Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

ja Grzeszna


Awrilka

Rekomendowane odpowiedzi

Zaplątana w skrzydła
upadłych aniołów
pożyczam od nich
resztki sumienia

znów wszystko wraca
i ślady na rękach
nieme świadectwo
chorego cierpienia

Czarna świadomość
i kielich goryczy
już dawno
przepełnił się łzami

do snu mnie utulą
brudne koszmary
mylnie nazwane
dobrymi snami

Dryfując powoli
przez bezmiar boleści
nie widząc celu
horyzont zdarzeń

I nawet w próżni
spadam tak szybko
powolne konanie
banalnych marzeń...
[sub]Tekst był edytowany przez Awrilka dnia 30-01-2004 17:25.[/sub]
[sub]Tekst był edytowany przez Awrilka dnia 31-01-2004 09:13.[/sub]
[sub]Tekst był edytowany przez Awrilka dnia 31-01-2004 09:13.[/sub]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ogolnie wiersz calkiem dobry, rytm nawet nawet, rymy ok... jeden rym taki sam jak u mnie dzisiaj :), zdarzeń-marzeń. do zdarzen nic innego mi nie pasowalo... pomysl sam w sobie ciekawy i niczego sobie zrealizowany, chociaz zgadzam sie z Pelmanem, zeby podzielic go na strofy... poza tym, na samym poczatku tak razi w oczy, ze az wstyd "porzyczam" i jeszcze drobna literowka w 17 wersie chyba, o ile sie nie pomylilem przy liczeniu (jeden z powodow do podzialu na zwrotki) "Dryfyjąc" drugie Y zamiast U... generalnie moze byc...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no coz... istotnie zrobilam blad: "pozyczam" masz racje (nie wiem czemu ale normalnie nie robie bledow orotograficznych, a jak pisze na komputerze mam duzo problemow z ortografia:P) ogolnie zgadzam sie z uwagami, zastosuje sie:) wiersz dodalam szybciutko jak rano wychodzilam i nie pomysllaam o udoskonalenieu go, byl napisany jeszcze pare dni temu i nie mialam pomyslu jak go podzielic... no wiec dziele poprostu po 4 wersy , tak zeby jeden watek w kazdej zwrotce byl. ciesze sie ze podoba sie chociaz troszke, bo jest dla mnie bardzo wazny i osobisty.
dziekuje i pozdrawiam :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach te upadłe anioły, co w nich jest, że każdy chce je mieć w przynajmniej jednym swoim wierszu? :P
Trochę ich za dużo w poezji się nazbierało, ale zaplątać się w ich skrzydłach to ładne :)

Wiersz podoba mi się, gdyż stymuluje wyobraźnie- nasuwa obrazy...
Ale albo treść nie jest zbyt głęboka, albo mnie nie udało jej się ogarnąć :)
Nierozumiem też zapisu:
nie widząc celu
horyzont zdarzeń

skąd się wziął ten horyzont zdarzeń?? brakuje mi jakiegoś słowa, np. wyłonił się
Zastanów się proszę czy tutuł nie byłby lepszy jako: Grzeszna :)
Pozdrawiam
Coolt

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmm.. pomylsalam nad tytulem, ale nie moge go zmienic bo ma tworzyc kontrast ja- taka mala i nic nieznacze w porowniu z moimi "grzechami" juz nie jestem: ja, jest ona ta druga moja strona Grzeszna
tak potrafie wytlumaczyc czemu taki tytul nie wiem czy to nie jest zbyt pokretne:P
a co do tresci nie widzac celu horyzont zdarzen to pomysl chwile a dojdziesz do tego o co w tym chodzi:)
ogolnie wiersz przedstawia prawdziwe emocje z zycia wziete, doslownie nie mojego ale osoby ktora znam, czesc tych emocji pewnie nie jdna osoba z nas doswiadczyla
to jest tak czlowiek sie najpierw gubi robi cos czegos zaluje. juz nie potrafi byc taki czysty i dobry jak kiedys... i towarzyszy nam tylko bol. boimy sie ze nic juz nas nie czeka dobrego moze to brzmi banalnie ale sa takie chwile kiedy patrzac na to wszystko nie wiedizmy drogi ktora moznaby pojsc. tyle juz przezylismy w tym krotkim zyciu i patrzymy na to z dystansu widizmy to z daleka
dobra bo za duzo napisze...:)
przepraszam za bledy :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musi.To jej wyjaśnienie więcej mi dało niż cały wiersz, niż wszystkie inne wiersze, które tego popołudnia przeczytałam. Czuję się dzisiaj bardzo źle, właśnie z tego powodu, który opisałaś tak pięknie i weszłam tutaj, na mopją ulubioną stronę, żeby się jakoś wyciszyć, żeby się pożałować, wyczytać, to co we mnie siedzi i znalazłam. Chcę Tobie podziękować zarówno za wiersz, jak i komentarz do niego- naprawdę bardzo mi pomógł.
Pozdrawiam serdecznie,marta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dziekuje bardzo za ten ostatni komentarz...
jak sie czyta cos takiego to czlowiek zdaje sobie sprawe po co pisze.
wlasnie po to zeby uslyszec takie slowa, ze do kogos trafia ta nasza poezja.
nie chcialm calego wiersza wyjasniac, zreszta wyjasnilam naprawde mala czastke.
jeszcze raz dziekuje za uwagi dotyczace formy, mielliscie racje;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pozdrawiam i dziękuję @iwonaroma i @Leszczym   Troszkę zmieniłam. Koronka nie w zębie ale na zębie, w zasadzie nie o zęby chodzi lecz półmrok, dodałam ostatni wers, żeby może bardziej w stronę owego kłusownictwa., czyli kłusującego kundelka.   Dziękuję wszystkim, daliście mi zdaje się "medal" ;-) rozumiem, że dla Żabki, to się zgadzam :-) Miłego
    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
    • @befana_di_campi ↔Dzięki:~))↔Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...