Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 44
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

np:
Cały dzień wracam do poranka. Dziś postanowiłam
mieć alergię na ludzi - zwyczajną, choć bez kaszlu
i wysypki.

lub:
Myślami wracam do poranka. Dziś postanowiłam
mieć alergię na ludzi - zwyczajną, choć bez kaszlu
i wysypki.

lub:
Dziś postanowiłam mieć alergię na ludzi
- zwyczajną, choć bez kaszlu i wysypki.

i tak dalej. ale "relatywnie" zostać nie może.
przypadło mi do gustu z kolei łupnięcię końcowe
- jest bardzo dobre.

pozdrawiam

Opublikowano

Dużo już było o pierwszym i ostatnim wersie. Ja zatem dorzucę,
że mi podoba się zarówno pierwszy, jak i ostatni, jak i wszystkie
pomiędzy. Cichutko dwie uwagi też mam: "przypomina mi to ten sen"
- może jednak po prostu "przypomina mi się..."; słowo "nieswój",
czy nie powinno tutaj być jednak pisane oddzielnie? Pzdr!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bartoszu, dziękuję za uwagi.

jeśli chodzi o wers ze snem, to można zapisać we wskazanej
przez Ciebie formie, jednak wówczas pojawiło by się wiele
'się' w całości.

'nieswój' - word nie podkreślił - więc I hope, że poprawnie

zdrówka Espena Sway :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bartoszu, dziękuję za uwagi.

jeśli chodzi o wers ze snem, to można zapisać we wskazanej
przez Ciebie formie, jednak wówczas pojawiło by się wiele
'się' w całości.

'nieswój' - word nie podkreślił - więc I hope, że poprawnie

zdrówka Espena Sway :)

Nie jestem do końca pewien, czy mi chodziło o poprawność ort.:)
Po namyśle stwierdzam, że raczej o wydźwięk dla treści wiersza
(a błędu i tak formalnie nie będzie, chyba...) Ale nie chcę ci mącić.
Co do natłoku "się", to faktycznie masz rację, nie zauważyłem.
Jednak zbitka "to ten" nadal nie brzmi zbyt fortunnie.
Wszystko to jednak detal. Pa:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a wiesz dlaczego nie podkreślił, bo taki wyraz istnieje, nieswój jako niezdrów, czujący się żle, a word nie potrafi zajrzeć do kontekstu i z domysłu wysnuć, że ten Twój (prawidłowo) nie swój, to nic innego jak cudzy
chyba, że tak koniecznie chcesz - ale czy dobrze?
pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jesteś niemożliwy:). Nie wiem wprawdzie, jak to odbiorą dziewczyny, bo mają jednak większe doświadczenie. Pozdrawiam.
    • @KOBIETA @M jak Malkontent również milo
    • @Migrena  Nie znam się… chociaż, nie zawsze jest tak, jak tutaj „Przeglądowo/okresowo”
    • W poczekalni pachnie lękiem i lawendą, jakby ktoś spryskał powietrze zapachem wszystkich tajemnic, które kiedykolwiek urodziły się w ciele kobiet. Siadam na krześle, które trzeszczy jak archiwum kobiecych wnętrz, jakby jego śrubki znały alfabet ud, miednic i brzuchów, z których powstawały małe światy, wielkie dramaty i czasem tylko zwykłe „wszystko w normie, proszę pani”. Wchodzi on - ginekolog, nawigator po oceanie kobiecego świata, pół‑detektyw, pół‑astronom macicy, który nawet cień owulacji potrafi wyczytać z mapy kosmosu, jakby szukał sygnałów życia w galaktyce, gdzie kosmici zapomnieli wysłać instrukcję obsługi ciała. - Proszę się położyć, mówi, tonem nauczyciela cyrku, który zaraz pokaże sztuczkę, ale z delikatnością kota na rozgrzanej blasze. Rozchylam nogi, odsłaniając wszystko tak dokładnie, że czuję się jak eksponat w świetle reflektorów, a on wchodzi z uśmieszkiem jak ktoś, kto właśnie dostał dostęp do części świata zwykle zamkniętej na trzy zamki, z narzędziem, które wygląda jak miniaturowy teleskop do planet rodzących życie i dramat jednocześnie. Przesuwa się delikatnie, a moje ciało otwiera się jak mapa nieznanych galaktyk. Tam, gdzie światło reflektora pada najczułej, kryje się punkt G - maleńka, pulsująca perła, jakby sam wszechświat zostawił w tym zakątku tajemnicę radości, miniaturową gwiazdę gotową rozbłysnąć. Łechtaczka - subtelna świątynia przyjemności - rozkwita w mikroskopijnym rytmie życia, otwierając się jak kwiat poranka, którego zapach zna tylko kosmos i ja. Ginekolog spogląda z powagą astronoma, który odkrywa nowe planety w galaktyce wnętrza kobiety, z zachwytem notując każdy puls, każdy fałd, każdą drobną tajemnicę, jakby patrzył na arcydzieło, które powstało z najczystszej geometrii życia. - Hm…  mruczy jak stary kocur, który właśnie odkrywa nowe królestwo myszy. - To jest prawdziwa galeria natury! Każda fałdka, każdy zakamarek, każdy sekret - arcydzieło! Czuję, że moje ciało staje się mapą starożytnych labiryntów, a on jest Minotaurem‑przewodnikiem, który wie, gdzie czai się każdy strach i każda nadzieja. - A tutaj…  wskazuje narzędziem - -  kwitnie życie i… ewentualnie mała niespodzianka. Chichotam w duchu, bo w tej ceremonii nie ma miejsca na wstyd, tylko na absurd i kosmiczny zachwyt nad ludzkim wnętrzem. Na koniec odchodzi z miną człowieka, który własnie zgarnął złoty medal w konkursie „Co kryje się w środku?”, odbierając statuetkę z miniaturowym teleskopem i konfetti z hormonów. A ja zostaję tam - pół naga, pół święta - leżąca jak robot na przeglądzie technicznym, bez osłony, gotowa na diagnozę życia, z nogami otwartymi jak szuflada w warsztacie, zastanawiając się, czy życie naprawdę jest tak proste, że wystarczy jeden ginekolog, żeby zrobić mi tylko przegląd okresowy i powiedzieć z entuzjazmem: „Wszystko działa, proszę pani, proszę tylko nie zapominać o smarowaniu.”    
    • @Berenika97

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...