Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pianista


Rekomendowane odpowiedzi

Sekunda za sekundą. Minuta za minutą. Dzień za dniem. Nie patrzę na wskazówki zegarka, ale mam świadomość jak się przesuwają, wciąż krążą. Bez końca, bez przystanku. Nie lubię czuć upływu czasu. To przynosi wręcz fizyczny ból. Trzeba wtedy ciężej pracować. Wytężać siły. Klapki na oczy i do przodu. The winner takes it all. Niech inni stoją w miejscu. Nie patrzeć na boki, ale walczyć. Nawet w tak niewymiernej dziedzinie jak moja. Bo to przecież praca. Tylko praca.
W czasie podróży zawsze czytam. Senekę ostatnio. O ulotności czasu. O szczęściu. Tak, Senekę lubię. Mądrala pisał, żeby nic nie mieć, a sam codziennie rano mył ręce w złotej misie, przyniesionej przez niewolnika z Tracji. Tak, zadbać o siebie potrafił. Tyle, że koniec dopadł go niewesoły. Podciął sobie żyły na rozkaz cezara. Takie życie. Przynajmniej miał odwagę.
Podczas lotu nie słucham absolutnie niczego. Używanie słuchawek mogłoby zaburzać delikatną równowagę moich bębenków. Trzeba dbać o siebie. Nie wkładać sobie w uszy źródła dźwięków. Talent trzeba pielęgnować.
„Zbliżamy się do lądowania. Proszę zapiąć pasy”. Ten sam co zwykle ton z głośnika. Beznamiętny. Wschodnie wybrzeże już pod nogami, wiele setek metrów pod stopami, ale to już nareszcie koniec wyczerpującego lotu przez Atlantyk.

* * *

– Karolku, podejdź proszę. Przedstaw się. Karolu, bądź grzeczny i nie uciekaj.
– Mamo nie pchaj mnie. Mamo.
Łzy. Czego chce ode mnie ta ruda, stara pani, o takim dziwnym uśmiechu.
– Jak masz na imię, dziecinko?
– Ka-karol.
– Miły z ciebie chłopiec. Jestem ciocia Bożena. Pokaż cioci rączkę.
Miękka dłoń ściska moje chude palce.
– Widzisz te pudełko? To pianino, Karolku. Chciałbyś grać na pianinie?

* * *

– Mamo, nie mogę już, ręka mi drętwieje.
– Ćwicz Karolku, przecież chcesz być pianistą.
– Ale nie mogę już. Mamo!
– Ale przecież chcesz? Tak Karolku?
– Chcę. Nie mogę już. Mamo. – Łzy w oczach. – Nie mogę. Nie mogę. Mamo proszę. Jutro.
– Nie płacz słoneczko, dostaniesz batona. Pamiętaj, musisz dużo ćwiczyć, tak powiedziała pani Bożenka. Pamiętaj, synku.

* * *

Duża aula Akademii Muzycznej zapełniona. Na podwyższonej płaszczyźnie z drewna fortepian. Z prawej pod łukiem ściany, w trzech rzędach zgromadzeni profesorowie uczelni. Zapomnieć o osiemnastu raptem latach i z podniesioną głową podejść na środek, do instrumentu. Tylko spokojnie. Ukłonić się, usiąść. Popieścić palcami klawisze. Przyzwyczaić nogi. Potem zagrać tak, jak potrafię.

Tak. Burza oklasków. W jednym z dalszych rzędów, pod oknem, czarne duże oczy wpatrzone we mnie wżerają się w moje myśli.

* * *

Znowu wieczór z Anną. Może nie znowu. Nie mamy dla siebie wiele czasu. No, niech będzie. Ja nie mam. Spokojnie, przy kawie. Neony miasta. W tle delikatnie brzmi classic jazz. Przy barze paru facetów. My siedzimy przy stoliku przy oknie. Widok na Chmielną. Kocham to życie.
– Wiesz Karol. Chciałabym, żebyś zagrał dla mnie.
– Mam ważny koncert za tydzień, muszę ćwiczyć. Wiesz, mogą mnie wysłać na konkurs chopinowski. Ten słynny. Nie cieszysz się?
Błysk oczu dziewczyny.
– To wspaniale. Ale zagraj dla mnie, proszę.
– Po koncercie będę grać tylko dla ciebie. Obiecuję.

* * *

Dwanaście lat wytężonej pracy. Tysiące godzin za pianinem, fortepianem. Dzień, when the dreams come true. Zdjęcie na pierwszej stronie gazet. Informacja na samym początku w telewizji. Łzy dumy i szczęścia w oczach rodziców. Telefon i gratulacje od Anny. Laureat międzynarodowego konkursu chopinowskiego. Ja i moja ciężka praca. Warto było. Warto jest. Kocham, kocham życie. Do góry. Patrzeć na cel.

* * *

– Tak kochanie, muszę pojechać. Kupimy ładny duży dom z ogrodem. Zawsze chciałaś mieć dom z ogrodem, prawda?
– Wiem, że mnie nie ma ostatnio zbyt wiele w kraju, ale muszę jeździć na koncerty.
– Oj, chłodno. Zresztą Helsinki to już całkiem daleka północ
– Tak wiem, nie zapomnę o szaliku.
– Nie, wszystko załatwione, hotel zarezerwowany.
– Muszę już kończyć. Kocham cię, słońce.

* * *

Nie lubię czytać recenzji po występach. Po ostatnim koncercie w Carnegie Hall jakiś głupawy krytyk napisał: bez ducha. Perfekcjonizm bez ducha. Jak robot. Niepokój. Co jeżeli ma rację. Odwróci się karta. Najgorzej być upadłym aniołem, zdetronizowanym królem. Już lepiej przestać istnieć.

