Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zamykam oczy prywatnej paranoi;
jestem, ponoć jestem, jestem?
Ulicą naprzeciw mkną samochody bez dusz;
supermarket jak zwoje z Nag Hammadi
czeka na otwarcie – puste aleje świata.
Składam wnętrze do pozycji embrionalnej,
zawijam ramiona wokół,
chodnik się zakrzywia, trawniki jak karuzela
unoszą, opadają, kręcą...

Poetka z Grudziądza ma tak samo;
ściągnęła majtki przed tłumem którego nie ma
i nasikała na teksty z ulicy
pisane wielkimi nazwiskami
- jest jeszcze kilka butelek wina w zapasie.

Bóg rozdziewiczył nas językiem złotych słów,
podniecając umysły wizjami czwartego wymiaru;
zgwałcił i zostawił masturbujących się zboczeńców
w między przestrzeni – krzywej na granicy.

Znalazłem wszystkość – pozamykana łamigłówkami
czekała na klucz słów z pamiętnika,
a teraz otwiera kolejne rozdziały,
pisząc encykliki na ścianach mojego pokoju;
pomiędzy ścianami czaszki – wypierając zwoje.

Do paczki po papierosach nie włożę dwudziestu skryptów
- musi być inaczej.
Zamykam zęby czasu na kolejnych kartkach
- śledczy kiedyś je odczyta przed Wielkim Trybunałem;
póki co, wiszę, szukając dłoni wyciągarki
ustawionej na rozciąganie ciała świata.
Kości i tak już połamano w nawiasach
pomiędzy Villonem, Rimbaud’em i Morrisonem
- rozetrę je na maź, karmiąc puste usta.

Nie ma nic, scena jest nicością,
oczy obślizgłych zwierzątek patrzą;
języki zawijają i zlizują nektar,
wypływający z waginy moich palców.
Biorę członka świadomości w usta,
by wyssać jeszcze kilka kropel.

Relikt czeka na datę urodzenia.

Póki co, kładę głowę na żelazko
doprowadzając płyny do parowania
i rozsiewając je po wirtualnych łączach.
Skanery nie przechwycą mojego ja_vir.exe,
zakradającego się pomiędzy wasze nogi;
bo nie genitalia, a oczy są narzędziem grzechu.

Czytajcie,
czytajcie,
czytajcie...

Jestem dealerem upadku schematu,
jestem zły, nędzny, chory i trędowaty
i jestem z tego dumny.

Odpadają już kafelki ze starych drzew,
liście emitują obrazy, gałęzie skwierczą
pod naporem żaru.

Zjechałem pół tego jebanego kraju,
ale w Wolinie nie byłem nigdy.
Nie byłem?
To co ja tutaj robię?
Wisła i Odra roznoszą zarazki moich tekstów,
zabijając od brzegów po wnętrza miast.
Umierajcie spokojnie – delirium bez grawitacji.

Obiadu nie będzie – kucharz spalił ziemniaki,
A ja nie jadam z rodzinnego ogniska
- jestem inny, jak ty, jak ona, jak ruda dziewczynka
sprzed zaprzedanego mikrofonu.
Pozostaje napić się rosołu,
położyć,
zawinąć wokół siebie i spiąć organami płciowymi.

W butelce po kefirze mam trochę wody,
a ty?

Opublikowano

byłem absolutnie trzeźwy - mnie alkoholu, ni innych komponentów do dobrej jazdy nie trzeba
- u mnie to naturalne...

a teraz wierszon po liftingu:

Krótki wiersz o tym samym

Prywatna paranoja płynie z oczu do ust.
Czy jest? Czy jej nie ma? Czy to ma znaczenie?
Uciekam do macicy atramentowego ołtarza,
cofając wydarzenia pokoju z międzyczaszki.

Odbicie poetki na kafelkach łazienki
pojawia się tylko w oparach wódki
- winę już przelano – wina nie będzie.

Nie ma dziewictwa, prawictwa, bo to już nie trzy wymiary.

Nienawidzę gdy mówisz przez klawiaturę,
kiedy włosy czekają na palce
-
napisała łzami w oczach wszystkość ściskając usta.

Znowu nawiasy – Ginsberg, Trakl i Sylwia z głową w piekarniku.
Szkielet padł i spływa pomiędzy palcami na kartki.

Relikt waha się jako dusza milczącego dzwoneczka.

Jest to, czego nie ma;
nie ma nic – ja jestem
i zabieram tych którymi jestem.

Czytajcie i umierajcie,
bo kucharz dziś poda jajecznicę z jąder przegranego boga.
Do popicia ta sama woda z butelki po kefirze.

