Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Sprawy oglądane z oddali
Lub ukryte w zakamarkach
Błahych, mało ważnych myśli
Z dziś na jutro,
Głosy rzucone na szalę
Wahań i wartości,
Czy takie same
Bo tak mało warte?

Są miejsca, gdzie
Ludzie są dla siebie
Okrutni w ciszy
Patrzą na siebie
Przepojeni cichą pasją
Jakby każdy z nich
Już był potępiony

Chcą chwytać szczęście
A zdobywają wiatr
Mało realny obraz zdarzeń
Chwilami rzeczywisty aż do bólu,
Lub myśli
Które z trudem
Przeciskają się poprzez
Kręgi zdarzeń i hałas słów

A rozkołysane
Biją
Jak krople
W serce rzeki
Wiosenną ulewą...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



to wiersz, messa ;)
za wiele słów dopowiadajacych, za dużo enterów.
Podoba mi się spokojne tempo (mimo enteroligii) i ta niepewność w nazywaniu
pzdr. b
PS. pewnie zaraz panu zjadą "serce rzeki" - ja trawię ;)
Opublikowano

-------------------------------------------------------
Sprawy z oddali
ukryte w zakamarkach błahych, mało ważnych myśli
rzucone na szalę Wahań i wartości,
mało warte

miejsca, gdzie Ludzie dla siebie
Okrutni w ciszy
Patrzą na siebie
Jakby każdy z nich
Już był potępiony

Chcą szczęścia A zdobywają wiatr
Przeciskają się poprzez
Kręgi zdarzeń i hałas słów

Biją
Jak krople
Wiosenną ulewą...
-------------------------------------------------------

tyleż zostało i co? ani reżyserii ani ajkiś akcentów, ani ani, mrum, mrum,
suchy slogan plakatowy jaki nam politycy wrzuwają, ech, Bezeciku,
co Ty godosz, gdzie tu poezja, gdzie ten wir, siąść i płakać "wewte wiosnę"

z ukłonikiem i pozdrówką MN

Opublikowano

Są miejsca, gdzie
Ludzie są dla siebie
Okrutni w ciszy
Patrzą na siebie
Przepojeni cichą pasją
Jakby każdy z nich
Już był potępiony

Ten fragment jest świetny -- tutaj powtórzenie "siebie" jest jak najbardziej na miejscu, a w dodatku bardzo płynnie.
To chyba jeden z lepszych Twoich utworów - pozbywasz się tej nadbudowy, czyli, hm, "krasopisarstwa" (he he)
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witku, a czego Ty chcesz od wiersza? Żeby grało jak u Ciebie? Dyć, dyć - są wiersze, w których nie dzieje się nic, więcej - mówią o wielkim nic, czymś czego nie ma (czego nie widać).
Jeśli piszę, że mnie poruszył i jest wierszem, to nie dlatego, żeby zanegować twój post - chyba mi wierzysz? :)
pzdr. b
Opublikowano

Co do Messalina, to ma o tyle rację, że zadawałem sobie pytanie na ile pewne sprawy można głosować, jak w sejmie, jak w tzw. demokracji, co zależy od jakiś stałych, niezależnych czynników, np. moralnych lub faktualnych, a co jest wynikiem "dyktatu większości", i to sprawia, że te "losy rzucone (...) są tak mało warte"....

Jakoś sprawy społeczne tak samo mnie poruszają jak ochy i achy, oraz piękno przyrody
:o)

Pierwsza wersja pisana jeszcze przy pierwszym sejmie, "kontraktowym" ale nie to wyznacza oczywiście pełnego sensu, refleksja chyba jest dużo ogólniejsza, te "miejsca"... to juz nie był sejm, tylko obrazek z życia polskiej wsi.... itd.... potem refleksja się uwalnia od konkretów, następnie krótki opis stanu anankastycznego - tyle od strony "genezy", mam nadzieję, że nawet uwolniony od tych moich przemyśleń, nadal ma jakiś interesujący sens....

(ostateczna wersja oczywiście ukształtowana pod wpływem tego co wynoszę z dyskusji na forum).....

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jaro byłeś na wsi? kiedy? czy byłeś na takiej wsi, gdzie końie a nie traktory? gdzie nie ma dróg asfaltowych a mosty są drewniane? O czym Ty piszesz?

Nie wiem czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę, ale 75% dzieciaków (podstawówki i gimnazja) z Wawy nie widziało na zywo krowy, a mleko? to produkt mleczarni, ech ........... dziś w radio usłyszałem jeszcze jedną ciekawość, niejaki prof. Gertych chce aby w szkołach na biologii uczyli, że człowieka stworzył Bóg, zeby zakazać wykładania teorii Darwina, ech, gdzie ja żyję, co ja tu robię, ech ...... Jaro, wybacz, ze tu o tym
z ukłonikiem i pozdrówką MN
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jaro byłeś na wsi? kiedy? czy byłeś na takiej wsi, gdzie końie a nie traktory? gdzie nie ma dróg asfaltowych a mosty są drewniane? O czym Ty piszesz?

