Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dziwnie znajome miejsca, znamiona przeszłości,
głęboko tkwiące strzępy minionych wydarzeń
ujrzałem wyraziście, w głowie powstał zamęt.
Podświadomość wyczuła dawnych wcieleń dotyk.

Nieznaną, obcą postać dostrzegają oczy,
a może to rojenia w hipnotycznym transie?
Niewiele przed nią życia, z każdą chwilą słabnie,
o wybawienie nie śmie przerażona prosić.

Skąd znam tamtej istoty zagmatwane dzieje?
Odgrzebując z pamięci coraz nowsze ślady
brnę po nieodgadnionych ścieżkach niczym ślepiec.

Czy uznać wbrew nauce, że mogło się zdarzyć
i w przyszłości powinno to spotkać mnie jeszcze?
Z tajemniczym uśmiechem los rozdaje karty.

Opublikowano

Ja może w inną stronę niż poprzednicy (korzystając z wolności wypowiedzi) - technicznie wiersz wydaję się byc majstersztykiem. nie chce mi się przeprowadzac szczegółowej wiwisekcji (to może i 3 strony zając) - ale mam wrażenie, że pod względem technicznym autor dłuuugo pracował.
Zostaje temat - tutaj "i e" podał dośc poważne argumenty - ja na razie chyłkiem pozdrowie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zamiast szczegółowej polemiki zapytam czy nie zastanowił Ciebie i_e tytuł? Polecam książkę: Życie przed życiem - Raymonda Moody i wszystko stanie się jasne. Pozdrawiam Leszek :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Argumenty i_e przyjąłbym w części, gdyby wczytał się w wiersz, naprowadzony tytułem. Temat regresji wydał mi się na tyle ciekawym, że starałem się go ubrać w równie ciekawe szaty. Pozdrawiam Leszek :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I jak tu dogodzić poetom. Jeśli pójdę w obrazy, to powiedzą, że tworzę tanie landszafty, a gdy poruszam sie w sferze duchowej, to także nie dobrze. Może Witku oświecisz mnie nieuka co masz na myśli, a dokładniej jaką drogę sugerujesz. Pozdrawiam Leszek :)
Opublikowano

Mnie się podoba. I temat nie jest zły, i wykonanie niezłe. Jednak nie zgodzę się z Messalinem, że to tylko przemyślenia - moim zdaniem obrazów też jest tu dużo. Bo przecież przedstawienie poprzedniego wcielenia, opis jego zachowania... Takie tam... :)
Nie rozumiem tylko, dlaczego owo poprzednie wcielenie "o wybawienie nie śmie przerażone prosić" i dlaczego słabnie. Czemu niewiele przed nim życia.
Ale poza tym - na plus. :)

Pozdrawiam, R.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Odpowiedź jest bardzo prosta, bo kolejne regresje kończą się śmiercią którą z punktu widzenia bądź obserwatora, bądź osoby umierającej są przekazywane w transie hipnotycznym. Pozdrawiam Leszek :)
Opublikowano

Czytałam kiedyś "Życie po życiu"...tu temat ciut inny, regresja czyli coś co było wcześniej...wiersz przemyślany,dość trudny , bardzo dobry technicznie, myślę, że powstał po lekturze "zajmującej" książki...książki która musiała bardzo poruszyć autora :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Lidia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oxyvio skąd u Ciebie tyle serdeczności? Dziękuję. Leszek :)
No bo ja z reguły jestem osobą serdeczną i życzliwą - tak mnie ludzie postrzegają na ogół, chyba że ktoś mnie wkurzy, ale to rzadziej bywa. Dlaczego tak się zdziwiłeś? Czyżbym jakoś nadepnęła Cię na odcisk? Nie pamiętam, ale jeśli tak, to przepraszam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oxyvio skąd u Ciebie tyle serdeczności? Dziękuję. Leszek :)
No bo ja z reguły jestem osobą serdeczną i życzliwą - tak mnie ludzie postrzegają na ogół, chyba że ktoś mnie wkurzy, ale to rzadziej bywa. Dlaczego tak się zdziwiłeś? Czyżbym jakoś nadepnęła Cię na odcisk? Nie pamiętam, ale jeśli tak, to przepraszam.

