Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pęd powietrza łaskotał moje policzki, utrzymując mózg w jakiej takiej przytomności. Serce waliło mi tak mocno, że jego łomot rozsadzał mi głowę. A może to był stukot pędzącego pociągu? Tak, chyba tak... Stałam na korytarzu wagonu drugiej klasy i próbowałam sobie przypomnieć, co też działo się od momentu, kiedy sięgnęłam po kolejny kubek taniego wina do chwili, w której ocknęłam się w pociągu. Po kilkunastu minutach uznałam, że przypominanie sobie czegokolwiek jest aktualnie wysiłkiem ponad moje możliwości i zajęłam się wyglądaniem przez okno. Nie miałam pojęcia, dokąd jedzie ta góra żelastwa, a ja w niej. Liczyłam, że wiedzą moi kumple, którzy najprawdopodobniej załadowali mnie do tego wagonu, a teraz siedzieli w przedziale i pierdolili o bzdurach. Zawsze jakoś wolałam towarzystwo facetów. Nie obrażali się o pierdoły. Z Łysym, Myszą i Wolandem znaliśmy się od podstawówki. Śmiali się, że jestem ich najlepszym kumplem. W liceum zaczęliśmy włóczyć się po Polsce i tak nam zostało.
- Co tam? – chciał wiedzieć Woland, który nie wiedzieć po co wyszedł na korytarz.
- W porządku. Lubię tak stać i się gapić... – odburknęłam.
- Kac Morderca cię nęka, co? – postawił diagnozę.
Nie doczekał się odpowiedzi z mojej strony. I tak wiedział, że ma rację. Uśmiechnął się kpiarsko, jak ktoś, kto akurat wyjątkowo nie ma kaca, podczas gdy inni mają. Potem poinformował mnie, że jedziemy do Wrocławia. Wujek Łysego wyjeżdżał na urlop i prosił, żeby siostrzeniec popilnował mu mieszkania. Ludzie bywają naiwni. Nawet mi odpowiadała ta zmiana lokalizacji. Trzy tygodnie nad morzem to zdecydowanie za długo. Poza tym lubiłam jeździć pociągiem.
- Dziunka, stacja, stań w drzwiach przedziału, jak cię ludzie zobaczą, to nikt nam nie wlezie – Łysy postanowił wykorzystać moją miłą aparycję dla dobra ogółu.
- Zapodaj browara, to będzie bardziej malowniczo – targowałam się.
Dostałam puszkę Dębowego. Otworzyłam. Przyjemnie syknęło. Pociągnęłam kilka łyków. Tego mi było trzeba. Tymczasem przez korytarz przetaczało się jakieś paskudne babsko, ciągnąc za sobą dwójkę bachorów. Cała trójka popatrzyła na mnie lekko przerażona. Poszli dalej. Uśmiechnęłam się. Połączenie fioletowe dredy plus obdarte spodnie plus browar działało zawsze. Ten ostatni czynnik nie był zresztą konieczny, ale co tam. Pomagał przepędzić kaca. Po chwili pociąg ze zgrzytem ruszył dalej. Usiadłam obok Łysego, podając mu puszkę. Woland otworzył swojego Żywca. Mysza nie pił. Nikt się go nie czepiał. Nawet na trzeźwo był największym zjebem z nas wszystkich. Kiedyś w górach wyciągnął nas o trzeciej w nocy z knajpy pod pozorem wycieczki na jakiś tam szczyt na oglądanie wschodu słońca. Byliśmy narąbani, więc poszliśmy. W końcu zgubiliśmy szlak. To nie było takie trudne, nie mieliśmy latarek. Musieliśmy czekać gdzieś w lesie na świt. Po tym radosnym epizodzie uznałam, że to jednak dobrze, że Mysza nie pije. I tak stanowił wystarczające zagrożenie. Mniejsza z tym. Pociąg toczył się systematycznie na południe. Oparłam głowę na ramieniu Łysego i zasnęłam. Śniło mi się, że spadam w jakąś czarną otchłań, a wokół mnie wirują butelki z mineralną. Próbowałam chwycić którąś z nich, ale zupełnie mi to nie wychodziło. Kiedy butelki zamieniły się w oszronione puszki z piwem, nie wytrzymałam i obudziłam się. Dojeżdżaliśmy do Wrocławia.

