Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Śmiałam się. Śmiałam się histerycznie i otwierająco. Pierwszy raz w życiu miałam wrażenie, że moja twarz nie składa się już ze skóry i mięśni, ale z rtęci chyba, tak pulsowała tysiącem min naraz.
Wyzwolenie. Pękały wszystkie lęki i granice. Odkrywały się drugie strony medalu i już nie miałam wrogów. Błyskawicznie przeskakiwałam na drugą stronę i nagle nie było już lęku. Mogłam już być sprzymierzeńcem wroga, bo walczyliśmy teraz o to samo.
Siedział obok. Promieniował ciepłem, którego przedtem nie znałam.
„Opoka”, myślałam pieściwie. Nie komentował. Trwał obok i grzał. Wyzwalał.
- Świecisz – uśmiechnął się. Naprawdę świeciłam. Trzeci raz w życiu. I trzeci raz przy nim.
Wyrwało mi się muśnięcie palców. Przestraszyłam się, tak bardzo było spragnione. Cofnęłam rękę. Nic nie zrobił.
Śmiech. Sen się spełnia, ale... jest granica snu. Jego granica. Mogłam się już tylko nabijać sama z siebie i wszystkich nieudanych związków, z ich kontekstów, wymiarów, anegdotycznych i symbolicznych treści. Mogłam się już tylko nabijać sama z siebie, tak żałosną była moja wcześniejsza pewność portu.

Przedtem myślałam, że jest tylko praca na rzecz wszystkich istot, a cudze szczęście ma nam być pocieszeniem. Cierpliwie znosiłam wszelkie kopniaki i przestały już boleć.
I nagle, gdy zaczynałam odkrywać, że można mieć też własne szczęście - sen pęka. „Nie pękaj, maleńka” – słyszę głos przyjaciela. Już lepiej.
A teraz szaleńczy taniec wszystkich zebranych myśli i cytatów. Śmiech. Słowa przedtem bogate w treści takie puste już tylko, jak matematyka. Wstęga Mobiusa.

Wyzwolił i poszedł sobie. Przepraszam, nic nie obiecywałem, nie pisz do mnie.
Mogę już śpiewać wszystkie frazy świata.
Tylko komu...

Opublikowano

Obudził go stukot telefonu. Brzeczał , wył jak oszalały. Ze snu zerwały go słowa , które nieznaczyły nic, a te które coś znaczyły, odbijały się w jego głowie jak echo, i poczuł wtedy strach. Przerażony do granic możliwości, wracał szybko pamięcią do tamtych dni, szybko, zachłannie wertował minuty, godziny, chwile, ręce jego drżały, bo pierwszy raz w życiu nie potrafił zinterpretować faktów,nie rozumiał co tak naprawdę się wydarzyło... a wydarzyło się wiele, wiele dobrego. Pierwszy raz w życiu nikt od niego niczego nie chciał. Czuł się swobodnie, czuł się bezpiecznie, jakby w innym świecie, tam, gdzie nikt o nic nie pyta. Czasem spacerowali,innym razem gawędzili, wciskali w siebie nuty, by zapełnić szarość dnia. Nic więcej. Istniała pewna granica, której się nie przekracza z różnych powodów. Ona tę granicę przekroczyła, choć wcześniej zapewniała, że jest tak jak on myśli. Poraz pierwszy zaufał kobiecie, a ona go zwyczajnie przestraszyła. Nie tak to wszystko miało być, miała być muzyka, która w duszy gra. Sting , Bonnie - blues a zamiast tego jest cisza. Dokładnie tak.
Milczenie jest jedynym wyjściem z tego marazmu. Ona musi się otrząsnąć i to jak najszybciej. To nie ten człowiek, nie ten dzień. To nie on. On nie bywa na salonach.

Co do tekstu:

Mam tylko dwie wątpliwości: śmiać się otwierająco??? - przesada, podobnie moja wczesniejsza pewność portu...

Ciekawe spojrzenie na nagły zryw uczuć i szaleństwo , gdybym cie nie znał pomyślałbym że to przesada ale w związku z tym ,że znam, to stwierdzam, że pisane pod wpływem silnych emocji i choć nie przepadam za refleksyjnymi kawałkami bez szkieletu nie mogę sie przyczepic...

