Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

zamknął przyszłość
pozostały tylko
potłuczone twarze
i pokój
pełen kwaśnych jabłek

szukał tożsamości
znalazł paczkę papierosów
kolejny niewidomy
obija się o meble

niebo-rak

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przepraszam za "kradzież", rzeczywiście nic nie wiedziałem. Wiersz w ogóle powstał w dziwnych okolicznościach, więc może niac taki niedoskonały pozostanie.
Dzięki za komentarz!

pozdr.
Ariel
Opublikowano

mam problem z pierwszym wersem. jeżeli byłaby "przeszłośc" - to rozumiem, bo zostały, i nawet mozna sprobowac domyslec się co - owe jabłka odnieśc do symboliki raju, czyli grzechu (oczywiście symbolike średniowiecza, bo jak wiemy, a raczej nie wiemy, jabłko w raju nie rosło). Zatem byłby to rzut oka w przeszłośc podmiotu, hm, po przejściach... A tak, przyznam szczerze, nie wiem.
I teraz - czy podmiot nie jest ofiarą palenia papierosów ? Bo w sumie tak to wygląda, a szkoda, bo z wiersza robi się taki dydaktyczny utwór antynikotynowy.
No, chyba, że czegoś nie złapałem...
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przyszłość, jako wprowadzenie do wiersza, brak perspktyw na dalsze życie, monotonia.
Zostały znikome oznaki życia, potłuczone twarze i pokój pełen kwaśnych jabłek, jako symbol grzechu, ale i wycieńczenia, beznadziei, popełnionego błędu.
Podmiot nie jest ofiarą palenia, bez obaw, bardziej odzwierciedla nieudolność, bezmyślność.
To tyle mojego sprostowania, mam nadzieję, że teraz jaśniej bedzie.

pozdr.
Ariel
Opublikowano

Tak mnie kurs drugiej strofy naprowadził: - tożsamośc, po niej paczka papierosów, a to uwieńczone puento "niebo - rak", a rak w tym wypadku od razu kojarzy sie z nowotworem.
Podaje tylko mój tok skojarzenia.
Pozdrawiam po raz drugi.

Opublikowano

żeś się napracował z komentami na całej stronie to niech będzie, że i ja ci coś zostawię

wywal niebo-raka z końca tekstu, na początku myślałem, żebyś go tylko normalnie zapisał, bo tak ni z gruszki, ni z pietruszki ostatnim wyrazem bawisz się znaczeniem słów, proponuję zapisać to normalnie (albo jak sobie chcesz ) ale jako tytuł...
i nie pytaj się tylko jak zmienic tytuł

Opublikowano

Mecz, powiadasz. Hm..Zastanow sie czy jak to ujelas , taki mecz, mozna uznac za dobry, skoro czlowiek umiera. No coz, rozne poczucia humoru kraza po swiecie.

Wiersz, troche nie w moim klimacie. Koniec niezly, sarkazm pelna geba.

Pozdrawiam, Chanah.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...