Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Anioł


Bartosz Wojciechowski

Rekomendowane odpowiedzi

historii


Rozpostarł swe skrzydła nad miastem, obłoki,
jak całun, co cały szkarłatem się zbroczył,
jak brudna chorągiew, gdy w strzępach łopoce,
jak pomnik pochodni, płonącej epoki.

Wiem, że nie był wówczas jedyny na niebie,
lecz wyszedłem przed gruz i zmrużyłem oczy
- pod ciosem skłębiony, targany za włosy
szeptał do mnie cicho w pylistym powiewie:

Też krew masz na twarzy, tatuaż zaschnięty.
Czy nie widzisz tego, że jesteśmy sami?
Umarła poezja - są wiatru odmęty

i my w takiej pustce, bez tchu rozwiewani
- raz jeszcze się skulił, znów gęsty i krępy -
Eloi, Eloi, lama sabachtani
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak to już jest jak się komediant zabiera do grania w operze... ;)
Trąci banałem i patos mu z butów wyłazi. Ech, chciałem się wziąć
za poważny temat... co też mi do łba strzeliło?

Piast: jaki sonet, człowieku? Co najwyżej wyrób soneto-podobny.
Dzięki za wytyczne, muszę dojrzeć, żeby coś z tym zrobić dalej:)
A co do "Eloi", to przecież nie będę tego pisał z myślnikiem, niech
zostanie jak jest w Biblii na papierze.

Ewa: no miło, że coś znalazłaś, heh, mimo wszystko:) Póki co
widzę, żę za wysokie jednak dla mnie progi.

Kamila: mówi się trudno, może innym razem! A patos to i ja widzę,
ale liczyłem, że przejdzie w kontekście dedykacji: Tak czy inaczej
- polecam się na przyszłość:)

Dzięki za odwiedziny, liczę na więcej, bo chce ten tekst uczynić lepszym,
a z siebie niestety póki co nie mogę nic wydobyć. Pzdr!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na konstruktywność na razie mnie nie stać, a to dlatego, że ogromnie mnie ujęło.
Zdaję sobie sprawę, że dużo w tym patosu, ale myślę, że współcześnie używamy
tego określenia zbyt pejoratywnie - dla mnie w tym wydaniu jak najbardziej na tak.

Czytałam wiersz juz 15 razy i jeszcze mi się nie znudziło, a to dobry znak.
Nie potrafię jeszcze się wypowiedzieć głębiej, ale tak czy inaczej, mnie urzekł!
pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Aniu, wobec tego dla mnie dobrym znakiem będzie twój koment:)
Ja też pisząc skubańca chciałem, by było w nim coś jeszcze oprócz patosu.
I śmiem twierdzić, że to tam jest:)

Ewo, zmiany nie nastąpią szybko, muszę chyba się z tym przespać, nie wiem.
Ale dzięki za wsparcie:) Pozdrawiam czołobitnie:)


No ludzie! Zachęcam do ostrej krytyki! Co jest w nim odrzucającego,
co marnego, co zniechęca, co zmienić?
Pzdr!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Bartku, która kobieta po takich słowach śmiałaby pisać źle:))) kokietujesz nas, a my się dajemy:)))))

ciężko mi jakoś gładko dotykać tego wiersza, kiedy jest to słowo " zbroczył",
dużo w tym wierszu emocji, ale zastanawiam się, czy nie popadamy w paranoję... jest cos w tym wierszu, bo i ja do niego wracam... Bartku, no nie wiem, dla mnie w pierwszej strofie jest zbyt duże stężenie wielkich słów - wielkich bo pisanych sercem, ja to doceniam, dlatego nie ocenię tego wiersza obiektywnie, czekaj na wielkich tego świata;)

