Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Męczy mnie już hałas i zgiełk wielkich mrowisk,ścisk na ścieżkach i ciągły wrzsk boss`ów wiecznie niezadowolonych z roboty,którą wykonuję.A wykonuję ją zmęczony do nieprzytomności,na skraju wyczerpania,z bólem umysłu i mięśni,które nie pozwalają w nocy zasnąć.
Boję się nocy...
Mrowisko trzęsie się bez przerwy.Ja zasypiam,inni się budzą.
Miliony mrówek,miliony problemów,jedna produkcja.Od rana do nocy,od nocy do rana.Drepczą,znoszą patyki,liście,martwe owady,budują,tworzą,mdleją,usychają z samotności i strachu przed chorobą,która pozbawi ich pracy.Nie myślą o starości,nie ma czasu.Nie drżą o głód i samotność na starość,bo już dość tego mają na dzisiaj.
Upadłem ostatnio w pracy pod ciężarem dębowego liścia,był zbyt duży,a ja znów bez śniadania.Boss darł się:
- Szybciej! Produkcja stoi! Szybciej darmozjady!
Padłem...
Pamiętam tylko twarz pielęgniarza ocierającego błoto z mojej twarzy.I olśniło mnie.
Dokąd zmierzam?W jaki wir wpadło moje życie mielone codzień przez produkcję, nadprodukcję,niedoprodukcję,kooprodukcję,współprodukcję i cały system nadmrówczej pracy w niemrówczym wyzysku mrówki przez mrówki.
Dokąd to prowadzi? Po co to prowadzi? Dlaczego?
Leżę,wsłuchuję się w mroczny terkot szpitala i płaczę.
Urodziłem się ,by nie zaznać nic prócz tego cholernego wrzasku za moimi uszami:"Szybciej!Nie ociągać się!"
Jeszcze niedawno wierzyłem w ten cud,że dokonamy niemożliwego,że staniemy się bogatym i cudownym mrowiskiem,w którym wszystkim żyje się łatwo i dostatnio,teraz czuję,że kiedyś będzie lepiej,tak jak w sąsiednich mrowiskach,które dawno temu zaczęły ten kierat.W czasach,w których moje mrowisko zajęte było przez wielkie,ćwierćinteligentne,czerwone mrówy,wpajające moim poprzednikom bzdury do głowy i wpędzające nasz mały świat w coraz większą nedzę.
Nadrabiam teraz stracony czas...
I gapiąc się w sufit szpitala ogarnia mnie przerażenie,czy warto.
Odzwiedzałem kilka razy (oczywiście zarobkowo) mrowiska sąsiednie,te do których czerwone mrówy nigdy nie dotarły i które już dawno zrobiły to co ja robię teraz.
Miałem sen...
Dotrwałem do starości.Poskręcany, z wygiętym kręgosłupem,zmęczonym wzrokiem i bolącym każdym mikroorganizmem w moim ciele.Otępiały,trzęsący się i nie szukający niczego w przeszłości,ani mojej,ani mojego mrowiska.
Za oknem oglądam moje wnuczki,upajające się alkoholem,przebrane za pielęgniarki ,albo playboy`owe króliczki,łapiące facetów byle jak i byle gdzie ,krzyczące do nich :"Hej!Jesteśmy suczkami!Chcesz nas skosztować?"
I oglądam wnuki, śliczne pseudo-geje opowiadające zaciekle o durnowatych panienkach,randkach,które nic wspólnego z randkami nie mają i zachwycają się cudownym krojem ostatniego wypustu męskich stringów.
Wnuki malujące pazury,oczy i łażące codziennie do solarium.
Wnuczki tłuste i opasłe sztucznym żarciem.
Wnuki ociężałe i nienaturalne.
Całe plemię małych,tłustych mrówek otoczonych elektronicznym sprzętem,przeżywających komputerowe,sztuczne orgazmy,kochających wirtualne genitalia wszystkich płci,odurzonych alkoholem i narkotykami,bzykających każdy - każdego.Pijących,chlejących pazernie i rozpustnie śmietankę,ktorą my,ich dziadkowie i ojcowie ubijaliśmy całe życie tyrając do nieprzytomności.
Siostro!!!
Chcę już wyjść ze szpitala! Powrócić do kieratu,by padać wieczorem i nie śnić takich snów.

Przede mną ekran telewizora w szpitalnym pokoju wysyła cierpki głos:
-Bracia!Zbierzmy moc.Trzeba uderzyć i zniszczyć wroga!Będziemy bezlitośni, pomogą nam w tym nagie niewolnice pojmane w krainie rozkoszy i ułudy.Zniszczą męskie wojska przeciwnika,używając swojego wdzięku!
"Mój Boże - myślę - przecież to bajka dla dzieci..."

