Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ania była zdesperowana. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Myśli kołatały się w głowie, a ona nie potrafiła nad nimi zapanować. Tak było cały czas. Od momentu, gdy dowiedziała się, że mama ma wyjechać na dwa tygodnie, nie mogła się na niczym skoncentrować. W dodatku to całe dojrzewanie...
Wyjazd mamy wszystko zmienił. Gotowanie, sprzątanie, prasowanie, nauka i młodsza siostra. To ona miała zająć się domem i rodziną. Z obowiązkami dała sobie radę. Jedna rzecz zawiodła – psychika.
Na lekcjach była obecna tylko ciałem. W myślach zastanawiała się co musi zrobić po powrocie do domu: ugotować, pomóc siostrze, posprzątać, wyjść z psem na spacer, poprasować, a na samym końcu własne zadania domowe. Dla czternastoletniej dziewczyny było tego za dużo. Warto wspomnieć, że nie była to przeciętna nastolatka. Zawsze grzeczna, wzorowa uczennica, pociecha rodziców, którzy pokładali w niej duże nadzieje. Idealne dziecko – marzenie wielu małżeństw.
A co o tym myślała Ania? Zdawała sobie sprawę z tego, że rodzice stawiają przed nią wysokie wymagania (czasem zbyt wysokie). Starała się jak mogła, cały czas wolny poświęcała nauce. Nie miała przyjaciółki, tylko kilka koleżanek z klasy. Nie chodziła do kina, na zakupy i spacery. Nikt tak naprawdę jej nie znał.
Od początku gimnazjum wiedziała, że jej przyszłość będzie związana z j.polskim. Marzyła o pracy dziennikarki prasowej. Czytała mnóstwo książek, chcąc się rozwijać. W dążeniu do celu pomagała jej nowa nauczycielka. Pewna siebie, dowcipna, ładna, miła polonistka. W wielu przeróżnych sytuacjach w czasie lekcji można było zauważyć, że Ania jest jej ulubienicą. Mimo iż wcale nie zabiegała o „względy” pani pedagog. Dopiero koledzy z klasy zwrócili na to uwagę i dali jej do zrozumienia. Ona dobrze wiedziała, gdzie znajduje się jej pozycja w klasie i nie zamierzała tego zmieniać przez wątpliwe spostrzeżenia kolegów. Choć ucieszyła się, że sympatia oraz szacunek jakimi darzy nauczycielkę są w pewnym sensie odwzajemnione. To było tak jakby belfer sam wyczuł, że kiedyś może odegrać ważną, jeśli nie najistotniejszą rolę w decyzjach podejmowanych przez nastolatkę.
Listopad. Szary, zimny, deszczowy. Typowa polska jesień. Mama Ani niedawno wróciła i można było zauważyć, że ona powoli zaczyna rozluźniać się i żyć podobnie jak przed wyjazdem matki. Sielanka nigdy nie trwa długo.
Pewnego chłodnego popołudnia, gdy cała rodzina siedziała w komplecie, zadzwonił telefon. Okazało się, iż siostra mamy – Ewa – jest ciężko chora. Rodzice niewiele się zastanawiając podjęli decyzję o wyjeździe do ciężko chorej. Ciocia Ani mieszkała w Kanadzie, więc zorganizowanie takiej podróży nie było łatwe, ale udało się. Mama dostała wizę, wykupiła bilet, ustaliła termin i czekała. Był listopad, ale lot został wyznaczony na 1 lutego. Powrót – 28 lutego. Miesiąc. Czy ktoś to pojmuje? Cały dom po raz kolejny na barkach czternastolatki. Nikomu nie przyszło nawet na myśl, zapytać się jej, czy ona sobie poradzi. Taka wiadomość w momencie, gdy miała już w miarę ustabilizowane życie, była karygodna. Ania całkowicie zamknęła się w sobie. Bunt spotęgował się w chwili, gdy rodzice nie porozmawiali z nią przed podjęciem decyzji o wyjeździe. Dziewczyna nie potrafiła zrozumieć siebie samej, a co dopiero mówić o problemach innych osób. Potrzebowała wsparcia, rozmów z kimś bardzo bliskim – własną matką.
Nikt tego nie zauważył, a ona co raz bardziej pogrążała się w swoich kłopotach, apatii i szarości dnia codziennego. Nawet miłe i dyskretne pytania ulubionej nauczycielki nie potrafiły przebić tego muru, który Ania nieświadomie wybudowała wokół siebie, chcąc obronić się przed kolejnymi rozczarowaniami. Była zmęczona wszystkimi obowiązkami, jakie na niej spoczęły. W domu starała się nie okazywać zmęczenia, natomiast w szkole nie miała siły i motywacji, aby udawać, że wszystko jest w porządku, a także, iż wyjazd mamy nie ma znaczącego wpływu na jej życie. A tak na prawdą było inaczej. Ania zrozumiała, że wali jej się cały świat. Dom zostawmy już w spokoju. Trudne chwile czekały dziewczyną w szkole.
