Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ależ było gorąco. Wydawało się, że jest goręcej niż w ogóle gorąco mogłoby kiedykolwiek być. Nie przez temperaturę rzecz jasna. We wrześniu amplituda w takim klimacie jest żałośnie niska. Tamta atmosfera... tamto napięcie... niby erotyczne, ale tak wysublimowane, że wymykające się językowi. Nie powinno to dziwić, tak najczęściej bywa z chwilami wyjątkowymi. Wyjątkowymi – brzmi śmiesznie ułomnie. Więc po co pisać? Po co mówić? Dać namiastkę... cóż by to była za namiastka... jak tania dziwka zamiast luksusowej prostytutki. Trafna i żenująca analogia. Jednak pisać. Choć się nie umie, choć to z góry skazane na amputację sedna. Niemożność dotarcia do istoty nie zniechęca jednak. Siła spontanicznej ekspresji straszliwie przewyższa gówniany racjonalizm. Jakże wysublimowanie podniecające, że nie o seks wtedy chodziło. Nic z tych rzeczy. Seks to seks, czysta kopulacja, nieskładne ruchy, ofiara na ołtarzu najwyższego z instynktów. Chociaż rozmowa nie ograniczała się do kwestii polityczno – meteorologicznych, była nadzwyczaj zgodna z kawiarnianym konwenansem. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać. Ale to co działo się między słowami... Boże... niesamowita kobieta. A nie był to nawet flirt. Gorzej, to było coś znacznie więcej. Czysta mistyka obcowania dwóch dusz, ciał, dwóch zamglonych i jasnych spojrzeń. Jakże tanie romansidła zubożyły słowa! Odebrały im charakter, duszę... połknąć warstwę semantyczną, częściowo strawić i wyrzygać z żółcią na przybrudzone już nieco buty słabego pisarza – z jak ohydną prostotą udało im się to osiągnąć. Jestem pełen gorzkiego podziwu. Tamten wzrok... niewinny, czysty, molestujący. Wyuzdana kokietka. Nadświadoma, ironiczna w swojej pseudo-nieświadomości. Przekonana o swojej władzy nade mną. Władzy... ehh... tam już nie było „władzy”, ja byłem Jej, więcej, byłem Nią. Stawałem się w Niej, wcześniej jako obły kształt, nagle tragicznie doprecyzowany przez mokre wargi. Moja Bogini, moja Stworzycielka, która samą swoją obecnością potrafiła obudzić to, co we mnie najbardziej pierwotne i jednocześnie złożone. Konałem... tak, to była męka. Afirmacja masochizmu, ból dający rozkosz. W jakże tandetną wizję słowa wtłaczają prawdziwą epifanię (trudne słowo dla przeciwwagi, choć wiem, że po drugiej stronie rzeki czeka z rozdziawioną paszczą pseudointelektualny bełkot! W takim razie – płynę z nurtem). Poza w jakiej siedziała, sposób, w jaki zaciągała się papierosem, podnosiła do ust kieliszek. Bawiła się mną! Tak, bez wątpienia, budząc we mnie to, co bez Niej nigdy nie zobaczyłoby światła nocy, stała się Panią własnego tworu. Podporządkowany i zachłyśnięty Absolutem, doprowadzony do granic własnych wytrzymałości, które Ona surowo kazała mi przekraczać. Czułem, że nie wytrzymam, musiałem coś zrobić, wstać i uciec? Sił brak... chociaż odezwać się znów, żeby mówione słowo przeszyło na wskroś i osłabiło tę przytłaczającą, zalatującą Gombrowiczowskim smrodem, atmosferę. Ratunek przyszedł nagle i zupełnie nieoczekiwanie - jak wstawione przypadkowo, roztargnioną ręką, zaliczenie w indeksie tępego studenta.
- Przepraszam Pana najmocniej – urocza filigranowa blondynka o figlarnym spojrzeniu stała nade mną.
- Tak?
- Czy to Pan publikuje swoje utwory pod przewrotnym pseudonimem „wesoły grabarz” na jednym z nie cieszących się dobrą sławą portali poetyckich, którego nazwy wolałabym, z całym szacunkiem, nie ujawniać, aby nie zostać posądzoną o krypto-reklamę...
- Obawiam się, że chodzi właśnie o mnie. Wniosek ten wysuwam na podstawie zaskakująco precyzyjnie dobranych przez Szanowną Panią słów, którymi zostałem właśnie uraczony – walę jej błazeńsko barokiem prosto w czaszkę.
- W takim razie mam prośbę – ona na to. -Niech Pan znajdzie sobie inne hobby. Bo widzi Pan, ta Pańska przewrotność, niby umiejętna zabawa stylami, nieudane, żałosne próby upłynniania granic między nimi, gra z konwencją ... to wszystko takie pretensjonalne. Wydaje się Panu, że jest Pan bystry, że ma Pan talent! Myśli Pan, że ktoś Pana odkryje jak Masłowską, ale ona ma swój styl, napisała pierwszą powieść, którą rozumieją więźniowie, dzieci ulicy i Marcin Świetlicki. A Pan może sobie studiować, to co on, nawet 10 lat! To nie pomoże! Pan jest żaden! W rzeczywistości skrywa się Pan za tanią maską ironii. Boi się Pan! Tak! Boi się Pan, że nie potrafi napisać normalnego opowiadania, że będzie gorsze od tych miernot, które co miesiąc dostają książki, sponsorowane przez portale poetyckie, których nazw, z przyczyn już przeze mnie omawianych, przytaczać nie będę!
Ja na to wstaję i we wzburzeniu nieludzkim obracam się na pięcie, zaskoczony obrotem sprawy. Zapominam nawet, cholera, przez tę absurdalną sytuację, o mojej Bogini.
-Jestem niezłym pisarzem i jeszcze gorszym poetą! –rzucam panience na odchodnym, nieco poirytowany tym zjadliwym monologiem, pełnym blond - prawd, które nawiasem mówiąc, są z gruntu fałszywe.

