Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Step - Apokalipsa


Rekomendowane odpowiedzi

***
... Spędziłem na tym stepie niezliczone dni i noce, czekając na Ciebie. Czekałem nawet wtedy, gdy odeszłaś w sposób ostateczny. Nic nie trwa jednak wiecznie. Nie można czekać w nieskończoność. Nawet świat musi kiedyś osiągnąć swój kres. Niechaj więc się skończy...
***



Wściekle czerwony księżyc zachodził od dłuższego czasu. Czynił to wolno, o wiele wolniej niż normalnie - zupełnie jakby nie chciał rozstawać się z tym światem. Czas jest jednak nieubłagany, więc czerwony krąg znikał powoli za linią horyzontu. W chorej poświacie majaczyły jeszcze bezkresne równiny porośnięte falującą wysoką trawą, która wyglądała jednak zupełnie inaczej niż za dnia: mrocznie i złowieszczo. Nad światem zaczęła zaciągać się nieprzejrzysta kurtyna nocy. Dobrze wiedziałem, że to będzie bardzo długa, nieskończona noc i że nie będzie mi już dane doświadczyć słonecznego ciepła dnia.

Step umierał. Ciągle było słychać cichy świst wiatru w wysokich źdźbłach. Ten wiatr jednak robił się coraz chłodniejszy i zaczynał powoli przenikać ciało do kości. Aby choć przez chwilę przedłużyć mą agonię, zacząłem wyrywać kępy trawy i wyszarpywać palcami ziemię wokół siebie. Raniąc palce do krwi wygrzebałem sobie schronienie, które niedługo miało stać się moim grobem. Wyścieliłem je dokładnie zerwaną trawą i wtuliłem się w nią, na krótko zrobiło mi się cieplej.

Właściwie mogłem stanąć w odkrytym miejscu i czekać na szybką śmierć, ale moim przeznaczeniem było, abym był świadkiem śmierci świata i zginął razem z nim. Czekałem więc w wygrzebanej dziurze na nastanie ostatecznej ciemności. Powietrze robiło się coraz bardziej mroźne. W końcu silny wiatr stał się tak zimny, że żywe źdźbła trawy zaczęły ścinać się na mrozie, łamać i odlatywać w dal. Step już nie falował. Nie żył, przestał istnieć. Skrawek czerwonej tarczy księżyca przesłoniły tumany żałosnych szczątków niegdyś dumnych, falujących traw. Potem skądś nadleciały miliony drobnych płatków śniegu, które w szybkim tempie pokryły umęczoną powierzchnię jasną warstwą, która rozświetliła trochę przestrzeń wokół mnie.

Nagle wszystko ucichło. Jedyny dźwięk, jaki dało się usłyszeć, to odgłos szczękających z zimna zębów, moich zębów. Nie było już widać księżyca – ostatecznie zakończył już swoją odwieczną wędrówkę. Na smoliście czarnym niebie świeciły miliony gwiazd. Wyglądały tak samo pięknie jak kiedyś, gdy ten świat jeszcze miał sens, a być może nawet piękniej, bo były teraz o wiele bardziej jaskrawe. Z powodu bardzo już niskiej temperatury coraz gorzej oddychało mi się, a moje przemarznięte i odmrożone ciało paliło jak żywym ogniem.


Coraz rzadsze powietrze zaczęło powodować halucynacje, zacząłem dostrzegać rzeczy, których nie było naprawdę wokół mnie. Przed niemalże zamarzniętymi już oczami stanęły mi obrazy z odległej przeszłości: bezkresne, falujące trawy i chmury o fantastycznych, nieregularnych kształtach, które przepływały nade mną po błękitnym niebie. Nagle zaczęło mi się robić ciepło, jak w tamten letni dzień, gdy leżałem nagi w trawie. Z wolna obrazy zaczęły odpływać. Jak przez mgłę ujrzałem jeszcze tylko kruczoczarne włosy i idealnie piękną, kobiecą postać. Moja świadomość – nieświadomość powoli gasła.

W końcu, w jednej chwili poczułem się nieskończenie lekko, przestałem widzieć, słyszeć i czuć cokolwiek, a jednak jasno jak nigdy przedtem wiedziałem gdzie jestem, kim jestem i co jest wszędzie wokół mnie. Doświadczyłem w końcu śmierci, na którą czekałem od tak dawna. Śmierć okazała się nad wyraz przyjaznym i miłym stanem, miałem poczucie, że nic mnie już nie wiąże z tym wszystkim, co było ograniczone i niedoskonałe.

Dusza nie potrzebuje zmysłów, by pojąć świat, „widzi” doskonale tylko za pomocą uczuć. „Spojrzałem” po raz ostatni na pozostałości po świecie, po którym niedawno jeszcze kroczyłem i którego agonii byłem świadkiem. W zasypanej śniegiem dziurze tkwiła moja zużyta powłoka, nagie, zamarznięte ciało, które nie było mi już potrzebne. Gdzieś tam, daleko, leżały zwietrzałe pozostałości szkieletu: część czaszki, kilka żeber i czegoś tam jeszcze. Nie wyglądały wcale żałośnie. Każda najmniejsza kostka, nawet pęknięty oczodół były idealne w swym pięknie. Dobrze wiedziałem, do kogo niegdyś należały: odeszłaś bez słowa wiele dni temu.

