Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Skrzypce


delete

Rekomendowane odpowiedzi

Powietrze zastygło jak ja. W milczeniu. W tęsknocie.
Coś poza mną, stało się bólem we mnie.
Słodkim, przeciągłym – upragnionym.
Stał odwrócony tyłem. Śledziłam każdy ruch, bo nie był moim, a tak bardzo pragnęłam, żeby się nim stał.
Krople łez… Zdaje się, że je przywołał. Tak. Tańczyły w przestrzeni, jak drobinki kurzu - wypełniały ją sobą…
I zastygł w milczeniu. A wyciągnięta dłoń - dłoń pełna godności zabiła… Tak… Przymknęłam oczy i językiem zwilżyłam usta.
Tak…

- Dlaczego nie grasz?
- Nie umiem.
- Tego nie wiesz.
- Wiem.
- Skąd możesz wiedzieć, skoro nie wzięłaś ich do rąk?
- Ich nie można dotknąć z zamiarem próby. Są świętością…

Spojrzałam na jego pomarszczoną skórę, a później na swoje gładkie dłonie.

- We mnie to umrze…
- Nie, będzie żyć we mnie…

Ilekroć wychodziłam od niego, musiałam uczyć się żyć na nowo. Życie, które znałam wydawało się bezbarwne, pozbawione tego, co nadaje mu treść.

- Dotknij…
- Nie - należą do Ciebie…

Czasem patrzył na mnie z niepokojem. Ignorowałam to spojrzenie. Chwile wyrwane. Chwile zasuszone – jak witalność jego ciała…

- Powiedz kim jesteś.
- Imię tego nie nakreśla.
- Ale zbliża.
- Nie potrzebuję bliskości.
- Więc czego?
- Potrzebują twojego dotyku.
- Pozwól mi o tym zadecydować.
- Pozwalam!
- Znam je. Znam każdą rysę. Wiem, kiedy się domagają…

Zawsze odwrócony tyłem, choć nigdy o to nie prosiłam – wiedział. Znał… Bezimienna… Pozbawiona etykiety, siedziałam wtopiona w stary fotel. Ze wzrokiem utkwionym w ruchach jego dłoni. Z nienawiścią do tego, co nim nie jest. Z uwielbieniem dla tego, co trzymały…. Ja.

- Nie rozumiesz ich…
- Nie wiesz tego.
- Widzę, że nie rozumiesz…

Gniew, huk drzwi i stukot butów na klatce schodowej. I gwałt na mojej duszy, kiedy usłyszałam to w świecie, który na to nie zasłużył…

Były moim nałogiem. Sam ich widok sprawiał, że mój umysł szalał z nienasycenia.
Ale…
One…
Piękne…
Odgrodzone.

- Dotknij ich!
- Nie…

Mętne spojrzenie oczu starca. Smutne spojrzenie.
I moje szaleństwo – tak bardzo obecne. I miłość do ideału, który tworzyli. One i Mistrz…
I wszystko co obok – nieistotne, prozaiczne – mdłe…

- Dziś będzie inaczej.
- Nie chce inaczej.
- Albo zostaniesz, albo wyjdziesz – wybór należy do ciebie.

Pierwsza nuta wbiła się we mnie boleśnie.
Znam to – znam…
I zaskoczył mnie dźwięk, jaki z siebie wydały. Zazdrosne, jedyne.

Przerwał.
Odwrócił się i spojrzał na mnie z gniewem.
- Zabraniam ci o nich zapomnieć.
Patrzyłam zdezorientowana i nie bardzo wiedziałam, co ma na myśli.
- Zabraniam ci.
Przyłożył dłoń do strun i pierwszy raz zobaczyłam ich wysiłek.
Kochał je. Starą, zmęczoną dłonią, sunął po ich ciałach i doprowadzał do krzyku.
Oczy rozwarte do granic możliwości, patrzyły i chłonęły obraz, niszczący ten zachowany i pielęgnowany do tej pory.
Skończył i ciężko powtórzył:
- Zabraniam ci…

Myśli atakowały mnie z każdej strony, a mój świat sypał się w gruzy.