Opublikowano

Moje słowa były jednak prorocze. Napisałem - czekam na Twoje teksty.
Wobec debiutantów należy stosować taryfę ulgową, ale delikatna zjebka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Napiszę bardzo szczerze, bez wazeliny, Nie znamy się, więc mogę być obiektywny.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ależ jest się do czego przyczepić.
Tekst jest słaby. Nie znalazłem ani jednej myśli, która by mnie zainteresowała. Wiele podobnych niewiele znaczących przemyśleń wciska się na forum jakby to było forum terapeutyczne.
Denerwują trochę te powtórzenia. Jak chcesz i masz dystans do swojego pisarstwa, to zrób coś z tym.
Poza tym nie wiem co znaczą te drugie strony medalu - gdyby to było ujęte w cudzysłów, to może bym się domyślił, że to taka ironia, ale teraz odbieram to jako błąd logiczny.
Wyrwało mi się muśnięcie palców - to trochę drażni, raczej poezja niż proza, pomyśl nad tym
I cudze szczęście mam nam być pocieszeniem - ma
Cierpliwie znosiłam wszelkie kopniaki i przestały już boleć. - zmieniłbym np. na - Cierpliwie znosiłam wszelkie kopniaki, bo przestały mnie boleć.
I nagle, gdy zaczynałam odkrywać, że można mieć też własne szczęście - sen pęka
- czasy pogmatwane - sen pękł.
Wyzwolił i poszedł sobie. - wyzwolił? kogo? co? od czego?
Śmiałam się histerycznie i otwierająco - jak to jest śmiać się otwierająco? tzw. banan na mordce?

Sama widzisz, że jest kilka newralgicznych punktów. Należy przemyśleć ten tekst.
Hermetyczność twojego pisania właśnie stanowi dla mnie czytelnika i początkującego pisatiela barierę. Jeśli masz 15 lat to napiszę próbuj, próbuj dalej, ale jeśli skończyłaś już lat dwadzieścia, to zaproponuję więcej czytać i robić częste próby pisarskie na brudno, no chyba że nie masz zamiaru dalej tworzyć. twój wybór.
Co złego to nie ja (a może ja?;))
Opublikowano

Do Hombre:
Dzięki za uwagi, próbowałam poprawić to się śki w kwadraciki pozmieniały.
To ma być egzaltowane i poetyckie bo opowiada o stanie poetyckiej egzaltacji.
Może szczegóły coś pomogą, na razie nie wiem jak te śki przywrócić.
I smutna konstatacja na koniec: więcej już niż 20, 30 nawet, ale wiesz, te wokalistki to głupie takie...
Pozdrawiam, próbuję dalej.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wejdź w opcję edytuj na stronie www.poezja.org.pl w prozie (nie korzystaj z www.proza.interklasa.pl) i wklej jeszcze raz ten tekst. Powinno pomóc. Te kwadraciki wyskakują jak sie pojawi problem z kodowaniem i nie ma polskich znaków.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Moim zdaniem sytuacja wygląda nieco inaczej. Wszystko zależy od tego jak podchodzisz do słowa pisanego, czego od niego oczekujesz i czego oczekujesz od siebie w momencie czytania. To, co tu czytamy, to pisanie “z emocji”, w formie, która jest narzucona przez te emocje, jakby mimowolona, intuicyjna. Ze względu na to dociera ono, porusza jedynie te osoby, które znajdują w tym jakieś wspólne doświadczenia odczuwania, czytają “emocjonalnie” nie intelektualnie. Ten typ pisania musi trafić na właściwego czytelnika aby poruszać.

Podobnie jest z resztą – jak mi się zdaje – z literaturą, którą Ty preferujesz, cenisz, gdzie pisanie jest świadomą manipulacją emocjami przez odpowiednią formę. Każda albo do kogoś trafia albo nie, albo jest rozumiana albo nie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto inaczej niż zamierzaliśmy odbierze, odczuje nasze pisanie, kto zobaczy w nim rzeczy, których naszym zdaniem nie ma, nie dostrzeże istotnych rzeczy, które zamieściliśmy, nadinterpretuje lub spłyci, będzie za mało inteligentny itd.

