Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przechadzając się po korytarzach w bielskiej bibliotece, biorąc do ręki pachnące starością cegły, biorąc te współczesne ze śliskimi okładkami, czy choćby czasopisma literackie, bądź kolorowe komiksy- zawsze największą uwagę zwracam na pierwsze zdanie (zdanie, zdania no żeby nie być aż tak bardzo drobiazgowym, powiem, że na pierwszy akapit) I niezależnie czy to klasyk czy współczesny, prozaik czy poeta, publicysta, lingwista czy pieśniarz. Zawsze ale to zawsze pierwsze zdanie decyduje o wszystkim.
Odwiedzanie biblioteki w bielsku zaczęło się wiązać z moimi wyjazdami na studia do Krakowa. Na początku rolę biblioteki spełniała literacka szafka mamy, lecz gdy się wyczerpała, gdy zasób książek już mi nie wystarczał, trzeba było znaleźć coś innego. I tak właśnie bielska biblioteka stała się tym tajemnym miejscem długich przechadzek wkoło regałów.
Moje studiowanie w Krakowie wiązało się także z dużą ilością podróży, a co za tym idzie częstym czytaniu w podróży, bo jak tu nie czytać gdy ponad dwie godziny są wolne. Nie jestem typem introwertyka, który przez dwie godziny potrafi się gapić w szybę, bądź typem amanta, który w każdej podróży siada zawsze obok jakiejś niewiasty i na podobny schemat rozmowy stara się tą czy inną niewiastę poderwać. Nie, ja byłem typem czytacza podróżnego i wszystkie moje wyjazdy nierozłącznie wiązały się to z prozaikami, to z poetami, to z felietonami w czasopismach literackich, od dramatów Szekspira przez pozytywistyczne powieści Dostojewskiego, przez lingwistykę Białoszewskiego, przez leśne neologizmy Leśmiana. Każda, ale to każda podróż była innym przeżyciem intelektualnym. Ale każda książka czytana w podróży nie była przypadkowa, każda była już po wstępnej selekcji, selekcji, która odbywała się w bibliotece, każda kniga miała już pierwsze zdanie przeczytane kilkukrotnie. Po czterech latach studiów wszystkie pierwsze zdania książek w bielskiej bibliotece znałem na wskroś. A były to wstępy często nudne, nie zapowiadające tak dynamicznych burzliwych historii, ale były również zdania wręcz fenomenalne, już na pierwszych stronicach padały tezy fundamentalne. Na przykład Idiota Dostojewskiego zaczyna się „w drugiej połowie słotnego listopada” czy coś w tym rodzaju, (tu się przyznam do swej prymitywności) nie znałem słowa „słota” co wywarło we mnie takie wrażenie, że od razu chcąc rozwiać ten tak frapujący dylemat, zagadałem sąsiadkę podróży siedzącą akurat pod oknem. Sytuacja była prosta był to początek drugiego roku studiów, był październik, za oknem szarość i deszcz, dziewczyna kiwnęła głową w kierunku okna i już było wszystko jasne, na szczęście nie rozpoczęła dalszej konwersacji, od której ja zawsze broniłem się rękami i nogami, bo przecież jak taki ktoś zacznie gawędę, to już człowiek może zapomnieć o jakimkolwiek czytaniu, o jakimkolwiek chociażby przeczytanym akapicie, już nawet to pierwsze zdanie lega pod nawałem pytań:
-studiujesz w Krakowie,mieszkasz w Krakowie, Kraków jest drogi, Kraków jest śliczny, Kraków nocą, Kraków w dzień itd.
(a czy nie ma nudniejszej rozmowy niż mówienie o Krakowie i o tym że w knajpach jest drogo, rozumiem rozmowę o pierwszym zdaniu w książkach w bibliotece Jagielońskeij, ale o tym można zapomnieć, musiałbym rozmawiać z lustrzanym odbiciem w szybie)
Na szczęście w tamtej sytuacji mój dylemat „słotnej jesieni” skończył się szybciej niż się zaczął.
Inną sytuacją wiążącą się z pierwszym zdaniem książki jest historii pewnej dziewczyny, która w zabawny sposób chlapała ludzi. Było po deszczach, dworzec w bielsku stał w jednej wielkiej kałuży, ludzie jak zwykle gromadzili się na podjeździe nr 2, nawet jak padało ludzie nie stali pod dachem, już na pięć na dziesięć minut ustawiały się kolejki pod stanowiskiem nr 2. I nie zapomnę tamtego dnia, już nie padało, ale było po takiej ulewie, po takim oberwaniu chmury, że zdawałoby się -bielsko graniczy z morzem-. I wtedy gdy ludzie zaczynali się ustawiać i gdy tłoczyli się jak sardynki w puszce, pojawiła się prześliczna dziewczynka, jak z bajki, w czerwonym kubraczku z kapturkiem. Wszędzie szarość nieba, szarość na twarzach podróżnych szarość odbita w kałużach, a tu niewiadomo skąd uśmiechnięta z loczkami. Dziewczynka podskakiwała, pryskała wodą i nikt jej nie zwracał uwagi, dziewczynka wręcz tarzała się w wodzie i co dziwne nikogo to nie dziwiło, nikt nawet palcem nie kiwnął, nawet nie kiwnął brwią. Po czym przyjechał autobus i wszyscy jak jeden mąż zostali ochlapani z pod kół. Wtedy właśnie czytałem książkę Nabokova pod tytułem „z nieprawej strony” gdzie pierwsze zdanie pierwszy akapit, ba nawet cała pierwsza strona jest fenomenalnym opisem przyrody ale właśnie z wykorzystaniem kałuży w odbiciu której, autor sprytnie przemyca niby najzwyklejsze opisy, niby niedalekie wspomnienia, ale przez pryzmat kałuży wszystko staje się rozmyte, jakby we śnie
„Podłużna kałuża wciśnięta w chropowaty asfalt, jak dziwaczny ślad stopy wypełniony po brzegi żywym srebrem, jak łopatowata dziura, przez którą można dostrzec niebo poniżej”
Przyznam szczerzę, że książki nie skończyłem ale pierwsze zdanie znam na pamięć.
Ale zdarzały mi się w podróży książki które, swym pierwszym zdaniem ,akapitem zanudzały, pierwszy rozdział książki Tomasza Manna za którą dostał Nobla, był nudą nie do przejścia, był nudą straszliwą, nudą wszechogarniającą. Czytałem „Czarodziejską Górę” zachwycałem się prozą Manna. I ten zachwyt skłonił mnie do czytania „Buddenbrooków” nie ma o czym pisać saga rodzinna to do siebie ma, miałem przebrnąć, próbowałem przebrnąć, lecz niestety nuda zwyciężyła, przez trzydzieści stron Tomasz Mann opisywał ludzi jedzących przy stole, opisywał każdą osobę, opisy mankietów, koszul ,pieczołowitość w opisie twarzy, gestów. Nie dałem rady i resztę podróży jak typ introwertyka spędziłem na bezczynnym gapieniu się w szybę.
Historia bella folgoranty łączy się nieodzownie z pierwszym zdaniem jakie kiedykolwiek napisałem, z pierwszym moim wierszem , z uczuciem ,które pierwszy raz w życiu mogłem nazwać miłością. Zbieg okoliczności sprawił, że pierwszy raz ujrzałem Bella Folgorante na pierwszym roku studiów, a co było jeszcze bardziej zaskakujące był to mój-nasz pierwszy wykład.
Pierwsze zdanie tej historii naszej wspólnej i zawiłej historii, będzie tak fascynujące jak pierwsza randka ,tak zapierające dech w piersiach jak pierwszy w życiu pocałunek, tak magiczna jak noc spędzona na rozmowach przy gwieździstym niebie.