WAR z kropkami pomiędzy literami
wcale nie jest autografem anglo-amerykańskiej wojny
- skraca agonię ściekającą z pióra;
Ciućka nie jest moim nazwiskiem,
bo ja się nie nazywam;

a ty?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1   Zapytała mistrzyni dziewczyna: chłop jest lepszy, czy lepsza maszyna?   Chłop cię utuli i wycałuje, maszyna tylko chuć opanuje. Z chłopem to nawet i Kamasutrę! Czy takie cuda da się z tym chuchrem?   Lecz sama oceń i sama wybierz. Czy chłop rycerski, czy z gumy rycerz?  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrawiam!  
    • Pola zmieniają swoje sukienki, układają je miękko na ziemi, nagą piersią chcą jeszcze nęcić lecz on odchodzi, już nic nie zmieni.   Może choć drzewa w domu sadzie, rumianą dotkną go dłonią, rozkoszną słodycz wtopią w usta, do pozostania tutaj go skłonią.   Żurawie snują pieśni smętne o tym by serca nie zamykał a on wplątany już w ich skrzydła, gdzieś w horyzoncie westchnień zanika.   Wszystko porzuca na swej drodze, nie obejmie nikogo ramieniem, ani mnie stojącej na progu, ani słońca z ostatnim promieniem.
    • Noc rozlała się po mieście jak smoła. W jej czerni kołysały się izraelskie iskry - maleńkie, wściekłe gwiazdy Dawida, niosące śmierć palestyńskim dzieciom, spadając prosto w ich kołyski. Wcześniej był tu szept bajek na dobranoc, teraz tylko świst spadających bomb. Na progu domu leży rozerwana lalka. Niebo pękło jak gliniane naczynie napełnione krzykiem. Z rozdarcia wypłynął ogień, który wypala imiona z pamięci ulic. Domy, wczoraj pachnące chlebem i snem, teraz stały się grobowcami oddechów. Pusta miska, w której jeszcze wczoraj pachniała zupa, dzisiaj pełna jest gruzu, Na progach - miski z wodą, której nikt już nie dotknie. Ulice zamieniły się w koryta bezimiennych rzek, niosących małe sandałki, szmery warkoczy, plusk niedokończonych historii. Dzieci - wiosny, które nigdy nie zakwitną - spoczywają w ramionach piasku. Ich rączki zaciśnięte na powietrzu, jakby chciały chwycić chmurę i napić się deszczu. Wiatr czesze im włosy jak matka, która nie umie przestać kołysać. Oczy, które znały tylko kształt matki, gasną, nim zobaczą poranek. Głód ma twarz wygaszonego ognia, gościnnie gasząc głosy głodnych, idzie od domu do domu i niesie w niebyt najmniejszych, w ciemność, ciszę i chłód. Każda ruina to zamrożony krzyk. Każdy cień - zapamiętane imię. Powietrze pachnie spaloną kołysanką. Na krawędzi popiołu rośnie drobny chwast. W jego cieniu drży pamięć światła, ostatnie westchnienie świata, którego już nie ma. Morze staje się lustrem, w którym odbijają się rozmyte twarze, odpływające powoli, jakby ktoś gasił światło w oczach całego świata. Księżyc, blady świadek, przykrywa ich swoim światłem jak prześcieradłem, żeby nikt nie widział, jak dzieci odchodzą, zabierając ze sobą całe słońce. I w tej ciszy, w tym popiele, tylko wiatr śpiewa mszę nad utraconymi: dla kobiet, dla starców, dla dzieci, dla świata, ktory umarł w jednej nocy. Płaczą drzewa, płaczą dachy, płaczą kamienie. Każdy krok po ulicy to echo niewypowiedzianego krzyku. Każdy oddech jest listem, którego nikt już nie przeczyta. List do matki, list do brata, list do świata, który nie usłyszał, nie widział, nie poczuł. I choć noc wciąż spowija miasto jak smoła, w jej ciemności drży pamięć - pamięć, która płonie, jak lalka, a wiatr niesie jej dym, choć światło już dawno zgasło.  
    • @andrew  tak to prawda. Wielu. I każdemu z nas to się uda. Piękny poetycki
    • @Marek.zak1 Poziam tak. Mogó? Powiem tak. Mogę? Równouprawnienie, równouprawnienie! Krzyczą wszyscy. No i ok- nie mam nic przeciwko. Ale to równouprawnienie często kończy się np gdy trzeba wtargać meble- na czwarte piętro ( bez windy)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...