* * *

– Widzisz Pawle. Rozumiem twój lęk. Coś w tym jest. Widzisz… Tego nie uzyskasz w dzień, to rośnie gdy wsłuchujesz się w piękno, chwila po chwili, dźwięk po dźwięku. Musisz odpocząć, poszukać dystansu. Poszukać perspektywy. Nabrać głębi, oddechu.
– Profesorze, ale to może jednak nieprawda… Przecież wygrywam konkursy, przecież nagrywam nowe płyty. Przecież wszyscy mnie słuchają.
– Wsłuchaj się w siebie. Słońce tak samo odległe ze szczytu i podnóża. Kwiat tak samo czerwony. Dobranoc Pawle, muszę już kończyć. Do usłyszenia.

* * *

– Tato, mieliśmy pójść obejrzeć mecz dzisiaj wieczorem. Spędzić wieczór razem.
– Nie mogę dzisiaj. Jutro mam nagrania. Zapłacą kupę kasy i muszę być w formie od samego rana. Kupię ci fajną koszulkę Barcelony. W piątek może?
– W piątek masz przecież koncert w Londynie.
– Rzeczywiście. Zapomniałem. Dobra, Pawełku, kończę już, odezwę się jakoś później. Ucałuj mamusię.

* * *

Grudzień. Kolejny grudzień z życia. Dzień umyka za dniem. Kartki z kalendarza umierają w śmietniku pod biurkiem. Mebel ze starego dębu, rzeźbione nogi i przepastne szuflady.. Tradycja, konserwatyzm. Rzeczy, które odzwierciedlają osobowość. Tak samo jak ten fortepian w salonie. Ten zadbany ogród. Pokazują, kim jestem. Dbam o siebie i swój czas. I wciąż idę do przodu. Te rzadkie chwile wytchnienia spędzane z Anną i Pawełkiem. To moja duma. Nagrania dla słuchaczy z Japonii i Niemiec. Występu w Carnegie Hall, Mediolanie i Londynie. Zostawić coś po sobie, mój sens, moje przesłanie na każdy dzień.

* * *

Hilton. Dwudzieste czwarte piętro. Ósma rano. America, America. Kraj możliwości, kraj dla mnie. Dzisiaj trzeba podjąć decyzję, czy podpisać kontrakt na kolejne nagrania dla Ralfa, głównego producenta Sony Music. Sam nie wiem. Zewsząd ogarniające zmęczenie daje o sobie znać. Ile to już lat. Piętnaście minęło od tego wspaniałego konkursu. Półtorej dekady życia w biegu. Tak trzeba. Mój czas jest krótki. Tylko wytrwali wygrają. Ja i moje życie. Sztuka. Być artystą. O tak, jestem artystą. Gdybym zapieprzał całymi dniami nad cyframi bym zwariował. Tak jest to samo, ale przynajmniej odróżniam się od reszty.

Telefon. Anna. Cholera. Miała mnie nie rozpraszać dzisiaj.
– Tak, kochanie?.
– Karol...
– Tak, słucham cię.
– Brakuje mi ciebie, kiedy wrócisz? Mieliśmy wyjechać na wakacje.
– Wiem, na razie myślę, jak to będzie. Wiesz jak jest z czasem. Ciężko.
– Karol, odpocznij trochę. W ogóle nie bywasz w domu. Proszę.
– Dobrze, kocham cię. Muszę już kończyć.
– Proszę.
– Tak, słońce. Niedługo będziemy mieli dużo czasu. Dam sobie spokój z nagraniami. Odpoczniemy. Zobaczysz, będzie wspaniale. Już muszę kończyć. Do zobaczenia.

Przycisk rozłącz. Nie mam teraz siły na ciężkie rozmowy. Powoli podchodzę do okna. Piękne słońce na zewnątrz. Nowy Jork, kochany Nowy Jork. To miasto jest jak ja. Idące do przodu. Obejmujące ogromem ambicji wszystko.

Z tyłu ciche kroki. Pewnie Ralf.
– Przepraszam. Mistrzu, to jak, podpiszemy nowy kontrakt? – tak, to jego cichy i śliniący się nadzieją na dobry interes, głos.
Powolny odwrót głowy.
– Tak oczywiście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No co ty, super, może zbyt szkicowe, jak scenariusz na etiudę, ale bardzo mi się podoba.
Trochę za mało o muzyce, taka jednostronna wizja kariery wymuszonej okolicznościami, ten festiwal szopenowski taki tylko gazetowy, ale ponieważ odebrałam całość jako szkic to mi w lekturze nie przeszkadzało.
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michał, uważam,że to świetny tekst. Troche mi brakuje bardziej dopracowanego zakończenia, bo dalszej części chyba nie będzie prawda? Ale czyta sie naprawdę przyjemnie. Zastosowałeś technikę, która nadaje ciekawe tempo tekstowi. Masz plusa+ ;) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No co ty, super, może zbyt szkicowe, jak scenariusz na etiudę, ale bardzo mi się podoba.
Trochę za mało o muzyce, taka jednostronna wizja kariery wymuszonej okolicznościami, ten festiwal szopenowski taki tylko gazetowy, ale ponieważ odebrałam całość jako szkic to mi w lekturze nie przeszkadzało.
Pozdrawiam
no tak, muzyka jest tylko tłem. całość jak napisałaś - to raczej szkic na przełamanie złej serii ;)

pozdrawiam i dziękuję za zajrzenie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


myślę, że nie będzie dalszej części. Trochę urwane, bo w zamierzeniu miało być krótkie. sposób napisania rzeczywiście był zamierzony, w powiązaniu z sensem tekstu. skoro się podobał, bardzo mi miło:)


pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...