Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

lśniąca smuga noża powoli otwiera
przed światem zewnętrznym
wnętrze pana X

kurtyna powłok brzusznych unosi się
obnażając dramat godzien wieszcza
gordyjskie zawiłości fabuły jelita cienkiego
zawiązane w dwunastu aktach
dezintegrujące trzy klasyczne jedności
pana X jego skórę jego trzewia

tragizm pana X polega tutaj na
zawiedzionej nadziei
na odnalezienie w swoim wnętrzu
mitycznego czegoś więcej
złotego runa czy choćby nici ariadny
(choć sznury jelit okazują się wyjątkowo mocne)

desperackie próby wzbogacenia wnętrza
spełzają na niczym -
wobec pulsującej krwią i limfą miazgi
bezsilni są wszyscy dekoratorzy wnętrz

tuż przed końcem dramatu pan X dowiaduje się
że nie jest wcale człowiekiem wielkiego serca
jego serce jest tylko małą tykającą pompką
kiedy wsuwa rękę odpowiednio głęboko
dosięga istoty rzeczy

gdy wnętrze pana X zostaje już
całkowicie uzewnętrznione
pan X czuje się zawstydzony
własnym człowieczeństwem

kurtyna opada
słychać jeszcze szum
kosmków jelitowych
chłonących treść najwyższą

Opublikowano

podoba się! nietypowy i intrygujący, jeden z niewielu tak dlugich utworów, podczas czytania których nie ma czasu na nude i ochoty na przerwanie.
Dla mnie na duży plus szeroka gama nawiązań (gordyjskie zawiłości, Ariadna, złote runo).
Dezintergracja trzech jedności, tragizm - czyzby ciągle echo wypracowania o Makbecie? ;)
Ja dostrzegam elementy naturalizmu, o czym pisałam w moich Chłopach...
A jesli chodzi o to końcowe człowieczeństwo, to chyba mam słuszne wrażenie, że słowo chyba trochę ironiczne, bo chodzi o biologizm, a nie humanizm?

pzdr.

Opublikowano

Moze nie bomba ale ciekawy,posiada duza plynnosc i wygode w czytaniu jesli tak moge powiedziec.Jak wyobraznia popracuje to momentami nieprzyjemnie sie patrzy ale wazniejszy jest przekaz za ktory daje plusik i dziekuje ze nie zmarnowalem czasu czytajac ten utwor.
Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam
    • był piękny, słoneczny poranek obłoki spokojnie sunęły po niebie powiewał leciutki zefirek a ona szła   bez celu, byle przed siebie   bezstronnie, bez wahań - kto bardziej? a co było? minęło, nie przeliczała patrzyła prosto i najzwyczajniej   stopa przed stopę, bo jednak ostrożnie  - od siebie  dojrzała i ogarnęła  przykryła lekko, współczule pomniejsze   i nagle słońce zdało jej się zbyt ostre a wiatr wstrząsnął swą siłą bo serce zadrżało o bezbronne   moje maleństwo - szepnęła - wyrośniesz    i z nowym poczekaj, wytrwaj - ja wrócę   w pełni nadziei, uśmiechu i z dobrym słowem przelewając spomiędzy  poiła dzień za dniem nie ustając w trudzie   aż przyszedł czas zrozumienia tak, uroniła dwie łzy - skoro nie mogło być więcej   ale powstała z kolan i ruszyła dalej bo najlepszy grunt? to nie stracić  siebie samej   i dobrze wie: nie rozkwitnie gdzie nie przyjmuje się miłości   ***   czego nie mogła dostrzec w chwili nieobecności   ziemię już dawno rozgrzebano   bo liczył się nie plon   lecz jej żywe  ziarno        
    • dziękuję za twoje yang   co wprawione w ruch - kołysze się z rozwianymi myślami powroty wybieram spokojniejsze   moje yin na pohybel temu, który podejdzie  wystarczy i tak _ nigdy nie będziemy tacy sami   chciałeś być bliżej? czy chodziło o wiatr?   *** ona pragnie być wyżej i wyżej upewnia się wykręcając głowę jesteś - stoisz - zapadasz   popychasz z odskokiem   jej góra - tobie dół a przecież bliskości rezonują każdego z nas  (bo cóż ponad piachem?)   nie zatrzymuj  nawet do mnie i usiądź czasem   bo masz prawo  bujać się jak ona, jak ja   wiesz, nie wszystko musi być razem  
    • Łu noju uż kapelki w ksiotki łustrojóne só, i szlejfki furaju na zietrze, abo dzie eszcze. Na majowe litanije buł cias, jek w októłber różaniec est. Matulko Śwanto ma modry klejd, tlo niebo Warniji i spsiyw. Ziziphus spina-christi,zielóne szczepy zawdy, abo krew?             Kapliczki już kwiatkami przystrojone. Wstążki fruwają na wietrze, i nie wiem gdzie jeszcze. Był czas na majowe litanie, bo w październiku przewidziany różaniec. Mateńka Święta ma błękitną sukienkę, jak niebo warmińskie jak śpiew. Głożyna wiecznie zielona, czy może krew? Na górze Synaj o miłości było, na chwałę Boga, tu nic się nie zmieniło. Czy zielone krzewy znów broczą karminową posoką? Cud odkupienia- wciąż tyle rozstajnych dróg. Czy ciernie są podobne do gorących ust? I znów wiatr popędził arterią poprzeczną, rozłożył ręce, świat zasłonił deszczem. Majowe pola się śmieją w barwnej sukience, jak marzenie z zapachów róż. Wracaj wietrze i wiej tylko tu jeszcze. Pieśni miłosne śpiewaj na chwilę dla snów. Cienie drzew rozkołysz w tę letnią noc. Drogą Krzyżową zaszum, lśniącą oprawą łąk. Bądź.
    • @Roma nie wiem co powiedzieć. Chyba tylko..... dziękuję Roma.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...