Opublikowano

zastanawiam się, czy powstanie dalszy ciąg tej historii? początek ciekawy,
podoba mi się wprowadzenie, jednak /jak na mój gust/ trochę za długie
jest to rozczulanie się nad ową kobietą.

proszę poczekać na tych, co się lepiej znają

tszymai się Espena Sway :)

Opublikowano

A wiesz, Espena? Ja bym powiedziała, że jest to rozczulanie się bardziej nad sobą, niż nad tą kobietą. W końcu to ona góruje nad bohaterem i ona jemu zarzuca grafomaństwo. On za to ją ubóstwia. Przynajmniej dopóki mu nie powiedziała, co o nim myśli. Bo co było dalej, to już nie wiadomo. Aczkolwiek sądzę, że teraz to już się nią aż tak nie fascynuje.
Drogi Autorze! Mnie się ogółem opowiadanie podoba. Takie... w moim stylu. Ostatnio poznajdywałam u siebie w domiszczu mnóstwo tego typu rozmów na temat mojej twórczości. Takie utwory są mi więc bardzo bliskie. Jednak, posługując się Twoim językiem, którym komentujesz poezję:
"(...)prawd, które są z gruntu fałszywe"? A jakim cudem prawda może być fałszywa?
Nie przyjmuj tego jako atak. Naprawdę brzmi to kostropato. :)
Pozdrowienia! R.

Opublikowano

Droga Rhiannon, to ja się posługuje jakimś zindywidualizowanym językiem, kiedy komentuje poezję? ;>
Nie czytałaś chyba mojego opowiadania uważnie, bo kobieta - Bóstwo i filigranowa blondyneczka to są przecież dwie różne osoby i wydaje mi się, że z tekstu wynika to dosyć jasno. Przecież to blondyneczka "ratuje" mnie z opresji i mogę na chwilę wymknąć się... z resztą nie, nie mogę przecież dokonywać tłumaczenia własnego tekstu, który jest prosty jak drut.
Jestem otwarty na konstruktywną krytykę, dzięki za komentarz, choć niestety w żadnej mierze z zarzutami czy też, (bądźmy zeufemizowani) sugestiami, zgodzić się nie mogę.
Po pierwsze blond-prawdy, które są fałszywe to esencja, "kropka nad i" całości. To ma brzmieć, jak napisałaś, "kostropato".
Ale nawet jeżeli nia miałoby to w moim zamyśle zgrzytać (chociaż zapewniam, że taka była moja intencja) to z punktu widzenia logiki i tak obronić to zdanie można z łatwością.
Pytasz, z pobłażliwą ironią, moja Droga :D, posługując się moim domniemanym językiem, jakim cudem prawda może być fałszywa. A czy ja cos takiego napisałem? Absolutnie nie. Ja pisałem o BLOND-prawdach, które są z gruntu fałszywe. To OLBRZYMIA różnica. Prosiłbym o zintensyfikowanie uwagi w trakcie czytania ;>
Pozdrawiam.

Opublikowano

Dobrze. Przepraszam. :)
Przeczytałam jeszcze raz. Poprzednio jakoś mi umknął fakt, że to są dwie kobiety. Być może z powodu zmęczenia, być może z powodu wściekłości (nieważne - nie na Ciebie), a być może z powodu tego, że zostało to zaznaczone jednym, drobnym słówkiem na końcu. Czy znowu czegoś nie widzę...?

Opublikowano

Nie ma co przepraszać, nie się nie dzieje, ale uważać trzeba, bo poprzedni komentarz nie był najlepszy niestety ;>
Nie wiem, czy znowu czegoś nie widzisz, bo nie napisałaś co widzisz.
Jednym, drobnym słówkiem? Którym?
Nieustające pozdrowienia.

Opublikowano

Można brejkać wszystkie rule, ale od konwencji uciec nie sposób (jest pupa, gęba, łydka). Ja próbowałem w swym anty-blogu podejmować podobną tematyką zahaczającą o autotematyzm. Nie podejmowałem się opisywania relacji damsko-męskich. Widać, że podobne kwestie nas nurtują. Widać dużą świadomość piszącego, gdzie zmierza i z czym się mierzy w trudzie pisarskim. Wręcz prosi się o rozwinięcie, dopełnienie historii. Pierwiastek humorystyczny mile widziany.

