Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
przy siąść, za siąść, za lec, za
sklepić
dupsko przydrożnym słupkiem. a droga
niech pędzi. wprzód, wtył, naboki,byleniedonieba,
byleniedopiekła
.

arterie po to są, by pędzić nimi, przeznie, wnich.
miałem kedyś piękny zielony kwiat.
zasadziłem go w samym rogu ogrodu.
przy drodze.
o tak - zielony był. właśnie taki.
eech dzieciństwo. pies szczał na niego
z uporem szwajcarskiego Pateka, mimo,
że miał dość cholernej przestrzeni. zabiłem go .

siedzę. z tyłu piętrzy się las.
sosnowy. a cała grupa dziwnych, za kapturzonych,
katarzonych, ciętych, paleńców
znosi chrust.
będą jedli trupy . również psa.

patrzę. domy też stoją. patrzą .patrzymy.
jest tutaj obecny jakiś rodzaj cywilizacji.
nie myślę. pamiętam też małego kotka .
Malinka (już nie żyje i mówią, że poszedł do nieba),
spalił go w piecu.
mały kotek płonący w piecu olejowym. to nieźle brzmi.
źle się pamięta.
źle przypomina. to nie jest dobre miejsce.
rodzi niekorzystne wspomnienia.
siedzenie takie zabija przydrożne słupki.
pora ruszać dalej.

autostrada katowice- kraków kwiecień 2007
wszystkie błędy w pisowni zamierzone.
Opublikowano

ta autostrada rzeczywiście jest niesamowita ;) dzieją się tam dziwne rzeczy . ta część rzeczywiście jest chaotyczna, bo pisana na podstawie stresu łapiacego stopa . tysiące myśli , wypatrywanie policji (nie nalezy łapać na autostradzie) . wreszcie nuda i przeszłość . trzecia część powinna być bardziej pozbierana . spotkałem dziewczynki przydrożne . :) pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Chyba nie wszystkie:

Znowu dużo źle wstawionych znaków przestankowych (po spacji, a czasem bez spacji przed następnym wyrazem).
Co do wiersza - makabryczny, o oprawcach zwierząt, o zbrodniach.
Rzeczywiście nijak ma się do tego autostrada, a także te "zamierzone błędy w pisowni" - po co to wszystko?
I co ma z całości wiersza wynikać?
Opublikowano

Dziękuję serdecznie Oksywio. interpunkcja to moja zmora. jak widzisz starałem sie tutaj pisać zdaniami rwanymi , krótkimi , nadajacymi wierszowi chaotyczny dość charakter ( co zauważył Nagietek). poprawiłem wszystkie wskazane przez Ciebie miejsca.
a jeśli udzie o związek autostrady z mordowaniem zwierząt . jest on Oksywio ogromny . już w pierwszej części ,,drogi,, zauważyłem problem . makabryczny problem zabitych i leżących na autostradzie piesków, kotów , jeży i jakichkoolwiek innych nie dających się zidentyfikować krwawych , lub zasuszonych plam . na zachodzie , trupy takie są zabierane przez idpowiednie służby . u nas chyba niestety nikt na to nie wpadł .odpoczywając chwilę na poboczu , nie dało się uniknąć tego widoku i myśli moje zostały dość istotnie zdeterminowane wspomnieniami o śmierci zwierząt.również ludzie pojawiajacy się w kapturach(zaczyna siąpić deszcz) szykują sie do zapalenia ogniska i będą jeść pieczone zwierzęta (zabite bardziej humanitarnie , lub nie). po co pytasz ta próba poetyckiej prozy . ano po to odpowiem - że chcę ją napisać . i chcę opisać moją drogę na tej trasie . ta część jest taka , jaka jest . to wynika z sytuacji w jakiej wtedy się znalazłem . pointa jest jednoznaczna. tamto miejsce było żłe . pojechałem dalej . może 3 etap będzie bardziej porywający ? serdecznie pozdrawiam i dziękuję za opinię .
marek

