Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Umysł rozpłaszcza się pod naporem słów
i znów wraca do formy -
jak gimnastykująca ameba.
Nosi mnie pomiędzy powierzchnią
i dnem oceanu emocji.

Paranoja niemo krzyczącego „Ja”.

Zdzieram z siebie wszystkie warstwy życia,
przeglądam każdą,
smakuję słodycze i pikanterie:
sosy, rosoły i lepiące się tłuszcze
tłumiące przy każdym powiewie chłodu.

Nie mogę ustać na nogach -
ziemia drży,
ziemia drży,
drży i wciąga do jądra.

Macham kończynami pragnień i intencji,
a ona przytłacza coraz grubszym kamieniem.

Polska.

Wymiotuje mną zmęczona,
a ja chwytam się podziemnych gałęzi
i mówię: NIE!

Na nowo-artystycznym sercu tego narodu
poetka wciąga mnie w ramiona zaufania.
Ogrzewa oziębłego kościotrupa,
okłada ciałem wyrwanym ziemi,
rozrywa trumnę, którą sam zbijałem,
wyzwalając mnie z autoniewolnictwa.

Nie! Nie! Nie!

Jestem zmęczony bólem głowy,
obrazami środka ciała,
głodem wibrującym w każdej żyle
zasilającej ciało natchnieniem.

NIE!

Kładę się, łóżko ucieka spod ciała.
Jakiego ciała?
Nie mam ciała?
Jestem?
Nie jestem...
Więc czym jest to czego nie ma?!

Składam się w kopertę i wysyłam do Boga,
a on odsyła mnie,
bym babrał się w tej piaskownicy błota.
Kurwa, co za bzdura!
Przecież nie lepiłem tego bagna.

Znów ocean – syrena na kamieniu
śpiewa, wydłubując oczy słowa.
Zaczynam błądzić po omacku,
tracę wolę spod dłoni.

Słowo trzeba szanować – zawsze!

Próbuję zamknąć jej skrzela
swoją nieobecnością, choć jestem.
Śpiew odbija się od kości czaszki.

Ból, paranoja, bezsens zawieszony.

Skręcam więc dym w bibułę,
który pozwoli zadusić światło.
Ciućka patrzy na mnie słowem -
jest go tyle na ścianach.

Brama na wprost otworzyła jedno skrzydło -
nie przejdę z tak wielkim bagażem.

Narzeczona obejmuje mnie
i odrywa od labiryntu w ogrodzie,
który posiałem, by się zgubić.

Odnaleziony nie widzę się w lustrze.

Gdzie moja twarz?
Gdzie moje oczy?

Ustawiam się w epicentrum kwadratowego kręgu:
biurko,
obrazki z piękną twarzą,
okno,
wiersze, wiersze, wiersze...

Kręcę się w tańcu szaleństwa,
klown macha rękami, pozytywka gra,
głośniki mówią: Polska, muszelki, mapa, krzesło, materac i plama na dywanie.

Chwytam nicość...
Nicość?
Dlaczego nicość?
Przecież wszystkość oznakowałem złotym pierścionkiem,
złożyłem cyrograf chęci, wiary i pragnienia.
Wszystkość oddała mi całą siebie,
a ja głupi chwytam się nicości.

Mnich zawsze powtarzał, że jestem debilem.

Żabki w karniszu uchwyciły to czego nie ma
i to zasłoniło okno na świat.
Tylko butelka po kefirze ma jeszcze kolor:

NIEBIESKI.

Szukam odpowiedzi w podpowiedzi.
Dlaczego nie zielony – taki cieplejszy jak liście za oknem?
Dlaczego nie czerwony - jak cyfry na wyświetlaczu życia?
Dlaczego nie żółty – jak autoportret Boga?

Jeszcze tylko dziesięć wersów:
„9”;
„8”;
„7”;
„6”;
„5”;
„4”;
„3”;
„2”;
a teraz odpowiedz: kim jestem?