Następnego dnia, nie zastałam go w mieszkaniu.
Leżały w futerale na dębowym stole.
Na kartce obok – pięknym kaligraficznym pismem, napisał – to, co w sobie noszą, nie może być na próbę.
Tęskniłam za ich dźwiękiem, ale nie mogłam ich dotknąć. Bałam się. Bałam się tak bardzo…
Wyszłam z obawą, lękiem czy zobaczę je raz jeszcze, kiedy zjawię się tam znowu.

Oczekiwanie i niepewność...
Niepewność i oczekiwanie.
Niewiadome.
Zależne ode mnie.
Przystanęłam. Z a l e ż n e o d e m n i e...
Na twarzy poczułam krople wiosennego deszczu. Nie umiałam się uśmiechnąć. Pobiegłam tam najszybciej jak umiałam. Drżącą ręką napisałam obok słów starca – Anna…
Rozmazane, nerwowe, lękliwe – ja…
Spojrzałam na nie raz jeszcze. Wytarłam dłonie o materiał spodni i z wahaniem, z niezdarnością dziecka, wzięłam je w dłonie. Na dnie futerału leżała druga, pożółkła kartka. Przeczytałam głośno :
„ Ryzyko. Spójrz na to, co trzymasz w dłoni i powiedz, czy warto było trwać pomiędzy…”
Delikatnie przesunęłam palcem po jednej ze strun.
Przyjęły mnie.
Czułam się, jakbym trzymała w dłoniach, nowonarodzone dziecko.

Nazajutrz przywitał mnie uśmiechem. Uśmiechem lekarza, który mówi – choroba minęła.
Tamtego dnia, wszystko było inne. On, one, ja – nawet pyłki kurzu, rozmawiały z powietrzem inaczej.