Opublikowano

wiersz ma tak specyficzny klimat, pisany jakby potokiem świadomości, gdzie "słowo" sprawia wrażenie -jakby wyprzedzało myśl, są momenty chaotyczne, słabsze, ale początek i ostatnia strofka to coś dla mnie, nie wiem może mam sentyment do takiego rodzaju twórczości, bo sam tak kiedyś pisałem
podobało się a do tego przeczytałem trzy razy a to mi się rzadko zdarza

pozdrawiam

Opublikowano

Rozumiem, że jest to część tryptyku, dlatego nie ma wyraźnej pointy (czy też w ogóle żadnej), bo ona pojawi się w ostatnim wierszu tego cyklu, prawda?
Podoba mi się styl urywanych myśli, przebłysków wspomnień, skojarzeń - po Twoim wyjaśnieniu rozumiem, dlaczego makabrycznych (miewam podobne skojarzenia na widok zabitych zwierząt na drogach).
Ale nie rozumiem nadal, co ma oznaczać ta zabawa słowami, np.:

"przy siąść, za siąść, za lec, za
sklepić dupsko przydrożnym słupkiem. a droga
niech pędzi. wprzód, wtył, naboki,byleniedonieba,
byleniedopiekła"
"za kapturzonych,
katarzonych, ciętych, paleńców"
"patrzę. domy też stoją. patrzą .patrzymy"

Może chodzi wyłącznie o oryginalność formy? Jest to jakiś pomysł, przyznaję, ale chyba niczego nie pogłębia w treści. A jeśli czegoś nie zrozumiałam, to proszę o jeszcze jedno wyjaśnienie, dobrze?
Pozdrawiam również.

Opublikowano

tekst jest całkowicie nieczytelny. waszmość cudujesz i wydziwiasz. tylko problem polega na tym, że aby czytelnik miał ochote przebrnać przez sztuczne struktury formy, to musi mieć obietnicę jakiejś nagrody. ta obietnica może być zawarta w tytule, albo w motto, albo w nazwisku autora. tutaj tego brak.

Opublikowano

Waszmość posługujesz si.ę świętym imieniem. już to dyskwalifikuje Pana w moich oczach . Waszmości wydaje się ,że cokolwiek wie , a wie Waszmość g.../ niezrozumienie Waszmości wynika z przypisywania sobie boskich cech , a to jak wiadomo prowadzi do oderwania od Ziemi . pozdrawiam i zapraszam na Ziemię .
Oxywio- wybacz - z braku czasu , odpowiem Tobie jutro . pozdrawiam .

Opublikowano

wiesz waszmość jaka jest różnia między JHVH a JHWH - innymi słowy, jaka jest różnica miedzy Jod Heh V Heh a Jod Heh Waw Heh?
jeżeli waszmośc odnajdziesz mi wartość liczbową które przypisane jest "V", baaaa...choćby samo: "V" w alfabecie hebrajskim, to waszmość zrewidujesz całą kablistykę, gemarę, hallahe i inne takie głupoty.

poza tym: czy zdajesz sobie waszmość, ilu juz osób się złapało na moja jakże rozkoszna sztuczkę z nickiem?

Opublikowano

Uwaga! Nie należy się cieszyć pochwałami M. Krzywaka! Napisał był mi, że pochwały uważa za "lizusostwo" (cudzysłów mój) i że więcej mogą przynieść szkody niż pożytku. Taki więc jest cel pisania pochwał przez M. K.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wielmożny panie - nigdy, ale to nigdy w życiu nie ufaj pozytywnym opiniom. one nie dadzą panu nic, poza poczuciem transcendencji. najlepsze są tylko komentarze krytyczne, a im bardziej krytyczne, złośliwe, a nawet cyniczne, tym bardziej będzie pan twórczy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wielmożny panie - nigdy, ale to nigdy w życiu nie ufaj pozytywnym opiniom. one nie dadzą panu nic, poza poczuciem transcendencji. najlepsze są tylko komentarze krytyczne, a im bardziej krytyczne, złośliwe, a nawet cyniczne, tym bardziej będzie pan twórczy.

I tu się zgadzamy z waszmość panem, tylko, że "poczucie transcendencji" to troszkę psychodelą zajechało...
pozdrawiam Jimmy
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wielmożny panie - nigdy, ale to nigdy w życiu nie ufaj pozytywnym opiniom. one nie dadzą panu nic, poza poczuciem transcendencji. najlepsze są tylko komentarze krytyczne, a im bardziej krytyczne, złośliwe, a nawet cyniczne, tym bardziej będzie pan twórczy.

I tu się zgadzamy z waszmość panem, tylko, że "poczucie transcendencji" to troszkę psychodelą zajechało...
pozdrawiam Jimmy


powiedziałbym: Voegelinem, ,ale nie kłócę sie o kotlety

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...