Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

nie szukaj a siądź, bez liścia?


Messalin_Nagietka

Rekomendowane odpowiedzi

raz pewna brzoza - dość, że była szpetna,
wciąż z czegoś drżała, trzaskając w pas kory
wierszem i prozą, aż w końcu rozeschła
się, rozjechała w cztery świata strony
i weź mów o tym jakby ci się nie szło,
pośrodku lasu dla zmęczonych – krzesło,

pierwszy wiatr usiadł, zakręcił i tyle,
sęk w tym, że wiążąc nogi do poddupka,
tekst mu wycięły sterczące badyle
i strzałę z sercem – „żartów se nie róbta!”
i weź mów o tym jakby ci się nie szło,
pośrodku lasu dla kochanków – krzesło,

lepiej im łóżko, następne w kolei
słońce, na księżyc czekając - łożyło
się tu blondyną by ze srebrem sknieić (skleić),
obojgu – dzięki, było bardzo miło
i weź mów o tym jakby ci się nie szło,
pośrodku lasu potracone krzesło,

i póki człowiek nie dojrzał i z zadrą
nie jął siekiery, mając chęci szczere
dziabnąć, gdy cięgiem paskudztwo wylazło,
a nuż i pomysł na leśny kibelek
i weź mów o tym jakby ci się nie szło,
pośrodku lasu wymęczone krzesło,

i póki zwierza jakiego przed człekiem
nie było jeszcze, póki pełno łyka,
pękło i z brzozy bajdurzonym lekiem
ciekło, ocean tutaj nie pofika
i weź mów o tym jakby ci się nie szło,
pośrodku lasu pisuar – nie krzesło,

i tak by można tworzyć rzeczy różne
i je ogrywać, las po szpetnej brzozie
miast się wypróżnić, próchnem wpadł na próżne
bajdy i wysechł w poezji i prozie
i weź mów o tym kiedyż połać zeszła,
gdzieś pod Szulmierzem, bez szumu ze krzesła,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 42
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Rhiannon - dzięki za wparcie i oczywiscie oczy,
zawsze z interpunkcją miałem kłopoty, ach ten
nadwiślański język, hihihihi, taki poprzecinany,
pokropkowany, zamyślony - kocham go

Oxyvio spójrz, może coś jeszcze? w jednym
wypadku nic nie zmieniłem, może jednak?

z ukłonikiem i pozdrówką MN

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... pośrodku lasu dla zmęczonych - krzesło,

pierwszy wiatr usiadł, zakręcił i tyle,
sęk w tym, że wiążąc nogi do poddupka,
tekst mu wycięły sterczące badyle
i strzałę z sercem - "żartów se nie róbta!"...

:))) świetne

...tak by można tworzyć rzeczy różne
i je ogrywać, las po szpetnej brzozie...

:) na moje oko można by je jeszcze odgrywać;
to wypróżnianie, nie za bardzo;

serdeczności

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



krzesło się wypróżnia gdy je opuszczamy
tyle tylko mam na obronę, hi
rozumiem, że wyraz
dość ...
ale masz na zamianę jakieś ine?

z ukłonikiem i pozdrówką MN

myślę

od myślenia do lenienia
tyle co w giętkości krzesła
kiedy tylko krzesło wpieniasz
oby noga się rozeschał
miast poddupka gdzie z przyczyny
mogą w d. wejść Ci sprężyny, hihihihihi
sorka za żart ale nie mogłem się powstrzymać, hihihihihi
z ukłonikiem i pozdrówką MN
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja też. :) Ale chyba nie wszystkie pogrubienia i "wyczerwienienia" było widać w tamtym komencie, więc powiem jeszcze raz. Tym razem nie cytowałam całego wiersza, tylko te miejsca, w których bym zmieniła przecinki. Jeden przecinek w jednym wersie, żeby było dokładnie wiadomo, o co mi chodzi... :)
Nie bardzo wiem też, dlaczego: "próchnem [color=#FF0000]w[/color] wpadł" i jest przecinek po krześle w ostatnim wersie, kiedy to koniec wiersza. Nie wyłapałam wcześniej. Czy to jakieś specjalne zabiegi artystyczne?

Bardzo mi miło w każdym razie, że moje uwagi zostały wzięte pod uwagę ;) i że na coś sie przydałam. :)

Pozdrawiam, R.

P.S. z tymi poprawkami interpunkcyjnymi wiersz jest bardziej przejrzysty dla mnie i bardziej mi się podoba. Lepiej go mogę zrozumieć. I stawiam plusa. :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja też. :) Ale chyba nie wszystkie pogrubienia i "wyczerwienienia" było widać w tamtym komencie, więc powiem jeszcze raz. Tym razem nie cytowałam całego wiersza, tylko te miejsca, w których bym zmieniła przecinki. Jeden przecinek w jednym wersie, żeby było dokładnie wiadomo, o co mi chodzi... :)
Nie bardzo wiem też, dlaczego: "próchnem [color=#FF0000]w[/color] wpadł" i jest przecinek po krześle w ostatnim wersie, kiedy to koniec wiersza. Nie wyłapałam wcześniej. Czy to jakieś specjalne zabiegi artystyczne?

Bardzo mi miło w każdym razie, że moje uwagi zostały wzięte pod uwagę ;) i że na coś sie przydałam. :)

Pozdrawiam, R.

