Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
to mogło być lato. wrzesień.
tak właściwie jesień




i solna taplała się w miejskim słońcu. jak gdyby
nigdy nic i nikt wtedy nie próbował pytać o drogę
- wyjeżdżałeś tylko na chwilę, bez obaw patrząc

na boki. histerycznie bałam się zakłóceń na trasie
łącz - tych wszystkich chłopców dobijających trzydziestki
pisujących do siebie o miłości. o śmierci. teraz

mam palce żółte od wołania o pomoc, wiesz:
czyjeś niebo wsypało mi się do ust i stoję
w drzwiach jak pusta tablica ogłoszeń; białe kości ulotek

w moich kieszeniach - tak trudno mówić nie
tak trudno mówić cokolwiek

spojrzenia które grzezną profilaktycznie w
zagranicznych bilboardach

*

tramwajowy zbieg okoliczności i nagle
wszystkie kadry ubiegłej jesieni przyklejone
do rzęs. po pustych kątach uciekam
sama przed sobą. od nowa wspólne zaimki

i koszule w barwach genetycznie modyfikowanych
nagietek. wtedy to była prawda - wiesz: dziesiątki fraz
o ustalonej cenie. teraz kolejna

opowieść: mam pomysł na nas
mam pomysł na ciebie
Opublikowano

literówka "grzezną"
do gwiazdki świetne, zero uwag
pierwsza część pod gwiazdką całkiem mi się nie podoba przez to klejenie do rzęs, uciekanie samej przed sobą i wspólne zaimki (bo tych ostatnich już za wiele - sama miałam je dawno temu u siebie;p jest też np tu:http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=48059)
pozdr/o.

Opublikowano
to mogło być lato. wrzesień.
właściwie jesień

i solna taplała się w miejskim słońcu. jak gdyby
nigdy nic i nikt wtedy nie próbował pytać o drogę
- wyjeżdżałeś tylko na chwilę, bez obaw patrząc

na boki. histerycznie bałam się zakłóceń na trasie
łącz - tych wszystkich chłopców dobijających trzydziestki
pisujących do siebie o miłości. o śmierci; teraz

mam palce żółte od wołania o pomoc, wiesz
- czyjeś niebo wsypało mi się do ust więc stoję
w drzwiach jak pusta tablica ogłoszeń; białe kości

ulotek w moich kieszeniach - tak trudno mówić
nie. tak trudno mówić cokolwiek

spojrzenia które grzezną profilaktycznie w
świetle zagranicznych bilboardów

*

tramwajowy zbieg okoliczności i nagle
wszystkie kadry ubiegłej jesieni zasypiają
na zmarzniętych rzęsach. od nowa dawne nazwy

i koszule w barwach genetycznie modyfikowanych
nagietek. wtedy to była prawda - wiesz: dziesiątki fraz
o ustalonej cenie. teraz kolejna

opowieść: mam pomysł na nas
mam pomysł na ciebie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • często łapię się na zbytecznym i zatruwającym humor wydreptywaniu w przyszłość. tę najgłębszą: po mnie. bo uwielbiam urbex, a nawet samo oglądanie filmików i zdjęć z wypadów do opuszczonych miejsc. a takim bez wątpienia, prędzej czy później, będzie mój dom. gdy nie starczy, gdy zabraknie. wiem, nie powinienem przejmować się czymkolwiek co nastąpi w czasach, gdy będę górką mięsnego łajna albo cuchnącymi kośćmi. a jednak: potrzeba ochrony miejsca, w którym się bytuje. ochrony postletalnej, hi, hi, że tak pośmieszkuję. zatem: co robić? muszę wytworzyć w sobie złotą opończę, otoczyć nią i tak sięgający gwiazd egocentryzm. i uwarzyć specyficzny drag, silny narkotyk odśrodkowy, którym znieczuliłbym się, zmienił w bezwolne, kroczące na sztywnych nogach zombie co ma kompletnie gdzieś fakt, że nie ma dzieci, więc nikt okien, szklanek, kasetonów po nim w miarę szybko nie przejmie. bo rodzina – daleko. jedynie ewentualni złodzieje tego, co warte wzięcia (czytaj: spieniężenia na alkohol) – bliscy jak zawsze. muszę stać się otępiały na fakt, że kiedyś będę ograbionym do cna nowobiedniakiem. że zapanują zwietrzeliny, może: sprej, zygzaki grafficiarskich psujów. albo spisać (koniecznie para-gotyckimi zawijasami!) ostatnią wolę, gdzie daruję wszystko... komu? czemu? błyszczącemu listkowi, który od wieków spada z drzewa rosnącego w całkiem innym świecie i ciągle nie jest nawet w połowie drogi.
    • @Rafael Marius Zoja jest niemożliwa, cały czas dotykała jego brody i patrzyła co za tata z zarostem. Jest dla niej wybawieniem. On się z nią bawi, nakarmi, przewija i chodzi na długie spacery. Ona tylko mama i tata.  @Rafael Marius zaraz robię godzinny trening :)
    • Jedno ciało    (To my!)   Razem połączeni I tacy doświadczeni   Falami miłości  W chłodną noc   Która trwa  Aż po wieki    I nie skończy się  Ten cały cholerny świat    Bo my się nie skończymy  Trwając razem    W mocnym uścisku  Aż po kres?   I gdy wypalą się  Wszystkie gwiazdy    To nawet wtedy  Nie będzie końca   Naszej pięknej historii...        
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        To dobrze, bo różnie z tymi tatusiami bywa.     To tak jak ja kiedyś.
    • @piąteprzezdziesiąte

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      śmiechłem ale!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...