Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Crossroads – miesiąc miodowy.


I went down to the crossroads, fell down on my knees.
I went down to the crossroads, fell down on my knees.
Asked the lord above for mercy, save me if you please(...).

Ciemno zrobiło mi się przed oczami i to nie z powodu tych nut, które wyrzucał z siebie Eric Clapton, ponieważ słuchałem ich już chyba z milion razy, ale z powodu tego, że Jackie robiła mi laskę i nie mogłem skupić się na drodze. Jedną ręką trzymałem kierownicę a drugą mierzwiłem jej włosy. Widok jej głowy wciśniętej między kierownicę a moje lędźwie dodatkowo mnie podniecał. Zwolniłem do sześciedzięciu, i zjechałem bardziej na prawą stronę. Nie mogłem już ogarnąć myśli. Jackie była znakomita. Robiła mi laskę wiele razy, ale za każdym razem inaczej. Gdy seks pojawiał się w naszych umysłach, czekałem niecierpliwie aż rozepnie mi rozporek i wsadzi go sobie do ust. Tak. To najlepszy moment z całego pierdolenia. Nigdy nie ukrywałem tego przed Jackie - nie musiałem. Tamtego dnia, gdy przemierzaliśmy A2 w celu okiełznania prawdziwej wolności, Jackie wsadzała sobie mojego kutasa do ust i czułem się jak w niebie.


(...)I went down to the crossroads, tried to flag a ride.
I went down to the crossroads, tried to flag a ride.
Nobody seemed to know me, everybody passed me by


Zatrzymaliśmy się na nocleg w przydrożnym motelu gdzieś między Kołem a Koninem. Nie zwróciłem uwagi na nazwę miejscowości , bo po pierwsze nie było żadnej tabliczki z takową nazwą, a po drugie, na tym odcinku drogi, takich przydrożnych sypialni spotkać można co kilometr. Jackie chciała trochę odpocząć. Podróż zawsze była dla niej męcząca i wcale mnie to nie dziwiło, choć ja osobiście mógłbym jechać dalej. Uwielbiam jeździć nocą. Puste drogi, cisza, światła lamp, albo ta intrygująca ciemność przeszywana przez pędzące auto. Nie powiem, że nie byłem zmęczony, ale naprawdę uwielbiam jeździć samochodem właśnie nocą. W tym przypadku nie było takiej konieczności. Nikt nas nie gonił, sami nie wiedzieliśmy dokąd jedziemy, właściwie to Jackie nie wiedziała, a ja nie chciałem wybijać ją z błędu. Musiałem za wszelką cenę zachować pozory spontaniczności.
Spełniłem prośbę Jackie. Zapłaciłem za pokój z góry - gotówką. Recepcjonista zdziwił się, potem zgodnie z procedurą kazał mi złożyć podpis. Gdy ja wpisywałem się do księgi gości, Jackie stała z boku i żuła gumę. Chwyciła za dekolt swojej czarnej bluzeczki i pokazała mu kawałek biustu. Facet zarumienił się. Wzięliśmy klucze i poszliśmy do pokoju.
- Jak tu fajnie. – powiedziała Jackie a ja nie miałem ochoty
dłużej czekać i postanowiłem odwdzięczyć się za to, co robiła kilka chwil temu w aucie.


