Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

podróż do głębin


Magda Monika

Rekomendowane odpowiedzi

Grudzień. Nieadekwatnie do kalendarza,
białe, puchowe motyle, sfruwając na
cierpką ziemię, zmieniają się w łzy.
I moczą do suchej nitki plac zabaw,
kamiennice i porzucony na ulicy but.
Malują na szybie idealne sfumato.

Taki ten świat jak kameleon-przewrotny.
Jak pies czychający z niespodzianką,
wciąż inną niż ta wymarzona na papierze
do białobrodego dorożkarza.
Taki nieadekwatny. I ani wte, ani wewte
go nijak nie przewidzisz.

Bo to nieodmiennie rozjutrzony sztorm.
A ja szukam oazy oka cyklonu, jak
aromat cynamonu wpamięciozapadającej.
Na niezatapialnej łupinie orzecha
wiozę autorytety, ideały bezterminowe .
Żagiel mam szyty z mocnej nici naiwności.

I tak mimo kołotania i piachu w twarz,
potworów napowietrznych i głębinowych,
mimo wszelkich drwin napokładowych

Szukam mojego świata-
Takiego wilgotnego jeszcze od rosy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wg mnie - klimatyczny kilka metafor trafnych. Ogólnie nieco chaotyczny. Może trochę za mało w nim spójności - chciałaś ująć dużo w krótkim tekście, z którego można byłoby napisać kilka. Czy wyszło?- chyba nie mnie to oceniać. Pointa na końcu przekazuje to, co ma przekazać, ale nie jest powalająca. Myślę, że warto pisać dalej. Pozdr.
R. L.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bardzo Ci dziękuję, za wzmianke o wyobraźni, cenię to sobie, duzo gadanaia...heh...sam wiem..i wiele osób to zarzuca..mam nadzieje w procesie doskonalenia uda mi sie tego uniknąc...szkoda tylko, że Twój komentarz taki króciutki, bez konkretnych wskazówek, ale bardzo dziekuje, pozdrawiam:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moniczko
kilka razy przeczytałem wiersz robi
wrażenie sporo metafor
natomiast od strony "porządkowej" patrząc
- jestem alergikiem na literówki - to jest tego co nieco

kamiennice - chyba chodzi o kamienice
czychający
rozjutrzony ?
kołotania ?
no i dwa razy - Nieadekwatnie -

są inne wyrazy synonimiczne
zgodny, odpowiedni, stosowny

Kończąc;
- "I tak mimo kołotania i piachu w twarz,
potworów napowietrznych i głębinowych,
mimo wszelkich drwin napokładowych" -

trzymaj Moniko ster tej łupiny mocno
a będzie dobrze:))

Pozdrawiam serdecznie:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




wow, jestem zaszczycona takim pozytywnym komentarzem stałego bywalca portalu i to nie byle jakiego, bardzo mnie to zapala do dalszej pracy, wybacz mi literówki, postaram sie zrehabilitować,dziekuję , że Twój komentarz jest taki klarowny, to dla mnie wazne kiedy jestem poczatkująca, pozdrawiam serdecznie:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ludzi nie ma Są jak widmo  Iluzja otoczenia    Zlepek pustej idei i pragnienia  Eksponują pożądają łakną Lecz odpowiedź jest im obca   Wszyscy zmierzają do jednego kopca Gubią się w krokach tańcu pożogi Nikt nie dzieli na czworo przestrogi   Jak pies posłuszny  Każdy do jednej nogi Wszyscy kroczymy do naszych mogił
    • wielkie poruszenie cyrk dzisiaj przyjeżdża wszyscy się szykują bo będzie iluzjonista on z natury smutny i nie wierzy w cuda ani w moc iluzji ma już dość wszystkiego dobrze wie że fikcja bilety wyprzedane widowiska nie ma teraz się zastanawia czym publiczność zajmie nikt by nie uwierzył widząc go jak myśli że każdy artysta
    • @Dared Racja !! 
    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...