Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ostatnio jest pan na szczycie list przebojów
-ironiczny głupawy śmiech
niestety daleko twojemu sukcesowi
do takich osób jak Britnej Spirs
...ale od czegoś trzeba zacząć

Uważam że powinien pan bardziej
selekcjonować odbiorców
-Milczenie-
czy to prawda
że za pomocą diety pańskiego autorstwa
można przenosić góry
-ironiczny głupawy śmiech
-Milczenie-

po chwili pani dziel-i-karz
odchodzi od stołu

czemu pan mnie zaprosił
nie o wywiad chodziło?
-Milczenie-

bóg wstał z fotela

odprowadzając do drzwi
swoja przyjaciółkę
pokazał jej drogę do Wyjścia
-bez ironiczny
bez głupowy
bez smiech
-Milczenie-

Opublikowano

dobry wiersz. ciekawie zademonstrowane jak dla mnie. tylko mala uwaga do tej blondi - pisze sie Britney Spears. pozdrawiam

Opublikowano

przekonań? sorry, ale to raczej kwestia szacunku. nic nie obchodzą mnie inne wyznania, a jednak nie napisałabym Allacha czy Buddy małą literą! chodzi tu o imię Boga, a nie o bożka-to wynika z tekstu. zdecydowanie z dużej. tu nie chodzi o kogoś, ale o Kogoś, tak więc należy się Mu.

pozdrawiam ciepło
ER

Opublikowano

hmmm jesteś osoba bardzo religijną , ja też. rozumiem. ale zrozum tylko w tytule Bóg=Bóg w wierszu jest tylko osobą nie Panem..czyta.lem ze oglądałas pasje, przypomnij sobie postawe Jezusa.....spokój..tak i Bóg w mym wierszu nie zraża sie małej litery tylko nadal naucza,Milczy

Opublikowano

czy bardzo religijną?nie wiem. w każdym razie wierzącą. nie trzeba oglądać "Pasji". wystarczy poczytać Biblię, żeby wiedzieć jaki On jest. wiem, że On nie zraża się małej litery. to każdy chrześcijanin powiniej się jej zrażać. no, ale ok. skoro umiesz/peel umie traktować Go jako tylko osobę...
w każdym razie technicznie mi się podoba wiersz:)

pozdrawiam serdecznie!
ER

Opublikowano

rozumiem, że dla osób religijnych każdy bóg to postać świętego kultu i szacunku. dla mnie niestety nie, jestem ateistą i wszyscy bogowie sa dla mnie wyłącznie wymysłem. także nie każ mi szanować kogoś kogo w moim przekonaniu nie ma, kto wg mojego rozumowania nie istnieje, bo jest to sprzeczne z moim tokiem myślenia.

Opublikowano

i_e, a co za różnica czy tu ktoś taki jest? "mogę ich obrażać póki mnie nie słyszą" tak?nie no, kurczę... fajnie, że szanujesz mojego Boga, ale szanuj też innych. (ps. ty starasz się w nic nie wierzyć, czy nie wierzysz? bo mi Twoja wypowiedź wygląda na mało ateistyczną:)

a co do Yasia, popieram i_e

pozdrawiam serdecznie!
ER

Opublikowano

Tak to z Bogiem bywa. Nie zawsze wiemy co od nas chce, po co nas wzywa, jak się zachować?????????????????? Wiele pytań i brak odpowiedzi nie powinien być wstydem dla nas wierzących lub niewierzących. ..czemu mnie pan zaprosił....na to pytanie każdy sam powinien odpowiedziec. Każdego Bóg zaprasza w innym celu. Pozdrawiam.Życzę zdrowych świąt i odpowiedzi na wiele pytań w okresie Wielkiej Nocy.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Myśleć możesz sobie, jak chcesz, ale nie obrażaj uczuć religijnych innych osób (nie mowa tu o mnie). Skoro dla ciebie Bóg nie istnieje, to chyba nikt niczym cię nie obrazi, pisząc Go z dużej. Ale kiedy wierzysz w Boga, a ktoś napisze Go z małej, wtedy sytuacja wygląda już inaczej, bo się obraża uczucia innych. Takie jest moje zdanie, zresztą to jest prawda. Dla ciebie to bez różnicy, ale dla kogoś moze to być najważniejsza rzecz na ziemi.
Aha, jako osoba inteligenta powinieneś to zrozumieć i zastanowić się, zanim znów napiszesz komentarz podobny do powyższego. A allaha dlatego piszę z małej, że - na szczęście - nie ma tu wyznawców tej pseudoreligii. A jeśli się takowi zgłoszą - usunę swego posta.