Opublikowano

Wrażenia pozytywne. Mam kilka uwag, scricte technicznych - trochę zbyt częste powtarzanie "ja" (tudzież innych zaimków osobowych) - na szczęście nie tak gęste jak u naszych rodzimych poetów. Barbaryzmy - ale w końcu żyjemy w czasach, gdy do naszego języki weszły setki anglicyzmów (weekend, relaks, serial, musical, fan, tost itd...).
Sama treśc - życie w środowisku opartym o schemat i dyscyplinę faktycznie może skończyc się pobytem w szpitalu, a prowadzi do zwiędłej starości. Na szczęście zostaje wolna wola (podobno) i szerokie kręgi cyganerii... A internet (też anglicyzm) - no, w końcu żeśmy w nim.
Dobry tekst.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dzięki,jak na debiut na stronie bardzo pozytywna recenzja.Prawdę mówiąc bardziej zależy mi na pokazaniu upadku duchowości i wzajemnej ludzkiej wspólnoty przez ten dziki pęd cywilizacji.Cóż,może mrówa przyłączy się do cyganerii i tam tę znikającą duchowość odkryje?
P.s.Pijane kobietki poprzebierane za różnego rodzaju dziwolągi i zaczępiające ludzi to fakt. Ciemna strona zachodniej kultury i te wszystkie puste pseudorandki. Sam nie wiem dlaczego tak mnie to uderza. Gdzie cudowne spotkania towarzyskie? Normalne rozmowy? Kiedyś był kierownik. Teraz szef,albo (O!ZGROZO!) boss!
Opowiadanko napisałem po kilkuletniej przerwie w "tworzeniu",więc sporo niedopracowane.
Opublikowano

Wie pan co - ja bym się aż tak bardzo nie przejmował, zawsze istnieje konrkultura, a jak do tej pory żaden totalitaryzm nie odniósł sukcesu. Ludzie niech sobie żyją jak chcą - internet ułatwia, pomimo tego,że jest wypchany bzdurami. Mam wrażenie, że dystans jest zawsze najlepszym rozwiązaniem takich sytuacji. Gorsze jest dla mnie to, o czym pan wspomniał w tekście - produkcja, czyli wszytsko skierowane na zysk. I co za tym idzie - kreowanie społęczeństwa, które ma kupic (a co za tym idzie - ogłupianie, nęcenie itp...). Tutaj jestem za.
A co do kobiet - tutaj już nie wnikam, bo drugą stroną medalu jest dewocja - oczywiście pisze o kobietach - nie o 14 - letnich dzieciach - i tutaj też pan ma racje.
Pozdrawiam ponownie.

Opublikowano

Przypomniała mi się płyta art-rockowego zespołu Klan zatytułowana "Mrowisko" ujmująca cywilizację w ten sam mrówczy sposób. Jeśli nie jesteś ignorantem muzycznym to pewnie znasz lub kiedyś sięgniesz po ten album (choćby z ciekawości) gdyż warstwa tekstowa jest nieco podobna do tego utworu.

Koncepcja snu bądź to szpitala zazwyczaj działa na mnie odstraszająco (no chyba że jest strawnie podana). Poradziłeś sobie z tym przyzwoicie. Jednak blisko przebiega linia grafomanii, więc uważaj, bo łatwo przejść na tę drugą stronę.

Popracuj nad zaznaczeniem akapitów (wiem, że ten portal daje niezbyt duże możliwości formatowania tekstu, ale myślę, że coś się jednka da zrobić). Po znakach interpunkcyjnych niezbędny odstęp (jedna spacja) celem ułatwienia czytania. Początki pisarskie nienajgorsze. Na razie wstrzymam się z oceną. Zobaczę jak będzie w następnyvh tekstach.

p.s. chyba od początków świata wszelacy ludzie trąbią o upadku duchowości. Według mnie wiekszym zagrożeniem staje się posiadanie wielu bożków (supermarket, butik, komputer, cyfrowa telewizja nowej generacji, nowoczesne wygodne mieszkanie) i jeśli to próbujesz zaakcentować, to można się zgodzić. Ale pokazywanie zgorszenia, demoralizacji w uniwersum jest tak oklepane, wytarte jak stare dżinsy krwawej-mary. Więc szkoda tracić energii na mało innowacyjne analizy zjawiska.

Opublikowano

ASHER - Chętnie poczytam o niedociągnięciach formalnych jakie wyłapałeś
SANETIS HOMBRE - Dzięki za wyczerpujący komentarz. A propos akapitów, zupełnie przeskakują po wysłaniu tekstu. To chyba problem programu. Pzdr.

