Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pech


Wilkołak

Rekomendowane odpowiedzi

Ktoś potargał mi piżamę,
na obrusie rozlał kawę.
Ściany całe pobazgrolił,
na suficie grzyba zrobił.

Ktoś pochował wszystkie książki.
W bucie dziura na dwie rączki.
Toaleta mi nie działa,
woda płynie jak Niagara.

Telefon mi pokaszluje,
Pralka wcale nie wiruje,
W domofonie cos mi jęczy,
Zgżypi, piszczy, ciągle meczy.

Wiec poszedłem dziś na spacer,
Lewym butem, wdepłem w kupę.
Prawy wpadł mi do kałuży,
Strasznie dzień ten mi się dłuży.

Gdy wracałem już do domu,
Na ulicy Wyrwigromu,
Potargałem sobie bluzę,
O rosnącą tam wciąż różę.

Jak by tego było mało,
Czapkę z daszkiem mi porwało.
Wiatr mi zmierzwił wszystkie włosy,
Deszczem skropił siwe kłosy.

Siwe takie ze zgryzoty,
Bo na pięcie pryszcz wyskoczył.
Więc spojrzałem dziś w kalendarz,
Może piątek trzynastego?

Pech chciał jednak ze był czwartek,
I to ledwie dziesiątego.
Nie ufając wciąż mym oczom,
Upewniłem się raz drugi.

Wszystko było by wspaniale,
Gdyby tylko nie myśl jedna,
Pech mnie ścigał dzionek cały,
Peszek taki niebywały.

Zadzwoniłem wiec do brata,
Napisałem list to matki,
Żeby więcej nie pisali,
że mój uśmiech jest wspaniały.

Pogrążony w tej żałobie,
Zapłakałem w łóżku sobie,
Tak powstało liter sto,
A w mej głowie czyste zło.

Złe krasnale, skrzaty małe,
Zabrać chciały mi gitarę,
Ja oddałem tylko wiadro,
Bo mu ucho się urwało.

By uwieńczyć dzień ten cały,
Pies zjadł koszul mi dwie pary.
Lecz by życie piękne było,
W sen się wszystko obróciło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • w rododendronach ogrody i domy tak czyste w kolorze jak powrót w Les Houches spadzistych stodół pustych wybielonych szkło fotowoltaik zaczepia nie burz   maj mu czy maj — komin ceglany wysoki i skansen epoki i traw miękki szal Maliny cielisi różanecznik winny przy drodze się ścieląc pachnąco na łby   ze szczytów wracamy w okowy łat się za(przęgamy) nieważne gdy środkiem Fiołkowej ulicy bo wyrwał się człowiek unosząc żwacz czepiec trawieniec jak cztery żołądki naszych serc         Ponikiew    
    • @[email protected]   Nieprawda, panie Grzesiu, jeśli ktoś używa pracy intelektualnej, to: ktoś inny musi ją wcielić w życie, otóż to: nie potrzebuję doradców (pasożytów), tylko: działaczy - oni powinni realizować mój pomysł, przypominam: kiedyś należałem do Polskiej Partii Narodowej i byłem niesamowicie aktywny, tak: z autopsji to wiem - jeśli ktoś ma dobry pomysł na Polskę - zaraz w jego otoczeniu znajduje się całe stado pasożytów - księży, prawników, alkoholików, bezdomnych, bezrobotnych, złodziei, psychopatów i wszelkiej maści cwaniaków, natomiast: kiedy pomysł nie uda się zrealizować, to: wszyscy ci "przyjaciele" uciekają i zostawiają pomysłodawcę samemu sobie i nic potem dziwnego - to dwunożne ssaki agresywne - taka jest okrutna i bolesna prawda, kończąc: dwa razy do tej samej rzeki nie wchodzę, dziękuję za komentarz i miłego dnia.   Łukasz Jasiński 
    • @poezja.tanczy   Bywają pomyłki bardziej bolesne, jak się widzi to, co się chce zobaczyć:). Pozdrawiam
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witam - miło że czytałeś - dzięki -                                                                    Pzdr. Witam - dziękuje za ten uśmiech -                                                                      Pzdr.
    • niepoliczalne są zdrady przypalone cygarem   w oparach whiskey i samowaru prowadzili nas czwórkami ( jak opowiada starsza pani ) tak jakby na potwierdzenie że w szaleństwie jest metoda   kule wyplułam razem z zębami po czym trupi konwejer i poczułam się częścią biblii narodziny mitu jedni uciekają kanałem a pozostali w piwnicy jedzą wapno ze ściany dość mam dość ofiarnych ołtarzy i pomników niby bohaterów   łubianka łubianka ciernistą drogą do piachu lub na duszę kajdanki  wyrok w zawieszeniu   przy akompaniamencie skowronków budzi mnie plusk w nurt rzeki spokojny          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...