Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dwadzieścia jeden cyfr, zobligowanych do przekazywania informacji zbuntowało się.
Rutyna zaszła za daleko. Zorganizowały manife. Poubierały się w kolorowe stroje, był nawet krwisto czerwony irokez który przyciągał spojrzenia. W górze fruwały sztandarowe hasła „Wolność Słowom” , „Też Chcemy ŻYĆ” , „Ścisłowcy Bratobójcami”.
Spokojny przemarsz zamienił się w Orszak Dzikusów kipiący gniewem. Nabrzmiałe emocjami cyfry zaczęły ciskać się na usta przechodniów. Agresja ; nieznośna manipulantka, zagrzewała je do walki. W ruch poszły czapki z daszkiem , paski , srebrno-metalowa biżuteria. Wszystko to falowało podniebnym torem wyludniając ulice.
Trzaskały okna zasłaniane firankami. Drzwi z klatek zamykały się jednym tonem. Ten odcinek miasta stał się martwy, jak po przejściu niewielkiej armii. Nawet wiatr ucichł. Tylko krzyk przedzierał się przez drobinki powietrza odbijając się od nagrzanych słońcem murów.

Do liczb powoli zaczęło docierać co się stało. Kolejna milkła, aż wkońcu nastało błoga Cisza. Spoglądały po sobie nie wiedząc co się stało, gdzie popełniły błąd. Przecież były odważne, zwarte, niepodzielne. Wybrały dobre miejsce, moment … a jednak coś pękło. Adrenalina spuściła z tonu i zaczęła wygasać. Szaleństwo które znalazło schronienie w oczach, odeszło. Stały między budynkami, na wpół nagie , przemoczone potem i łzami. Wiatr zawył a one zebrały się w szyku i ruszyły przed siebie. Nie były szczęśliwe. Pomiędzy nimi było słychać szepty niezadowolenia, smutku, jedna nawet się popłakała. Porażka na całej linii.
Po paru minutach prostolinijnej drogi skręciły w prawo wychodząc na ulicę Viktorii.
- Haaa! nie tym razem – krzyknęła jedna z nich.
Chciała coś dodać ale nie mogła. Dosyć mocno została rzucona na zimną maskę samochodu. Zapewne jeden z niezadowolonych widzów zdążył zadzwonić na policje która o dziwo, przyjechała na czas. Szczęśliwa dwudziestka jedynka została wpakowane do dwóch „lodówek” którymi na sygnale pojechała na komisariat.

- To już przestało być zabawne!
- Nie chcemy tylko egzystować, chcemy ŻYĆ
- Kochać! Chociaż czasem to bardzo boli…
- Hej! Nie łam się, wszystko boli. Wizyta u dentysty to jest dopiero ból.
- Ale ja nie o tym bólu. Czy ty nigdy nie byłaś zakochana ?
- No wiesz, jeśli by zaliczyć przelotny romans z piękną, ciemno oką to ,tak byłam zakochana.
- Achhh z Tobą nie da się rozmawiać na takie tematy.
- Dobra, dobra nie obrażaj mnie,ok! A Ty byłaś zakochana?
- No panienki, wychodzić!!!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...