Na początku listopada ustalono, że lekcja pokazowa „Quo vadis?” odbędzie się w lutym lub w pierwszym tygodniu po feriach. Miała to być praca, która gwarantowałaby uczniom oceny celujące z języka polskiego. Do współpracy zgłosiło się pięć osób: Ania, dwie Martyny, Jonatan i Tomek, który niestety działał na Anię jak płachta na byka.
Od zawsze była między nimi rywalizacja o lepsze oceny. Chodzili do jednej klasy już osiem lat – dużo. Ignorowała Tomka i nie zwracała na niego uwagi. Jednak wyjazd mamy jesienią i planowana „wycieczka” za ocean, sprawiły, iż w nastolatce coś się zmieniło. Nie potrafiła się skupić, cieszyć z małych rzeczy, a nawet szczerze śmiać. Wszędzie pojawiły się troski, zmartwienia, niepewności i wszechobecny niepokój. Straciła nadzieję i wiarę, że po powrocie mamy wszystko wróci do normy i będzie tak jak kiedyś. Miała za sobą tyle nieprzespanych nocy, że nie pamiętała, kiedy ostatni raz wstała wypoczęta. Do tego doszła współpraca z Tomkiem. Dziewczyna nie miała na nic siły. Od kilku dni nachodziła ją pokusa aby... skończyć ze sobą. Była już o krok gdy zabrakło jej odwagi. Postanowiła zrobić to w piątek popołudniu, gdy nie będzie musiała myśleć o zadaniach domowych. Do wyjazdu mamy pozostał tydzień – ostatni tydzień nauki przed feriami zimowymi.
Nadeszła środa. Grupa uczniów ustalała termin spotkania w związku z planowaną lekcją pokazową. Ania była zmęczona, ale w jej głowie pojawiła się zaskakująca myśl. Przecież ona nie musi brać udziału w całym przedsięwzięciu, może pójść powiedzieć Pani, że rezygnuje. Świat przez to się nie zawali, a ona mogłaby odpocząć i nie myśleć o tym, iż musi spędzać czas wolny w towarzystwie Tomka. Decyzję o rezygnacji podjęła w ciągu 15 minut. Zadzwonił dzwonek na przerwę, wybiegła gabinetu i skierowała kroki w stronę pokoju wicedyrektorów – miejsce, w którym w tym momencie Pani Kościukiewicz z pewnością była. Szła korytarzem na I piętrze i myślała ile razy, w ciągu ośmiu lat (sześć lat podstawówki, a teraz II klasa gimnazjum) przemierzyła ten odcinek. Spojrzała przed siebie i ujrzała nauczycielkę. Podeszła do niej i bez ogródek powiedziała, co jej leży na sercu, tzn. że rezygnuje, bo nie ma zamiaru „walczyć” z Tomkiem, gdy jest tak zmęczona psychicznie. Reakcja nauczycielki na te słowa kompletnie zszokowała Anię. Myślała, że polonistka powie: „Trudno, to twoja decyzja i nie będę się wtrącać.”, ale nastąpiło coś zupełnie odwrotnego. Powiedziała, że ma się zastanowić na tym co wygaduje oraz, że rezygnacja z powodu Tomka byłaby głupotą. Na koniec dodała, iż jeśli teraz się podda to będzie tak dalej uciekać i chować się przed całym światem przez całe życie. Dziewczyna kompletnie zaskoczona zgodziła się ze zdaniem nauczycielki. Kilka zdań Pani Kościukiewicz sprawiły, że nastolatka zaczęła intensywnie myśleć o konflikcie między Tomkiem, a nią i czy polonistka miała rację mówiąc, że jest głupia i bojaźliwa. Na przemyśleniach minęła kolejna, nieprzespana noc. Jak na ironię losu przystało, pierwszą czwartkową lekcją był oczywiście j. polski.
Ania siedziała jak na szpilkach i uważnie przyglądała się nauczycielce – siedziała w pierwszej ławce, więc nie było w tym nic trudnego. W pewnym momencie ich wzrok spotkał się, polonistka zadała jedno, ale za to jak okrutne pytanie: „Przepraszam, że jestem ciekawska, ale chciałabym wiedzieć co postanowiłaś?”. Odpowiedziała, że nie wie i musi jeszcze się zastanowić. Ona tylko kiwnęła głową, ale jakby wiedząc, co Ania myśli na temat tej sprawy, powiedziała: „Popełniasz duży błąd!”.
