Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

I chociaż przeszłam ten most
nie wierząc jak to możliwe,

wyrósł przede mną ogród,
bardziej tajemniczy niż
uśmiech statecznej damy.

Osłupiała rokokową formą
egzotycznej roślinności,
niemo stoję i podziwiam
strzelistość drzew
rzeźbionych w gotyku.

Nikt nie zaprasza mnie
do odpoczynku w zaciszu
ocienionym liściem lipy.

A skwar nienasycenia gardzi
pragnieniem marchewki na kiju.

Jeśli tylko krucha trzcina pozwoli
zawrócę – ciężko jak słoń.

Opublikowano

część 6, w 7- sloń, jak dla mnie do wymiany. tak, ogród,
byle nie zbanalizować. "rokokowa" tez cos nie leży mi- to jakby wyłOżenie
na tacę. [wiadomo, ze jak lipa to kochanowski, wystarczylo podstawówke zaliczyc]
pozdrawiam

Opublikowano

A nasze kiedyś sławne Powązki ? Oj, lubią poeci ogrody, lubią, a jeżeli je lubia poeci, to znaczy, że warto przenieśc się - bo wiersz zawiera w sobie to, co powinien.
A teraz takie wrażenie - jak wiadomo - gotyk i rokoko to bardziej położenie na forme, wspaniałośc, byle zadziwic, byle zaszokowac - a podmiot tęskni za cieniem lipy (od razu nasuwa się osoba Kochanowskiego i oczywiście epoki, którą reprezentuje). Czyżby ten ogród był złudny ?
Wiersz świetny, język poetycki zresztą też.
(czy nie za bardzo nachwaliłem? )
Pozdrawiam.

Opublikowano

Osz cholera! No na śmierć zapomniałem! Wybacz mi proszę Aemko...
Kajam się u stóp.
Ale jak widzę sama go dopracowałaś, a skoro sam M. Krzywak pisze,
że śwetny, to chyba rzeczywiście moja pomoc była zbędna:)
Ja też jestem jak najbardziej za. Jest lżejszy i że tak powiem - bardziej
komunikatywny:))) Gratuluję (najbardziej mi się teraz podoba ten
fragment z uśmiechem statecznej damy:)
Pzdr!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czegoś nie rozumiem w tym komentarzu. Ja nie widzę nic z wykładania na tacę w słowie "rokokowa", no lae mniejsza z tym. Jednak nie pojmuję uwagi wobec Kochanowskiego, jesli dobrze się orientuję, to przeciez jego nazwisko nie pada w utworze i nie starałam się tłumaczyc symboliki lipy, bo jak słusznie wskazujesz, wystarczy zaliczyć podstawówkę.
A czy rokoko ma jakiś bezpośredni związek z Kochanowskim? Szczerze wątpię.

Tak nawiasem mówiąc, to kontrowersje względem słonia, skłaniaja mnie by wyjasnić jedną rzecz, związaną z tytułem. Zamost to moja prywatna kontynuacja Mostu Staffa.
Bądź co bądź, po pokonaniu mostu, nie pozostajemy w próżni, cos tam musi na nas jeszcze czyhać. A ogrody owszem uwielbiane przez poetów (Pamiętajcie o ogrodach... itd.) Od Staffa zaczerpnęłam trzcinę i słonia, dlatego nie mam raczej zamiaru zamieniać go inna metaforą.
A twoja interpretacja, Michale, bardzo bliska, cieszę się z Twojego odbioru!

Dziękuję wszystkim komentującym i zaręczam, że do słoni nic nie mam i zgadzam się, że to sympatyczne zwierzątko ;)
pzdr.
Opublikowano

to wyjasniam. "rokokową"-wiem, znam...
a ja bym chciala to rokoko zobaczyc, drażni takie nazwanie. i tyle.
tak samo :
"strzelistość drzew
rzezbionych w gotyku"-> nie wiem jakos popis terminologi(która znam zapewniam), bo strzelistośc to gotyk nasuwa sie od razu- nie przekonuje mnie. nie lubię takiego "pisania terminologicznego".
kochanowski,ach zle wkleilam. pardon.

