Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Sahara - królowa piasku odmierza czas przy pomocy kolejnych ziarenek. Karawana tli się w oddali czekając na wyznaczoną przez Boga fatamorganę. Mój znajomy opiera swe czoło o blat stolika. Jego kształt upiornie się zlewa z błykiem drewna wyciosanym przez wprawionego drwala z serca obumarłego drzewa.
Zawsze lubiłem śpiących. Wyglądali tak jakby powracali do brzucha swojej matki. Do tlącej się magią poranka krainy dzieciństwa : soczystej i słodkiej jak bożonarodzeniowy cukierek a jednocześnie kryjącej niepowtarzalny mrok jak kubek kawy po północy.
Błędy, które wówczas popełnimy na zawsze będą szargać naszą dorosłość.
Nagle głowa mojego towarzysza zaczęła dygotać w katatonicznym szale.
- Zostaw mnie, zostaw ! - zaczął krzyczeć rozrywając zaspane powieki snu.
Zbliżyłem się do niego pragnąc go uspokoić.
Gwałtownie otworzył oczy - nie, nie dotykaj mnie !, moja skóra parzy.
Istotnie. Jego dłonie płonęły żywym ogniem na czole zaś odbił się mars.
Śniła mi się moja matka. Pragnęła zabrać mnie do siebie. Palcem wskazującym ukazał niebiosa widoczne przez otwarte w górze okno. Cały wysiłek jaki nagromadziła aby mnie urodzić ; objawić światu...
Potem zniknęła niczym kamfora zostawiając uśmiech anioła na pożegnanie. To było najwyższe poświęcenie. Jedyne co mogę dla niej zrobić to być dobrym człowiekiem , lepszym.
Bez wątpienia jeszcze wiele muszę się nauczyć. Ojciec nigdy mi tego nie wybaczył. Byłem tak chciwy i zachłanny. Lepiej bybyło gdybym urodził się martwy. Włóczyłem się po świecie w poszukiwania miejsca dla siebie. Byłem zbieraczem bawełny, poganiaczem bydła, poszukiwaczem własnego oddechu.
W końcu odnalazłem powołanie w tańcu. To on był odwiecznym pragnieniem mojej duszy.
Muzyka koiła lęki. Cierpliwie uczyłem się chodzić na palcach. Musiałem utrzymać całą wagę skromnego ciała na dwóch dużych przypominającyh bochenek chleba palcach.
Wciąż wpatrując się w niego i uważnie słuchając jego niezwykłej opowieści postanowiłem co nieco się zbliżyć nie naruszając jednocześnie jego pola energii.
Myślałem , że jednoznacznie się odchyli próbując zachłysnąć się powietrzem jednakże pozostał w tym samym miejscu zbliżając się lekko do mnie.
Oparł głowę na moim ramieniu. Była lekka jak śniegowy puch. Wolna od kłopotów tego świata.
Mars zniknął odlatując w kosmos. Zastąpił go sopel lodu, który swoim ostrzem wygładzał bruzdy na czole mojego towarzysza.
- Następna stacja : Paryż - rozległ się głos tenora konduktora, który jakby chciał poskromić ciszę, która stanęła między nami.
Jak przystało na tych, którzy żywią się żabkami zjedliśmy utuleni w słońcu poranka przepełnione nutką niezbędnej dekadencji francuskie śniadanie.
Gorąca kawa równie czarna jak smoła albo może skóra diabła, chrupiący rogalik z dżemem brzoskwiniowym pragnący zanurkować w niezbadane dotąd otchłanie naszego podniebienia.
Katedra Marii Panny pozostała tak jak ją opisał w swojej powieści autor " Nędzników "Wiktor Hugo : dostojna, napawająca klasycyzmem, staroświecka.
Dzwonnik wciąż szukał swojej Esmeraldy i niczym King-Kong zaczął triumfalnie spadać licząc na to, że znajdzie swoją Jane tuż u bram śmierci.
Gdzieś w oddali tlił się Plac Pigal . Prostytutki w spódniczkach krótszych niż czubek mojego nosa przechadzały się po ogromnej dzielnicy rozpusty próbując znaleźć jakąś grubą rybę.
Po niskokalorycznym zaspokajającym poczucie bezpieczeństwa żołądka posiłku delektowaliśmy się ciszą, którą niosły głębokie fale oceanu spokojnego.
W oddali jawiła się nieznana wyspa piratów z zaginionym skarbem połyskującym kośćmi tych, którzy próbowali go zdobyć.
- Kiedyś tam nurkowałem - zagadnął po chwili milczenia przekrzykując ciężkawe jak ołów powietrze.