/cdn/

Opublikowano

dobry wieczór, jakims dziwnym trafem zacząłem przeglądać twoje teksty...

Pierwsze zdanie , otwierające, najważniejsze, ( " Ogary poszły w las " " Polecił mi go jej ginekolog" itd), jest bez sensu :

" Pęd powietrza(???) - a może strumień jednak?, nie rozumiem tego zestawienia dwóch słów łaskotał moje policzki, utrzymując mózg w jakiej takiej przytomności (???????????????) . - czy nie przypadkiem w jako takiej ???

Serce waliło (mi) tak mocno, że jego łomot rozsadzał mi głowę. - to też wydaje mi się niegramatycznie, a jeśli się mylę, to i tak nie brzmi ładnie.

Taki słaby początek, świadczy o kompletnym braku szacunku dla czytelnika, o jakimś nazwę to niechlujstwie pisarskim, niestety tak jest do końca, ani jedno zdanie mnie nie zachwyciło, nie zapamiętałem nic , nie usmiechnąłem się ani razu, nie zastanowiłem się, nie zatrzymałem się na chwilę, NIC... (z wyjątkiem tego, dlaczego jeden ma ksywkę Woland, ) rozumiem, że to jest początek histori, banda dzieciaków w pociągu, ale ja nie wiem czy chce czytać to dalej bez względu na to jaką wymyśliłaś intrygę, bo po tytule śmiem przypuszczać że takowa się urodzi...

To jest dobra nauczka...teoretycy scenopisarstwa, a wydaje mi się, (teraz napiszę coś od siebie UWAGA!: ) że można to odnieść również do prozatorstwa,... mawiają o tzw najwazniejszych dziesieciu (15) stronach, jeśli one będą niecekawe, nikt nie dowie się co jest na 16 , bo się znudzi, i na nic tłumaczenie, ale tam w trzecim rozdziale on robi to , ona tamto, i dowiadujemy się....nikt nie bedzie chciał tego czytac, jesli poczatek bedzie kiepski, a niestety musze przyznac ze taki jest, ale moge sie mylic, moze komus sie to spodoba...

pozdrawiam P.R


p.s i jeszcze to zestawienie Góra żelastwa jako określenie pociągu??? nie mogę tego pojąć.

Opublikowano

dzięki za komentarze, cieszę się, że w moim tekście absolutnie nic nie intryguje
z w y j ą t k i e m... ;) // właściwie morderców w tytule miało być kilku, w tym jeden kac, ale odpuściłam. aha, bez obawy, będzie dalej ;p ku przerażeniu co niektórych...

Drogi P.R. też nie wiem, jak to się stało, że zacząłeś czytać moje teksty, mi by się nie chciało :) tym bardziej doceniam, a nawet z każdą kolejną Twoją uwagą zaczynam Cię bardziej lubić (o ironio!)

pozdrawiam, malarka

Opublikowano

Czasem wypijam toast we właściwych okolicznościach.Nigdzie nie pojechałabym nieświeża,lubię dobrze się czuć,więc współczuję bohaterce opowiadania.Dla mnie to dość niesamowita treść,dlatego zaczynam od krasnoludków,a właściwie od starszego brata.

