Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

I.K.

Użytkownicy
  • Postów

    27
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez I.K.

  1. NAPRAWDĘ??? Piotrze i Bennie dziękuję lecz jakoś trudno (w tej chwili) mi w to uwierzyć.
  2. Aha i jeszcze jedno. Pod jednym z wierszy (lub bzdury, jak kto woli) prosiłam o wyrozumiałość.
  3. To nie tak. I nie jest prawdą, że zareagowałam tylko na krytykę. Bywało, że odpowiadałam na inne zupełnie komentarze. Tylko nie na wszystkie bo mam bardzo mało czasu. Przepraszam, miałam okropny dzień. Mój błąd. Trzeba było zniknąć w milczeniu.
  4. Dobrze, to już nie będę więcej zanudzać i zaśmiecać tego szanownego portalu poetyckiego swoimi bzdurami. Przepraszam, że żyję....
  5. Trzy duże głazy na początku drogi leżą tu odkąd dziadka pamięć sięga. Wbiła je w ziemię przyrody potęga, mech poobrastał, deszcz ścieżki wyżłobił. Są to narożne węgielne kamienie pozostałości dworu szlacheckiego. W czas wojny granat rozerwał czwartego gdy front przechodził siejąc spustoszenie. Jeden z nich płaski, pokryty bruzdami, kiedy do niego policzek przykładam różne historie echem opowiada o życiu dworskim dawnymi czasami. Jestem szczęśliwa, że to dla mnie właśnie kret wyrył kiedyś pieniążka srebrnego. Mam więc amulet z czasu odległego w dłoni go ściskam własne snując baśnie.
  6. Na końcu drożyny gdzie królestwo lasu we władanie bierze ziemi każdy skrawek, stało wśród gęstwiny, obrośnięte w sławę tajemne obejście skrzypiących zawiasów. Które w starej chacie swych gości witały, wśród liści łopianu, omszałych kamieni, z przemożnym zapachem ziół i mokrej ziemi dziwnej właścicielce wciąż asystowały. Choć zwykła kobieta ale jednak inna. Trochę przygarbiona z przenikliwym wzrokiem, w stroju zawsze czarnym, luźno spiętym kokiem, w całej okolicy z uzdrawiania słynna. Tak zwana szeptucha, samotna babina. Ludzie do niej zwykli z chorobą przybywać by potem zapomnieć, wstydliwie ukrywać. Kto ją spotkał w drodze spluwał i przeklinał. Znosiła to dzielnie nie nosząc urazy. Pleść piękne przedmioty umiała z wikliny. Dziwiła się stale szukając przyczyny czemu ludzie mają zamiast serca głazy.
  7. Gdy mrok we władanie obejmuje wszystko pysznią się w łubiankach dorodne truskawki. Umęczeni ludzie siadają na ławki przy dróżce znów płonie wesołe ognisko. Mimo ciężkiej pracy słychać śpiew, rozmowy, skwierczą na patykach kiełbaski rumiane. Ktoś szuka swej porcji niedopilnowanej, to piesek skorzystał z szansy wyjątkowej. Gonią go po łące dzieci roześmiane co rusz w mroku nocy padając na trawę. Aż dziw, że wystarcza im sił na zabawę gdy niebo już dawno gwiazdami usiane. Dogasło ognisko, pies się zwinął w kłębek w poświacie księżyca tajemnicze cienie przemykają dróżką budząc serca drżenie. Pohukuje puchacz siedzący na dębie. Coś wrzasnęło w lesie skrzekiem przeraźliwym, zgasły światła w domu, czas zmykać do łóżka. Wielce tajemnicza nocą polna dróżka dobrej nocy życzy uśmiechem życzliwym.
