Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Podlaskie dróżki (legenda 3)


I.K.

Rekomendowane odpowiedzi

W dworskiej rodzinie radość zawitała.
Pan wąs podkręcał, uśmiechnięty chodził
bo jego żona potomka urodzi.
Dziesięć lat na to rodzina czekała.

Chociaż nie brakło służby ani złota
w bród mieli ziemi, dobytku wszelkiego
i bal za balem do rana białego,
gdy obok we wsi nędza i biedota.

Jednak im brakło, choć prosili duchy,
na msze błagalne sypali talary.
Mieć własne dziecko pragnęli bez miary.
Raz ich widziano w obejściu szeptuchy.

Pani powiła szczęśliwie córeczkę.
Dziewczynka rosła zawsze roześmiana
lubiła ojcu wchodzić na kolana,
a on uwielbiał swoją iskiereczkę.

Pewnego razu cisza się zmąciła
zajechał tabor wędrownych cyganów.
Stara metresa jak stóg gałganów
po prośbie przyszła, wróżbami kusiła.

Nagle zadrżała patrząc zasmucona
na widok córki Państwa Wielmożnego.
Kilka słów rzekła, nie kryjąc niczego.
„Za rok się spełni. Nie dla świata ona.”

Pan ją przegonił nad miarę wzburzony
lecz kazał bacznie dziewczynki pilnować.
Kiedy zaczęła anioły malować,
nie spał nocami strasznie zatrwożony.

Lecz w końcu brakło czujności i siły.
Zniknęła nagle we wróżby rocznicę,
wyszła przez okno łamiąc okiennicę.
Ślady się nagle przy bagnach skończyły.

Pan włości rozdał, nie chciał żyć już wcale.
Lecz los przewrotny własne dróżki plecie,
wkrótce mu żona urodziła dziecię.
Mieli dla kogo powstać i żyć dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...