Pozdrawiam

w takim razie może jeśli nic nie robi mi różnicy nie będę w ogóle stosował się do moich zasad, bo przypadkiem obrażam uczucia innych. otóż uważam, że nikogo nie obrażam a katolicy powinni sobie uświadomić, że są na świecie ludzie dla których wiara nie jest czymś najistotniejszym. to chyba kwestia jednak jakichś poglądów. jeśli coś jest dla ciebie ważne to bardzo proszę, szanuj ile wlezie, ale nie dyktuj mi w jaki sposób mam tytułować postać, której wg mojego poglądu w ogóle nie ma. i nie mów mi o nie szanowaniu uczuć innych, bo oni nie szanują moich zupełnie wpychając mi w gardło Boga przez mega B. i zapewniam cię, że robi mi różnice w jaki sposób piszę - w ten sposób manifestuję mój punkt widzenia. a twoje argumenty są dosyć śmieszne, wyobraź sobie, że ktoś tu jest zawziętym nazistą, i co? mam nic nie mówić? przyzwalać, chociaż jest to w moim przekonaniu błędne? przecież nie wiesz, jak ja postrzegam katolików... mogę respektować ich poglądy, nie wtrącać się, ale mam prawo oczekiwać odwzajemnienia.

zresztą ty mówiąc o innych religiach "pseudoreligie" sama wystawiasz sobie świadectwo konsekwencji, tolerancji i poszanowania uczuć innych. i nie mów mi, że nie ma tu żadnego wyznawcy takiej a nie innej religii, bo skąd niby masz to wiedzieć. pozdrawiam.

PS

wymowna sygnaturka ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



w takim razie może jeśli nic nie robi mi różnicy nie będę w ogóle stosował się do moich zasad, bo przypadkiem obrażam uczucia innych. otóż uważam, że nikogo nie obrażam a katolicy powinni sobie uświadomić, że są na świecie ludzie dla których wiara nie jest czymś najistotniejszym. to chyba kwestia jednak jakichś poglądów. jeśli coś jest dla ciebie ważne to bardzo proszę, szanuj ile wlezie, ale nie dyktuj mi w jaki sposób mam tytułować postać, której wg mojego poglądu w ogóle nie ma. i nie mów mi o nie szanowaniu uczuć innych, bo oni nie szanują moich zupełnie wpychając mi w gardło Boga przez mega B. i zapewniam cię, że robi mi różnice w jaki sposób piszę - w ten sposób manifestuję mój punkt widzenia. a twoje argumenty są dosyć śmieszne, wyobraź sobie, że ktoś tu jest zawziętym nazistą, i co? mam nic nie mówić? nie krytykować? przecież nie wiesz, czy ja postrzegam katolików jako ludzi dobrych... mogę respektować ich poglądy, nie wtrącać się, ale mam prawo oczekiwać odwzajemnienia.

zresztą ty mówiąc o innych religiach "pseudoreligie" sama wystawiasz sobie świadectwo konsekwencji, tolerancji i poszanowania uczuć innych. i nie mów mi, że nie ma tu żadnego wyznawcy takiej a nie innej religii, bo skąd niby masz to wiedzieć. pozdrawiam.