Ja jestem zbyt przychylna Twoim słowom i emocjom, wybacz;
pozdrawiam
eva
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Podpisuję się pod Michałem. Rzeczywiście te werble biją po uszach w całym wierszu, ale ja taki patos "czuję".
Już po pierwszym czytaniu przywiódł mi na myśl Poezję Broniewskiego, a komentarz Michała tym bardziej mnie umocnił w tym skojarzeniu. ,
Bądź jak sztandar rozwiany wśród walki
Bądź jak w wichrze wzniesiona pochodnia
(...)
Ty masz werbel nam zagrać do marszu
Smagać słowem, bić pieśnią, wznieść hymnem
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słowo "zbroczył" jak najbardziej tutaj współgra z całością. Mówi się o całunie zbroczonym krwią, całunie Chrystusa...
Nie ma tu nic do krytykowania - podoba się, albo nie.
Czy "cicho" zmienione na "sucho" było zamierzone, czy to pomyłka w pisowni?
Nie jest to klasyczny sonet, bo np. rymów nie ma w kwadrynach ABAB lub ABBA , ale tercyny, owszem, podchodzą.
Bartek, jeśli niektórzy mówią, że powracaja, by jeszcze przeczytać, to znaczy, że wiersz jest dobry i tak go zostaw, bo po zmianach będzie źle...

Michał pisze Ja sobie to przeczytałem, hm, donośnie i czuje, że słowa maja bic jak werble - i biją. A czy górnolotnie, może, ale niech tam... >>>

Michale, przecież sonet nie musi być zaznaczony w tytule - to typ wiersza, a jego tytuł nie musi na to wskazywać. Głoski są chyba dopieszczone, sredniówka też jest, więc jest o.k. Ale , jak mówiłem, nie jest to klasyczny sonet...

Pozdrawiam Piast

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




dlatego napisałem dogładzic, ponieważ nie wszystkie wersy są równozgłoskowe (jest jedna 10-cio i jedna 13 zgł.). A chodziło mi o to, że fakt, na pierwszy rzut oka wiadomo, jaki to typ, ale jak sami wiemy autor czasami lubi zaznaczyc że to jest sonet, mimo, że nie jest. Stąd to "nie ma problemu"
A czy podoba - pewnie, że się podoba, ale co by tak nie rozpieszczac, hm, debiutantów :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to i lepiej, że to nie jest "klasyczny sonet", może dzięki
temu fachowcy mnie łagodniej oceniają:) W ogóle wszyscy mnie łagodnie
oceniają! :) Ale dobrze, ja na ten temat już się wypowiedziałem
- jeśli nie chcecie dawać bury, to znaczy, że jednak nie jest tak źle:)

Wielkie podziękowanie dla Piasta, dobrodzieja, bo to dzięki niemu
ten tekst nabrał cech sonetu:) (co do "sucho", to tak z przekory dałem,
żeby się jakąś inwencją wykazać, ale teraz widzę, że "cicho" faktycznie
bardziej wskazane:) Pozdro Piast!

Co do samego wiersza, to opinia Michała jest bardzo słuszna: faktycznie
albo się spodoba, albo zupełnie nie.

Tym bardziej dziękuję wam mili państwo za dobre słowo, jestem
jak zwykle zaszczycony waszą obecnością.
Bardzo to wszystko miłe, pozdrawiam was ciepło:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam Bartoszu,
przepraszam, ze tak pozno, ale u mnie dzis cudne slonko bylo, wybylam wiec na calutki dzionek na rowerek. Wracajac do tematu, wiersz jak najbardziej.
Nie rozumiem tylko dlaczego zestawiles tutaj pokorny i krepy, to mi sie nie podoba, ale moze tak ma byc.
Reszta troszenke tylko do szlifu, chodzi mi tutaj o rym, w dwu miejscach.
Moim zdaneim z patosem swietnie sobie poradziles piszac o sprawie wazkiej, a wiec temat pozwala, na odrobine tej uzywki.Poza tym dobor slow, wiersz dobrze sie komponuje, dobrze sie go czyta. Ale co ja sie bede powtarzac Anna,Ewa,Piast i Michal juz wszystko wychwalili. Spoznilam sie niestety..
Pozdrawiam slonecznikowo-wieczorowo, Chanah.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie jest za późno:) Zwłaszcza na rower, słoneczniki i miłe komentarze:)

