Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

SCENA IV
Mietek, Czesiek i Tadek siedzą na ławce przy drodze. Obok przewrócona pusta butelka po wódce. Głosy przepite.

CZESIEK
Wiecie co, chybaśmy źle zrobili, ześmy Romka na przeszpiegi posłali.

MIETEK
Niby że dlaczego?

TADEK
Nieszczęsny chłopiec przeżywa teraz konflikt tragiczny – ścierają się w nim dwie równorzędne racje moralne. Z jednej strony chce dobra wsi, z drugiej – chce chronić własnego ojca...

CZESIEK
Pij, nie pierdol.

MIETEK
Ale już nie ma co pić.

CZESIEK
No nie ma. Trzaby po następną iść.

MIETEK
Ten już by pił! A nie słyszał, co ksiądz dobrodziej mówił ostatnio z ambony? Że pić w wielki post to grzech.

CZESIEK
Ale wielki post był w marcu, a teraz jest lipiec.

MIETEK
Tak? Nie wiedziałem. Jak bym wiedział, to bym w marcu tyle nie pił.

CZESIEK
Ta, nie piłbyś! Chlałbyś jak smok. Jak zawsze.

MIETEK
Post nie post – ja swoje zasady mam! Ojciec mnie dobrze wychowali i nauczyli, że porządny chłop to przed obiadem drugiego litra nie otwiera.

TADEK
Ta. No.

CZESIEK
To co, idziemy do starych na obiad?

MIETEK
(pokazując palcem)
Patrzcie, Romek idzie!

(wchodzi Romek z torbą na zakupy w ręku)

ROMEK
(salutując po faszystowsku)
Sieg heil!

CZESIEK, MIETEK I TADEK
(niezgrabnie naśladują wyciągniętymi rękami salut Romka)

ROMEK
Podejrzenia okazały się słuszne. Mój ojciec Henryk to mason!

CZESIEK, MIETEK I TADEK
(spluwają)
Mason, tfu!

ROMEK
Żyd!

CZESIEK, MIETEK I TADEK
(spluwają)
Żyd, tfu!

ROMEK
No i pedał!

CZESIEK, MIETEK I TADEK
(spluwają)
Pedał, tfu!

(pauza)

MIETEK
No ale jak to, przyznał się?

ROMEK
Gdzie tam! Udawał, że nic nie wie, ale nie ze mną te numery!

CZESIEK
No to co powiedział?

ROMEK
Jak wspomniałem o loży, to się zasłaniał sekretarzami...

TADEK
Sprytna bestia! Usiłował ci wmówić, że masonami mogą być tylko sekretarze – ale my już tam swoje wiemy!

ROMEK
O cyrklu to mówił tylko, że w pegieerze cyrkiel był niepotrzebny.

TADEK
Ha! Czyli że mason nie może pracować na pegieerze, jak Heniek! Szczwany z niego lis, ale nie pomyślał o najważniejszym – że od czasu reform kapitalistycznych nie ma już pegieerów i taki mason może się ukrywać między prostym ludem. Wtedy jest nawet groźniejszy, bo swoje destruktywne operacje przeprowadza niejako od wewnątrz!

ROMEK
Znajomości z Abrahamem się wyparł, zasłaniając się Alfredem.

MIETEK
Alfred! Co za dziwaczne imię! Pewnikiem masońskie! Albo i żydowskie!

CZESIEK
Albo pedalskie!

ROMEK
Do pedalstwa akurat się przyznał!

MIETEK
(zdziwiony)
Nie może być...

ROMEK
(z oburzeniem)
Z własnym bratem sypiał!

TADEK
Nie dość, że homoseksualizm, to jeszcze – kazirodztwo! (spluwa) Tfu!

MIETEK
No, to już wiadomo, dlaczego nie ma pogody! To przez Heńka! Kara boża na całą wieś!

CZESIEK
(podrywa się)
Na masona!

(Romek wyciąga z torby kij baseballowy; podsuwa torbę pozostałym – każdy wyciąga po jednym kiju)

RAZEM
(wymachując kijami)
Na masona! Za polską klasę chłoporobotniczą! (śpiewają, wychodząc) Nie będzie mason pluł nam w twarz!