Piątkowy ranek był zimny i mroźny. Ania ledwo wstała po zaledwie trzech godzinach snu. Spojrzała przez okno na otaczający ją świat i stwierdziła, że to będzie ostatni dzień jej krótkiego życia. Wiedziała co powie nauczycielce, choć zdawała sobie sprawę z tego, iż nie będzie to łatwe. Wiele osób w klasie twierdziło, że polonistka ma takie spojrzenie, które potrafi „czytać” w duszy i sercu oraz „widzi” rozterki i zmartwienia, tak bardzo ukrywane przed całym światem. Właśnie to najbardziej martwiło dziewczynę, jak powiedzieć dobremu pedagogowi, coś co uważa się za słuszne, ale nie posiada się wystarczająco dużo siły, aby bronić swego zdania? W tej sytuacji zdała się na los.
Rozpoczęła się lekcja j. polskiego. Na początku w klasie panował szum, więc polonistka korzystając z okazji, rzuciła krótkie pytanie: „I co Ania, robicie „Quo vadis?” w piątkę?” Powiedziała to w taki sposób, że dziewczyna poczuła się tak jakby nauczycielka podjęła tę decyzję za nią. Odpowiedziała: „Nie, we czwórkę.” – to zdanie usłyszało zdecydowanie więcej osób, ale nie wiedzieli do kogo zostało skierowane, więc nie zainteresowało ich to zbytnio. Tylko dziewczyny biorące dział we współpracy patrzyły się na nią ni to ze zrozumieniem, ni to z potępieniem. Nie to było natomiast najgorsze. Po wypowiedzeniu tych czterech słów na głos, Ania zdała sobie sprawę z tego co zrobiła, a wymowne spojrzenie nauczycielki dodatkowo spotęgowało i tak mnogie już wątpliwości. Dziewczyna do końca dnia nie wiedziała, co myśleć o tej sytuacji. W czasie przerw rozmawiała z koleżankami, które doradziły jej, aby poszła do Pani Kościukiewicz. i porozmawiała z nią „na spokojnie”, w cztery oczy. Ale czy to byłoby idealnym rozwiązaniem? Ania wciąż się wahała. Zastanawiało ją jak zachowałaby się nauczycielka, gdyby poproszono ją o pomoc. Rozmyślania przerwał dzwonek ostatniej lekcji. Teraz musiała podjąć decyzję.
Stanęła przed drzwiami pokoju, w którym była polonistka i poszła do szatni. Nie zapukała, nie weszła, nie była jeszcze gotowa. Pomyślała, że będzie jej dużo łatwiej poprosić Panią Kościukiewicz o rozmowę, gdy ta będzie szła w stronę wyjścia. Tak też zrobiła. Gdy Pani wychodziła, Ania podeszła do niej i zapytała, czy mogłaby z nią porozmawiać. Zgodziła się i zaproponowała, aby usiadły na krzesełkach. Rozmowa trwała 20 minut. W tym czasie zrozumiała, że nie może tak łatwo się poddawać, że jest osobą, w której drzemie ogromny potencjał, tylko musi trochę się postarać. Nie było to jednak takie proste. Dowiedziała się także kilku słów prawdy o sobie i swoim zachowaniu. Uświadomiła sobie, iż jest jednak osoba, na której jej zależy i nie może stać się dzieckiem tylko na pokaz – zawsze niezawodnym. Smutne był to, iż pierwszą osobą, która udzieliła Ani pomocy, była całkowicie obca kobieta. Jej zachowanie jest godne naśladowania. W dzisiejszych czasach tylko znikoma ilość osób potrafi tak bezinteresownie wesprzeć drugiego człowieka w ciężkich momentach jego życia.
Te 20 minut odmieniło spojrzenie Ani na świat. Zaczęła dostrzegać uroki życia, a myśli samobójcze opuściły jej umysł. Wiedziała, że czeka ją trudny egzamin „z życia”. Zdawała sobie sprawę z tego, iż jego wynik będzie miał bardzo duży wpływ na jej przyszłość, ale w głębi duszy czuła, że wszystko potoczy się dobrze i da sobie ze wszystkim radę. Na koniec nauczycielka spojrzała Ani prosto w oczy i jakby czekała, co dziewczyna jej odpowie. Ona niestety czując się niepewnie, skinęła głową, podziękowała za rozmowę i powiedziała, że potrzebuje trochę czasu, aby zrozumieć i „poukładać” wszystko w głowie, a dopiero później podejmować decyzje.
Idąc do domu Anię opanowała błogość. Po raz pierwszy od czterech miesięcy rozmawiała z kimś tak szczerze. Wyrzuciła z siebie całą złość i nienawiść, więc ogarnęło nią całkowite uczucie szczęścia, wręcz ekstazy. Cieszyła się każdą myślą, która przebiegała jej przez głowę. Była zadowolona, że mimo obaw, niepewności i strachu poprosiła o pomoc osobę dojrzałą, doświadczoną. Nie wiadomo skąd Ania była całkowicie pewna, że ta rozmowa zostanie tylko między nimi dwiema – tak też się stało.