Patos jako używka - dobre;)
Miło, że wpadłaś, zmieniłem jednak to "pokorny", a raczej powróciłem do pierwotnej
wersji. Wiersz wciąż nie jest doskonały, ale cóż - widocznie nie jest mu pisane
takim być:) Grunt, że mi się podoba, no i paru innym osobom chyba też.

ps. jeśli będziesz jeszcze kiedyś to czytać: powiedz o jakie rymy ci chodzi? 3 i 4 wers?
Myślę, że ujdzie w tłoku;)

Pzdr!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartoszu,
troche sie czepilam tych rymow, tak zgadles 3 i 4 wers, ale przeczytalam jeszcze raz i stwierdzam , ze nie trzeba zmieniac bo wszystko ladnie sie komponuje.
Wrzuce sobie ten utworek do ulubionych, jesli pozwoisz. Bardzo lubie takie wiersze, on ma sile!
"Pokorny" zmieniony, teraz jest doskonale! Gratuluje.

Milutkiej nocki, Chanah

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Bartoszu

Obraz widze taki - smutny obraz wieku XX - holokaust. W obozie koncentracyjnym dwóch mężczyzn widzi zza drzwi baraku jak SSmani katują ich przyjaciela "pod ciosem skłębiony, targany za włosy..." Pustka, bezradność oglądajacych te scene mężczyzn ( kiedys na wolności zapewne wrażliwych, młodych poetów) zmusza do zwątpienia w sens poezji, życia.
Obraz holokaustu, cierpienia niezawinionego to obraz Chrystusa - jego meka zakończona słowami Eloi, Eloi....
Pierwsza strofa - to obraz Chrystusa skatowanego, który jest nad tym miastem cierpien

Wiersz naprawdę dobry
POzdrawiam
Mag

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chanah, jeszcze raz dziękuję, jeśli go sobie wzięłaś,
jest to dla mnie najlepszy komplement:)

Mag, cieszę się, że wpadłaś:) Dałaś interesującą interpretację,
zaskakującą nawet autora. Tzn. - faktycznie wiersz jest inspirowany
wydarzeniami XX w., zwłaszcza II WŚ oraz holokaustem. Zachęcam
jednak do spojrzenia jakby z "szerszej perspektywy",
na bombardowane miasto. Wtedy (w zamyśle autora) wszystko
się powinno zazębiać, a i postać anioła nabierze właściwych cech.
Starałem się nadać tekstowi również nieco uniwersalności, mam nadzieję,
że choć w minimalnym stopniu to się udało:)