c.d.n

Opublikowano

Tekst mi bliski, dylematy też, ale już bym tak nie pisał :) Czas płynie...

Też przeszedłem drogę z Bielska do Krakowa. Ale dla mnie to Bielsko przez B.

Którą bibliotekę w Bielsku odwiedzałeś? Ja na Słowackiego...

Opublikowano

Nie są to obce dla mnie klimaty (podczas takich podróży z reguły czytam, gapię się w okno lub słucham muzyki). Zdarza się, że jestem obserwatorem i bacznie przyglądam się współpasażerom.
Tekst przyzwoity. Przed wszystkim zaciekawił mnie. Zapominasz czasami o kropce i zaczynaniu z zdania z wielkiej litery, są błędy ortograficznie. Czekam na c.d.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta chcesz powiedzieć, że kiedy ludzkość wyginie, to pozostanie po nas jedynie wielkie milczenie wszechświata? na pewno są obcy. tylko na podobnym poziomie rozwoju, co my. i jeszcze się po prostu nie odnaleźliśmy za sprawą gigantycznych odległości w kosmosie. a te rozwinięte bardziej od nas nie manifestują swojej obecności przed nami, tak jak i my staramy się nie afiszować, kiedy badamy dziką zwierzynę na prerii. ale np takie mrówki chyba nie zdają sobie sprawy, że ktoś je obserwuje. one mają swój świat w mrowisku, w przenoszeniu liści, małych gałązek, w pilnowaniu królowej etc. to i ch cały świat. nie mają pojęcia, że istnieje jaj=kaś wyższa forma życia. my jesteśmy takimi mrówkami... @violetta albo obcy mają nas w głębokim poważaniu tak jak to opisali w Pikniku na skraju drogi, bracia Strugaccy? @violetta przylecieli, pobawili się, popikniklowali, nie interesując się nami kompletnie. zostawili tylko po sobie śmietnik z nieznanych ludzkości kosmicznych artefaktów...
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       Masz wszystko 9-tką Tutaj jest szerszy schodzek   Nieśmiało podpowiem wciąż liczę z tobą w nieskończoność Ups,  nie bij
    • @Arsis nie ma obcych:) jesteśmy sami we wszechświecie:) to co się dzieje w kosmosie, to my tego nie widzimy i nie czujemy:) @Arsis jesteśmy na dobrej ścieżce skoro się zachwycamy, odkrywamy komety:) lubię astronomię i astrologię również. 
    • @violetta to na pewno są obcy. chcą nam przekazać sygnał wow, ten sam co w 1977 roku. ale okazuje się, że to tylko absorpcja rodników, fotodysocjacja wody, za sprawą działania słońca... nic szczególnego. takie to wszystko pospolite, nijakie, takie to nieciekawe i zwykłe. ot zwykła lodowa bryła sprzed miliardów lat. ale może jednak... jest miliardowa część procenta, że to jednak.. @violetta tylko właśnie, co wtedy? skoro nie potrafimy się nawet dogadać między sobą? popatrz, co się dzieje na świecie, na tym ziemskim padole...
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Masz guza od liścia? 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...