Opublikowano

Dzięki za przychylny komentarz, kwestia odgórności konwencji i gombrowiczowskiego nurtu filozoficznego (ucieczka z jednej formy jest zawsze wejściem w inną etc. etc.) jest tak oczywista, że wspominac o tym chyba nie warto ;> (oczywista, choć w rzeczywistości trudna do zrozumienia, co spowodowane jest m. innymi schematycznym myśleniem właśnie, tj. gombrowicz -> pupa -> łydka -> forma) sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Ale nie piszę z perspektywy kogoś, kto potrafił przez owo skomplikowanie przebrnąć, przeciwnie - mam trudności, żeby w ogóle nabrać swiadomości dotyczącej złożoności problemu (zabrzmiało pseudointelektualnie, ale chyba się rozumiemy).


pozdrawiam

Opublikowano

Faktycznie, nieco strywializowałem poglądy Gombro (krótki komentarz oparłem na sloganowości, akcentując wybrane składniki), ale chyba sie rozumiemy. Przyznam, że połechtał mnie Twój tekst. Lubię takie kombinowanie intelektualne, kruczenie, intertekstualność itp... Nie zawiedź mnie następnym razem.

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

tak to już jest, że wszystko wydaje się ok dopóki blondynka się nie odezwie :)))

to "wstawione przypadkowo, roztargnioną ręką, zaliczenie w indeksie tępego studenta." totalnie mnie rozbroiło i pozwoliło nieco przychylniej spojrzeć na wynurzenia wesołego grabarza. Ehhh, a tytuł był tak zachęcający. Więcej jasności mi tu trzeba, więcej prawdy a mniej chęci powiedzenia tego ładnie, inteligentnie…powstał tu, szczególnie na początku pseudointelektualny bełkot, którego przyznaję nie wytrzymałam i od razu uciekłam do dialogów i gdyby nie ta subtelna metafora, którą pozwoliłam sobie zacytować, już bym nie wróciła :)))

pozdr. a

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Moondog bardzo ujmujący wiersz. Przez postać poety moja interpretacja zahaczyła o gwiazdy.
    • @Annna2 zrobiłaś niesamowity klimat wraz z utworem czyta się go doskonale. Tak trochę nie mogę tego przeżyć bo pierwszy raz od lat nie udało mi się kupić biletu na konkurs na żaden etap. Choć mój faworyt zwyciężył nie byłem zadowolony bo 17 letnia Chinka skradła moje serce. Nie rozumiem decyzji sędziowskiej pomimo jego wirtuozerii, w grze jego nie było polskiego ducha polskiego dworu i polskiego kompozytora a wiersz bardzo inteligentny i na czasie!!! @tie-break obliczono że po upadku naszej cywilizacji zostanie warstwa na ziemi nie grubsza niż 1mm. O złomie nie było mowy.
    • @nieporadnik   Dobre; żyto żrą i na drzewo też wejdą.        
    • @Simon Tracy śmierć nie jest mi obca, już się z nią zapoznałem i często ma ludzkie oblicze. Ja ją wręcz zaplanowałem, tylko w momencie wchodzenia w jej objęcia silniejsze były oczy mojej mamy, które przebiły się przez śmierć. Poezja to było remedium na moje stany. Przez długi czas moi przyjaciele znając moje jesienne skłonności nękają mnie telefonami. Czy jeszcze o nich pamiętam tak pamiętam, czy jestem im wdzięczny nie wiem raz tak raz nie. Półtora roku temu ożeniłem się i chyba to był przełom, kiedy powiedziałem śmierci że musi jeszcze poczekać. Moja żona wie że ja śmierci się nie boję i każdego dnia upewnia się że nie chcę pójść w jej ramiona. Patrzy na mnie z taką miłością że mnie rozczula - w końcu mam dla kogo żyć. Znajomi pomogli mi wydać tomik moich destrukcyjnych wierszy. Nie były one szczególnie okrutne bo tych dla mnie najbardziej destrukcyjnych nie dałem a i tak powodowały w ludziach duże emocje wraz z ich odrzuceniem i nie czytaniem mojego piekła. Dla mnie jednak to jest dziennik, który czytam sobie gdy dopadają mnie czarne myśli i jest mi lepiej. Mój serdeczny przyjaciel twierdzi że ludźmi z grupą krwi 0Rh+ trzeba się specjalnie zajmować bo są bardziej samodestrukcyjni. I może coś w tym jest. A może to wszystko to tylko plotki. W każdym razie jest noc 3:35 a ja pomimo zmęczenia piszę wiersz i na chwilę oddaliłem się myślami i przypadkiem przeczytałem twój wiersz i wiem o czym piszesz a to już bardzo dużo. I wiedz że taka poezja też jest potrzebna tylko z gruntu odrzucana przez ludzi bo strach bo obawy o wywołanie wilka z lasu, a ci którzy czują tak samo się nie odezwą ale bardzo ją czują i bardzo im pomaga współistnienie w cierpieniu. Rozpisałem się bo wiersz mnie ujął pozdrawiam 
    • E, ty babo, a... be; już masowo sam żuje baobaby te.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...