Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Poza tym:

Pozdrawiam, R.

Ale proszę czytać całą frazę a nie jej połowę. Porównuję nie zwierzę a sytuację, w jakiej
zwierzę znalazłoby się, gdyby je pozbawić dotychczasowego opiekuna (w kontekście tego
co wcześniej zostało napisane o tresurze ciała).

Pozdrawiam.
  • Odpowiedzi 47
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Właśnie przeczytałam sonet Mickiewicza Dzień dobry. I co? Wiadomo, że było o dzień dobry.
Wkurzona trochę mu zmienilam to sielsko i anielsko (Dzień dobry - nie chcę budzić o wdzięczny widoku...)

Dzień dobry

Dzień dobry?... Dziś nie będzie! Dziś będzie - cholera!
Czyje to się po nocy całowało lica?
Niech cała dookoła słyszy okolica
Jak patelnia SIĘ jękiem na głowie rozdziera!

Dzień dobry?... Cholera! - niech ona cię zabiera,
Dzień dobry niech odpowie tamta swawolnica!
Od dziś znów całością jest twoja połowica:
W "dzień dobry" już nie ze mną dzień się twój ubiera.

Czemu to... uczepiłeś tak SIĘ mojej ręki?
Zanim znów ci przyłożę, jeszcze niech się dowiem,
Zabłyśnij jakimś kłamstwem przed garnkiem na głowie...

Dzień dobry... - Czyś ty zgłupiał?! Wciąż te same dźwięki!
Widzisz jak to zaglądać pod cudze sukienki?
- Do końca życia później kłopoty ze zdrowiem!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



O duszy można bez końca. Ale jednak jej istnienie zakładają, czy raczej czują - nawet
prymitywne plemiona. W naszej cywilizacji ciekawe jest choćby powiedzenie: sprzedać diabłu duszę. Czyli, to my decydujemy o jej losie i dusza wydaje się nie mieć nic do powiedzenia.
Czym w takim razie jest, że wahamy się by sprzedać ją diabłu, że tak nam na niej zależy?
Trzecią płcią, tak mi się wydaje. Ale to już temat na inną okazję ;)

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Poza tym:

Pozdrawiam, R.

Ale proszę czytać całą frazę a nie jej połowę. Porównuję nie zwierzę a sytuację, w jakiej
zwierzę znalazłoby się, gdyby je pozbawić dotychczasowego opiekuna (w kontekście tego
co wcześniej zostało napisane o tresurze ciała).

Pozdrawiam.
Dobrze, przyznaję, moja culpa. ;)
Przeczytałam jeszcze kilka razy i wiersz, i komentarz. I przyznaję rację.
Zgoda.
Hy, tu mi się jednak nasuwa pytanie - czy można istnieć bez duszy?
Ale to już nie zarzut/polemika z wierszem, tylko luźne zastanowienia. :)

Pozdrawiam, R.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Podobno nie wszyscy. Według radiestologii człowiek emanuje za życia własną barwą światła -
od czarnej, najniższej, po najwyższą i rzadko spotykaną biel. Otóż zdarzają się
ludzie, którzy nie emitują żadnego rodzaju promieniowania, jakby nie żyli.
Może to ci, małoduszni? :)

Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



O tym nieco w poście do p. Sojana - podobno można :)
Co do wiersza to przyznam się na koniec, że jest pewnego rodzaju pułapką.
Otóż został napisany tak, jakby Peel był człowiekiem głęboko wierzącym
w to co pisze i tym samym skierowany do ludzi podobnie wierzących,
również nie kwestionujących istnienia duszy i Boga który tchnął ją w stworzone
przez siebie ciało.
To pierwszy rodzaj interpretacji. Przeciwna do niej interpretacja narzuca się sama:
dusza, Bóg, bezgraniczna wiara - chyba trudno o większe truizmy?
Właśnie pomiędzy takie dwie skrajne interpretacje chciałam złapać Czytelnika
i to on i to co przyjdzie na myśl po przeczytaniu jest prawdziwym zakończeniem:
tak naprawdę zobaczył siebie :) Od dna po troskę o zwierzęta.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Podobno nie wszyscy. Według radiestologii człowiek emanuje za życia własną barwą światła -
od czarnej, najniższej, po najwyższą i rzadko spotykaną biel. Otóż zdarzają się
ludzie, którzy nie emitują żadnego rodzaju promieniowania, jakby nie żyli.
Może to ci, małoduszni? :)