Ulica nie straciła nic ze swojego poprzedniego wyglądu, ale nabrała innego wyrazu. Świat zabarwił się moja dojrzałością. Dojrzewam. Słyszysz?
Gra, a dźwięk delikatnie wypełnia mi serce.
Patrzę na jego pokryte czasem dłonie i wiem…
Tak…Ja już to wiem…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetne! Bardzo mi się podoba. Skrzypce... Kocham ten instrument. Bardzo bym chciała nauczyć się na nich grać.
Nie umiem...
Odczytałam ten tekst jako metaforę dojrzewania. Strach przed dorosłością, strach przed dotknięciem jej... I na końcu nareszcie jęk muśniętych strun tych świętych skrzypiec. Bohaterka stała się wreszcie dorosła. Hm... Przeszła rodzaj inicjacji...? Wtedy świat stał się inny. Również dorosły.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam. Niemniej, jeśli odczytać to dosłownie - faktycznie rozmowa dziewczyny ze starcem - też mi się szalenie podoba. Widzę ich w starym, XIX - wiecznym pokoju ze ścianami obitymi purpurową tkaniną w złote wzory, rozmawiających przy świetle świecy...
Nie pytaj, dlaczego akurat w takiej scenerii. Za dużo książek Anne Rice... ;)
Pozdrawiam serdecznie, R.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem :) I dziekuje za komentarz. No właśnie - sama jestem zła na siebie o to. To kwestia jedengo słowa czy uczucia - to nie może być bazą. A może zwyczajnie sie nie przykładam? Tak czy inaczej cieszę sie, że wreszcie znalazł sie ktoś kto przestał mi słodzić - juz mnie to denerwuje:) Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, nie jet źle. Szanowna Autorka ma potencjał, który warto byłoby wykorzystać, bo poziom na naszej prozie najwyższy - muszę z przykrością stwierdzić - nie jest. Sam tekst nie najgorszy i nawet nie zarzucałbym mu, że nie wywiera wystarczającego wrażenia na czytelniku. Nie dlatego, że jest naczej, ale z powodu jego krótkiej formy. Nie spotkałem się tu dotychczas z tekstem, który by zostawiał po sobie dużo (abstrachując od tego, że nie wiem co to znaczy "zostawiać dużo"). A a propos krótkich form: radzę przy nich zostać. To wygodne dla wszystkich na portalach takich jak nasz. Interpunkcja też na plus. Reasumując zachęcam do rozwoju, a teraz czas na miażdżącą krytykę ;].
Sam tekst nie podoba mi się wyjątkowo, chociaż narracja, a przede wszystkim dialogi są prowadzone w zasadzie poprawnie. Przede wszystkim tekst jest dla mnie zbyt mało zindywidualizowany. Treść nie jest wyjątkowo oryginalna, tym bardziej język. Pewne zwroty są oklepane / wyświechtane etc. (vide: Gra, a dźwięk delikatnie wypełnia mi serce). Tekst jest mocno pretensjonalny, i chociaż doskonale zdaję sobię sprawę z tego, że taki w pewnym stopniu ma być, to niestety w tej swojej pretensjonalności jest jednak zanadto schematyczny (vide: Oczekiwanie i niepewność...
Niepewność i oczekiwanie. - takie powtórzenia ze zmianą szyku są okropne, cuchną harlekinem / gwałt na mojej duszy itp.). Pod koniec brakuje ogonka przy nosówce. Radzę uważać na polskie fonty, bo jeżeli gdzieś brakuje, sprawia to bardzo nieprzyjemne wrażenie, że utwór nie został dopracowany tak jak powinien (pomimo tego, że często bywa, że nosowość znika nam gdzieś przypadkiem w tzw. "praniu").
Ta pretensjonalność chodzi mi wciąż po głowie. Nie wiem po prostu, czy jest niezdrową tendencją, czy celowym zabiegiem (prosze nie udzielać odpowiedzi - będzie ją stanowić kolejna Pani proza).
No i niestety Autorka nie ustrzegła się błędów - mniejszych i większych - jak to zwykle bywa. Niektóre niestety bardzo rażą, więc pozwolę sobie przytoczyć, choćby taki o to wstrętny (!) pleonazm (i to na samym początku - swoją drogą; jak by to miało jakieś znaczenie gdzie, ha!): "Stał odwrócony tyłem". Nota bene, powtarza Pani ten błąd także później w tekście.
No i jak ma być patos, etos i aramis (ciepła ironia), to skoro "Mistrz" z dużej to i "Świętość" z dużej bym pisał, bo to w ogóle, zgodzi sie Pani ze mną, DUŻE słowo. I skoro "Ciebie" z dużej to i "Niego" z dużej. Także zwracam uwagę na konsekwencję dotyczącą używania dużych liter.
Unikałbym także "okrągłych sformułowań", tzn. takich, które są puste, ale brzmią ładnie, np:
"Życie, które znałam wydawało się bezbarwne, pozbawione tego, co nadaje mu treść." - aż chciałoby się wykrzyknąć: "Czyli, do cholery, CZEGO?"
Uważałbym na problemy z podmiotem, np. tutaj: "Przyłożył dłoń do strun i pierwszy raz zobaczyłam ich wysiłek "- dłoni czy strun?

No, ale koniec wytykania błędów, tzn. jest ich więcej, ale to nie chodzi o wypisanie ich wszystkich, tym bardziej, że na temat niektórych z nich możnaby polemizować (np. wycierania dłoni o materiał spodni, bo przecież nie o materiał, a o spodnie po prostu). Ale to już kosmetyka. Bo przecież nie o błędy sensu stricto czasem chodzi, ale o to, czy coś brzmi dobrze. Mam wrażenie, że, o ironio, tekst jest dosyć skonwencjalizowany, a sporo fraz jest trochę na siłę, robią wrażenie jakby Autorka próbowała wyjśc poza językowe schematy (czy poprawnie? Nie wiem).
Przyczepie się jeszcze tylko (:P) do strony graficznej. Skąd to zamiłowanie do klawisza pt. "enter". Wiem, że duży i nęcący, ale ograniczyłbym z nim kontakty nieco ;).

No to dokonałem tzw. "konstruktywnej krytyki". Oczywiście proza to proza, często można polemizować. Mam nadzieję, że moje uwagi się przydadzą. Wyjawię na koniec sekret, że nie miałbym siły pisać tego wszystkiego, gdyby nie słowa Autorki, które pozwolę sobie niniejszym przytoczyć: "Tak czy inaczej cieszę sie, że wreszcie znalazł sie ktoś kto przestał mi słodzić - juz mnie to denerwuje".
Mam nadzieję, że po przeczytaniu mojego komentarza będzie się Pani cieszyć dwa razy bardziej.