Nie wartościuję, ot wyraziłem swoje zdanie dla przeciwwagi, bo w tym, co napisałeś jest w gruncie rzeczy wiele racji.
Opublikowano

Pomogło, dzięki Hombre.
Tak myślałam, chłopaki (i dziewczyny), że będzie jazda, bo tylko czekacie, żeby dla odmiany przyczepić się do mnie ;)
To miłe, dziękuję.
Co znaczy otwierający śmiech będzie wiedział tylko ten który przez śmiech sie wyzwolił. Muszę przyznać, że kiepskie to dzieło, którego autor musi dodawać czytelnikowi konteksty, ale jest już przemyślane i takie ma zostać. Jak kiedyś będę pisać lepsze to sobie porównam. ;)
To bardzo sympatyczne, że aż tyle czasu mi poświęcacie.
Pozdrawiam Serdecznie

Opublikowano

Odkrywały się drugie strony medalu i już nie miałam wrogów - to zdanie jest dla mnie jakieś dziwne. Albo powinno być - odkrywała się druga strona medalu, odkrywały się drugie strony medali. Może nie rozumiem, ale ile ten medal ma drugich stron.
Tekst do mnie wogóle nie przemawia. Nie lubie tego typu pisania. Średniak, albo i mniej.
Poczekam na coś dłuższego z wydaniem opini.
Taryfa ulgowa dla debiutantów? Raczej nie. Może się to skończyć bardzo ulgowymi tekstami ;)
"...Słowa przedtem bogate w treści takie puste już tylko, jak matematyka..." - to mnie strasznie zdenerwowało. Jako przedstawiciel mat-fizu powiem tylko tyle: Sama jesteś pusta. Bez obrazy ;) Matematyka to Królowa nauk :)
Pozdrawiam

Opublikowano

Tytuł : poszukałbym innego.
Pierwsze powtórzenie – miało jak się domyślam wyrazić emocje – lecz więcej dramatyzmu byłoby bez powtórzenia. „Pierwszy raz…” – chyba szyk nieco pomieszany.
Pieściwie – chyba pieszczotliwie.
Nie rozumiem – „…Naprawdę świeciłam. Trzeci raz w życiu. I trzeci raz przy nim…” – czyżby tylko on jeden w jej życiu – chyba nie oto chodziło.
Co do matematyki – Adam Sangreal ma rację – ale przecież żyjemy w demokratycznym kraju – więc każdy może mówić co chce.
Ktoś na tej stronie dobrze ujął podejście do pisania, w skrócie sens był taki: należy szlifować i dolewać z umiarem, aby ostateczna forma była satysfakcjonująca. Pracuj, pracuj…