Dzięki za poświęcony czas, pzdr!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jak się nazywasz? Alkione, prawda? Bo tak właśnie się nazywasz? Nikt nie znał twojego imienia aż do teraz. Opada w chmurze gryzącego kurzu zasłona tajemnicy. Po miliardach lat. Po całych eonach dekad niczym wieczność. Mimo że w przestrzeni jeszcze do końca niewyśnionej… Zatem, powiedz mi, bo tamto nie uzyskało żadnego poklasku, podoba ci się czy nie? Mów szczerze. Masz, naleję ci czegoś mocniejszego. Może rozwiąże ci się język i popłyniesz wartkim potokiem słów. Tylko przesuń się trochę w bok, bo nie widzę księżyca w pełni. Widzę jedynie twoją twarz usianą księżycowymi kraterami. Albo może to ty nim jesteś? Jesteś nim, prawda? To ty jesteś tym księżycem, który wkrada się chytrze srebrną smugą blasku? A zatem mówię do księżyca, nadając mu nawet imię. A zatem…   Tu przerywam na chwilę pisanie, albowiem słyszę jakieś stukania i szurania krzeseł dobiegające z książkowych półek regału. To bohaterowie powieści próbuję wydostać się na zewnątrz. Kołaczą się i wyją jak te psy uwięzione w klatkach. Książka spada na podłogę. Jedna. Druga. Trzecia… Spadają, furkocząc w locie skrzydłami rozbieganych nerwowo stronic. Wzniecają pył zakrzepły przez lata… I znowu cisza…  Cisza, aż w uszach dzwoni. A więc to był jedynie krótki zryw rzeczywistości. Chwilowy błysk pamięci. Tylko takiej enigmatycznej. Zatajonej.   Zatem wchodzę po półkach jak po drabinie. Wspinam się, poruszając wieloma odnóżami, aby dosięgnąć czułkami drgających gwiazd. I kiedy tak osiągam powoli szczyt słyszę jakieś polemiki dobiegające z ciemności. Ktoś się z kimś sprzecza. Spoufala. Kłóci… Muskają mnie słowa, jakby zimne usta całowały skronie. Zamknięte powieki… Okrywam się koszulą z wilgoci i pleśni. Upodobniony na kształt ekscentrycznej ćmy, która wciska się na powrót do kokonu  poczwarki. Zapadam w letarg…   Kiedy się budzę, w dole słychać trzaskanie podłogowych klepek od czyichś kroków. Ktoś bez wątpienia chodzi w tę i z powrotem. Jakby w zadumie. Ale będąc na górze jestem bezpieczny. Nie dosięgną mnie niczyje myśli. Chyba, że jakiś olbrzym o wzroście strzelistej topoli i wiotkich ramionach. Kołyszą się. Kołyszą się za oknami drzewa. Tak blisko i tak strasznie daleko. Na wyciągnięcie ręki. Kołyszą się całe szpalery, te prawdziwie i te urojone… Światła ulicznych latarni żółkną jeszcze bardziej jak woskowe ciało nieboszczyka szykującego się do kolejnej próby wniebowzięcia. A więc jestem w górze. A więc się przepoczwarzam. Albo raczej dopoczwarzam. Wracam do początku. Do nadmiaru niewiadomego piękna. Księżyc przesuwa się. Coraz bardziej odchyla… Odchyla… Odchyla… Coraz bardziej odchyla… Aż trzeszczą wszystkie kości i stawy. Albo ta twarz czyjaś. Nieustalona w rysach.. Absolutnie obca. Niczyja… Oświetla wszystko wartkim potokiem blasku. Posrebrza nawałą pikseli mżące krawędzie przedmiotów… Po lewej stronie rozgrzebane łóżko. Odsunięte na środek krzesło… Po prawej… Na stoliku zwietrzały skrawek papieru. Wazon pęknięty na wpół. I rozsypane wokół okruchy czerstwego chleba…    A więc ktoś tu był. Kto taki? Ktoś coś zaczął, ale nie skończył. Rozsypał się w proch. Zwietrzał jak ta karetka papieru z okruchami nic nieznaczących słow. I widzę siebie. Koło stołu. Siedzę pod ścianą z kolanami pod brodą. Ale nie poznaję do końca, albowiem kościste truchło zatarł w połowie czas. Pod płachtą pajęczyn. Wrośnięte korzeniami w ziemię. Połączone ze ścianą. Z żeliwnymi rurami rozgałęzionymi pod stropem, jakby pępowinami z krwiobiegiem matczynego ciała. Wszystko znieruchomiałe i martwe od wieków. Od całych tysiącleci… W absolutnej ciszy gwiazd. W głębokim oddechu nieskończonej nocy…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-13)      
    • @beta_b Bo na tych złożach, zorza dodana Po na powrozach, tak wyczekana   Bardzo dobry wiersz Zostaje w głowie   Pozdrawiam miło, M.
    • @Andrzej P. Zajączkowski Kolejne strofy, na przecinek Kolejne chwile, łap oberżynę   Bardzo wartościowy wiersz   Pozdrawiam miło, M.
    • @Jacek_Suchowicz I te marzenia, tak doniesione I te pragnienia, będą skończone   Fajnie. Miękko. Z polotem   Pozdrawiam miło, M.
    • @liwia Na sadzenie, po co spory Rozsadzenie, to opory   Ciekawie napisane Podoba mi się :)   Pozdrawiam miło, M.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...