Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Co jeśli Barabasz nie był zbrodniarzem
ale bojownikiem może nawet przywódcą
palestyńskiego ruchu oporu dzielnie
przelewającym krew za swoje królestwo?

Decyzja o uwolnieniu z więzienia
pojawiła się niczym opatrzność boża
i umocniła jego wiarę w powodzenie walki

Jakkolwiek by nie było
Barabasz odzyskał wolność i nadzieję

A wszystko za sprawą tego
dziwnego człowieka w żołnierskim płaszczu,
kolczastym czepcu i trzciną w palcach,
którego właśnie minął na dziedzińcu Piłata.

Opublikowano

O wiele lepsze niż wersja pierwotna.podoba mi się, że trochę wyzbyłeś się tego historyczno-politycznego stylu.

a ostatnia zwrotka mi się właśnie najbardziej podoba. ta ironia jak najbardziej jest na miejscu.
przemówiło to do mnie.

Pozdrawiam

Opublikowano

Co prawda nie czytałem pierwotnej wersji, ale mam trochę inne odczucia niż Maria Lipnicka - polityczne właśnie, ponieważ już po przeczytaniu pierwszego wersu :
"Co jeśli Barabasz nie był zbrodniarzem"... pomyślałem - Nic, wtedy lustracja była w powijakach i mimo, że metody drastyczniejsze, to psychologiczne wyrafinowanie niewspółmierne do dzisiejszego (chociaż, mogę się mylić). Ale to taka dygresja tylko.
Ogólnie, nie odbieram tego tekstu, jako wiersz, a raczej sytuacyjny opis z ironiczną wymową.
Na dobrą sprawę, przeczytany przez M. Orłosia na zakończenie Teleexpressu stanowiłby typowe zakończenie prowadzonego przez niego programu.
Jako tekst - ok., jako wiersz - nie podoba m się.
Pozdrawiam

Opublikowano

Dziekuję za komentarze. Przyznaję, że jestem zaskoczony i zdziwiony, że wiersz został odebrany jako "ironiczny". Chyba muszę coś zmienić w tekście aby "zabezpieczyć" go przed takim odbiorem. Albo, albo... odbiór osób komentujących jest tendencyjny. Sam nie wiem :-(

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tyle słów komentarza a finał taki ubogi - "nie podoba mi się" - trza tak od razu gdy się nie ma co powiedzieć a nie lać słowa jak wodę ;-)

Miłego dnia i proszę nie zapomnieć o 17.00 włączyć TV

:-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tyle słów komentarza a finał taki ubogi - "nie podoba mi się" - trza tak od razu gdy się nie ma co powiedzieć a nie lać słowa jak wodę ;-)

Miłego dnia i proszę nie zapomnieć o 17.00 włączyć TV

:-)
Trochę mnie dziwi Pana podejście do mojego komentarza, ponieważ dość wyraźnie napisałem - dlaczego... mi się nie podoba. Być może Pan nie zauważył... a więc powtórzę:
Ogólnie, nie odbieram tego tekstu, jako wiersz, a raczej sytuacyjny opis z ironiczną wymową.
Na dobrą sprawę, przeczytany przez M. Orłosia na zakończenie Teleexpressu stanowiłby typowe zakończenie prowadzonego przez niego programu.
Jako tekst - ok., jako wiersz - nie podoba m się.

Nie jest to, tak mi się wydaje - opinia druzgocąca, ponieważ (powtórzę) tekst uznałem za ok., czyli można przyjąć - dobry, ale ów tekst, jako wiersz - już nie. I tyle.
Jeśli chciałby Pan dodatkowej rozprawki na ten temat, przyznam, że mógłbym to zrobić, ale... już mi się nie chce, a wie Pan dlaczego?
Zajrzałem (co nieco) do dyskusji prowadzonych na tym forum - z Pana udziałem - i zauważyłem, że wszelkie negatywne komentarze odbiera Pan, jako zamach na samego siebie, własne ego, czy diabli wiedzą, co jeszcze.

Dlatego, celowo nie odpowiedziałem na Pana zarzut (proszę zauważyć - celowo nie użyłem wyrazu - prowokacja) dotyczący "tendencyjnego odbioru komentujących osób", żeby nie wdawać się w mało budujące dyskusje, podstawianie haków i innego rodzaju kopanie dołów. Wystarczy tego na co dzień we wspomnianej, zarówno przeze mnie, jak i Pana TV.
A pro pos - nie włączę... jestem na rybach,... na szczęście.

Gdyby Pan miał jeszcze jakieś wątpliwości, to proszę wziąć pod uwagę, że zawsze wprost wyrażam to, co myślę, bez względu na "wielkość" dzieła. Nie interesuje mnie też, czy autorem jest guru, czy grafoman - moja opinia jest wyłącznie moim subiektywnym odczuciem. I o ile wiem - mam prawo je tu wyrazić. Oczywiście, czasem robię to łagodniej, czasem ostrzej. Dlaczego?
Nie wiem, może dlatego, że to normalne i ludzkie - każdy przecież może się mylić. Być może dla kogo innego Pana wiersz będzie objawieniem - dla mnie jest - tekstem.
Niewykluczone, że następny Pana wiersz powali mnie z nóg, czego szczerze życzę.
Nie powalą natomiast żadne dyskusje i teksty na temat tendencyjności, czy podobnego rodzaju podejrzenia
Życzę większej wiary - w ludzi.
Opublikowano

"Zajrzałem (co nieco) do dyskusji prowadzonych na tym forum - z Pana udziałem - i zauważyłem, że wszelkie negatywne komentarze odbiera Pan, jako zamach na samego siebie, własne ego, czy diabli wiedzą, co jeszcze. " - to jest Pańska interpretacja faktów. Nie przypominam sobie abym wszelkie negatywne komentarze" (a było ich na tym forum całkiem sporo) odbierał jako zamach na siebie. To Pan przypisał taką ocenę mojej postawie po przeczytaniu zapisu dyskusji prowadzonych przeze mnie z niektórymi osobami. Przyznaję broniłem swojego zdania ale "nie samego siebie, własnego ego, czy diabli wiedzą, czego jeszcze".

"Ogólnie, nie odbieram tego tekstu, jako wiersz, (...) jako wiersz - nie podoba m się." - skoro stwierdza Pan że tekst nie jest wierszem to nie może on się Panu podobać albo nie podobać jako wiersz. Dlatego napisałem, że Pana komentarz jest bardziej "laniem wody" niż wyrażeniem opinii (zrobił to Pan na samym końcu)

"Dlatego, celowo nie odpowiedziałem na Pana zarzut (proszę zauważyć - celowo nie użyłem wyrazu - prowokacja) dotyczący "tendencyjnego odbioru komentujących osób" -
myslę, że zaszło tutaj jakieś nieporozumienie związane być może z odmiennym sposobem rozumienia słowa "tendencyjny". Użyłem go w znaczeniu: "podporządkowany określonej idei" - tutaj związnej z a priori ironicznym nastawieniem do postaci religijnych. Tak odebrałem Państwa autorskie komentarze i chyba był to mój błąd.
Przy okazji pragnę zwrócić Pana uwagę, że kolejny raz przypisuje Pan mojej postawie negatywne cechy, tym razem poprzez stwierdzenie, że czynię zarzut (prowokację). Ten ostatni "przemycił " Pan stosując znany chwyt retoryczny.

Życzę taaaaakiej ryby

:-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witaj - miło że rekompensuje - cieszy mnie to - dziękuje -                                                                                                        Pzdr. Witam - cieszy mnie że bardzo dobra - dzięki -                                                                                     Pzdr.serdecznie.
    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...