P.S. z tymi poprawkami interpunkcyjnymi wiersz jest bardziej przejrzysty dla mnie i bardziej mi się podoba. Lepiej go mogę zrozumieć. I stawiam plusa. :)

jajć, to aż taki jest dyslek cośtma , hihihihihi,
ano, widzisz, czasem człek pisze i nie wiem sam, bo
mu leci jak z tej brzozy, oczywiście wierszem, dziękuję bardzo
Rhiannon

z ukłonikiem i pozdrówką MN
ps. zaraz poprawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jak się nazywasz? Alkione, prawda? Bo tak właśnie się nazywasz? Nikt nie znał twojego imienia aż do teraz. Opada w chmurze gryzącego kurzu zasłona tajemnicy. Po miliardach lat. Po całych eonach dekad niczym wieczność. Mimo że w przestrzeni jeszcze do końca niewyśnionej… Zatem, powiedz mi, bo tamto nie uzyskało żadnego poklasku, podoba ci się czy nie? Mów szczerze. Masz, naleję ci czegoś mocniejszego. Może rozwiąże ci się język i popłyniesz wartkim potokiem słów. Tylko przesuń się trochę w bok, bo nie widzę księżyca w pełni. Widzę jedynie twoją twarz usianą księżycowymi kraterami. Albo może to ty nim jesteś? Jesteś nim, prawda? To ty jesteś tym księżycem, który wkrada się chytrze srebrną smugą blasku? A zatem mówię do księżyca, nadając mu nawet imię. A zatem…   Tu przerywam na chwilę pisanie, albowiem słyszę jakieś stukania i szurania krzeseł dobiegające z książkowych półek regału. To bohaterowie powieści próbuję wydostać się na zewnątrz. Kołaczą się i wyją jak te psy uwięzione w klatkach. Książka spada na podłogę. Jedna. Druga. Trzecia… Spadają, furkocząc w locie skrzydłami rozbieganych nerwowo stronic. Wzniecają pył zakrzepły przez lata… I znowu cisza…  Cisza, aż w uszach dzwoni. A więc to był jedynie krótki zryw rzeczywistości. Chwilowy błysk pamięci. Tylko takiej enigmatycznej. Zatajonej.   Zatem wchodzę po półkach jak po drabinie. Wspinam się, poruszając wieloma odnóżami, aby dosięgnąć czułkami drgających gwiazd. I kiedy tak osiągam powoli szczyt słyszę jakieś polemiki dobiegające z ciemności. Ktoś się z kimś sprzecza. Spoufala. Kłóci… Muskają mnie słowa, jakby zimne usta całowały skronie. Zamknięte powieki… Okrywam się koszulą z wilgoci i pleśni. Upodobniony na kształt ekscentrycznej ćmy, która wciska się na powrót do kokonu  poczwarki. Zapadam w letarg…   Kiedy się budzę, w dole słychać trzaskanie podłogowych klepek od czyichś kroków. Ktoś bez wątpienia chodzi w tę i z powrotem. Jakby w zadumie. Ale będąc na górze jestem bezpieczny. Nie dosięgną mnie niczyje myśli. Chyba, że jakiś olbrzym o wzroście strzelistej topoli i wiotkich ramionach. Kołyszą się. Kołyszą się za oknami drzewa. Tak blisko i tak strasznie daleko. Na wyciągnięcie ręki. Kołyszą się całe szpalery, te prawdziwie i te urojone… Światła ulicznych latarni żółkną jeszcze bardziej jak woskowe ciało nieboszczyka szykującego się do kolejnej próby wniebowzięcia. A więc jestem w górze. A więc się przepoczwarzam. Albo raczej dopoczwarzam. Wracam do początku. Do nadmiaru niewiadomego piękna. Księżyc przesuwa się. Coraz bardziej odchyla… Odchyla… Odchyla… Coraz bardziej odchyla… Aż trzeszczą wszystkie kości i stawy. Albo ta twarz czyjaś. Nieustalona w rysach.. Absolutnie obca. Niczyja… Oświetla wszystko wartkim potokiem blasku. Posrebrza nawałą pikseli mżące krawędzie przedmiotów… Po lewej stronie rozgrzebane łóżko. Odsunięte na środek krzesło… Po prawej… Na stoliku zwietrzały skrawek papieru. Wazon pęknięty na wpół. I rozsypane wokół okruchy czerstwego chleba…    A więc ktoś tu był. Kto taki? Ktoś coś zaczął, ale nie skończył. Rozsypał się w proch. Zwietrzał jak ta karetka papieru z okruchami nic nieznaczących słow. I widzę siebie. Koło stołu. Siedzę pod ścianą z kolanami pod brodą. Ale nie poznaję do końca, albowiem kościste truchło zatarł w połowie czas. Pod płachtą pajęczyn. Wrośnięte korzeniami w ziemię. Połączone ze ścianą. Z żeliwnymi rurami rozgałęzionymi pod stropem, jakby pępowinami z krwiobiegiem matczynego ciała. Wszystko znieruchomiałe i martwe od wieków. Od całych tysiącleci… W absolutnej ciszy gwiazd. W głębokim oddechu nieskończonej nocy…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-13)      
    • @beta_b Bo na tych złożach, zorza dodana Po na powrozach, tak wyczekana   Bardzo dobry wiersz Zostaje w głowie   Pozdrawiam miło, M.
    • @Andrzej P. Zajączkowski Kolejne strofy, na przecinek Kolejne chwile, łap oberżynę   Bardzo wartościowy wiersz   Pozdrawiam miło, M.
    • @Jacek_Suchowicz I te marzenia, tak doniesione I te pragnienia, będą skończone   Fajnie. Miękko. Z polotem   Pozdrawiam miło, M.
    • @liwia Na sadzenie, po co spory Rozsadzenie, to opory   Ciekawie napisane Podoba mi się :)   Pozdrawiam miło, M.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...