Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

z pamiętnika z psychiatryka


Rekomendowane odpowiedzi

//Hmm, to chyba mój debiut.//

Baby, did you forget to take you meds?
Wielce irytującym, ale niezbędnym dla anemicznego sklerotyka pytaniem obudził mnie „psychodeliczno-naćpany” głos wokalisty Placebo. Powoli zaczynam nienawidzieć tej piosenki. I jeszcze nienawidzę tych sików łosia, które muszę pić rano. I nienawidzę jeszcze… O foka! Dlaczego tak mnie boli ręka?
Dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że moja ręka ułożona jest w nienaturalny trochę kształt, a w nadgarstek wbija mi się cały zastęp metalowych pierdułek, przeczepionych do kilkunastu bransoletek, których zapomniałam zdjąć. Kiedy nareszcie uwolniłam rękę i byłam w stanie odcyfrować znaczki na wyświetlaczu telefonu, okazało się, że jest grubo po siódmej – czyli mam dziesięć minut, żeby się wyszykować. Po dobrych dwudziestu wypadłam z domu, starając się jednocześnie upchnąć ksiązki do torby, zamknąć drzwi, poklepać po głowie psa, założyć buty, włożyć słuchawki w uszy, przeżuć suchą bułkę i nie wyglądać jak połamaniec tańczący dziwną odmianę salsy. Żadna z tych rzeczy mi nie wyszła. Pies załapał się na dźgnięcie palcem w oko, a biała skarpetka przeżyła niemiłe spotkanie z ziemią. Niemiłe dla białości, oczywiście.
Siedząc w autobusie, jeszcze względnie pustym, starałam się zakryć korektorem cienie pod oczami (wynik czytania Kubiaka). Skończyło się to tym, że pół drogi ryczałam jednym okiem.
Kiedy dotarłam do szkoły z całą mocą uświadomiłam sobie, że mam najbardziej przypadkowy zestaw ciuchów, na jaki mogłam się zdobyć. W jego skład wchodziły: czarne adidasy, jedna getra niebieska, druga czerwona, rajstopy w zielone, czarne, fioletowe i granatowe paski, jasnożółta spódnica, jaskrawozielona bluzka, czarna bluza, wszystkie bransoletki, których nie zdjęłam wczoraj, ze trzy różne krzyże (innych zawieszek nie noszę) i czerwone korale. Hmm. To cud, że miałam też długi, czarny płaszcz, ludzie z autobusu nie musieli widzieć tej ubiorowej mieszanki wybuchowej. Zdjęłam getry, korale i bluzkę (postanawiając nie rozpinać bluzy przez cały dzień) i udałam, że to po prostu taki styl. Na szczęście w szkole panuje wolność ubiorowa. Jak się dobrze przyjrzeć, nie tylko ja mam problemy z odpowiednim doborem ciuchów rano…
W czasie 8 lekcji popełniłam pięć prób samobójczych, w tym dwie udane (włączając w to próby pocięcia się otrębami, powieszenia na papierze toaletowym i nadziania na karnisz, który to wielce widokowy sposób samouśmiercenia zalecił mi sor od matematyki) zostałam trzy razy zapytana na jednej lekcji włoskiego (kiedy powiedziałam, że jak mnie sor zapyta jeszcze raz, to się powieszę, ten z dzikim uśmiechem poprosił mnie po raz czwarty), napisałam klasówkę z chemii (napisałam? ekhem, przepisałam), 52 razy odmówiłam „Ojcze Nasz” (w tym 4 razy po łacinie, gwoli edukacji), zostałam nagrodzona uwagą „za miłość do ojczyzny i cichy chód po chodniku”, zdradzono mi sekret dotyczący położenia kredy i uświadomiono moją niezdolność przewidywania numeru zadania, które mam wykonać na tablicy.
Po drodze zjadłam zapiekankę w budce, gdzie sprzedawczyni po raz enty z mądrą miną zapewniła mnie, że to niezdrowe i tuczące (czyżby aluzja do moich nadprogramowych kilku kilogramów?). Udało mi się też bez większych sensacji dostać pod dom, jednak próby otwarcia drzwi spełzły na niczym, bo zostawiłam klucze w szatni, razem z siatką z ciuchami na w-f. Spędziłam więc bardzo twórczą godzinę siedząc na terasie, oparta o mojego Demona (nie, nic mu nie było, bo waży dwa razy tyle co ja. I jest psem. Oko chyba też mi wybaczył). W międzyczasie spłodziłam jakieś tam wierszydło.
Do domu weszłam, znudzona czekaniem, przez balkon. Alarm postawił na nogi pół dzielnicy, a urocza pani sekretarka poinformowała mnie, że w domu na ulicy Majątkowej (moim domu) został uruchomiony alarm antywłamaniowy. Kurczaki, jakbym nie wiedziała!
Godzinę później wysłuchałam standardowej przemowy na temat tego, że się włóczę, nic nie robię, niczego się nie uczę i tylko gadam przez telefon, a za to trzeba płacić. I czytam głupie książki. I piszę jakieś bzdury. I do tego…
Wzięłam się za lekcje. Nic nie zrobiłam, wiec przeczytałam kilka tematów z historii. Wpadłam na komputer (dosłownie, bo byłam w skarpetkach i nie wyhamowałam na parkiecie, czego wynikiem było dosyć bolesne i kolorowe w skutkach stłuczenie piszczeli), żeby sprawdzić, czy na którymś z forów ktoś mi nawrzucał. Niestety, nic ciekawego. Znowu pouczyłam się historii, wykąpałam i wróciłam do historii. Zasnęłam słuchając Placebo i Test Icicles, opierając głowę o wielkie, zniszczone tomiszcze „starożytności” Wolskiego.