Kochałem Cię tak bardzo, że nie potrafiłem nawet umrzeć z tęsknoty. Miłość była silniejsza – kazała mi czekać na Ciebie aż do śmierci świata i choć wiedziałem, że Cię dawno nie ma, to trwałem i czekałem eony lat wiedząc, że to wszystko i tak na próżno.

W nieprzeniknionych ciemnościach moja udręczona dusza dostrzegła jasny punkt i niezależnie od mojej woli zaczęła się do niego przybliżać. Wiedziałem, że to ten słynny tunel, o którym każdy człowiek słyszał coś jeszcze za życia. Gdy byłem już blisko granicy przejścia do nowego świata, pozwolono mi dostrzec, co znajduje się po drugiej stronie. Zobaczyłem rzeczy tak piękne, że nikt z żyjących nie byłby w stanie wyobrazić sobie nawet cząstki tego piękna. Usłyszałem dźwięki tak cudowne, że jedna mała nutka byłaby w stanie położyć kres wszystkim wojnom, jakie kiedykolwiek miały miejsce w dawnym, materialnym świecie. Poczułem zapachy tak fantastyczne, że nawet cień wspomnienia o nich zniewoliłby każdą żywą istotę. Tak, to był ten najprawdziwszy, obiecany i wyczekiwany Eden...

Jednak nawet ten idealny Raj nie był doskonały i choć tak bardzo chciałem, i było mi wolno, to nie potrafiłem tam wejść, bo nie było tam Ciebie! Wiedziałem już, że nie byłem w stanie odszukać Cię w żadnym z dostępnych mi miejsc. Z rozdzierającym bólem odwróciłem się od światła i odpłynąłem w nieskończoną czerń.

Istnienie bez Ciebie nie miało dla mnie sensu. Wybrałem niebyt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówi się że najgorzej jest pisać wiersze o poezji...

mówi się że najgorzej jest pisac proze o miłości...

i jeszczę myślę że można powiedzieć, że lubię gdy proza - to opowieść, fabuła, historia... nie sam opis uczuć, emocji i przeżyć wewnętrznych...


to tyle z "bluzgania" :D jak mówisz.

w sumie nie jest źle :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi Kwieciście - inplus.  Pozdrawiam. 
    • tak długo tylko czekał lecz było nie warto w końcu mu czasu zabrakło
    • zmęczony zimowym obrazem przymrużam na chwilę wzrok grzejąc się ciepłym widokiem majowych sadów pól oraz łąk lecz ktoś przerwał ten stan mówiąc zamiast się tak gapić lepiej idź dołożyć do pieca marzeniami się nie ogrzejesz a ja zdziwiony tym bardzo zacząłem się głośno śmiać z tego że ktoś tak trafnie oddał w mą stronę strzał
    • na stos rzucone życie drugiego człowieka  za inność zazdrość  i poprawność  pospólstwo dookoła  wędzonki  żąda    miał buty nie do pary dziurawe skarpetki  ale urok amant wdzięczyły się do niego  dziewczyny nie potrzebował amfetaminy    do tego wolno myślal na niewiastach nie przestał  był autentyczny bo potrafiły być krytyczny  prawa fizyki nie były mu obce to sprowadziło go na manowce    miał nawet karierę w światowych mediach  I tego było za wiele zamiast rodziny żył wesele  nie ustatkował się kochał się kochać z wzajemnością    do tego otwarty i empatyczny trochę liryczny  zawsze wrzało gdy pojawiał się w Towarzystwie  utracjusz arogant a mogło być tak sympatycznie    wszak mógł głosować na prawą centrum lub lewą stronę  a on punktował jednych i drugich tych trzecich też tego za wiele naraził się tym tak nielicznym decydentom    co młodzi piękni i tak moralni jak łza czy kryształ idealni  nie mieli dowodu szukali cudu i na nic ich śledztwa  uciekli się do barbarzyństwa jak każda nacja sąsiedzka    I tłum już krzyczy i telewizja zabić zabić lecz tak by czuł  powstała  w mig  ponad-podziałami antyczłowiecza koalicja  bo za żywota za swoje życie on nam zapłaci    być tak nie może by kończyć szkoły i nie umoczyć choć raz  I nie było obrońcy każdy był katem i każdy widzem  wybrali miejsce jego kaźni czarną stolice udręki jego    miedz stawem góra i lasem na polu kawałku ugoru  nic specjalnego lecz dobrze widać z wody i z góry  z pól dookoła akcja będzie kręcona 45 kamer zabrali    stos płonął długo on nawet nic już im nie powiedział  wszyscy zawiedzeni lecz zadowoleni bo nie ma to jak  być zadowolonym nie robiąc nic żyć i grupę chwalić     
    • Niepoetycko, z wnętrza spektrum   Za dużo… Trzeba jakoś zmysły ponaprawiać; Na szczęście jest fotochrom i czapeczka z daszkiem, Do tego wygłuszacze - świetne są, naprawdę; Troszeczkę tu posiedzę i dokończę zaraz.   Już jestem, rzeczywistość często mnie rozstraja, I muszę tak jak wyżej, chować się, wybaczcie. W zasadzie mógłbym o tym zrobić jakąś fraszkę, I spisać, jak od bodźców ciągle się odganiam.   Lecz jeśli mam być szczery, preferuję sonet, Bo w uporządkowaniu trzymać lubię światy. Kolejno, tytułami są tu ustawione,   Bym umiał, w razie czego, na właściwy trafić. Z półeczki o kosmosie zaraz coś wybiorę, By przenieść wyobraźnię aż do gwiazd i mgławic.   ---
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...