Pozdrawiam, życzę rozwoju, będę Panią obserwował, więc proszę się mieć na baczności! ;>

W pas ukłony.

wg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A czy ja słodzę...? Bo to chyba przytyk do mnie, skoro przed Baronem nikt Cię nie komentował. Piszę to, co myślę. Naprawdę mi się podoba. A jeśli nie chcesz słodkości (choć i tak uważam, że poprzednie moje wypowiedzi słodkościami nie były), to napisz coś więcej. Przeczytam, osądzę i się wypowiem. Może wtedy "słodzić" nie będę. Zależy czy mi się spodoba, czy nie. Czekam więc niecierpliwie.
Pozdrawiam, R.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszę o wybaczenie tych, którzy poczuli sie dotknięci - nie to miałam na myśli - serdecznie przepraszam za słowa, które faktycznie takie wrażenie mogły pozostawić. Chodziło mi o inne osoby, które oceniają moje prace już bardziej poprzez sympatię do mnie niż ich faktyczną wartość. Za konstruktywną krytykę szczerze dziękuję - już dawno nic mnie tak nie ucieszyło - błędy (moje) - czuję sie zażenowana i świetnie, że ktoś zwrócił na nie uwagę - cóż moja wrażliwość - powiedziałabym za-wrazliwość ; ) często utrudnia mi pracę. Postaram sie bardzo walczyć z tym co mi zarzucono i co ja sama (pokrywa sie w znacznej mierze) sobie zarzucam. Więc - dziekuję : )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Łukasz Jasiński na Bednarskiej będą budowa budynek dla wydziału dziennikarskiego przy Wiśle, będzie ładnie tam :)
    • Srebrne nitki zaplótł księżyc na ciemnych dachówkach. Spadły gwiazdy, by z tej przędzy garstkę mrzonek utkać. Cienie się powydłużały, rozlały w kałużach, zakołysał się świat cały, bokiem przeszła burza. Deszczu spadło parę kropel, wiatr znienacka ucichł, furkot skrzydeł i nietoperz ciszę ciut zakłócił. Kocur który miał się z pyszna jest gamoń i gapa, bo gdy myszka hasać wyszła, ten już dawno chrapał. W leśnej kniei kilka debat, bo trzeba coś czynić, lecz istota się rozmyła o wdzięki Maryny. Niedostępny kwiat paproci, lecz garść słów wśród książek. Gdyby nawet je pozłocić nic to nie rozwiąże. Więc już możesz słodko zasnąć - niczym pszczółka Majka. Do poduchy gołosłowna mała lulubajka.
    • 1.Mea culpa mea culpa   parafia wkurza księdza z Wieliczki bo brak w niej choćby jednej grzeszniczki on intymnych chce spowiedzi więc nad dietą pań się biedzi może w nich skruchę wzbudzą winniczki   2.Dwie sprawy   choć lewicuje działacz z Wieliczki w życiu prywatnym woli prawiczki raz na lewo poszedł z jedną lecz miał w sądzie sprawę pewną też u dziewicy starej prawniczki   3.Nić Ariadny   szydełkiem dzierga Zośka w Wieliczce w zbyt luźnej z ciąży starej spódniczce gdy listonosz przyniósł paczki kłębek wpadł za pas biedaczki więc pan do niego trafił po nitce   4.Letniczki z Krakowa   Zdzich jest zdziwiony gdy do Wieliczki zjeżdżają w lipcu śliczne twarzyczki bo w kaplicy Świętej Kingi dają sobie ściągnąć stringi i są gorące choć to letniczki
    • @Łukasz Jasiński jeszcze nie jestem wirtualna aż tak, bo nie wrzucam całego swojego życia do sieci, jak inni, trochę podróżuje, chodzę na spacery, do kawiarni, do sklepów. Sama wszystko naprawiam, remontuję:)
    • Teatrzyk kukiełkowy?   miał sztuczną lalę Wit z Ciechocinka mówiła o tym cała mieścinka zawstydzony naturalnie lecz nie ufał żadnej pannie rolę przejęła zręczna pacynka   Udany zabieg?   gryzł się albinos spod Ciechocinka że go nie pragnie żadna Murzynka więc przyciemnić biel chciał troszkę lecz się życie stało gorzkie gdy oczerniła go cud-blondynka   Pozdro.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...