Oxyvio nie, nic złego od Ciebie mnie nie spotkało. :) Czytam opinie i widzę tę pogodę ducha i życzliwość u Ciebie, której niestety dookoła nie za wiele jest. Stąd zadałem pytanie, bo wśród poetów Twoja serdecznośc wyróżnia się. :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Lidziu masz rację książka jest ciekawa, a raczej ciekawy jest temat w niej poruszany. Podobnie jak autor nie zajmuję stanowiska w temacie, czy reinkarnacja istnieje, czy nie, ale zjawisko regresji hipnotycznej, niezależnie skąd pochodzą wywołane obrazy, jest stosowane z powodzeniem w docieraniu do przyczyn niektórych zachowań. Pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa. Leszek :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I jak tu dogodzić poetom. Jeśli pójdę w obrazy, to powiedzą, że tworzę tanie landszafty, a gdy poruszam sie w sferze duchowej, to także nie dobrze. Może Witku oświecisz mnie nieuka co masz na myśli, a dokładniej jaką drogę sugerujesz. Pozdrawiam Leszek :)

Leszku - to tylko moja sugestywna oopinia, nie przejmuj się zbytnio, ok?
z ukłonikiem i pozdrówką MN
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I jak tu dogodzić poetom. Jeśli pójdę w obrazy, to powiedzą, że tworzę tanie landszafty, a gdy poruszam sie w sferze duchowej, to także nie dobrze. Może Witku oświecisz mnie nieuka co masz na myśli, a dokładniej jaką drogę sugerujesz. Pozdrawiam Leszek :)

Leszku - to tylko moja sugestywna oopinia, nie przejmuj się zbytnio, ok?
z ukłonikiem i pozdrówką MN

Jeśli od dwóch miesięcy tylko mnie krytykujesz to trudno się nie przejmować. :(
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Leszku, gdyby do każdego wiersza trzeba by przeczytać jakąś książkę, żeby wiersz zrozumieć, poezja straciłaby sens. Też mogę coś napisać i powiedzieć: ale wiecie, żeby to skumać, przeczytajcie całą serię Szklarskiego o Tomku. Chyba nie o to tu chodzi.
Dalej: regresja, czyli cofamy się w tył. A ja tu widzę: "Odgrzebując z pamięci coraz nowsze ślady brnę po nieodgadnionych ścieżkach niczym ślepiec." Jak więc można mówić o regresji? Poza tym to nie jedyny zarzut, ten był najdłuższy to fakt.

PS. Wiesz, może ja po prostu źlę na to patrzę, może źle zrozumiałem przytoczone wersy, jeśli tak, napisz, jak jest. Bo póki co zdania po prostu zmienić nie mogę, bo jedyny Twój kontrargument to to, że jestem nieoczytany i to wszystko przez to, że nie czytnąłem kniguszki, co się zowie "Życie przed życiem".


Jeśli chodzi o "coraz nowsze ślady", Leszku przypuszczam, że miałeś na myśli pojawiające sie u człowieka poddanego regresji kolejno następujące w hipnozie "przeszłe życia". Jednak sformułowania w Twoim wierszu powinny brzmieć sensownie bez znajomości lektury ksiązki.

i_e, Tomki Szklarskiego- bardzo ciekawa historia, uwielbiałem czytać w dzieciństwie. Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Leszku, gdyby do każdego wiersza trzeba by przeczytać jakąś książkę, żeby wiersz zrozumieć, poezja straciłaby sens. Też mogę coś napisać i powiedzieć: ale wiecie, żeby to skumać, przeczytajcie całą serię Szklarskiego o Tomku. Chyba nie o to tu chodzi.
Dalej: regresja, czyli cofamy się w tył. A ja tu widzę: "Odgrzebując z pamięci coraz nowsze ślady brnę po nieodgadnionych ścieżkach niczym ślepiec." Jak więc można mówić o regresji? Poza tym to nie jedyny zarzut, ten był najdłuższy to fakt.

PS. Wiesz, może ja po prostu źlę na to patrzę, może źle zrozumiałem przytoczone wersy, jeśli tak, napisz, jak jest. Bo póki co zdania po prostu zmienić nie mogę, bo jedyny Twój kontrargument to to, że jestem nieoczytany i to wszystko przez to, że nie czytnąłem kniguszki, co się zowie "Życie przed życiem".