  8. Ukłon głęboki Uśmiech szeroki :) Dzięki
  9. W dworskiej rodzinie radość zawitała. Pan wąs podkręcał, uśmiechnięty chodził bo jego żona potomka urodzi. Dziesięć lat na to rodzina czekała. Chociaż nie brakło służby ani złota w bród mieli ziemi, dobytku wszelkiego i bal za balem do rana białego, gdy obok we wsi nędza i biedota. Jednak im brakło, choć prosili duchy, na msze błagalne sypali talary. Mieć własne dziecko pragnęli bez miary. Raz ich widziano w obejściu szeptuchy. Pani powiła szczęśliwie córeczkę. Dziewczynka rosła zawsze roześmiana lubiła ojcu wchodzić na kolana, a on uwielbiał swoją iskiereczkę. Pewnego razu cisza się zmąciła zajechał tabor wędrownych cyganów. Stara metresa jak stóg gałganów po prośbie przyszła, wróżbami kusiła. Nagle zadrżała patrząc zasmucona na widok córki Państwa Wielmożnego. Kilka słów rzekła, nie kryjąc niczego. „Za rok się spełni. Nie dla świata ona.” Pan ją przegonił nad miarę wzburzony lecz kazał bacznie dziewczynki pilnować. Kiedy zaczęła anioły malować, nie spał nocami strasznie zatrwożony. Lecz w końcu brakło czujności i siły. Zniknęła nagle we wróżby rocznicę, wyszła przez okno łamiąc okiennicę. Ślady się nagle przy bagnach skończyły. Pan włości rozdał, nie chciał żyć już wcale. Lecz los przewrotny własne dróżki plecie, wkrótce mu żona urodziła dziecię. Mieli dla kogo powstać i żyć dalej.
  10. Cóż mogę powiedzieć? Jedynie, bardzo dziękuję:) Chcę przy okazji przeprosić wszystkich, że nie udzielam się w komentarzach. Nie chcę się tłumaczyć, powiem tylko, przykro mi ale nie mogę. Może wkrótce coś trochę się zmieni. Ech, gdybyście mnie znali to pewnie wybaczylibyście. Proszę o wyrozumiałość. Pozdrawiam
  11. Bardzo dawno temu na wzgórku niedużym, na prawo od drogi, stała wielka kuźnia. Wśród ludu bogactwem kowal się wyróżniał. Syn chłopa biednego za grosik mu służył. Zawsze chodził głodny, był wzrostu słusznego. Raz chleba z komory ukruszył palcami, pryncypał młodzieńca za to poszczuł psami. Tak go poszarpały, że nie przeżył tego. Ojciec chłopca przeklął oprawcę słowami: „ A żeby Cię święta ziemia pochłonęła”. Czterdzieści dni później ciemność nadciągnęła wielka burza przyszła siekąc piorunami. Tam gdzie stała kuźnia łuna w oczy biła. Spalił się doszczętnie obóz kowalowy, stopiły kowadła, miechy i podkowy, na sam koniec ziemia w czeluść rozstąpiła. W czas burzy, w to miejsce, gromy ogniem plują i już nikt z przekleństwa nigdy nie wyzwolił. Pomni tych wydarzeń mieszkańcy okolic przenigdy nikomu chleba nie żałują.
  12. Oj! I moje oko ucieszone ciepłymi komentarzami :) Miło mi, że Wam się podoba. Dziękuję :)
  13. Sześć metrów w lewo kępa gęstych krzaków, już dawno żaden człowiek tam nie chodzi i myli się ten kto naiwnie sądzi, że to tylko raj dla przeróżnych ptaków. Tam resztki studni prastarej się kryją. Była tam kiedyś z wodą jak aksamit teraz przykryta ciężkimi deskami. Każdy się boi, z daleka ją mija. Śmierć samobójczą panna popełniła. Rzucił ją chłopak gdy dzieciątko w drodze a wiedząc, że ród potępi ją srodze z żalu do świata w głębinę skoczyła. Wołanie ciche słychać tam czasami, najczęściej letnią rozlega się porą. Uważać trzeba bo jest tylko zmorą na śmierć kuszącą w głębokiej otchłani. Legenda głosi, że wiele lat temu, kto biegł na pomoc udręczonej pani znikał bez śladu pod powierzchnią toni i nikt już pomóc nie mógł nieszczęsnemu. Rośnie więc trawa powój wszystko kryje, nie wiem czy wierzyć, lecz takie działanie wywiera dawnej legendy przesłanie, że idąc obok serce mocniej bije.
  14. Dróżka na połaci jakby malowanej zda się wąską kreską wśród pól kolorowych. Prawie niewidoczna jak nitka osnowy bajecznej tkaniny misternie utkanej. Jaki mistrz ją stworzył w darze twórczej weny? Czy igły z tamborkiem, czy krosna używał? Tu trójkąt i kwadrat, tam kreskę wyszywał. Tu błękit, tam złoto i mnóstwo zieleni. Choć cały ten arras pięknością swą mami to wzrok szuka miejsca w świecie jedynego. Wąskiej dróżki, lasu, jak domu swojego gdzie serce się splotło z wierzby korzeniami.