Jackie była szaloną dziewczyną i miała wspaniałe ciało. Smukła talia, idealnie zaokrąglone piersi, piękna twarz , czarne , krótkie włosy to były jej największe atrybuty, jedyne atrybuty. I to groźne spojrzenie. W dupie miałem to, że ma tylko dziewiętnaście lat. Takie laski są najlepsze. Nie mają wielkich ambicji, chcą tylko by je bzykać i mówić o miłości. Jackie przynajmniej taka była, albo ja za taką ją miałem.
Po bzykaniu wzięła prysznic a ja wyszedłem na dwór zadzwonić. W motelowym pokoju był telefon, ale nie chciałem by słyszała o czym mówię. Pewnie i tak nie załapałaby sedna sprawy , ale nie zniósłbym potem tysiąca głupawych pytań sunących się z jej ust.
- Kuba? Co się z tobą dzieje?
- Nie mogę teraz rozmawiać. Słuchaj, wyjechałem z miasta...
- ...dokąd?
- Nie mogę ci powiedzieć. Znajdą mnie.
- Kto? – samochód przemnkął szosą, w trawie śpiewały
świerszcze, a z baru dobiegało stłumione country.
- Nie ważne , kurwa...
- Kuba, chcę ci pomóc ale jeśli mi nie powiesz, gdzie
jesteś...
- Nie mogę, zrozum...
- ...martwimy się o ciebie.
- Posłuchaj pojechałem Sznytę na dwieście kawałków,
- Pojebało cię?
- Chyba tak...Dobra, ucałuj mamę, powiedz, że u mnie wszystko w porządku. Powiedz, że pojechaliśmy z Jackie na miesiąc miodowy.
- Powiedz mi gdzie jesteś, to przyjadę i pogadamy...
- To nie jest dobry pomysł. – zakończyłem rozmowę, odłożyłem słuchawkę i dopiero teraz odczułem chłód majowej nocy. Tak to już jest w tym pojebanym kraju. Pół roku zimy, ludzie narzekają na mróz, potem przychodzi ocieplenie i nagle ludziom jest za gorąco. Taki wiosenny optymizm, ale mimo wszystko, noce w maju są jeszcze chłodne.
Wróciłem do pokoju. Jackie podskakiwała na łóżku. Miała na uszach słuchawki i słuchała Claptona. Była w samej bieliźnie. Miała na sobie czarne bokserki , wżynające się w jej dziecięcą, gładką pupę, te które tak bardzo lubię. Chciałem znów zanurzyć język w miejscu , gdzie łączą się jej długie nogi, ale zmęczenie rzuciło mnie na łóżko. Dopiero wtedy usłyszała, że wróciłem. Zdjęła słuchawki i położyła się obok mnie.
- Misiu , dlaczego nie potrafisz tak grać jak Eric?
- Nie wiem złotko. Może dlatego, że zawsze chciałem być
Brucem Willisem.
- Brucem Willisem? Dlaczego akurat Brucem?
- Bo Bruce ma klasę.
- E tam klasę. Ja to bym chciała, żebyś był Bradem Pitem.
- Brad się do Bruce’a nie umywa złotko.
- Masz rację. Ale wiesz?, tak naprawdę to... kocham tylko
ciebie.
- Mimo, że nie jestem Bradem Pitem?
- Mimo, że nie jesteś Bradem Pitem.
- Jakie to miłe, daj buziaka.
Jackie pocałowała mnie namiętnie z języczkiem i po chwili spytała:
- A gdybym nie była sobą, to kim chciałbyś, żebym była?
- Matką Teresą z Kalkuty,
- Matką Teresą?
- Tak.
- A kim ona jest?
- Piosenkarką kochanie.
- Piosenkarką? - zdziwiła się Jackie
- Tak, piosenkarką – odpowiedziałem prawie przez sen.
- Co za dziwny pseudonim.
- Fakt, dziwny.
- A co ona śpiewa?
- Gospel. Dobranoc kochanie.