X X X



Od rozmowy Ani z Panią Kościukiewicz minęły dwa miesiące. W zeszłym tygodniu bez większych „wpadek” odbyła się lekcja pokazowa „Quo vadis?” z udziałem całej piątki. Dziewczyna i Tomek żyją w zgodzie, w co cała klasa nie może uwierzyć i czasem zastanawiają się, jak do tego doszło.
Teraz od czasu do czasu na polskim Ania spojrzy dyskretnie na nauczycielkę oraz kolegę, który niedawno był jej wrogiem i uśmiechnie się leciutko, dziękując Bogu, że „postawił” na drodze jej życia osobę, która z pozoru całkowicie nieznajoma, okazała najwięcej zrozumienia, a także dodała wiary we własne możliwości.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Niegdyś nadstrzępiony kalendarz stary, Okraszony licznymi czarno-białymi fotografiami, Przypadkiem na strychu znaleziony, Przestrzegł mnie niesłyszalnymi słowami… - Pamiętaj o przeszłości…   Niedawno stara pożółkła pocztówka, Która przed laty kilkunastoma, Zapomniana pod biurkiem się zawieruszyła, Odnaleziona cichuteńko mi wyszeptała… - Wszystko ma swój czas…   I mój pierwszy komputer 8-bitowy, Gdy przedwczoraj wyciągnąłem go z szafy, By bezcenne wspomnienia odświeżyć, Szepnął mi o dzieciństwa chwilach beztroskich… - Czas zatrzymany w wspomnieniach tkwi…   I stara zabytkowa moneta, Gdy obracałem ją w palcach, Przez nikogo o to nieproszona, Czule do ucha mi szepnęła… - Historię całym sercem kochaj!   Zbierając myśli rozproszone, Wszystkim im w duchu odpowiedziałem I starej nadpleśniałej pocztówce pożółkłej I błyszczącej niegdyś monecie zaśniedziałej… - Z całego serca wam obiecuję!   O starym kalendarzu nie zapomniałem, W kącie wieszając go na ścianie, Starym komputerem się posłużyłem, By stukając w jego przybrudzoną klawiaturę, Taką oto napisać im odpowiedź…   ,,Ja o Historii zawsze skłonny pisać jestem, Zarówno prozą  jak i wierszem, Skrupulatnie, rzetelnie i obiektywnie, By rozradować niejednego pasjonata przeszłości serce, Zawsze oryginalnym tematu ujęciem.   By odkryć grobowców faraonów sekrety, Zasnute mrokiem nieprzeniknionej tajemnicy, By chłodnym wieczorem jesiennym, O niezłomnych partyzantach choćby parę zdań skreślić, Pisząc o dalekiej i niedalekiej przeszłości.   By ku Grunwaldu polom rozległym, Wędrując myślami natchniony, Usłyszeć w wyobraźni tamten szczęk mieczy, By rozmyślając o kamiennej Mysiej Wieży, Dociekliwymi domysłami legendę króla Popiela zgłębić.   Pisząc o Historii zawsze jestem szczęśliwy I nad rozwikłaniem niejednej przeszłości tajemnicy, Z uśmiechem głowię się niestrudzony. Przeto zawsze dla szerzenia o przeszłości wiedzy, Gotów jestem ochoczo ofiarować uniżone usługi…”
    • @Lidia Maria Concertina Ooo! To jest tekst, który mi się podoba:

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zwłaszcza to! ( czytałem sobie po swoim przeredagowaniu)   Pozdrawiam cię!
    • @kwintesencja Skoro coś świta, warto poczekać; od odpowiedzi — na kolejny dzień   Pozdrawiam cię
    • @Domysły Monika -:) 'Fraszencją' zalatuje na odległość, nawet bez ogonków czyta się fajnie-:)   Patelnia jak piec rozpala z fajer gotowy przysmak   (nie wiem czemu? Tak mi się napisało)   Z podobaniem dla treści. Pozdrawiam cię
    • Nic nas nie łączy. A nie ma dnia byśmy o sobie zapomnieli.     Nic nas nie łączy. A myślimy o sobie.     Nic nas nie łączy. A codziennie rozmawiamy.   Nic nas nie łączy. A uczucia do siebie mamy.   Nic nas nie łączy. A z dobranoc lepiej się spało.         Nic nas nie łączy. A nie możemy wyjaśnić tego co jest między nami.     Nic nas nie łączy. Ale świat nas połączył.     Nic - inaczej tez wszystko.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...