  15. Lepiej jest obuć obnażone stopy bo żarem pali choć na wpół trawiasta, a pośród perzu pokrzywa porasta i oset leży co zgubił się z kopy. Po prawej żyto chabrami usiane, po lewej owies dojrzewa złocisty. Na starej wierzbie promienie zawisły grzejąc w dwóch gniazdach jaja nakrapiane. Bo ptak się spłoszył, uciekł przestraszony, zatoczył koło i zawzięcie kwili, że przeszkadzają w tak doniosłej chwili. Pragnie przegonić z wierzby czarne wrony. Dróżką wśród pola przejść się warto czasem spokój tu błogi, cichość, ukojenie. U jej początku trzy wielkie kamienie, zakrętów kilka i koniec pod lasem.
  16. Na krętej dróżce wiosną gderliwie kałuże marszczą swe szare czoła. Obok na mniszku przysiada pszczoła, żółtym nektarem lśni migotliwie. Zapachem ziemi wiatr zachwycony zawiewa żwawo włosy targając, piasek spod butów w rowy zwiewając z wierzby przegania kraczące wrony. Prężą się dumnie źdźbła oziminy trawa zielenią poraża oczy, fiołki zapachem w nosie łaskoczą chyląc swe główki w kępie olszyny. Dróżka prowadzi w pola pragnące zasiewu zboża by rodzić plony. Wyszły już pługi za nimi wrony czarną gromadą podskakujące. Sady pokryły się białym kwiatem pszczoły zapachem krążą zwabione prostując skrzydła, uszczęśliwione, że jeszcze piękniej będzie tu latem.
  17. Teraz nie widać drogi przez pola płotu wystaje ledwie centymetr. Przeszło ostatnio kilka zadymek śniegu nawiało powyżej kolan. Stary gajowy poszedł do lasu wielgachną czapę wcisnął na skronie, sznurek od sanek uchwycił w dłonie, powiózł zwierzętom więcej zapasów. Słońce dość wcześnie oczy przymyka zza chmury zerka gwiazda nieśmiała, jak gdyby ziemia ślub z niebem brała, a wiatr do tańca gwizdał walczyka. Jak lampion świeci okrągły księżyc, pochyłe wierzby szlak wytyczają i przemarznięte wiosny czekają, by znów użyczyć ptakom gałęzi.
  18. Jeszcze raz dziękuję za uwagi :) A tak wygląda po poprawkach i jak teraz?
  19. Hi hi zabawnie z tą olszyną... Ale poważnie, wiem już że końcówka do przeróbki ok. zrobię to. Dzięki wszystkim co zwrócili mi na to uwagę.
  20. Olsztyn??? A skąd ten wniosek? Zachwalam jak mogę okolice Białegostoku :) Dzięki za komentarze :)
  21. Polną drożyną na skraju lasu wiatr się przechadza nucąc cichutko rzewną piosenkę nostalgii nutką, a to co zabrał odda w dwójnasób. Olszynie zaniósł liść bzu brązowy, smukłym jałowcom w igły powplatał. Brzozom dał nici babiego lata porozdmuchiwał zapach grzybowy. Gdy mgieł się ścielą białe opary, w dżdżysty poranek pochrząkiwanie słychać w oddali, tam na polanie dziki żerują pod dębem starym. Trzasła gałązka ukryta w trawie dziki zniknęły w pobliskich krzewach, silniejszy powiew mgłę porozwiewał ale wspomnienia w sercu zostawił.
  22. Dzięki :) Poprawiłam. Lepiej teraz?
  23. Tę polną drogę stworzyły konie mozolnie ciągnąc furmanki z sianem do brzuchów stodół ciągłym tupaniem aż pustoszały trawiaste błonie. Gdzieś tam w oddali pod zagajnikiem hasały sarny i lis się skradał, tłustych kuropatw prysła gromada i w krzewy gęste uciekła z krzykiem. Skowronek pieśni nucił pokrzywom, zapach ziół płynął odurzająco słał się pod nogi zwinnym zającom i wspomnień nutkę zostawił tkliwą. Teraz gdy milkną ciężkie maszyny zając z zarośli główkę wychyli i nasłuchuje jak jastrząb kwili a wierzby stare strzegą drożyny.
  24. milczące ptaki nieruchome powietrze w oczekiwaniu świetlisty zygzak z łoskotem setek armat całuje ziemię strącone liście zmarszczone czoła kałuż wdech pełną piersią
×
×
  • Dodaj nową pozycję...