Znów zrobiło się ciemno przed oczami - Ciemność zamiast kolorowych snów. Zdąrzyłem się już przyzwyczaić. Z brakiem snów jest tak, że gdy człowiek zamyka oczy i nic mu się nie śni, to natychmiast po zamknięciu otwiera je i ma wrażenie, że minęło tylko kilka sekund a to gówno prawda.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem dziewiątkę wycelowaną prosto we mnie. Właściciel giwery, miał na sobie jasno- beżowy garnitur , zupełnie jakby przed chwilą wyszedł z kościoła. Taki ojciec chrzestny z Warszawy. Tłusty, łysy z cieniutkim wąsikiem.
- Gdzie są moje pieniądze? – spytał, a ja rzuciłem okiem po
pokoju. Przy drzwiach stali jeszcze dwaj , potężni panowie. Nie wyglądali na ministrantów.
- Gdzie jest Jackie? - spytałem
- Oddasz forsę, dostaniesz dziewczynę.
- Możesz sobie ją zabrać. Wybieram pieniądze. – dostałem
lufą w głowę, trochę mnie zmuliło.
- Nie żartuj sobie ze mnie. Pytam po raz ostatni: Gdzie forsa?
- W samochodzie kurwa. – Złapałem się za głowę, bo ból
odezwał się z kilkusekundowym opóźnieniem i rozwalał mi czaszkę od wewnątrz.
- Dobra, w takim razie idziemy po nią ale , pamiętaj bez
żartów. Jeden twój chujowy ruch i Jackie idzie do nieba.

Wyszliśmy na dwór i podeszliśmy do auta.
- Gdzie jest Jackie?
- Najpierw forsa, potem dziewczyna.
- A jaką mam pewność, że dotrzymasz słowa?
- Nie masz żadnej pewności.
- No to po chuj ten cały cyrk?
- Otwieraj tego grata i oddawaj forsę. – przycisnął mi
spluwę do pleców. Otworzyłem bagażnik i zobaczyłem w nim zmasakrowane zwłoki Jackie. Leżała związana grubym sznurem, Na ubraniu miała pełno krwi, a jej wyłupiaste, wielkie oczy, które nie mrugały już od dobrych kilku godzin, sprawiały wrażenie jakby miały za chwilę oddzielić się od głowy. Nie miałem wątpliwości co się za chwilę stanie. Padł strzał i wróciłem do rzeczywistości.

- Kochanie , tu masz kanapki – usłyszałem słodki głos Jackie. – z szynką i zielonym ogórkiem, tak jak lubisz.
Mówiłem na nią Jackie, bo tylko to mi pozostało.
Stałem przy oknie zamyślony i marzyłem by choć raz przeżyć coś takiego. Zapomnieć o tej starej babie, która co wieczór przygotowuje mi kanapki z szynką i zielonym ogórkiem, znaleźć sobie młodszą Jackie, zwinąć jakiemuś frajerowi sporą kasę i uciec stąd na zawsze.
- Wiesz, kochanie – burknęła stara Jackie
- Nie, nie wiem.
- Przecież nie wiesz jeszcze o co chciałam zapytać.
- Wiem doskonale, zawsze pytasz o to samo.
- Widzisz, nie wiesz...moja mama wpadła na genialny pomysł. - Zakrztusiłem się herbatą. O matko święta. – pomyślałem sobie w duszy - Co one znów wymyśliły?-...no bo jutro mija piętnaście lat odkąd jesteśmy po ślubie.
- Piętnaście lat kołchozu – mruknąłem pod nosem.
- Co mówiłeś?
- Nie nic, cieszę się, że tyle czasu minęło a my wciąż jesteśmy razem.
- Słodki jesteś misiu. Mama powiedziała, że fajnie by było jakbyśmy gdzieś wyjechali. Co ty na to?
- Uważam , że to doskonały pomysł - skłamałem znów.
- No, ja też, taki drugi miesiąc miodowy...