Opublikowano

Końcówka jakby trochę gorsza od całości. Jakby niespójna trochę.
Zauważyłem, że jedna rzec nie pasuje mi tutaj : zmęczonym wzrokiem i bolącym każdym mikroorganizmem w moim ciele.

Jeśli jesteś mrówką, to nie jesteś zbyt dużym organizmem.
Może określić to jakoś inaczej?

Nie chcę się wygłupiać, na pewno coś wymyślisz, jeśli uznasz to za stosowne.

jak to czytam, zdaje mi się, że to o moim miejscu pracy...

pozdrawiam i przepraszam za mikroorganizmy

Opublikowano

Fajnie mi zabrzmiały te bolące mikroorganizmy w moim ciele i niechby nawet dwa tylko były w mrówce,to wszystkie dwa cholernie bolą :) Ale dzięki za uwagę, coś tam pewnie zmienię.
Końcówka powstała na dużym "wydechu" ,to zawsze szkodzi i wszyscy się tego strzeżmy...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka Boże gdybym tylko potrafił to bym to zrobił, ale ja nie jestem poetą i nawet do tego nie pretenduję a taką rymowankę napisałbym w trzy minuty. Mnie chodzi o coś innego. Czytam takie portale od lat i zawsze jest to samo. Grafomańskie teksty i ludzie którzy sobie kadzą. Super piszących nie uświadczysz, choć się zdarzają na beju była Wanda Kosma. I tu nagle jest. Najpierw przeprowadza ostre recenzje jakie znam z nieszuflady (bo tam ciocia nie recenzuje) odkrywa przede mną swoją poezję  targa to mną i przecieram oczy coś w końcu mnie zainteresowało i na końcu bzykkk wierszyk o niczym prosta rymowanka bez ambicji i znowu się poczułem jakby mnie ktoś oszukał.
    • Od pierwszego spotkania z nim minęło mi już co najmniej pół roku - może trochę więcej. Zewnętrzne okoliczności spowodowały, że poznaliśmy się w gronie moich znajomych. Przerozmawialiśmy w ich obecności, podczas kilku następujących po sobie imprez, sporo godzin. W pewnej jednak chwili przestało nam to wystarczać, umawiając się z okoliczności na okoliczność zaczęliśmy szukać osobnego kąta. Ciszy bez obecności - w każdym razie bez tej ciągłej - bawiących się do muzyki i drinków osób. By móc spokojnie rozmawiać bez przekrzykiwania własnych myśli.     Opowiadaliśmy sobie o sobie wzajemnie. O kolejach losu. Pracach. Osiągnięciach zawodowych. Prywatnych Osiągnięciach, pasjach i zainteresowaniach. Znajomościach. O zakończonych związkach. Krzywdach od ludzi i trudnościach. O kłopotach w rodzinach wreszcie. I o planach na przyszłość, w tym także urlopowych.    Mówił wiele o literaturze, w tym o poezji - i o przeczytanych książkach. Do tej pory wydawało mi się, że nie można tyle przeczytać, bo to po prostu amożliwe. Chociaż sama przeczytałam sporo, interesując się wieloma kwestiami. Nie mówiąc już o edukacyjnej i o zawodowej sferze życia - gdyż zrobiłam licencjat z psychologii, wybrawszy jako temat pracy psychoterapię, połączoną z doradztwem personalnym - a potem, już pracując, zdałam egzamin na prawo jazdy i ukończyłam - i to jeden po drugim, prawie ciągiem - kilka kursów, wliczając kilkumiesięczny z zarządzania przedsiębiorstwem. Tym bardziej zaskoczył mnie wiadomością, że jest malarzem.     - Malujesz obrazy? - zapytałam z adowierzaniem. - Mówisz poważnie? Myślałam, że raczej piszesz książki... no wiesz, opowiadania i wiersze. Bo tyle mówiłeś o literaturze...     Uśmiechnął się.     - To pewnie przez to, że tyle przeczytałem. Jakoś tak wyszło, że uwielbiam czytać. To najpewniej dzięki matce, ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim... całe dzieciństwo nic, tylko podsuwała mi książki. Nie rozumiejąc, a może nie chcąc przyjąć do wiadomości, że ja wolałem obrazy. I nadal wolę. Zobacz - wyjął telefon z kieszeni marynarki i otworzywszy wyszukiwarkę, zaczął wpisywać nazwiska: Van Gogh... Munk... Dali... Beksiński. Patrz - mówił, odnajdując i pokazując ich obrazy - na ten... na ten... i ten... i jeszcze ten. O, a tego nie można przegapić, wręcz muszę ci go pokazać. - Spójrz - powtórzył, dotykając palcem internetowej reprodukcji. - A to moje - otworzył kolejną stronę i wpisał swoje nazwisko, dodając słowo "obrazy".    - Beksińskiego znam i uwielbiam - powiedziałam zmienionym głosem, bo coś mnie tknęło. Jakbym poczuła... ale co? I aż się zdziwiłam, bo aż do tego momentu potrafiłam określić - lub nazwać - każde z doznawanych odczuć bądź wrażeń. - Wiesz: z powodu wyrazistości, wręcz magiczności... przepraszam, nie magiczności a magii, to jest właściwe słowo - jego dzieł. Beksiński... - urwałam, bo znów coś mnie tknęło. Tym razem - chyba - spowodowało to jego spojrzenie. Kątem oka zauważyłam, że w jeszcze w chwilach, gdy mówiłam o swoim ulubionym malarzu, zatrzymał na mnie wzrok. Gdy podniosłam głowę, wciąż patrzył. Spojrzeniem, jakim dotąd na mnie nie spoglądał.     - Andrzej, no co...? - zająknęłam się. - O co chodzi? Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzysz? Coś się stało? - stawiałam kolejne pytania coraz szybciej. Wbrew sobie, czując wyraźnie, że powinnam wypowiadać je wolniej. O ile w ogóle, bo....    - Nie patrz tak! - podniosłam głos, próbując rozładować napięcie, które pojawiło się między nami ni stąd, ni zowąd. - Zrobię ci drinka, chcesz? - nie czekając na odpowiedź odwróciłam się, aby podejść do zastawionego butelkami i szklankami stolika. Nie zdążyłam. Podszedł i powstrzymał mnie, obejmując w pasie obiema rękami. I ostrożnie przygarniając do siebie.     - Nie odsuwaj się... - powiedział cicho.     W odpowiedź "Nie odsuwam się" włożyłam tyle zdecydowania, ile tylko byłam w stanie, aby wybrzmiała pewnie i zwyczajnie. A w duchu sklęłam samą siebie, że nie potrafię odsunąć się odeń. Dobrze, że nie widział mojej twarzy, pierwszy raz tak napiętej w jego obecności.     - Andrzej, ja... - zaczęłam. I znów urwałam, bo ton moich słów nie był tak pewny, jak tych wypowiedzianych przed chwilą.     - Tak, ty? - zapytał, gdy pozostając w jego objęciu, zaczęłam się doń powoli obracać.     On też czuł niepokój, wyraźnie zresztą widoczny również na jego twarzy. Niepokój przed tym, co powiem - w sytuacji, kiedy nagle prawie bez  słów, wszystko nagle stało się między nami oczywiste. Nic innego przyszło mi do głowy, jak tylko powtórzyć ostatnie wyrazy. Chciałam, aby - czując, co chce powiedzieć - z moich opowieści domyślił się wszystkiego. Aby złożył wszystko w jedną całość. Dopełnioną tym, co właśnie pojawiło się między nami. Zaistniałym wrażeniem. Odczuciem, że...     Przytuliłam się doń, aby tylko przestał widzieć moje obawy. Objął mnie i przygarnął, powoli i ostrożnie. Staliśmy tak bez ruchu, oboje zapatrzeni we własne myśli. Po długiej - bardzo długiej moim zdaniem - chwili ciszy uniosłam głowę. Popatrzył mi w oczy.     - Cokolwiek się dzieje - powiedział powoli - damy sobie z tym radę.     - Nawet nie wiesz, jak bardzo na to liczę... - pomyślałam.       Wiedeń, hotel Levante Rathaus, 30. Maja 2025      
    • @Robert Witold Gorzkowski  Rozumiem, że lekkość, subtelność i obrazowość nie każdemu odpowiadają. Nie każdemu też są dostępne. Ale skoro wiersz, który ma rytm, rymy niegramatyczne, średniówkę i puentę — to dla Ciebie tylko „panieńskie fikołki”, to może warto zapytać: czy potrafisz napisać coś równie dobrze zbudowanego, choćby na temat własnej frustracji? Bo wiesz, łatwo jest marudzić zza klawiatury. Trudniej stworzyć coś, co brzmi lekko, ale stoi warsztatowo. Jeszcze trudniej zrobić to bez zadęcia. Skoro nie porwał ten wiersz, może czas pokazać własny? Z chęcią przeczytam :)  
    • Na wieczny deszcz. Na w oczy piach i wiatr. Na nadzieję co trwa na bez szans. Po nocy noc. Gwiazd zgasłą moc. Księżycowy odpływ pył.
    • puentując czas wyborczy i wszelkie dywagacje stwierdzam   nie ten kto głośno krzyczy ma zawsze rację  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...