Opublikowano

Witam.
Pragnę zauważyć obecnie panujący trend w poezji polegający na pisaniu coraz większej ilości minaturek oraz lepszym odbiorze miniaturek niż długich tekstów jak ten powyższy. Rozumiem, że lapidarność jest w cenie, jednakże nie rozumiem permanentnych głosów sprzeciwu przeciw długim tekstom. To tylko taka uwaga na marginesie, bo z moim przedmówcą zgadzam się, że tekst wymaga cięć.
Wiersz odbieram jako poszukiwanie własnego ja, a co za tym idzie, tekst jest jednym wielkim pytaniem o sens i cel życia. Zauważam (przynajmniej takie jest moje odczucie) duże nawiązanie do wcześniejszego wiersza pt. "Wiersz z firmowej kartki". W tekście pojawia się pytanie natury egzystencjalnej ("Jestem?"). Podmiot liryczny świadomie bądź nie nawiązuje do doktryny egzystencjalizmu, w której to człowiek najpierw istnieje, a dopiero potem jest. Człowiek najpierw jest "nicością" ("Nie mam ciała?", "Gdzie moja twarz? Gdzie moje oczy?"), a staje się "bytem", to znaczy przestaje już tylko istnieć i zaczyna również być, dopiero wówczas, kiedy nada sens swojej egzystencji. Dlatego też, patrząc z tej perspektywy, Autor zadaje bodaj najistotniejsze pytanie, jakie człowiek zadać może. W tekście (aczkolwiek nie jestem tego do końca pewny) daje się również wyczuć lęk, jakim byłoby ewentualne przejście z "nicości" do "bytu" ("ziemia drży, ziemia drży").
Cała reszta to lamentowanie peela nad kruchością życia oraz nad jego bezsensem (co jest zrozumiałe, kiedy jest się tylko "nicością").
Nie chcę wysuwać zbyt daleko idących wniosków, jednakże peel być może został wcześniej przez kogoś bardzo zraniony, dlatego miejscami widoczna jest frustracja ("Składam się w kopertę i wysyłam do Boga, a on odsyła mnie, bym babrał się w tej piaskownicy błota"). Peel także wyraża swoją nieafirmującą postawę wobec życia ("w ogrodzie, który posiałem, by się zgubić"), która jest kontunuacją całej tej myśli, że życie nie posiada sensu. Jednakże jest to również dość złowrogi wers, bowiem peel wyraźnie daje za wygraną (tak to odczuwam), co oczywiscie nie spotka się z moją aprobatą.
Tyle jeśli chodzi o moją interpretację, teraz bardziej techniczna rzecz. Przy tak długich tekstach słowa trzeba szanować na równi przy pisaniu miniaturek. Nie podoba mi się ostatnia strofa, próbująca być może zaszokować odbiorcę, jednakże kończąca się pytaniem, na które peel poszukuje odpowiedzi od samego początku. Być może peel szuka uznania w oczach innych i uważa, że żeby być należy być postrzeganym, swoiste "esse est percipi"?
Uważam, że przedostania strofa jest zbędna. Ilość pytań w tym tekście i tak jest duża, zatem każde następne pytanie jest dla odbiorcy coraz bardziej przytłaczające. Tym bardziej że uważam, że przedostatnia strofa zjechała trochę na tor boczny, za to podoba mi się fragment z kefirem i barwą niebieską. Generalnie, żeby już nie przeciągać, sądzę, że tekst wymaga cięć. Zachowałbym jedynie to, co najistotniejsze, fundament tekstu. Skasowałbym również nawiązania do Polski i zwyczajnie zrobił z tych fragmentów o Niej osoby tekst (choć zdaję sobie sprawę, że te fragmenty mogą mieć dla Ciebie dużą wagę, to jednak taki natłok myśli sprawia, że odbiorca może nie chcieć wrócić do tego tekstu).
Na razie widzę tu spory nieład (który przy pewnych założeniach jest nawet uzasadniony, jednakże uważam, że nie należy na Autora, który przecież wrzucił swój wiersz do poezji współczesnej, patrzyć aż tak łaskawym okiem) i wątpię by był to nieład artystyczny.
Kończąc, daję od siebie taki plus/minus, bowiem temat przypadł mi do gustu i są ciekawe fragmenty, jednakże całość to na razie tylko potworek.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Ciućka, dostaniesz ode mnie kolejne cygaro, ale za ZIELONEGO, bo nie za poezję. Nie chodzi o długość, a sens i potrzebę pisania o sobie. Nadużywasz jednego i drugiego w kolejnych wierszach. N a d u ż y w a s z. I sam o tym wiesz... prawda?

Opublikowano

Zgadza się Evo... - robię to celowo...

