Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

a propos


Miłka Maj

Rekomendowane odpowiedzi

Ach te kobiety!
Ciekawy styl. Forma (zwłaszcza „porwane” przerzutnie) świetnie komponuje się z tematem. Słowa dobrane starannie, no i jestem na tak, oczywiście.
To sznurowanie w pierwszym wersie, podane w taki, a nie inny sposób, bez swojego „obuwniczego” dopełnienia zyskuje znaczenie niemal negatywne, niegodne bogini-kobiety. Nadanie takiego sensu samą tylko wersyfikacją świadczy o Twoim kunszcie i poziomie tego wiersza.
Brawo.

Serdecznie

Fei

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, taką dedykacje dostac :)
Pierwszy wers zadziwiająco od razu skojarzył mi sie z Szekspirem ("Antoniusz i Kleopatra" - dobrze pamiętam ?) Szczególnie, że jest tam podobny wątek - sytuacyjny oczywiście, nie, zebym pisał że jest tak samo. Bo ten wiersz sam w sobie tętni energią i jest naprawde dobry. Duże tak.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mła wie/r/sz ma cd i wszystko wiemy:) jakeśmy wiedźmy i czarownice;P

Fei Kobiety są krańcowe: o wiele lepsze albo o wiele gorsze od mężczyzn.
/Bruyere Jean/ Problem w tym, że same siebie nie pojmują i nie doceniają, szukają dopełnienia w jego słowie, spojrzeniu a przecież same też pięknie rozkwitają...hmm, kolejny temat - rzeka, kawę lubię:)
Połechtało jednak, oj połechtało - dzięki wielkie;
pozdr./V.

le mal Ciebie zawsze goszczę z wielką przyjemnością, cieszę się, że wracasz; cmoki-smoki/V.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty vacuś zawsze mówisz mi nie....cóż, może kiedyś będziesz dużym chłopcem:)))

po namyśle, ja też mówię NIE!

rzeczywistość bywa taka jest prawda, gdzieś obok naszych marzeń, złudzeń, tęsknoty - BYWA; wszystko zależy od odniesienia się do niej - czy żyjemy realnie na ziemi, czy unosimy się mimochodem daleko nad lub obok; kwestia proporcji, a w tej to rzeczywistość bywa bo jednak musi;

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Niby taka chłodna , lecz promienieje. (Noc) Niby taki zwykły, a skrywa wiele . (Dzień) Sporo nauczyła , jeden raz wystarczył. (Zdrada) Nie powinnaś dawać jej kolejnej szansy. Łamie wszystkich wokół, powala na glebę. Będziesz głupio pytał ,czemu wybrała ciebie ? (Porażka) Czas nie stanie dęba, rany się zabliźnią. Nie pozwól jej, aby odebrała Ci wszystko.
    • A więc dobrze, chodźmy. Idziemy. Idźmy tędy. Jak wtedy. Pamiętasz? Powiedz… Ale czy pamiętasz jeszcze? Zatem idźmy, idąc raz jeszcze. Chodźmy prosto, podążając drogą wniebowstąpienia. Tego właśnie wniebowstąpienia, kiedy się idzie prosto w słońce.   Idźmy prosto tą drogą pustego miasta. Tą ulicą pachnącą nagrzanym asfaltem. Tym chodnikiem. Tym trotuarem…   Kochanie, dotknij ściany. Tej chropowatości pełnej drobnych ziarenek kwarcu.   Tych pęknięć na elewacji starej kamienicy… Poczuj… Poczuj jeszcze, mimo zagubienia w labiryncie czasu.   To tutaj. To było tutaj. Albo, gdzieś dalej. Gdzieś tam, koło tego rozłożystego dębu, kasztanu.   Słońce wschodzi. Zachodzi. Wiruje wokół ostrej szpicy ratusza, jarząc się na blaszanych rynnach. Na szybach zamkniętych okien…   Gdzieś tutaj. Tak, to było gdzieś tutaj. Albo, gdzieś tam — dalej. Tylko w trochę innej korekturze zdarzeń. W trochę innej godzinie tamtego dusznego lata.   Tak jakoś szliśmy, jak się idzie we śnie. Jak można iść jedynie we śnie. Tak jak się idzie teraz, kiedy idziemy wciąż w tym wiecznym niedochodzeniu.   Chodź.   Wyjdźmy tymi drzwiami na końcu. Tą bramą z kutego żelaza. Albo poczekajmy chwilę w osłonecznionym pustką pokoju.   Spójrz jak wspina się smuga światła. Jak idzie wolno po ścianie. Dotyka drugiej… Jak pełznie po drewnianej podłodze…   Olśniewa stojące na środku drewniane krzesło…   Przepływające cząsteczki kurzu.   Na ścianach jaśniejące kształty po czymś, co tu kiedyś było.  A teraz omiata tchnieniem bladej ciszy.   Od okna idzie blask jaskrawy. Od szyby poruszanej niczyja ręką.   Od szyby, w której mży niewyraźny profil   Kto tam stoi? Nikt. To tylko nagły błysk pamięci.   Przekrzywione, trzeszczące szafy z zamkniętą na klucz przeszłością, albo na  twoje imię.   W środku pogięte fotografie,   kilka poplamionych kartek... Niewiele tego.   Jakieś resztki Okruchy nie wiadomo czego. Poskręcane. Splątane kołtunem. Zeschnięte złogi zapomnienia   Wydaje mi się, że stoisz skulona w kącie z twarzą ukrytą w woalce.   Podchodzę.   Biorę za rękę. Taką zimną, wręcz lodowatą.   I nie wiem czy to są palce. Czy to są w ogóle czyjeś palce.   Unoszę woalkę, by spojrzeć raz jeszcze tobie w oczy.   Za woalką pajęczyny falują na ścianie…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-24)    
    • Takie tam... I jeszcze - chyba - literówka? Także powtórzenia. 
    • Dałam serduszko, bo choć sam wiersz może nieidalny, w każdym razie wyjątkowo na czasie.  Serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...