Opublikowano

No, no, Panowie!
Wszystkie Gwiazdy (prawie wszystkie, ech te skłonności do przesady...) Forum pod moim tekścikiem?
No, no...
Czuję się jak Marylin Monroe... No proszę, to można nawet bez urody... jak miło.
Kto ma ognia?
Pozdrawiam Bardzo Serdecznie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I.         Nadpalonej świecy migocący płomień, Budzi rzewne odległego dzieciństwa wspomnienie, Niedosięgłe jak drugi wielkiej rzeki brzeg, Niewyraźne i rozmyte jak sen,   Chodząc w życiu różnymi drogami, Potykając się o losu przeciwności, Wspominamy barwne z dzieciństwa obrazy, Czasem próbując się nimi pokrzepić,   Zapamiętany w dzieciństwie babci śmiech, Czasem wlewa w duszę otuchę, Gdy nocami huragany szalejące, Do snu nie pozwalają zmrużyć powiek…   A gdy wokoło druty pozrywane, Od uderzeń piorunów żarówki popalone, Roztrzęsioną dłonią dzierżąc zapałkę, Czasem strwożeni zapalimy świecę.   I jak przed laty nasi dziadowie, Niewielką choć świeczkę postawimy w oknie, By swym blaskiem odbijając się w szybie, Nikły na twarzy zarysowała uśmiech,   Wtedy blask maleńkiego świecy płomyka, Zdaje się samotnie stawiać czoła, Srogim piorunom przeszywającym czerń nieba, Wichurom uderzającym o trzeszczący dach….   II.   Spalającej się świecy migocący płomień, Na wszystkie strony łagodnie chyboce, Niczym zatroskany, zmartwiony człowiek, Podejmujący w życiu decyzje niepewnie.   Bo te zawiłe losu koleje, Milionów ludzi na całym świecie, Są jak te tajemnicze świec płomienie, Z czasem wszystkie gasnące.   Ten tańczącego płomyka nikły blask, Na tle mroku nocnego nieba, Jest jak odmierzony ludzkiego życia czas, Na tle nieskończonego niepojętego wszechświata.   Te gorącego wosku krople, Spływające wzdłuż palących się świec, Są jak naszego życia lata kolejne, Biegnące nieśpiesznie aż po jego kres.   A ten gorący roztopiony wosk, Zdaje się kłaniać minionym wiekom, Pełnym wyrzeczeń, trudów i trosk, Spowitym mgłą niepamięci zamierzchłym tysiącleciom.   I jak ten maleńki świecy płomyk, Sami niegdyś zagaśniemy, Na wieki zamkną się nasze powieki, Ku wieczności nieśpiesznie odpłyniemy…   III.   Dogasającej świecy migocący płomień, Gdy zamigoce życia już kres, Ozłoci nikłym blaskiem włosy srebrne, I spływającą po policzku łzę,   A gdy zmęczeni życiem na starość, Wspomnimy z rozrzewnieniem odległe dzieciństwo, Czapkujmy naszym bezcennym wspomnieniom, Migocącym za niepamięci zasłoną,   Gdy będąc roześmianymi dziećmi, Pełni radosnej beztroski, Byliśmy jak te migocące świec płomyki, Nie lękając się odległej przyszłości,   Wciąż tylko na zabawach, Spędzaliśmy cały swój czas I tak płynęły kolejne lata, Pośród radości bez żadnych obaw,   Aż dorosłość naszą beztroską zwabiona, Za rogiem niepostrzeżenie się zaczaiła, By pochwycić nas w swe sidła, Pełnego trosk i problemów dorosłego życia,   Aż za pełną problemów dorosłością, Przykuśtyka niebawem już starość, By twarz zarysować niejedną zmarszczką I uprzykrzyć końcówkę życia niejedną chorobą…   IV.   Wypalonej świecy gasnący już płomień, Nim ulotni się z sykiem, Przerażony gwałtownie zamigoce, Nim już na wieki zagaśnie…   Podobnie i niejeden człowiek, Wydając w życiu ostatnie już tchnienie, Duszę swą gwałtownym strachem przeszyje, Nim ku wieczności nieśpiesznie odpłynie,   A czasem z wolna poruszając wargą Pokrzepi się jeszcze cichuteńką modlitwą, Nim w gardle uwięźnie już głos, Nie dając kształtu kolejnym słowom.   I jak z wypalonej świecy delikatny dym, Tak dusza z schorowanego ciała się ulotni By po przekroczeniu progów Wieczności, Stanąć wkrótce przed Stwórcą Wszechmocnym…   A wtedy Bóg Litościwy, Spyta ją głosem łagodnym, Czy pośród ziemskiego życia kolei, Była jak ten maleńki świecy płomyk…   Czy odbiciem Bożej Dobroci, Jaśniała w grzesznym człowieku ułomnym, Czy zanieczyszczona szpetnymi grzechami, Była jak czarny z smolnego łuczywa dym…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Berenika97    Dziękuję Ci wielce za uważne czytanie. I za uznanie oraz oczywiście za komentarz.     Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę spokojnego week-end'u.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Marek.zak1 no tak wybór to nie trudny - mądrość. 
    • @Marek.zak1 to racja większość facetów mówi że tylko oni zarabiają. A ja na to mam swoją teorię niech wynajmą służącą na godziny ciekawe czy wystarczy im do pierwszego . Postawcie się takim don juanom drogie Panie.       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...