Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wojenny boże
to, że zbrukałem dłonie krwią
wydeptałem ciężkim krokiem
drogę przez róże rozbitych głów
i zwiędłe łodygi odrąbanych rąk
stopiłem ogniem uniesienia
kłujący szron strachu
to naprawdę nic wielkiego
nie pierwszyzna dla mnie
że szukam rytmu zabijania
między ożywczymi oddechami
to nietrudne
nazwać cięciem i sztychem
spocone palce na mapie taktycznej
wskazówki, piony
przepraszający ton odpraw
powiedz mi tylko
jak udać, że zapomnę
o wydzierganych igiełkami zimy
obrazach
i tymi samymi dłońmi
dotknę, wrócony życiu- odebrany służbie
zmartwionego czoła mojej rodziny

Opublikowano

Coś tam przemawia, postukuje, ale nie z tą techniką i doborem słów (których nota bene za dużo jak na taki banał) Proszę poprawić odrobinę formę, a ja wieczorem jestem z powrotem... gotowy do zmiany zdania.
pozdrawiam Jimmy

Opublikowano

Niezłe. Na mnie robi wrażenie. Co z tego, że temat znany i częsty w literaturze od czasów wojny w Wietnamie. Ale wiersz ujmuje to w swoisty, dość oryginalny, a na pewno dobitny sposób. Ja na tak.

Opublikowano

Dobrze, popracuję nad doborem słów. Poprawionej wersji spodziewajcie się raczej jednak za czas jakiś, gdyż mam ostatnio dość pracowite dni (ech, ta szkoła...).
Dziękuję za komentarze i w ogóle za uwagę :).

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Deklaracja wymaga doprecyzowania :P.

Po pierwsze - temat wiersza - pisze pan raczej o czymś, co widzi pan w telewizji i tak to niestety brzmi - taniocha dla amatorów sensacji (no, chyba że pan był na wojnie, ja na przykład mam znajomych co byli i mógłbym o tym opowiadac, ale nie będe).
Pański język obrazowania jest nadęty i napuszony - infantylny patetyzm jak ręce zbrukane krwią, rytm zabijania (co to wogóle ma byc - "rytm zabijania" - ? Zakładam, że pan nie wie, o czym pisze)
Sam podmiot to wykfalifikowany morderca i ma niby straszyc konsekwencjami swoich czynów i nostalgią do rodziny (och, ten naiwny sentymentalizm) - nie straszy, a żadnych wniosków tutaj nie widzę. Może odległe podobieństwo do utworu KSU "wojownik", ale odległe, bo porownywanie tego tekstu do ich tekstów to obraza dla ich tekściarza - kiedyś Bohuna, teraz Siczki.
Tyle - tak działa na mnie tekst, tak napisałem, a co pan sobie z tego wyniesie, pańska sprawa.
Pozdrawiam.
Opublikowano

językowo wiersz "zamordowany na śmierć". Czyta się niemal jak jakiś potworny zart, a przecie Autor na pewno nie miał tego w planie.

"i tymi samymi dłońmi
dotknę, wrócony życiu- odebrany służbie
zmartwionego czoła mojej rodziny "

To jest w dodatku tak niegramatyczne, ze wychodzi farsa zamiast dramatu.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Cóż, z języka polskiego oceny mam dobre, lecz nie widzę niestety, w którym miejscu wiersz jest, jak to określiłaś, niegramatyczny. Bo zawartość cytatu, który podałaś, wydała mi się pod tym względem poprawna (sprawdzałem w trzech bardzo mądrych książkach:P). Proszę o doprecyzowanie.
@M. Krzywak- Jasne. A więc zakłada Pan od razu, że jestem idiotą. Dziękuję za wiarę w moje skromne możliwości. Następnym razem niech może Pan w ogóle nie czyta wiersza i wyda o nim osąd- bo autor jest totalnym debilem! Wiersz nie miał epatować sentymentalizmem czy infantylnością wszelaką, to było streszczenie pewnego toku myślowego prostego szeregowca. Jeśli zaś Pan to odebrał jako odbicie ,,Szeregowca Ryana'' czy innej ,,Kompanii braci'', współczuję z całego serca! Telewizji nie oglądam od paru dobrych lat, z czego wielcem rad- chybiona jest więc tu uwaga o wzorowaniu się na filmowych tekstach kultury. Według pana każdy żołnierz z dowolnego utworu to jakiś pieprzony Rambo? Gdzie w wierszu napisane jest, że to maszyna do zabijania? To tylko ludzka jednostka zmęczona wojną- i to nie tylko bieganiem i strzelaniem.
Opublikowano

