Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Wciskać się w niepoznane i być
jak metalowa drzazga w skórze dni.



Niech to się kręci razem: ten deszcz,
wiatr neutrino, ta alergia na mgłę,
w której drzewa topią się jak cukier.

Miękkość jest drapieżna i ciemna
jak kawa, która ma tę przewagę,
że wystarczy, że smakuje.

Miękkie jest twarde, jest metalową drzazgą
w skórze. Żąda wysiłku i skomplikowanych
modłów, na które nigdy nie wystarcza czasu.

A wszystko wokół jest przenikaniem
wzajemnych dotyków i muśnięć,
zwodniczym w niepozorności
jak błysk skalpela, iskra supernowej.

Noc pachnie deszczem, ja – tobą,
a na słońcu kwitną plamy,
niczym monstrualne słoneczniki.
Opublikowano

))...Witaj, Messa...)...Hmmm, wiatr neutrino...Poszukaj w google...).Powiem tak: albo w końcu przestaniesz czytać tego typu teksty liniowo odtąd - dotąd (nie mówię tylko o moich tekstach, oczywiście) i wtedy coś z czytania wyniesiesz, albo będziesz je czytał, jak dotychczas - i tak będą wyglądały Twoje komentarze (i odbiór, a raczej - brak odbioru).

pozdrawiam.;-))

Opublikowano

))...Dziewuszko, to "niczym" funkcjonuje jako "jak", którego nie chciałem powtarzać (już jest 2x), więc zamiana go jest raczej niemożliwa. Dzięki za poczytanie i opinię...))

pozdrawiam.;-)

Opublikowano

))...Messa, to kim jesteś z zawodu, jest najmniej tutaj istotne, wiersze bowiem nie mają za zadanie wyprowadzania jakichkolwiek teorii. Mówię o otwarciu na inną percepecję, inne estetyki. Twoje pisanie jest diametralnie różne od mojego, różnica między naszymi odbiorami (jak sądzę) jest taka, że ja nie oceniam niczego przez pryzmat tego, co sam piszę. Nie (odpowiadając na Twoje pytanie), nie chcę obracać Twoimi oczami, nawet nie próbuję zmieniać Twoich ocen, choć są dla mnie (szczerze to piszę) mocno irytujące przez swoje (Twoje) spolaryzowanie odbioru.

pozdrawiam.;-)

P.S. będzie chyba tej dyskusji, bo znowu z tego wyskoczy jakiś "pojedynek", a brak mi czasu na popierdółki...)

Opublikowano

Lobo, wiesz, o ile ogólnie uwielbiam Twoje wiersze, to teraz muszę szczerze wyznać, iż tego też nie rozumiem, podobnie jak Messa. Nie wiem, może faktycznie koniec umyka, a może to ja mam atak sklerozy czy twardej mgły... Ale jeszcze tu wrócę. A może dasz mi jaką wskazówkę? (Ale bez irytacji, proszę). :-)
Pozdrawiam.

Opublikowano

)))...
- Messa, nie staram się być złośliwy, ale skoro taka wola...Zdejmij se opaskę ze ślepków, to zobaczysz, że nie noszę klapek na oczach...;-)

- Oxyvia - nie za bardzo, tekst winien się bronić sam. Ale jedna wskazóweczka - przeczytaj dokładniej czterowars - on w zasadzie opisuje wiersz.

pozdrawiam.;-)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Lobo - bo się rozbierzemy do ładunków elementarnych, hi, i?
skoro ktoś Ci sugeruje, że jest nie tak, to Ty na niego z ...?
Jaki masz w tym cel? Neutrina przechodzą nas codzień po
jakieś kilka miliardów - a podobno były też dogrywką w wykańczaniu
dinowców - czy my się też mamy nimi wykosić?