Opublikowano

to fajnie, że ktoś żywi jakieś uczucia do wymyślonej przeze mnie bohaterki (może być i współczucie). mogę się łudzić: "to jakiś dowód, że nie jest tak do końca papierowa" (a tego się bałam)... nie rozumiem, co mają do mojego tekstu krasnoludki i starszy brat, ale chyba nie będę się wgłębiać ;)

pozdrawiam, malarka

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nieustannie jestem w szoku ile życia wiosną wokół, każdy liść się pcha do nieba,  wszystkim ciepła, słońca trzeba. Drugi bieg włącza przyroda. Spokój, cisza - niech się schowa. Na zielono wszem się mieni, na wyścigi się zieleni. Rozgadały się ptasiory, każdy w swoim tonie troli. Było pusto - ledwie chwilę, gdzie nie spojrzysz - dzisiaj żyje.   Choć nie lubię mówić "każdy" i mam ciarki na to "wszystko" - to tym razem nie wypada ograniczać życia wiosną.  
    • witaj Królu na krzyż z Nim któż tak krzyczy   to my każdego dnia krzyżujemy kogoś słowem podają go na tacy   a my my nie próbujmy pomyśleć... kto to   tak było z Jezusem zobacz kim jest zanim ... ukrzyżujesz nie rzucaj nawet kamieniem   4.2025 andrew Wielki Piątek,Wspomnienie ukrzyżowania Jezusa
    • O świcie, gdy mgły tańczyły jeszcze sennie między wzgórzami, a liście śpiewały cicho pieśń zrodzoną z nocy, on trzymał ją w ramionach, jakby była jedynym zaklęciem zdolnym zatrzymać czas.   Jej skóra pachniała runem pradawnych drzew, a włosy rozsypane na jego piersi przypominały o tym, co prawdziwe, nawet w świecie utkanym z iluzji i światła.   — „Nie pytaj, kim jestem” — wyszeptała. — „Bo jeśli wypowiesz moje imię, zniknę, jak sen, który nie powinien był zostać zapamiętany.”   Uśmiechnął się, lecz nie odpowiedział. Zamiast słów, dłońmi opowiedział opowieść: o pustce, którą niosło jego życie, i o niej — jak świt rozrywający mrok.   Nie była elfką, nie była wiedźmą, nie była duchem ani kobietą z legend. Była czymś więcej — iskrą świadomości zrodzoną z cienia i światła, z głębi, gdzie emocje mają własną magię.   Wędrowali razem przez doliny i ruiny, rozmawiali bez słów, czuli bez dotyku, kochali się — powoli, jakby każda chwila była świętością, a każdy pocałunek — pożegnaniem, którego oboje nie chcieli wypowiedzieć.   Ale każdy świat, nawet ten utkany z marzeń, musi kiedyś zacząć drżeć w szwach.   Bo los, zazdrosny o ich jedność, wysłał po nich cień — istotę bez imienia, która znała tylko jedno pragnienie: rozłączyć to, co zbyt piękne, by mogło trwać.   W dniu, gdy trzecia pełnia znów wzniosła się nad niebem, on spojrzał w jej oczy i wiedział. Nie zatrzyma jej, ale będzie szukał… we śnie, w pieśni, w kropli deszczu.   A gdy cień stanął między nimi, ona uśmiechnęła się smutno. — „Pamiętaj mnie… nie przez ciało, ale przez to, co w Tobie się obudziło.”   I zniknęła, jak błysk światła znikający w zmierzchu.   Ale jego serce… już nigdy nie było tam, gdzie dawniej.
    • Ci co mają niewiele do powiedzenia Często mówią jednym jednym głosem  Niuanse nie mają żadnego znaczenia  Jeżeli z góry chodzi o kontekst    Spaleni słońcem przeszli przez piekło Z wiarą łatwo popaść w półprawdę Dopóki walczysz nie jesteś zwycięzcą  Dopóki walczysz to nie przegrałeś
    • Sałatka... (Ikin dał Ksenine Składniki)   Mam - Zeno - ja majonez, mam. Karotka... jak to rak. Jady: pyry daj. I cebule lube ci. Ogórkom cmok róg, o... Jaj, i po kopie jaj. Soli los. I cukru, .urku ci. Drobno pokrojono (Jork opon bordo)   A... sałatka, jak ta łasa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...