Opublikowano

nie zgodzę się z przedmówczynią, ze to piękna sytuacja i potrzebuje pięknego opisu. Opis nadąża formą za treścią ;)

Nie zwróciłem uwagi na nazwę miejscowości , bo po pierwsze nie było żadnej tabliczki z takową nazwą, a po drugie, na tym odcinku drogi takich przydrożnych sypialni można spotkać co kilometr - nie było żadnej tabliczki, bo robi się zamotane

wybijać ją z błędu - wyprowadzać jej z błędu (chociaz tego "jej" nie jestem do końca pewna)

I to groźne spojrzenie.- te spojrzenie

wzięła prysznic (przecinek) a ja wyszedłem

nie zniósłbym potem tysiąca głupawych pytań sunących się z jej ust - sunących się na usta... albo płynących z ust...

samochód przemnkął szosą - przemknął, i zmieniłabym szyk: szosą przemknął samochód

odłożyłem słuchawkę - ?? wyłączyłem...

zdąŻyłem

jasno- beżowy - jasnobezowy

Wyszliśmy na dwór i podeszliśmy do auta. - :/

piętnaście lat odkąd jesteśmy po ślubie.- od naszego ślubu

Nieźle, mimo drobnych błędów.
Linijki sa jakies dziwnie rozstrzelone, a moze to tylko mój komputer ma problemy...
Niezłe :)

Opublikowano

Żeby bardziej po polsku to chyba raczej "takie przydrożne sypialnie można spotkać co kilometr." Ale zamotane się moim zdaniem nie robi.
A co do innych zarzutów (poza wytknięciem błędów ortograficznych - wstyd!) to w ogóle się z nimi nie zgadzam: po pierwsze przekształcanie ukutych powiedzeń to również jest środek stylistyczny, a prozą z akademii szkolnych to daleko nie zajdziemy; po drugie: jakie wulgarne słowa? kutas? pierdolenie?
Ile Wy macie lat? To bardzo ładne i apetyczne słowo: kutas. Jak o takim seksie można pisać inaczej - przecież to by było w ogóle poza konwencją tekstu.
Który bardzo mi się podoba.
Pytanko: Bruce'a od Brada wolisz również Ty, czy tylko Twój bohater?
Pytanko II: nocną porą szosą mknąć ;) uwielbia tylko Twój bohater, czy także Ty?
a do Melisy: TO spojrzenie jest jak najbardziej uprawnione. I czy naprawdę nie czujesz tego smaczku "pytań sunących z ust"? Wężowatości takich pytań?
Pozdrawiam i czekam na następne. A poprawiaczom radzę poczytać też coś drukowanego.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




wow, zatkało mnie, nie wiem co napisać...

Może najpierw napiszę, że za każdy błąd ortograficzny, chłostam się stukrotnie, bo to faktycznie wstyd, co do interpunkcji, już nie bo gdy czytam Bukowskiego mam wrażenie że coś takiego nie istnieje, nawet zaczynanie zdań z małej litery, kompletny chaos itp...

a co do postawionych pytań...
jestem hetero (chyba) więc mogę tylko ustosunkowawać się do pewnej cechy obu panów, emanujących z ekranu. Oczywiście, że wolę Bruce'a bo to taki prawdziwy facet, wiesz, ma pięcdziesiątke, a nie jedna nastka chetnie by mu obciągnęła na Harley'u , widac, ze to twardziel, czasem ginie w kosmosie, by uratować świat, innym razem walczy z terorystami w umorusanym podkoszulku, a role romantycznych kochanków mu nie bardzo wychodzą...początki też miał niezłe MOONLIGHTING np, chudy chłopiec wgarniturze i krawacie... natomiast Brad to zawsze niegrzeczny chłopczyk, jak srajtaśma, taki cieniutki i do dupy...

tak, uwielbiam jezdzic samochodem nocą, słuchać muzyki, tylko w moim przypadku jest bardzo groźne, bo jak już się wyrwę z zamyślenia, to nie pamiętam co się działo na drodze...no to nie jest bezpieczna jazda, ale nic na to nie poradze...

ciesze się , że moje opowiadanie dotarło Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Myślę, że interpunkcja służy do wyznaczania rytmu czytania: kiedy chcesz czytelnika wpuścić w myślotok, wtedy interpunkcja staje się zbędna, bo szybkie myśli nie mają interpunkcji. Ale gdy chcesz wyznaczyć mu akcenty i pauzy na przemyślenia - wtedy stosujesz przecinki.
Wydaje mi się bezcelowe porównywanie ze stylem jakiegoś pisarza - rozsądniejsze jest chyba porównywanie narzędzi zastosowanych w podobnych celach. Przecież i tak każdy stosuje je inaczej. A przynajmniej oby tak było...