z ukłonikiem i pozdrówką MN
ps. sorry za tyle pytań
Opublikowano

)))...Wiedziałem, że przyczłapiesz, Messa...;-)) Oczywiście, że przechodzą (neutrina), ale także nas bronią - gdyby nie wiatr słoneczny zatrzymujący promieniowanie z głębi kosmosu (równie niewidoczne), nie byłoby chyba życia na ziemi. Niepozorne niepozorności, Messa,
przenikanie wzajemnych dotyków i muśnięć...;-)))

pozdrawiam.;-)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



neutrin nie pominiesz - nawet jak piszesz to częściej od ciarek Cię przechodzą, hi,
nie ma mowy o sterylności, hihihi, a nawiązując do tego co Lobo mi odpisał - to wydaje mi się, że troszkę nie tak z tym wiatrem słonecznym
z ukłonikiem i pozdrówką MN
Opublikowano

)))
- Dziewuszko, i owszem, i owszem...;-)))

- Messa, z tego co czytałem - tak właśnie jest. Ziemię chroni (jako planetę) jej płaszcz magnetyczny, ale jednym z istotnych czynników chroniących układ słoneczny jako całość, jest "wiatr słoneczny", czyli cząstki neutrino, które tworzą barierę ochronną na skraju układu. Oczywiście wierszyk to nie rozprawa naukowa, tem nie mniej jest to w zgodzie z, ekhem, prawami fizyki...;-))

pozdrawiam.;-))

Opublikowano

))...Ano, słabnie..)) Na razie nic na to nie poradzimy.;-) Tak, wskazany fragment z pozoru wydaje się niezręczny, tym nie mniej oddaje dokładnie sens przekazu. Jeśli masz jakieś sugestie (tak, żeby nie zmienić sensu), to bardzo proszę.)

pozdrawiam.;-))