Każdego z nas coś inspiruje. Czasami jest to osoba, wydarzenie, obraz, innym razem czyjaś opowieść itd. itp. Jesteśmy zwykle "nieoczytani" w opowieści autora, a raczej domyślamy się tylko o czym pisze. Wiedząc o tym trudno przyjmować krytykę wyrywanych z kontekstu słów.
Nie pierwszy krytykujesz inwersje w poezji nie przytaczając źródeł wskazujących na to, ze jest to niedopuszczalne uchybienie w poezji.
Ja postąpię inaczej, przytoczę definicję inwersji ze słownika terminów literackich Michała Głowińskiego i innych: „Inwersja jest środkiem stylistycznym wykorzystywanym w języku potocznym do uwydatnienia wartości semantycznej, emocjonalnej lub logicznej pewnych wyrazów. W poezji służy ponadto efektom brzmieniowym (co zauważyłeś) i wersyfikacyjnym oraz podkreśla odmienność poetyckiego wysławiania.”
Nie ma tam, ani nigdzie w dostępnych mi pozycjach literatury, nic co wskazywałoby, że jest to zabroniony, czy niedopuszczalny środek stylistyczny w poezji.
Ty nie popierając swoje tezy niczym napisałeś obraźliwie dla autora: „co zawsze wzbudza u mnie politowanie”.
Następnie równie obraźliwie wtrącasz w wątku o hipnotycznym transie (regresja hipnotyczna – to termin medyczny):”oka, gdyby pan to wiedział, nie byłoby pytania” – sugerując, ze autor nie wie o czym pisze.
Następnie w wątku, w którym poddana regresji hipnotycznej osoba opowiada z punktu widzenia obserwatora, bo i takie, jak już przytoczyłem, są zbadane przypadki, o końcu życia kolejnego swojego wcielenia, piszesz: „--> e, nie ma tu czego czytać” – pozostawię to bez komentarza.
Rozwodzisz się elokwentnie nad słowem nowsze. Czyż nawet w starych śladach nie mogą być starsze i nowsze wątki opowieści? Naigrywając się ze ślepca (tutaj metafory) wykazujesz wyjątkowa pobieżność czytania tekstu.
Dziecinnym stwierdzeniem; „ważna rzecz, nie ufaj nauce. ja nie ufam i spójrz, jestem idiotą. nawet nie wiesz, jakie to zabawne. a ci co ufają: całe życie w plecy.” podobnie pokazujesz, że nie przeczytałeś ze zrozumieniem przytoczonego tekstu, który wcale nie stawia Twojej tezy, a wręcz przeciwnie, w części refleksyjnej sonetu, w świetle istnienia zjawiska regresji peel zastanawia się nad zjawiskiem w kontekście negowania reinkarnacji przez naukę.
W końcówce swojej opinii przystępujesz do wyszydzania, znowu nie zastanawiając się dlaczego autor tak puentuje wiersz.
Reasumując jestem na nie dla takich opinii. Owszem podobnie jak mój ulubieniec na stronie pięknie nimi kreujesz własną osobowość, ale niczemu innemu to nie służy. Pozdrawiam Leszek

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia niestety nie, za takie coś, czekają mnie lata zsyłki na syberię, wieczne zmarzliny i chuchanie na zimne, chyba, że to jest bardzo wyrafinowane, tupnięcie nóżką, które zarazem, głaszcze go  pod włos;)    skomplikowany typ mi się trafił:P  
    • @hania kluseczka A na tupnięcie nogą też nie reaguje? 
    • @KOBIETA Nic tylko zamknąć oczy i sobie dopowiedzieć, co po języku jeszcze…;)
    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem... Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie. Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.   Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.   – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.   Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.   Wtedy to się stało.   Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki. Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą. Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.   Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny. Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.   – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!   – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.   – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.   – Chłopie, ale o co ci chodzi? – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.   – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję! Nienawidzę was wszystkich!   Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:   – Co tu się odbrokatawia!   – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.   Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem. – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.   Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.   Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.   Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.   Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.   Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.   Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.   To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...   Wesołych Świąt!    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...