Dziękuję za odpowiedź na moje pytania: jako odpowiadający, masz prawo wiedzieć po co pytam: ad.1 Też wolę Bruce'a, a Twoje określenie Brada jest strzałem w dyszkę. ad. 2 Uwielbiam nocne podróże samochodem. Z muzyką. Najlepiej po nieuczęszczanych trasach.

A na koniec: szkoda, że nie piszesz co Cię zatkało....
Pracuj, pracuj. Najlepsze życzenia.
Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



W jednym muszę Ci przyznać rację. Tak dobremu autorowi ;) nie wolno odpuszczać nawet najmniejszych stylistycznych uchybień. O ortografii litościwie nie wspomnę ;)
Drogi Autorze, proszę zauważyć, że poprzeczka coraz wyżej. I sprostać.
Pozdrawiam.
Opublikowano

To, co ja uwielbiam - połączenie literatury z muzyką. Muszę napisać jakieś rozporządzenie, ażeby do moich tekstów czytelnik włączał sobie muzykę, którą mu zaproponuję - taki soundtrack. Szukam tego Claptona, ale nie mogę znaleźć w moich zbiorach (a może to Cream? - daj jakąś podpowiedź).

To taki modelowy bohater, którego można wyłowić z tłumu - będący w nudnym związku, pewnie koło czterdziestki, myślący o ostrym seksie albo ciekawej przygodzie z małolatą (feministki dobiorą ci się do... skóry za jego słowa [quote] W dupie miałem to, że ma tylko dziewiętnaście lat. Takie laski są najlepsze. Nie mają wielkich ambicji, chcą tylko by je bzykać i mówić o miłości.

). Jednak taki bohater może tylko marzyć, a z opowiadania wynika, że jednak nie potrafi sprawić, by marzenia się spełniły.
Wyszedł ci ten dialog o Matce Teresie - szacunek.
W sumie jest to dość smutny kawałek prozy. Uważaj jednak, bo cały czas krążysz blisko typowych fabuł - filmowych - a tu ciężko o coś niepowtarzalnego.

a propos dyskusji, Bukowskiego, pita i willisa...
Oglądałem "Factotum" i jestem nie do końca przekonany do tego filmu, choć kreacje Chinaskiego (Dillon) i jego kobity (nie pamiętam jak miała na imię) są dość dobre. Szukałem u Ciebie gdzieś śladów factotumowskich. Chyba nie ma. Czyli wcale tej bukowszczyzny nie ma tu. No może jednak jest - seks...
Pitt zagrał w jednym świetnym filmie "Fight club" i w jednym dobrym "Siedem" i można na jego inne role narzekać (są kiepskie) ale te dwa filmy to dużo. Willis jest lepszy - zgadzam się.
Opublikowano

ja tez uwielbiam,

chce pisac o muzyce slowami- to moje przeslanie...

daj adres to wysle ci ten numer claptona...

nie ma sensu sie doszukiwac , nie ma ludzi ktorzy pisza tak samo, wiesz, jestem podobnie jak bukowski alkoholikiem, hazardzistą, pracuje byle gdzie i zwalniam sie po miesiacu, dwóch, ale nie posuwam paniek tak jak on i pisze duzo gorzej,

kraze wokol filmowych fabuł? a czego mozna spodziewac sie po muzyku, scenarzyscie, pisarzu i dziennikarzu? co z tego moze wyjść?

factotum jest pojechane podobno, nie ogladalem wiec nie wiem...

dzieki ze wpadles, ciesze sie, ze poswiecasz uwagę...dzieki

Opublikowano

Jedną ręką trzymałem kierownicę a drugą mierzwiłem jej włosy. Widok jej głowy wciśniętej między kierownicę a moje lędźwie dodatkowo mnie podniecał.