Pozdrawiam

raczej ci "bezduszni" - a jednak zyją!
J.S
Opublikowano

Ciekawe ujecie zwiazku duszy z cizlem.Kto nie wierzy w dusze moze przetlumaczyc ja jako psyche czyli wyzsza istote czlowieka.Tak czy inaczej ,wierzymy czy nie istnieje to co wzywa nas do szlachetnosci i to domaga sie zaspokojenia zwyklych czesto poglebianych az do upadku zadz.Tak rozumiem ten wiersz chociaz nie do konca.Ale chyba zlapalem intencje autora.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @klaks Mamy już więc dwie sławne pszczółki: Zosia i Maja. :-)))
    • @LeszczymPoezja, Proza i Promocja - wszystkie na jedną literę.  Ja tam myślę, że z którąś wreszcie się dogadasz :) 
    • Zobacz, spójrz… Oto moje usta. Moje dłonie. Zimno mi. Zimno mi w tej wilgoci. W tej dżdżystej aurze jesieni. Dotknij, a poczujesz. I jak? Mówiłem. Zimne to wszystko, prawda? Tak zimne jak bryłki lodu. I te palce zimne, jak palce mojej nieżywej już matki. Tutaj jest wiatr. I szum schodzący z nagich gałęzi drzew. Idący w liście, co u stóp mych się kręcą. W korzenie. Czuję w wilgotnych włosach twoją dłoń. Twoje palce przechodzące na wskroś. I znowu od początku…   Idę przez te obszary ciszy nagle zbudzonej. Przez ten cichy ciąg zdarzeń. Przez te długie bardzo strumienie czasu. Idę długo tymi korytarzami. Idę w daleki ląd zapomnianych twarzy. Które na końcu. Które tam bardzo… Na końcu...   Ty wiesz. I ja wiem. Wiemy wszystko. Wiesz, prawda? Wiesz wszystko, co chcielibyśmy sobie powiedzieć. Ale nie powiemy już nigdy, chyba że we śnie.   Tutaj, gdzieś. Pomiędzy drzewami. We śnie. Szliśmy. Idziemy. I będziemy szli. I jeszcze…   Kolejny krok. Kolejny…   Zderzam się ze ścianą w pokoju ciemnym i pustym. Odwracam się. I widzę. Patrzę. Szukam… Ze ścian wyciągają się ręce. Czyjeś ramiona. Te ręce zimne. Te dłonie. Te palce… Jakby twoje, które wciąż mnie przywałują gestami.   Zapalam świece. Gwiazdy płoną na niebie. Pomiędzy chmurami, w których jaśnieją snopy odchodzącego deszczu. Tutaj i tam. Odsłaniam zasłony. Szeroko. Firanki na moich skroniach w powiewie otwartego okna. Głaszczą. Łaskoczą. Łaszą się. Przymilają z milczącym kwileniem zmiłowania. Tam wysoko. Na niebie. Na suficie płomyki drgają od zimna. Na szafie jakiś zakurzony kufer nie ruszany przez lata. I wszystko majaczy. Rozpływa się i scala. I migocze, i szumi bardziej jeszcze. I jeszcze…   Lekki trzask podłogi przechodzi w tej ciszy i znika. Ktoś tu, widać, był przed chwilą. Lecz cisza. Cisza. Cisza znowu w tobie. I we mnie. I wszędzie. I jeszcze… Odgłosy jakieś przechodzą. Błądzą wewnątrz naszych ciał złączonych pustką.. I drżą w nas jeszcze… Tak bardzo długo… Jeszcze...   Jesteś tu jeszcze?   Wiesz, ja tu byłem. Czekałem. Albowiem istnieję już tylko w czasie przeszłym. W teraźniejszym kurz okrywa portrety pergaminowych twarzy. Wśród pajęczyn. Na ścianach. W półmroku. W piskliwym szumie gorączki. W ciszy absolutnej. W takiej ciszy dookolnej. Wszędzie. I wszędzie. Która się kryje, i która wyłania się zewsząd. Z każdej szczeliny. Pęknięcia. Spod każdej drzazgi, co wbija się pod paznokieć z ostrym ukłuciem, podczas przeciągania w jakimś napadzie wierzchem palców po drzwiach drewnianych. Po podłodze. Po listwach cokołów… Po pólkach pełnych martwych książek. Zaplamionych. Na okładkach czyjeś oczy zeskrobane żyletką. Wszędzie. Wszystkie oczy niewidzące. Ślepe. Wydrapane. Jakby ktoś chciał się pozbyć wszelkiego spojrzenia. W szaleństwie. W nieadekwatnym przeżywaniu rzeczywistości. W przypływie pasji. W schizofrenicznej mozaice szeptów, co wciskały się natrętnie do uszu. Wśród oddechów. Wśród szybkich. Zmęczonych. Kiedyś. Kiedyś… Ale to było kiedyś. Wśród zapomnianych gestów...   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-17)    
    • @Migrena Żal mi ich wszystkich, bo są jak latarnie w złym miejscu, oświetlają cudze zagubienie, a same gasną po kawałku.   A i ci, którzy się zatrzymują, też niosą w sobie ciemność, która czasem ma kształt samotności, a czasem – tylko pustki.   W tym wszystkim najwięcej boli to, że nikt tu nie jest z natury winny, a każdy trochę poraniony.
    • Spale wszystkie  Twoje wiersze miłosne    I odświeżę pamięć    Urodzę się na nowo  Umrze każde słowo    Wraz z tobą   Bo rozpłyniesz się  Jak prostytutka we mgle    Nocą na mieście
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...