Koniec aktu I

Opublikowano

nie jestem ekspertem, ale olewasz waść chyba część zasad, jakie rządzą się dramatem. i własnie dlatego jestem na tak=). i nie, żebym miał coś do tradycyjnego dramatu. po prostu zawsze to jakiś powiew świeżości=). co do fabuły ... nie powaliła. ale i nie odrzuciła. ogólnie się podoba=)
+
pozdr

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Gosława Jest w tym wierszu autentyczność, szorstkość i piękno. Super.
    • Nie spodziewała się. Nie spodziewała się, i to absolutnie całkowicie - bądź też całkowicie absolutnie - że jej uczucie do niego przetrwa. Pomimo tego, że do chwili, kiedy zyskała pewność odnośnie do swoich doń uczuć, upłynął już długi czas - ponad rok. Ponad dwanaście miesięcy od chwili, kiedy nie dotrzymała danego mu słowa i znikła bez wyjaśnienia - zamiast przyjechać tak, jak obiecała.    Myślała o nim przez cały ten czas, to prawda. I było jej głupio przed samą sobą z powodu wtedy podjętej pod wpływem chwilowego impulsu decyzji. Było głupio nawet pomimo faktu, że przeżyta po aktórych krajach południowo-wschodniej i zachodniej Europy, a dokładniej po Grecji, Holandii, Słowenii, Albanii oraz Włoszech, w jaką wybrała się za namową bliskiej koleżanki i wraz z nią, była ekscytująca.  Chociaż zarazem fizycznie wyczerpująca - szczególnie na Rodos i w Atenach - przy sześciodniowym tygodniu pracy w tamtejszym upale, a jeszcze bardziej przy wylewnej emocjonalności mieszkańców.     - Od wspólnych z nim chwil - pomyślała po raz kolejny, słysząc znów po raz kolejny i znów od wspólnych znajomych - minął już tak długi czas. To naprawdę ponad rok, określiła trzema słowami tę kilkunastomiesieczną prawdę. Może przyjdzie, skoro dowiedział się, że wróciłam do pracy do miejsca, w którym poznaliśmy się, zamienić chociaż kilka słów. Chociaż przywitać się. Chociaż spojrzeć. Chciałabym - nie, nie chciałabym: chcę - go zobaczyć. Chcę usłyszeć. Chcę ujrzeć w jego oczach te chęci i te zamiary, o których wtedy zapewniał. Chcę usłyszeć w jego głosie te uczucia, które wtedy poczułam. I przed którymi...     - Wybaczysz mi? - pomyślałam po raz następny, nadal przepełniona wątpliwościami. - Nie wiem, czy ja sama wybaczyłabym ci, gdybyś to ty mnie zostawił.     Przyszedł.     - Chodź, poprzeszkadzam ci w pracy - powiedział jakby nigdy nic, z tym swoim - ale już nie takim samym - lekkim uśmiechem. Serce zabiło mi dwuznacznie. Z jednej strony radośnie na jego widok, z drugiej aspokojnie na widok tego, że uśmiecha się inaczej niż wtedy. Aspokojnie na tak właśnie odczutą świadomość, że on jest już innym człowiekiem. Że zmienił się, podobnie jak ja.     - Dajcie nam trochę czasu - zakończyłam swoją opowieść szefowej prośbą o dodatkową przerwę. - Odlicz mi ją - poprosiłam wiedząc doskonale, że to zrobi.     Usiedliśmy.     - Chcesz wrócić? - zaczął bez ogródek. - Jeśli tak, to pamiętaj: jeden błąd i po nas - nacisnął mnie spojrzeniem i tonem. Udałam całkowity spokój.     - Pozwól, że opowiem ci, co wydarzyło się u mnie przez ten czas - włożyłam awidocznie wysiłek, aby mój głos zabrzmiał swobodnie. I pierwsze, i drugie udanie wyszło mi łatwiej, niż sądziłam.     - Jestem już inną dziewczyną niż wtedy - uznałam wewnętrznie. - Na pewno mnie chcesz? - spytałam go niemo kolejnym spojrzeniem.     - Kontynuuj opowieść - poprosił, dodawszy "proszę" po krótkim odstępie. Poczułam, że celowo.     Opowiadałam, a on słuchał.    -  Muszę to wszystko poukładać - powiedziałam na zakończenie. - Sam teraz już wiesz, że to skomplikowane.     - Pomogę ci we wszystkim, w czym tylko będę mógł - obiecał.     Spojrzałam na niego, uśmiechając się. Do niego i do swoich uczuć.    - Bardzo cię lubię - zapewniłam go. - Ale małymi kroczkami będzie najlepiej...               *     *     *      Dwa dni później przysłał mi zdjęcie białego anturium w doniczce.      Gdańsk - Warszawa, 25. Października 2025   
    • @Gosława dodam jeszcze, i w taki elektryzujący pierwiastek, kobiecy :))))) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi ...przeczyć nie trzeba, gdyż jako drewno, cal za calem, stanie się wkrótce w piecu opałem.   Pozdrawiam z uśmiechem 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...