Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dochodzę do wniosku, że naprawdę się zakochałem,
Choć na początku tego nie chciałem,
Nie tego oczekiwałem,
Lecz wobec tego uczucia nic do powiedzenia nie miałem.
Się zakochałem…


Marzę o tym by stale być przy Tobie,
Myśl ta ciągle jarzy się w mej głowie,
Nigdy nie opuszcza…
Z pojęciem szczęścia tożsama,
Jak samotny wilki i puszcza.
Zawsze ta sama
Chęć i pragnienie,


By Cię zobaczyć, by przytulić Twe piękne ciało,
Nawet gdybym mógł całymi dniami,
Byłoby mi mało.
Kocham Cię całym sercem,
Każdym fizycznym gestem,
Całym swym istnieniem.

Mam wszystko czego mógłbym chcieć.
Mam Ciebie-nie muszę już nic mieć,
Ty jesteś spełnieniem całości moich marzeń.
Się zakochałem…

Opublikowano

No ba Wiciu!! że się zakochałeś of course :D Cieszę się że słońce zagościło w Twojej twórczości i życiu. Wierszy o miłości było tyle ile samych miłości. Ale magia (która jest także w Twoim wierszu) miłości zmusza do jej wyrażania. Za każdym razem inaczej. I pięknie.

Opublikowano

Ale w jakim sensie?Bo z całym szacunkiem ale chyba nie powiesz mi że nie rozumiesz Tych kilku słów...Jestem z kobietą którą kocham czyli mam wszystko czego mógłbym tylko zapragnąć i nie potzreba mi nic więcej-o to chodzi.

Opublikowano

wydaje mi się że MAEA uważa że skoro masz wszystko to "Ona" (w sensie kobieta którą kochasz) jest Ci już zbędna... tyle że prosty umysł męski postrzega to w sposób... mam wszystko co chciał bym mieć ponieważ "ona" stała się tym wszystkim dla mnie. zgadzam sie z "krupnikiem" miłość zmusza do wyrażania emocji. za każdym razem inaczej, ale zawsze pięknie... nie wiem jak MAEA... ale mi sie podoba...

Opublikowano

Dzięki Wilkołaku.Jeśli tak uwarza MAEA to niestety ja myślę zupełnie inaczej. Jeśli byłaby mi zbędna to skro jest wszyskim co mam tracąc ją straciłbym wszystko a to byłoby bezsensu.Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andreasTo może zbyt małej wiary jesteś :) lub znasz życie :)) Pozdrawiam:) @Jacek_SuchowiczNa kacu jest wszystko możliwe :) Dziękuję i pozdrawiam:)
    • gdy jutro się skończy pojutrze początkiem  
    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...