystko, na co mi zwróciłeś uwagę - rzeczywiście jest lepiej.
Ale "cierpliwy papier" musi zostać - użyłam celowo tej wytartej przenośni, potocznej i zrozumiałej dla wszystkich. Wydawało mi się, że "naklejanie" będzie utrzymane w podobnym stylu, bo tu - w Internecie - mówimy: "wklejam tekst"; na papier się nie wkleja, a raczej już nakleja (ale nie pomyślałam, że może się to kojarzyć z anonimami, a rzeczywiście bardziej z nimi niż z naszym slangiem internetowym - masz rację).
Jak Ci się teraz podoba?

Wiem, że eter to środek usypiający; dawniej używano go w szpitalach zamiast narkozy. W mniejszych dawkach odurza, wprowadza w trans - tak samo jak proces tworzenia. Dlatego to znaczenie eteru także pasuje do mojego wiersza.
Natomiast nie wiedziałam, że ten wyraz oznacza również boga i proroka. To już nie ma związku z moim tekstem. O, widzisz: człowiek uczy się przez całe życie. :-)
Pozdrawiam również serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moim zdaniem teraz jest lepiej. jedynie zamiany "wyrazów" na "gędźby" nie uważam za dobry pomysł. ten, o ile się nie mylę, archaizm, jest chyba tak rzadko używany, że... ja się dotąd z nim nie spotkałem. musiałem skorzystać ze słownika. no cóż człowiek się uczy całe życie... i głupi umiera. pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @poezja.tanczy Dziękuję bardzo, zajrzę do Ciebie.  Pozdrawiam serdecznie,  Miłego dnia 
    • kraj nad Wisłą  cudowny kraj  rodzą się tutaj  nie chińczycy europejczycy  a Polacy  i nie jest to ich wybór  życie za nich wybrało    mogą być z tego dumni  dali Europie to  co ją zbliżyło do cywilizacji  Konstytucję  umocniła korzenie  nowoczesnego świata  i  i zburzyli mury między państwami    to nasze wspaniale dary    bądźmy POLAKAMI  patriotyzm to nie negacja innego  to szacunek do swojego   3 Maja 2024 andrew
    • Panie i Panowie. Przed Państwem –- Ciscollo! Powitajmy go gorącymi brawami! Jedyny i niepowtarzalny…   A więc w pustej sali…   (Zaraz, zaraz. Jakaż to pusta sala? Wróć. Jeszcze raz. Od początku. A gdzie, Ciscollo?)   A więc w pustej sali. W pustym teatrum. Puste siedzenia rażą po oczach czerwonym obiciem, jak wtedy, kiedy jechałem donikąd w pustym przedziale pociągu… Walają mi się pod nogami jakieś zużyte sprzęty. Jakieś truchła rozsypujące się w proch. Bielejące… Albo raczej żółknące w świetle wiszącej lampy mojego pokoju. Rozsuwam na bok krzesła. Pufy. Taborety…   (A co z teatrem, w którym jedynie cisza i szum płynącej w moich uszach krwi?)   Jakie to ma znaczenie. Pustka tu. Pustka tam…   A więc, pomiędzy krzesłami… Przedzieram się jak przez gęste chaszcze amazońskiej dżungli…   (strasznie dużo tu tych krzeseł)   A więc, pomiędzy pufami…   (tych też jest wiele)   Pomiędzy pustymi fotelami…   (Aa. Tych jeszcze nie było)   Więc, pomiędzy fotelami z poprzecieranym obiciem, pomiędzy tymi czworonogami przestępującymi niecierpliwie ze stukotem jadącego pociągu. Nie. Pomiędzy pustymi, stojącymi spokojnie fotelami, na których zasiadali moi rodzicie za życia. Ojciec wypalił nawet na oparciu dziurę od niedopałka papierosa, kiedy zasnął pijany po seansie spirytystycznym podczas przyjęcia z okazji którychś tam swoich urodzin czy imienin. Nie pamiętam.   W każdym bądź razie zasnął z tlącym się petem, który wypalił właśnie tę dziurę w oparciu. Za oknami pachniały jaśminy. Pachniało czerwcem i ptaki śpiewały tak tkliwie. Słowiki…   Ojciec mówił coś przez sen. W tej to żywiołowej gmatwaninie fazy REM, nadającej pozorów jawy. Poruszał szybko ocznymi gałkami. Pod zaciśniętymi powiekami albo i bez powiek. Jakoś tak przerażająco otwarcie. Mówił z przekąsem i z całą swoją surowością człowieka z zasadami. Wygłaszał coś oskarżycielskim tonem i wygrażał palcem.. Do kogoś. Do czegoś. Do nie wiadomo czego. Jak to bywa we śnie. Mówił potem o przestrzeni, która jest wg niego zakrzywiona. Jak tęcza… O wyimaginowanym napisie na froncie pianina (którego już dawno nie ma, albowiem został sprzedany przez matkę z grosze do jakiegoś muzycznego ogniska)  A więc dopatrzył się go między wyrzeźbionymi na nim liśćmi jakiegoś egzotycznego krzewu. Ciscollo! (cokolwiek to znaczy, mimo że brzmi jakoś tak z włoska) Powiedział to wyraźnie, wykrzyczał wyskoczywszy z fotela jak oparzony. Nie. Nie obudził się, tylko jako ktoś, kto śni na jawie albo w gorączce.. Potem powtórzył to słowo wiele razy, cały czas śniąc i przestępując z nogi na nogę. Wyglądał jak wypchana kukła albo manekin w kolorze wosku. Wreszcie opadł z sił, popadając w apatię i przygnębienie. I zanurzył się w bezkres szumiących fal. Jego tors opadał. Wznosił się. Opadał… Niczym przypływy i odpływy dostojnego oceanu…   Teraz jest to pusty, wygnieciony przez niego fotel i z wypaloną przez tlący się niegdyś niedopałek dziurą na oparciu.   