Primo - nie napisałem, że pan jest idiotą, więc jest to duuuża przesada. A tekst jest taki, jaki jest - o wojnie z perspektywy tego, co o wojnie nie ma pojęcia (podmiotu)
secundo - co ma z tym wspolnego telewizja?
Język, język wiersza - on jest infantylny, podałem przykład - "rytm zabijania" a pan mi implikuje odniesienia do jakiś filmów, których przecie pan nie ogląda.
Tyla, bo i tak pan nie łapie, a nie chce mi się czasu tracic (podobnie przy ostatnim pańskim dziele, ja pany jedno, a pan mi, ze film to tekst kultury... Ech, i jak tutaj się nie chichrac mimo woli?.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Chwila, chwila. Sam Pan napisał, że się rzekomo wzoruję na tym, co podejrzę w TV. Zapomniał Pan?
Co pan widzi infantylnego w twierdzeniu ,,rytm zabijania''? Wiem, że może metafora niezbyt udana czy precyzyjna, ale jakoś wkomponowuje się w obraz wojennej- mimo wszystko- monotonii. Co próbowałem Panu wytłumaczyć, jednak, jak widać moje wysiłki spełzły na niczym.
Ładniej by było z pańskiej strony, gdyby Pan zechciał się przyznać po prostu do tego, że wiersz jest dla Pana niezrozumiały.
Film nie jest tekstem kultury? Oj, widzę poważne luki w pańskim wykształceniu. Nie wie Pan, Panie Krzywak, co to kultura? Że to nie tylko rzeczownik o zabarwieniu dodatnim? Halo! Proszę się przestać z łaski swojej wywyższać i lekceważyć mnie jako pełnoprawnego posiadacza mózgu, Panie Krzywak! W swoim poście pisze Pan, że nie próbuje mnie Pan zmieszać z błotem, a wers dalej co widać- ,,(...)że pan nie łapie(...)''. Gdyby Pan miał niejakie pojęcie o tym, o czym mówiłem, nie wygadywałby Pan takich fanaberii. Rzucił Pan hasło- tekst jest infantylny! Dobrze, serdeńko, nie cytuj, nie pusz się jak szal na cyckach baronowej, tylko wytołkuj mi, tępemu, dlaczego ten utwór kwalifikuje się raczej na piosenkę dla przedszkolaka niż na kawałek poezji.
Najłatwiej stwierdzić- ,, Utwór dupa, autor mnie nie rozumie, zgnoić debila, pokażę dziadowi, co sądzi o nim elitarny pisarz!!!''. Po najmniejszej linii oporu. Fajnie. Witamy w Internecie, tak? Kłaniam się, zamiatam zatęchłą pode mną podłogę podartym kapeluszem, padam do nóg Wielkiemu Guru Poezji. Zabolało? Nie? To może choć szczypie, Jaśnie Oświecony? Też nie? Uch, jaka szkoda, w docinkach nie ma Ekscelencja sobie równych...
I weź tu bądź spokojnym...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Myślę, że Polska nie jest najnieszczęśliwszym z państw, jak to się zdaje po lekturze wielu ujęć jej dziejów. – Czy to nie przeniesienie wady wiadomości, przedstawiających serię codziennych katastrof? – Bo, spójrzmy na końcówkę listy krajów szczęśliwych, na te najnieszczęśliwsze: – Państwo wielkomorawskie – nie przeżyło średniowiecza; – Księstwo Serbołużyczan –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież odnotowywani są ich władcy: Książę Derwan (ok. 632 w kronice Fredegara, łac. Dervanus, dux Surbiorum), jako książę plemienia Surbiów (tj. Serbów łużyckich), Książę Miliduch (†. 806, łac. Miliduoch, Melito, Nusito) – książę serbołużyckiego związku plemiennego, a nawet pod z tytułem „król Serbii”. – Państwo Wieletów vel Luciców – nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Stodoran –  nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Obodrytów –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież znani są ich niektórzy władcy, np. Książę Gostomysł (†844, łac. Goztomuizli, Gestimulum). Książę Stoigniew (†955), wymieniany jako współrządzący z Nakon (†965 lub 966) Książę Dobomysł (w 862 wg Annales Fuldenses odparł najazd Ludwika II Niemieckiego, po łac. zwano go Tabomuizl), Książę Mściwoj, który w r, 984 roku wziął udział w zjeździe w Kwedlinburgu. Książę Przybygniew vel po niemiecku Udo. Książę Racibor. Książę Niklot. – Prusowie – nie przetrwali średniowiecza; – Jaćwingowie – nie przetrwali średniowiecza; – Królestwo Burgundii – nie przetrwało średniowiecza, choć w latach 1477-1795 wymieniani są władcy Burgundii ale tylko tytularni, bez ziemi i realnego państwa. Itd. A Polska? Z Polską jak widać mogło być dużo gorzej!   Pozdrawiam!  
    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...