...tego typu tasiemce piszę, gdy życie ściska mnie za gardło
(czasem piszę w takich syt. prozę poetycką - mniej chorą)


amerrozzo masz w wielu punktach rację, w wielu, choć nie we wszystkich...
...teoretycznie znalazłem teraz szczęście swojego życia - w praktyce nie wiem co z nim zrobić, bo całe moje życie było wielkim bagnem i jedyne co potrafię, to walka o byt. Teraz się pogubiłem - stąd ten wiersz.

Mimo wszystko interpretacja jest godna uznania i przenoszę ją na moją sławną ścianę...


...na póki co znikam z sieci (na jakiś miesiąc) szukać wielu odpowiedzi
- pozdrawiam was cieplutko - Marek.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Już tytuł zwiastuje smakowitą zawartość.   Wydaje mi się, że jądrem tego wiersza są zioła (lubczyk, pietruszka, seler), jako łącznik między rzeczywistością liryczną i kulinarną, między tym, co materialne i duchowe. Oznaczają one zmysłowość (zapach, kolor), która poprzez funkcję sensoryczną otwiera się na świat symboli. W końcu to z doznań zmysłowych nasz mózg rekonstruuje obraz świata.
    • To mi przypomniało dowcip. W pewnej wiosce wydarzyła się powódź i woda zaczęła zalewać domostwa. Jeden człowiek wlazł na dach swojego domu i zaczął modlić się do Boga, błagając o ocalenie. Po jakimś czasie do zalanego domu przypłynęła łódź, a kierujący nią człowiek zawołał: - Hej ty, tam na dachu, zejdź, to cię uratuję. Gość z dachu odkrzyknął. - Nie trzeba, mnie uratuje Pan Bóg. I dalej zaczął się modlić. Po kwadransie przypłynęła druga łódź i sytuacja powtórzyła się. Po półgodzinie przypłynęła trzecia łódź, lecz facet na dachu wciąż odpowiadał, że nie potrzebuje pomocy, bo Bóg na pewno go wysłucha i ocali mu życie. W końcu woda powodziowa podniosła się jeszcze wyżej, i człowiek z dachu utonął. Po śmierci, gdy już trafił na Sąd Ostateczny, zaczął się awanturować z Panem Bogiem: - Dlaczego mnie, Boże, nie uratowałeś przed powodzią, gdy się tak do Ciebie modliłem, tak Ci ufałem!? A na to Pan Bóg: - Jak to!? Toż wysłałem do ciebie trzy łodzie, a ty z żadnej z nich nie skorzystałeś!
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Wiatr wieje, dokąd chce. - cytat z Biblii. Jeden z kluczy do wiersza.   Pierwsza cząstka utworu może odnosić się do Ukrzyżowania, a jeśli ze św. Janem Ewangelistą powrócimy do początku Wszystkiego i do sprawczej mocy Słowa, to uwięzione  (w ciele umierającego Zbawiciela) słowo jest dopełnieniem tego cyklu, końcem, ale i początkiem. Jednocześnie wiatr (duch, boskość, omnipotencja) staje się wektorem nadziei na życie, trwanie, stabilność świata. Wyobraziłem sobie Słowo jako znak, który należy do materialnej części rzeczywistości, i jego sens, niesiony wszechmocnym powiewem (rzeczywistość duchowa); na tym klasycznym semantycznym dualizmie można oprzeć interpretację nie tylko wiersza, ale całej koncepcji Genesis, a także zwycięstwa życia nad śmiercią.  
    • Świetnie napisany. Uśmieszek w tekście - sympatyczny signum temporum. Puenta wieloznaczna, ułożona wielowymiarowo (a to niełatwa sztuka, biorąc pod uwagę, że chodzi raptem o trzy słowa), może być nawet zinterpretowana w duchu chrześcijańskim (jestem tego prawie pewien). Pustka lub chaos moralny to diagnoza oczywista w aktualnej rzeczywistości. Kiedy widzę popisy antyreligijnych szyderców, to zawsze przypomina mi się wiersz Szymborskiej Ostrzeżenie:   Nie bierzcie w kosmos kpiarzy, dobrze radzę. (...)   To tak a'propos twojego do góry nogami.      
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Nie miało być czasem bez tego drugiego to?   Pozdrowienia od Telimeny.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...