Pusty fotel po mojej matce…   Cóż…   Pusty po mojej matce fotel z odpadającą drewnianą listewką między drewnianymi nóżkami, którą muszę chyba przykleić. Odpada i już. Widać, tak ma, że musi odpadać. Podłogowa klepka jest przed nim wytarta od ciągłego szurania przez nią kapciami z twardymi podeszwami. Jest wytarta, bo szurała stopami podczas oglądania filmów nocnego kina. Albo i nie szurała. I miała je spokojnie ułożone. Bez najmniejszego drgnięcia. Tak jak miała je spokojnie ułożone w otwartej jeszcze sosnowej trumnie. Widziałem… Była już sina na twarzy, kiedy leżała ze złączonymi dłońmi oplecionymi różańcem. Ojciec też był siny podczas trumiennego spoczynku w przykościelnej kaplicy dwadzieścia kilka lat wcześniej. Chciał coś jeszcze chyba powiedzieć, bo miał otwarte usta. Wokół nich był siny. W głębi czarny od toczących go gnilnych procesów. Oboje już dawno zsinieli, rozsypali się w rozwiany wiatrem pył. W atomy. Neutrony. Kwarki… Całą tę subatomową menażerię wkuwającego gówna. Bo nie zbadanego do końca. I wymykającego się wszelkim prawidłom naukowego postrzegania.   A więc puste po nich fotele. I pusta kanapa. Na której często kładła się moja matka, wracając późnymi popołudniami z pracy. Miesiąc przed śmiercią już się nie kładła, bo nie mogła leżeć i spać z powodu niewydolnego serca. Ale ostatecznie poszła spać. Już tak na amen. Pewnego marcowego przedpołudnia po kolejnej nieprzespanej nocy. Pamiętam, że rano świeciło słońce, mimo że takie lekko przymglone. Za to pod wieczór rozszalała się śnieżna burza. Zabrała ją. Tak po prostu zabrała ją wtedy śmierć. Tak bezceremonialnie. Z okrutnym rechotem absolutnej potęgi wszechwładzy. Runęły wówczas wszystkie gmachy. A każdy z nich miał w sobie mniej lub bardziej wierną, rozpadającą się twarz mojej matki. No cóż, zagrała kostucha na skrzypcach. Fałszywie…   Rozglądam się. Na ścianach wiszą jakieś zdjęcia. Krajobrazy namalowane przez nieznanych mistrzów. I stary wiszący zegar. Nie bijący już od dawna. Martwy, zeskorupiały trup. Nasłuchuję… Poprzez szumiący w uszach pisk przychodzą do mnie przez ściany dźwięki z dawnych kreacji przeszłego czasu. Takie pomieszane i jakoś tak nie po kolei. I pomiędzy wychylanymi do dna haustami alkoholu. Która to butelka? Nie wiem. Nie pamiętam. A zresztą nie ma to już znaczenia. Wznosząc kolejny toast do widma w stojącym tremie, zapominam nagle, co miałem zrobić dalej. Opadam na fotel. Bezsilny. Nie pamiętam, co zaplanowałem. Nie wiem. Nic nie wiem. Ale wiem, że płoną gwiazdy albo świece poustawiane w zakamarkach pokoju. Poustawiane nie wiadomo przez kogo. Przeze mnie? Ja to zrobiłem? Albo może ja, jako nie ja? Przez takie coś nie będące mną? Nie ważne. Płoną, to płoną. Niech ściekają stearyną czy woskiem. Na ścianach drgający zarys twarzy, skrzydeł. I czegoś tam jeszcze… A więc ktoś tu jeszcze jest. Kto? Nie odpowiada nikt. Zatem to muszę być ja, tylko podczas przepoczwarzania się w kolejnego ekscentrycznego robaka.   To, co przed chwilą było jeszcze kształtem, teraz nie ma już żadnego kształtu. Jakby jakiś negatyw nie-ludzkiej twarzy czy czegoś na jej podobieństwo. W każdym bądź razie to rozmija się ze mną. Zbliża. Oddala. To znowu przesuwa się coraz bardziej. Odchyla, odchyla…  Wygina się w pałąk jak podczas próby wniebowzięcia… W ekstazie. W skowycie. W spazmie agonii…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-03)    
    • I. Starzy mężczyźni Inspiracja oraz Motto: Rafał Adaszewski z cyklu "Trzy wiersze o kobietach i mężczyznach" "Starzy mężczyźni wyglądają dobrze. Noszą niewielkie zakupy, nie wiercą się na ławkach w parkach gdy z kimś rozmawiają, to odsuną się te pół metra od rozmówcy. Nie mówię zaraz, że są cichymi mędrcami o przenikliwym, łagodnym spojrzeniu. Raczej nie, ale wyglądają dobrze na żywych." Starzy mężczyźni z tonsurą łysiny lub glacą popstrzoną jak indycze jaje nie klną za to ryczą lub skrzypią omotani głuchotą - Starzy mężczyźni choć nie klną ale się śmieją szczęką stukającą na odległość chuchając placebo czosnkowym czasem z laseczką i jeszcze panie po rękach całują - Mówi się że lepszych od nich kładą do trumny II. Odchodzę lub Laurka Na dzień urodzin mojej Pani Lilki z Kossaków Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej :) Jesień z późnych ta najpóźniejsza Sianem lawenda przesuszona i jak krupy rozsypany wrzos - - - - - - - - - - - - - - - Odbicie nie okłamie - ze starej urody rozbieram się do naga 24 - 25.11.2015  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...