Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dziesiątki Jezusów
Na krzyżach
W pudle
Na pamiątki

Na Świętej Ziemi
Mur oddziela
Dwie niepewności
Takie same

Deptane przykazania
Codzienności
Każdego dnia
Nieprzerwanie

Wiara nie istnieje
Samotnie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


...się ludzie niecierpliwią...:))) to dlatego że wiersz strasznie ciężki jest... ja tez mam pytanie: czy te "dwie niepewności" to dwa narody ?
i jeszcze zakończenie: "wiara nie istnieje samotnie" chodzi o to że Wiara bez ludzi wierzących (i praktykujących) nie prawa bytu ? czy to tylko ja za bardzo chce się "wgryźć" w ten wiersz ?
po rozwianiu tych wątpliwości, będę mógł powiedzieć coś wiecej o wierszu...na razie go po prostu nie rozumiem :(( :))
Opublikowano

Podoba mi się Pani wiersz, szczegółnie urzekł mnie pierwszy wers. Nawet jeśli tytuł, jak Pan Klaudiusz zauważył, nawiązuje do dwóch zwaśnionych naródów to dla mnie tematyka jest uniwersalna, dotyczy każdej "trzciny myślącej". Taraźniejszość zapewne nie istnieje jako czas "ludzi prawidziwie wierzących" Komercja, chłam i kicz godzi nawet w religie. Gadzety, bluzeczki, " święte" obrazki -- made in China. Do tego "święta wojna" czyli po prostu "deptane przykazania".

Pozdrawiam serdecznie.

Opublikowano

ten wiersz napisałam po obejżenia reportażu, o tym co sie dzieje na Ziemi Świętej. ja w sumie jestem ateistką, ale te sprawy są uniwersalne... wiara nie istnieje bez wątpliwości, bez załaań. nie jest samą radością. Dwie niepewności- ja odnoszę to nie tylko do sytuacji dwóch narodów. w każdym konflikcie, i nie tylko, są niepewności i okazuje się takie same...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andreasTo może zbyt małej wiary jesteś :) lub znasz życie :)) Pozdrawiam:) @Jacek_SuchowiczNa kacu jest wszystko możliwe :) Dziękuję i pozdrawiam:) @LeszczymJuż się pogubiłem:)) Dziękuję i pozdrawiam:)
    • gdy jutro się skończy pojutrze początkiem  
    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...