Jedną ręką prowadziłem a drugą mierzwiłem jej włosy. Widok jej głowy wciśniętej między kierownicę a moje lędźwie dodatkowo mnie podniecał.

Jedną ręką trzymałem kierownicę a drugą mierzwiłem jej włosy. Widok jej głowy wciśniętej między kółko a moje lędźwie dodatkowo mnie podniecał.


sunąć - zsunąć się
a nie
zsunąć - sunąć się
wyrażenie sunąć się nie istnieje, to nie jest małe uchybienie stylistyczne - to świadczy o ignorancji i brakach. bez złości.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @truesirex dziękuję za czytanie  Pozdrawiam serdecznie @hollow man Anna dziękuje

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Bardzo wzruszający utwór  Dziękuję za czytanie @Annie Aniu dziękuję pięknie
    • Polska – Mesjasz narodów   Nieźle, kurwa, nieźle. To hasło brzmi naprawdę potężnie. Podniośle. Dumnie. Jakbyśmy od tysiąca lat byli wyznaczeni do zbawiania świata, a przy okazji - do ponoszenia wszystkich możliwych ofiar. Mesjasz narodów. Naród wybrany do cierpienia, klęsk i moralnej wyższości. Tak mnie wychowywano. I nie tylko mnie. Miliony ludzi, którzy mieli budować nasz wspólny dom, nasiąkali tą narracją od dziecka. Polska jako ofiara. Polska jako mur. Polska jako tarcza. Polska jako przedmurze chrześcijaństwa. A na tym murze - szlachta. Nasza. Święta. Bohaterska. Polska szlachecka była ze mną od zawsze. W podręcznikach, w opowieściach, w patetycznych akademiach szkolnych.  Szlachta własną piersią broniła Europy przed zarazą ze Wschodu. Szlachta ratowała cywilizację, kulturę, wiarę. Własną piersią chroniła biednych chłopów pańszczyźnianych, którzy - jak nas uczono - i tak mieliby gorzej pod innym panowaniem. Czy na pewno? Tego pytania nie zadawano. Bo jak można podważać fundament mitu? Jak można pytać o szczegóły, gdy mówi się o obrońcach wiary? Przez długi czas udawałem, że w to wierzę. Udawanie jest wygodne. Nie wymaga myślenia. Ale z wiekiem człowiek robi się leniwy w innych obszarach - i przestaje mu się chcieć udawać. Historia zaczęła odpowiadać na moje dylematy. Bo jak - pytam uczciwie - jak taka zapijaczona, zatłuszczona warstwa społeczna mogła poradzić sobie ze sprawnymi, trzeźwymi, zdyscyplinowanymi Szwedami w 1655 roku pod Ujściem? Nie poradziła sobie. Nawet nie spróbowała. I potem było już tylko gorzej. Od potopu do rozbiorów. Od konfederacji do liberum veto. Od dumy do upadku. Dlaczego? Czy to była taka nacja? Czy taki charakter narodowy? Czy może coś innego? Sześć procent społeczeństwa - sześć procent! - uznało się za inną rasę. Lepszą. Wybraną. Herbową. Z pozwoleniem Boga. Przywileje nadane im kilkaset lat wcześniej przez królów wiązały się z jednym podstawowym obowiązkiem: obroną ojczyzny. Pospolite ruszenie. Piękna idea. Demokratyczna. Patriotyczna. W praktyce - nieporozumienie. Bo jak ma walczyć ktoś, kto jest pijany, otyły i przekonany o własnej boskiej wyjątkowości? Pijany i gruby to już trudne wyzwanie logistyczne, a co dopiero militarne. Może stąd te rasy polskich koni. Nie po to, by dźwigać ciężką