Pozdrawiam. milego dnia.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



peelak miała wielkie trudności, przezwycieżyła je ale nikt jej nie wynagrodzioł trudów, nie zaprosił do odpoczynku w cieniu ukochanych lip(przezemnie też)
jest nienasycona ,pragnie "marchewki"- he he, jeśli nie dadzą zawróci, choć jej cieżko będzie!
pozdrawiam ciepło, podoba mi sie ten wiersz w mojej interpretacji, hi hi

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mam stół. Mam plan. Połóżmy na nim co boli i co nie. Pogrupujmy to. Dowiedzmy się, pomyślmy za co możemy podziękować. Spójrzmy co ma dla nas wartość.   Mam stół. Mam plan. Siebie sobie dajmy.   Zadbajmy by drugie widziało słońce, by jeśli nocą to ładny księżyc. Zadbajmy o ręce pełne dobrych chwil, pełne niematerialnego bogactwa.   Mam stół. Mam plan. Mamy siebie. Dłoń w dłoń. Życie stoi otworem. Los też. Pokażmy że jesteśmy w stanie dać radę.
    • @huzarc Dzięki za pochylenie się nad tekstem.
    • On Aromat parzonej kawy uderzył mnie pierwszy, zaraz potem jej głos. Usiadła naprzeciwko, stawiając dwa kubki. Ta sama twarz od wielu lat, te same, znajome do bólu, gesty. Tylko ja już nic nie czuję. Mówi nieustannie, a jej głos dociera do mnie jak przez szybę. Słyszę dźwięk, lecz nie czuję ciepła jak dawniej. Słowa docierają, ale mnie nie dotykają. Jak deszcz za oknem. Wiem, że pada, ale nie jestem mokry. Mówi szybko, nerwowo, jakby chciała nadrobić wszystkie lata ciszy. Patrzy na mnie z taką żałością, z resztką nadziei, że coś jeszcze da się zmienić. Jakby miłość czekała tuż za drzwiami, które wystarczy otworzyć. Ale już wiem, że za tymi drzwiami jest tylko pustka. Nie ma tam już nas, nie ma nawet tego mnie, którego pamięta. Jej dłoń leży na stole, czeka na dotyk. A głos drży jakby prosiła o łaskę, której nie umiem dać. Każde słowo opada ciężko w gęstniejącą ciszę, a ja milczę niewzruszony z zamkniętym sercem. Wiem jednak, że muszę się odezwać. Muszę, bo wciąż tu jestem, chociaż już za murem, który sam - cegła po cegle - stawiałem. W końcu mówię, że to, co było między nami umarło. Cicho, jak ogień, któremu zabrakło tlenu. Czuję, że każde wypowiadane przeze mnie, słowo wbija się w nią niczym nóż. Znów milknę, piję zimną już kawę i udaję, że jestem gościem w domu, który właśnie przestał być moim domem. Czekam, aż ona to zrozumie.   Ona   Niedziela. Jesteśmy razem. Robię dla nas kawę, z nadzieją, że wreszcie porozmawiamy. Siedzimy przy stole, tak blisko, a jednak dalej niż kiedykolwiek. Zaczynam mówić. Mówię szybko, bo panicznie boję się ciszy, która kruszy nas od środka. On jednak uparcie patrzy w bok, jakby to wszystko go nie dotyczyło. Milczy, jakby słowa kosztowały go fortunę. Jego palce nerwowo zaciskają się wokół filiżanki, już od dawna nie szukają mojej dłoni. Wreszcie się odzywa. Z litości. Czuję to. Rzuca krótkie, oszczędne zdania, a każde z nich jest jak kamień - ciężkie, zimne i obce. Tonę w tym milczeniu, które rośnie między nami jak lodowa ściana. Chcę krzyczeć, że jeszcze czuję, że serce mi pęka, że wciąż tu jestem. A on oznajmia: "Wszystko będzie dobrze." I to jest najgorsze. Bo "dobrze" to nie "kocham". To tylko cichy wyrok podany z pustym uśmiechem. A więc to tak się kończy? W jego oczach nie ma już nic. W tej ciszy umarła miłość. A ja wciąż go kocham.
    • @Alicja_WysockaNo i zawstydziłaś mnie. I kto tu czaruje! :))) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...