Opublikowano

piękny początek, zdanie, które jest taką poezją w samym swym dźwięku,
później troszkę na skróty ten koniec, albo to emocje, albo ja nieczuła sama nie wiem, musiałabym kilka razy przeczytać, jakkolwiek całość robie wrażenie
serdecznie pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wolfgang zakończył właśnie wykład, gdy szef wydziału historii uniwersytetu monachijskiego poinformował, że ma zaproszenie na konferencję. - I to jaką! – tajemniczo się uśmiechnął. – W Polsce, w Prusach Wschodnich! Wolfgang od razu zainteresował się tym zaproszeniem. Będzie mógł odwiedzić krainę swoich przodków, swoje dziedzictwo. Wuj zostawił mu jeszcze misję do spełnienia w imieniu rodziny. Postanowił pojechać bez wahania. „To za trzy tygodnie. Trochę mało czasu na przygotowanie się do takiej podróży”, zmartwił się. Zaczął od oddania do przeglądu swojego 3-letniego Audi A4. Potem załatwił biurokratyczne formalności. Skrupulatnie obliczył trasę. Wyszło mu trzynaście godzin samej jazdy, ale zdawał sobie sprawę, że odcinek w Polsce nie będzie taki łatwy. Wiedział o braku autostrad i fatalnym stanie dróg. Doliczył dodatkowe trzy godziny. W przeddzień konferencji Wolfgang wjeżdżał do Olsztyna. Był zadowolony, bo jak dotąd całą trasę przebył bez problemów. I właśnie wtedy poczuł huk, prawym kołem wpadł do wielkiej dziury w asfalcie i uderzył podwoziem w nierówność. Zatrzymał samochód. Zobaczył zniszczoną felgę i wyciekający olej z miski olejowej. Wściekły zadzwonił do swojego ubezpieczyciela, potem na Policję. Miał szczęście, jeden z funkcjonariuszy mówił po angielsku. Udokumentował zdarzenie i pomógł zamówić lawetę. W warsztacie czekało na naprawę zbyt dużo samochodów, aby jutro jego Audi mogło kontynuować dalszą podróż. Z samochodu zabrał walizkę, nałożył marynarkę i prochowiec. Zdruzgotany sytuacją, poprosił o przywołanie taksówki i pojechał do hotelu „Gromada”. Następnego dnia już o ósmej rano był na dworcu, chociaż odjazd do Starego Folwarku był godzinę później. Kupił bilet i usiadł na ławce naprzeciwko stanowisk, z których wyjeżdżały kopcące Jelcze. Obserwował dworcowe życie. „Jak tu nieprzyjemnie, szaro i smutno”, pomyślał. „I dlaczego tu jest tak brudno”. Nie dostrzegał też uśmiechów na twarzach śpieszących się ludzi. Nagle jakaś kobieta usiadła koło niego. „Wreszcie jakiś kolor”, pomyślał, widząc zwiewną sukienkę na której dostrzegł różnorodność kwiatów. Podniósł oczy na twarz sąsiadki. Ciemne, błyszczące oczy, regularne rysy twarzy i długie kasztanowe włosy zachwyciły Wolfganga. - Piękna! – ocenił w myślach - Może mieć około trzydziestu lat. Postanowił ją zagadnąć: - Przepraszam, czy Pani może jedzie autobusem do Starego Folwarku? Kobieta odpowiedziała w jego języku. Uradowany od razu przedstawił się i zaproponował wspólną podróż. Dowiedział się, że ma na imię Monika. Ukradkiem delektował się jej urodą. Zauważył na jej prawej ręce obrączkę. „Szkoda”, pomyślał. Monika nagle wstała i kazała mu iść za sobą. Wolfgang postanowił robić to, co ona. Wyjął z kieszeni bilet i też wyciągnął rękę do góry, dzięki temu ludzie przepuszczali ich do autobusu. W autokarze Wolfgang wyjął telefon i zaproszenie, w którym znalazł numer organizatora konferencji. Zadzwonił. Wyjaśnił mu, co się stało z samochodem i pytał czy może liczyć na pomoc w powrocie do Olsztyna. Usłyszał też prośbę, aby na konferencji przedstawił najnowszą historię swojej rodziny. Na to nie był przygotowany. Zobaczył, jak Monika z torebki wyciąga takie samo zaproszenie. Zrozumiał, że jadą w to samo miejsce. Szczerze się z tego ucieszył. Wolfgang zaczął przyglądać się krajobrazowi. Przecież był w „swoich Prusach Wschodnich”. „Ale co mam powiedzieć na konferencji”, zastanawiał się. Wyobrażał sobie życie w wielkim gospodarstwie swojego stryja Alexa. Piękny, królewski pałac, siedziba rodu znajdowała się tylko piętnaście kilometrów od Starego Folwarku. Ze wspomnień wuja, wiedział, że sowieccy sołdaci wszystko rozgrabili. Pałac podpalili. Nie jest tylko pewien, czy celowo, czy też z głupoty. Jeden z polskich jeńców po wojnie opowiadał, że czerwonoarmiści chcieli się ogrzać i rozpalili w pokoju na piętrze ognisko. „Moja rodzina nie popierała Hitlera, ale Polacy w to nie uwierzą”, myślał. „Będą sądzić, że chcę wybielić swój ród. A przecież wujek Alexa, Heinrich, uczestnik zamachu na führera zapłacił za to życiem. Sam Alex odmówił wydania rozkazu rozstrzelania jeńców wojennych. Co mogę jeszcze opowiedzieć?” Z tych rodzinno-wojennych wspomnień został wyrwany przez Monikę, która kazała mu wysiadać. Na przystanku Wolfganga witał organizator konferencji ze strony niemieckiej oraz troje uczestników z Monachium. Zadawali mu wiele pytań, sypali różnymi propozycjami. Wszyscy wreszcie skierowali się w kierunku pałacu, w którym m.in. znajdował się hotel. Piękna, biała budowla w stylu włoskim zachwyciła Wolfganga. Do tej pory widział ten pałac tylko na zdjęciach.    
    • @Nata_Kruk Twój wiersz zatrzymuje – otwiera oczy na to, co wciąż żyje w nas mimo pozornej ciszy. Poruszył mnie obraz czasu "przeciskającego się w labiryntach głowy". Świetny!
    • @andrew jeszcze trwają jeszcze a wierzchołki drzew jesienne już
    • @infelia Dzięki :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...