zbroję, ale by unieść zajebistą nadwagę jeźdźca. Koń arabski by padł. Nasze pociągowe - ciągnęły. Może tajemnica husarii polegała na tym, że grupa nawalonych grubasów, nie do końca kojarzących, co robią, myśląc, że jadą do Żabki, bo jest promocja na Bociana, taranuje wroga czystym przypadkiem. Może stąd te sukcesy. Jadę po bandzie? Oczywiście. Ale od dziecka słyszę o tej dumie. O tej niezwyciężonej ciężkiej jeździe. Przez dwieście lat niepokonani. Kilkuset przeciw tysiącom. Może po prostu ktoś krzyknął, że na melinie pod Kircholmem jest bimber, i ruszyli z taką determinacją, że przeciwnik nie wiedział, z czym ma do czynienia. Być może obrażam wielu prawdziwych Polaków z genami szlacheckimi. Ale ja czegoś kurwa nie rozumiem. Można być patriotą. Można być obrońcą kraju. Można umierać za ojczyznę. Ale mówimy o kilku procentach społeczeństwa, które uznały się za lepszą kastę. Bóg im dał przywileje. Pokolenie Jafeta. A co z resztą? Co z dziewięćdziesięcioma procentami społeczeństwa? Co z pokoleniem Chama? Gdzie w tym miłosierdzie? Gdzie równość wobec Boga? Coś tu nie gra. Pokolenie Chama miało przechlapane. Szlachcic mógł zabić. Mógł gwałcić. Mógł sprzedać chłopa jak bydło. A przecież uczono mnie, że w Polsce nie było niewolnictwa. Tak uczono w szkołach w drugiej połowie XX i w XXI wieku. Tyle wiem. Ale im więcej czytam, tym bardziej widzę, że to była niewola w białych rękawiczkach. Z krzyżem nad drzwiami. Dlaczego część społeczeństwa była traktowana gorzej niż fellachowie w Egipcie? Czy to był gniew Boga? Ale za co? Ci ludzie nawet nie mieli czasu grzeszyć. Pracowali, żeby inni nie musieli pracować. Praktycznie nie mieli żadnych praw. Żadnych. Czy to jest zgodne z naukami Chrystusa? Mam wrażenie, że nad krajem nad Wisłą przez wieki wisiała jakaś gęsta chmura. Jakby ocieplenie klimatu przyszło wcześniej i zakryło widok nieba. Gdyby Cieśla z Nazaretu to zobaczył, sandały by mu spadły. Ale nie zauważył. Albo nie zadzwoniono. „To się w pale nie mieści” — jak mawiał najbardziej przegrany warszawiak. Ale mieściło się w głowach Kościoła. Tych najważniejszych. Dlaczego? Bo im się opłacało. A prawa człowieka? Czy coś takiego istniało? Wtedy - nie. Ale dziś? Dlaczego przez setki lat zasłoną milczenia przykrywamy fakt, że grupa trzymająca władzę żerowała jak pasożyt na dziewięćdziesięciu procentach społeczeństwa? Dlaczego stawiamy im pomniki? Za co? Może jeszcze handlarzom niewolników zróbmy aleję gwiazd. Albo order za wkład w rozwój cywilizacji. Nie wiem. Nie rozumiem. Może właśnie dlatego wciąż lubimy być Mesjaszem narodów. Bo łatwiej cierpieć w micie niż spojrzeć w lustro historii.    
    • @Berenika97 Jesteśmy częścią natury. Rodzimy się, wzrastamy,kwitniemy i odchodzimy na chwilę, by narodzić się na zawsze .   Pięknie i obrazowo pokazałaś wspólność przeżywania uczuć z naturą.    Pozdrawiam serdecznie  Miłego popołudnia 
    • @Berenika97 Trzecia droga. To nie takie łatwe :(   Pozostaje próbować.   Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...