Nie wiem czy ktokolwiek zdaje sobie sprawę, ale 75% dzieciaków (podstawówki i gimnazja) z Wawy nie widziało na zywo krowy, a mleko? to produkt mleczarni, ech ........... dziś w radio usłyszałem jeszcze jedną ciekawość, niejaki prof. Gertych chce aby w szkołach na biologii uczyli, że człowieka stworzył Bóg, zeby zakazać wykładania teorii Darwina, ech, gdzie ja żyję, co ja tu robię, ech ...... Jaro, wybacz, ze tu o tym
z ukłonikiem i pozdrówką MN

Ja byłam Pani Witku. Jestem co roku, wie Pan gdzie. Blisko Pana rodzinnych stron. Ale asfalt to juz tam na głównych drogach mają :)
Opublikowano

Co do wsi, to byłem na paru, różnych, dziwnych bo poukładanych i dziwnych, bo przerąbanych, ale chodzi mi o to, że w społecznościach wiejskich jest większa niż w mieście kontrola społeczna, jak i wiedza o tym co porabia i jak się prowadzi sąsiad, czego w społecznościach miejskich jest dużo mniej.

Co do wiersza, to nie ma znaczenia co mi konkretnie przed oczami stawało jak pisałem, bo przecież nie o to chodzi.

Dalej, żona ma gospodarstwo, dwa traktory, świnki i takie tam, a okoliczni już mnie rozpoznają: "to mąż wnuczki tego ..skiego" spod lasu.....

Asfalt biegnie, ale bywałem w takich miejscach gdzie konie....

Wprawdzie na gospodarstwie nie pracuję, ale od małego większość prac rolniczych zaliczyłem, jak nie u swojego dziadka, to u jego sąsiadów.....

Co do Giertycha, to można i nauczać, że Pan Bóg stworzył człowieka, ale ani ewolucji ani Darwinowi to nie przeszkadza, i generalnie radia i telewizji nie słucham w ten sposób, żeby kążdą sensacyjkę przeżywać. A "warszawkę" to ja ......, żyję sobie w swojej, lekko sarmackiej, rzeczywistości bardzo lokalnej..... Dopóki mi wujo nie będzie płakał, czego to Giertych każe mu uczyć, to nie będę się Giertychem przejmował, z resztą nawet jak by co, to po co, a wujo to za duży format człowieka (pedagoga i takich tam) aby się też tym przejmować, na razie zrobił tak, że jego szkoła ma niezłe przychody, nauczyciele lepsze pensje, i tylko innym proponuje, że też im takie porządki zaprowadzi, tylko niech mu odpalą 5-10 % tego co zaoszczędzi po zmianach (takie gadanie i takby mu wystarczyło pewnie mniej).... A tyn Giertych, przynajmniej prezencję ma i niezłe buty, czego o tych z SLD nie można było powiedzieć i z dwojga złego, to ja już tego Giertych wolę niż onych, a widocznie na lepszych wiara w Kraju nie zasłużyła, a i sama ich wybierała, to niech tera nie szczeka, kiedy smycz kto inny trzyma.

I tak tu na tej wsi bywa.....

A tak na koniec, to ja nie do dzieci piszę, tylko do większych nieco ludzi.....

W każdym bądź razie wypijcie za moje zdrowie, bo mi dziś kolejne kółko stukło i jest okazja, a synkowi dopiero trzy.....

Hej.....

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nuż i dużo odpisałeś, o Giertychu to tylko krótko ... czyli nic, bo nie wart, a radia to slucham jak jadę i włosy mi dęba stają, chciałem się podzielić uwagą, a głosować nie głosowałem na baranów, zresztą, te czy tamte, ech, tu zawsze będzie jak w bagnie, tak bagno i hymn (warto przeczytać - A.Babiński), a jak tak się rozgadaliśmy o wsi, to wieś przechodzi stan pokołchoźniczy, czyli swawola i krętactwo i większe picie, co widzę, obserwuję, ludzie nie tylko ubożsi na płacy ale i glanę mają uboższą, cóż, może czas przemilczeć większość rzeczy, ale PIS świętuje swoje niby-zwycięstwa na biedzie ludzkiej, ech, czy nowa partia co lepszego im nie uczyni? może pozabiera te moherkowe czubki z głów, co im zostanie?
i już na koniec - pracuję w wiejskiej szkole i mam do czynienia na codzień z taką wiarą (czyt. zabobonem), zmienia się na gorsze, cóż zjawiska ludzkie są typowe, a wiersz Twój? zbyt mocno zakamuflowałęś obraz, a możech ja tyż ze wsi i niczego nie rozumiem?
z ukłonikiem i pozdrówką MN
Opublikowano

Abo to ja wiem, różnie bywa, ale to zależy, u jednych się pije, u innych gospodarzy, miejscowi się trzymają lepiej, przybysze "zza Buga" mają gorszą opinie (przynajmniej jak dziadek opowiada, bo ja tyle wiem gdzie, kto i skąd, jak dziadek żony opowie)..... Dziadek pierwszy ze "spółdzielni" uciekł, jak mu Gomółka pozwolił. Poza tym jakoś sympatycznie...
Generalnie pola duże i zadbane.....

Cóż - Wielkopolska, ja oczywiście, "nabyty".......

Opublikowano

Zasadniczo wiersz podoba mi się, bo jest dobrze napisany (językowo i metaforycznie). Ale wydaje mi się, że wyraża zbyt dużo różnych treści. Przynamniej tak ja go odczuwam. Każdy z fragmentów mówi o czym innym, o innym zjawisku społecznym; ja bym nadała tym fragmentom osobne tytuły i zrobiła z nich oddzielne wiersze:
1. Okrawki systemów wartości.
2. Homo homini lupus est.
3. Ból narodzinowy myśli.
Ale być może po prostu nie jarzę spójnego sensu wiersza.
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...