Ała. Wolski wgniata mi się w plecy. Nie chce mi się wstać. Cholera, już prawie ósma. Znowu mam kilka minut na wyszykowanie się. I zaczyna się następny zwykły, nudny dzień.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No tak. Wolność ubraniowa w szkole w czasach Romana Giertycha? Odważne słowa. Jeśli chodzi o całość, to nawet mi się podobało, fajny dowcip, cięte słowa i niezły polot, ale tak mocne i dobitne pisanie o własnym "ja", z własnym "ja" na każdym kroku i kpina z otoczenia zalatuje mi raczej egocentryzmem.
Wyjdź trochę "na zewnątrz" siebie, warto, bo fajnie piszesz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeciwko egocentryzmowi nic nie mam, a wręcz odwrotnie, niemniej jednak warto czasem od własnej osoby wyjść do imponderabiliów, po to choćby, by czytelnik znalazł dla siebie jakiś punkt zaczepienia, jakiś wspólny ze sobą mianowniczek, i dzięki temu czytał z zainteresowaniem. Pisz o sobie, ale jako o zwierciadle, w którym odbija się świat, a nie jako o zamkniętym świecie swojej własnej codzienności.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dowcipne i bardzo sprawnie napisane. To tekst, który wpisuje się we współczesny nurt. Nie rozumiem zarzutów dotyczących egocentryzmu, przecież w tym tekście spokojnie niejeden młody człowiek może się przejrzeć - właśnie jak w lustrze.
Tylko w żadnym razie, tekst powyższy nie może istnieć w polskiej literaturze jako zamknięty utwór. Niech to będzie jedynie jakaś część jakiegoś dziennika, czy czegoś w tym rodzaju.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bałagan, nieład, nieporządek...całość przypomina wypowiedz 5 letniego dziecka, które wróciło z przedszkola - wiele do przekazania niestety brak umiejętności wypowiedzenia sie. powycinane sytuacje, brak składu, ciężko sie połapać. wypowiedzi w nawiasach wybijaja z rytmu czytania i jeszcze bardziej zakłócają przekaz. przed oczami staje mi roztrzepana dziewucha zujaca gumę, stąpająca z nogi na nogę i bezwiednie machająca rękami. za moment bedzie sie bujac na zyrandolu... Coż moge powiedziec... Wilekie Brawo, wielki szacun, swietny srodek przekazu, niesamowicie przyciaga uwage, jestem pod wrazeniem...oby dalsze czesci byly i nie byly gorsze:) 5 bez dwoch zdan:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To jest dopiero wypowiedź! Chyba niewiele zrozumiałam X.x Najpierw zdrowy... hmm dosadne wyrażenie opinii negatywnej, a potem pochwała. Dziękuję w każdym bądź razie :D



lewatywa, mam nadzieję, że doznanie lepsze niż w loginie xD

Z ukłonem,
A.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Domysły Monika   Tak przy okazji: odebrałbym prawa kobietom - nadużywają własną wolność i to właśnie przeciwko mężczyznom - różne oskarżenia padają wobec mnie: iż jestem zboczeńcem, chodzę po ulicy i zaczepiam ludzi, a najgorsze jest to - kwiaty, kwiaty i kwiaty - to wy szukacie słabego punktu, aby dobić i wykorzystać mężczyznę.   Łukasz Jasiński 
    • @Domysły Monika   Nie, moja droga Moniko, poezja jest bardzo trudna, otóż to: poezja to mało słów i dużo myśli, proza: dużo słów i mało myśli, dlatego niektórzy chcą, abym pisał, pisał i pisał - bez sensu, zresztą: samo pisanie bez sensu jest grafomanią.   Łukasz Jasiński 
    • Ja jestem z początku grudnia :) może to jeszcze przedgrudzie. Oddałeś ten klimat. Wiecznej nie dokończonej albo nawet nie zacz3tej rozmowy, bo kurczy się dzień i jak nigdy, wtedy słupy stoją dostatecznie blisko owinięte w dziurawy jak sié okazuje sweter :)
    • Ja już płaczę. Bardzo wiele wierszy, które czytasz, są z udziałem Ala. Tak czuję, ale obym się myliła.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Dziękuję.   Jako dziecko cz3sto tak sobie pisałam do siebie. Teraz jest inaczej, każdy może się odnieść, sam wiesz. Może to taka symboliczna pani, bo trochę ich się uzbierało :)  To takie dziś były pierwsze łzy, bo bał się iść do szkoły. I tak możnaby powiedzieć , dopiero dzisiaj. Mój chłopak nie dosłyszy.   Dziękuję za wizytę :)             Nie wyszło mi to jednak do dziecka :) Może właśnie nie nienawiść, cz3sto wiele bierzemy zbyt bardzo do siebie. Dziękuję:) Dziękuję :) Proszę nie dręczyć mojego gościa pod tekstem :) Komentarz to coś znacznie więcej niż nawet pierwsze miejsce w rankingu, tak wg mnie :) Ale świat się chyba zmienia i pod tym wzgl3dem ;)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...