- Ja też - odrzekłem zadowolony. Dziwne, że się nie spotakliśmy. Nie jest przecież taki mały tak jak ziemia. - To i tak niezwykły przypadek, że poznaliśmy się tu w drodze na kraniec świata. - Może to Jego sprawka - uniosłem dłonie do góry. Chmury przybrały postać dobrodusznego starszego pana z bujną jak mleczny kożuch brodą. - Może . W końcu to On pociąga za sznurki... w tym teatrze - odpowiedział po chwili niezbędnego wahania bojąc się czy aby nie dotknął zbyt wrażliwego miejsca. - Wszyscy jesteśmy aktorami - odpowiedziałem w zadumie. Oboje zatapialiśmy się w sen przenikając wzajemnie marzyliśmy o nieskalanych promieniem słonecznego światła barwnych muszlach przypominających swoim wyglądem rozwiniętą różę albo może kobiecy organ ułożony w sam raz do dziękczynnego pocałunku.
Morskie dziwadła czaiły się w zakamarkach. Może uda im się przeżyć tę noc.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Niegdyś nadstrzępiony kalendarz stary, Okraszony licznymi czarno-białymi fotografiami, Przypadkiem na strychu znaleziony, Przestrzegł mnie niesłyszalnymi słowami… - Pamiętaj o przeszłości…   Niedawno stara pożółkła pocztówka, Która przed laty kilkunastoma, Zapomniana pod biurkiem się zawieruszyła, Odnaleziona cichuteńko mi wyszeptała… - Wszystko ma swój czas…   I mój pierwszy komputer 8-bitowy, Gdy przedwczoraj wyciągnąłem go z szafy, By bezcenne wspomnienia odświeżyć, Szepnął mi o dzieciństwa chwilach beztroskich… - Czas zatrzymany w wspomnieniach tkwi…   I stara zabytkowa moneta, Gdy obracałem ją w palcach, Przez nikogo o to nieproszona, Czule do ucha mi szepnęła… - Historię całym sercem kochaj!   Zbierając myśli rozproszone, Wszystkim im w duchu odpowiedziałem I starej nadpleśniałej pocztówce pożółkłej I błyszczącej niegdyś monecie zaśniedziałej… - Z całego serca wam obiecuję!   O starym kalendarzu nie zapomniałem, W kącie wieszając go na ścianie, Starym komputerem się posłużyłem, By stukając w jego przybrudzoną klawiaturę, Taką oto napisać im odpowiedź…   ,,Ja o Historii zawsze skłonny pisać jestem, Zarówno prozą  jak i wierszem, Skrupulatnie, rzetelnie i obiektywnie, By rozradować niejednego pasjonata przeszłości serce, Zawsze oryginalnym tematu ujęciem.   By odkryć grobowców faraonów sekrety, Zasnute mrokiem nieprzeniknionej tajemnicy, By chłodnym wieczorem jesiennym, O niezłomnych partyzantach choćby parę zdań skreślić, Pisząc o dalekiej i niedalekiej przeszłości.   By ku Grunwaldu polom rozległym, Wędrując myślami natchniony, Usłyszeć w wyobraźni tamten szczęk mieczy, By rozmyślając o kamiennej Mysiej Wieży, Dociekliwymi domysłami legendę króla Popiela zgłębić.   Pisząc o Historii zawsze jestem szczęśliwy I nad rozwikłaniem niejednej przeszłości tajemnicy, Z uśmiechem głowię się niestrudzony. Przeto zawsze dla szerzenia o przeszłości wiedzy, Gotów jestem ochoczo ofiarować uniżone usługi…”
    • @Lidia Maria Concertina Ooo! To jest tekst, który mi się podoba:

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zwłaszcza to! ( czytałem sobie po swoim przeredagowaniu)   Pozdrawiam cię!
    • @kwintesencja Skoro coś świta, warto poczekać; od odpowiedzi — na kolejny dzień   Pozdrawiam cię
    • @Domysły Monika -:) 'Fraszencją' zalatuje na odległość, nawet bez ogonków czyta się fajnie-:)   Patelnia jak piec rozpala z fajer gotowy przysmak   (nie wiem czemu? Tak mi się napisało)   Z podobaniem dla treści. Pozdrawiam cię
    • Nic nas nie łączy. A nie ma dnia byśmy o sobie zapomnieli.     Nic nas nie łączy. A myślimy o sobie.     Nic nas nie łączy. A codziennie rozmawiamy.   Nic nas nie łączy. A uczucia do siebie mamy.   Nic nas nie łączy. A z dobranoc lepiej się spało.         Nic nas nie łączy. A nie możemy wyjaśnić tego co jest między nami.     Nic nas nie łączy. Ale świat nas połączył.     Nic - inaczej tez wszystko.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...