Czyli jednak zupełny brak szacunku. Ja wiem, że ty sobie coś tam manifestujesz, pisząc Boga przez małe "b", jednakże nie wiem, co może cię urazić, kiedy ktoś napisze Boga przez duże "B".
Zgadzam się z moją niekonsekwencją, i z tego miejsca PRZEPRASZAM wyznawców innych religii. Mój błąd, poniosło mnie tam. Chcociaż na temat islamu wysłałem przed momentem Pani Ewie Rajskiej prywatną wiadomość. Jeśli zechce, niech wklei ją tutaj. Bo tak na dobrą sprawę, chcrześcijanie nie nawołują do zabijania w imię Boga, tymczasem muzułmanie tak. Muzułmanie w imię swego bożka nawołują do zabijania nas, naszych matek, kobiet itd. więc tu bym się ograniczył z szacunkiem (oczywiście nie wszyscy muzułmanie są tacy, ale więcej w prywatnej wiadomości, którą wysłałem do Pani Ewy Rajskiej). Poproś ją, może ci wyśle, bo nie chce mi się pisać jeszcze raz tego samego.
A to, że uważasz, że nikogo nie obrażam, to - zaiste - Twoja bardzo subiektywna opinia (o lie może być niebardzo subiektywna opinia :) ). Tym zdaniem raczej dałeś dowód swemu egoizmowi, nie obiektywizmowi.

Pozdrawiam (źle to wszystko wytłumaczyłem, ale głodny jestem teraz, wiem, żaden argument, ale jeśli miałby Pan ochotę, to mógłby Pan założyć jakiś temat na forum dyskusyjnym, to tam byśmy mogli dokończyć rozmowę, po świętach, bo jutro wyjeżdżam, tam przedstawiłbym dobitniej moje argumenty, no chyba że wg pana rozmowa skończona).

Jeszcze raz pozdrawiam


otóż nic mnie nie może urazić, jedynie mogę zaprzeczyć moim przekonaniom no co nie bardzo mam ochotę. dosyć straszna to perspektywa: skoro wiesz, że oni szanują to i tamto to weź nie pisz po swojemu, bo jeszczę się popłaczą. a jesli powiem ci, że dosyć mocno wyprowadza mnie w równowagi twierdzenie, że jakiś bóg gdziekolwiek istnieje a poruszane na jego temat kwestie skutecznie doprowadzają mnie do pasji, to co? nie wiem gdzie widzisz egoizm z mojej strony. nie mówie innym: pisz bóg przez małe "b", bo go nie ma. a moje (jak byłeś łaskaw ironicznie zauwazyć) "manifestowanie czegoś tam..." wdrażam na takich samych zasadach na jakich katolicy manifestują istnienie (że tak powiem) " czegoś tam" pisząc Bóg tak a nie inaczej.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




otóż nic mnie nie może urazić, jedynie mogę zaprzeczyć moim przekonaniom no co nie bardzo mam ochotę. dosyć straszna to perspektywa: skoro wiesz, że oni szanują to i tamto to weź nie pisz po swojemu, bo jeszczę się popłaczą. a jesli powiem ci, że dosyć mocno wyprowadza mnie w równowagi twierdzenie, że jakiś bóg gdziekolwiek istnieje a poruszane na jego temat kwestie skutecznie doprowadzają mnie do pasji, to co? nie wiem gdzie widzisz egoizm z mojej strony. nie mówie innym: pisz bóg przez małe "b", bo go nie ma. a moje (jak byłeś łaskaw ironicznie zauwazyć) "manifestowanie czegoś tam..." wdrażam na takich samych zasadach na jakich katolicy manifestują istnienie (że tak powiem) " czegoś tam" pisząc Bóg tak a nie inaczej.

Dobra, święta przyszły, a ja na dodatek miałem dobry humor przez cały ten "spór", więc powiem ci na koniec, że mnie nie uraziłeś, bo ja też jestem ateistą. Mówię tylko, że kogoś to naprawdę może bardzo zranić, zważywszy, że mowa o czyimś Bogu.
Dodam jeszcze, że obrażenie kogoś poprzez rzucanie jakimś wyzwiskiem, a obrażenie czyjegoś Boga, to nie to samo. Więc, pisząc, że "manifestujesz coś tam", mogłem cię obrazić (za co przepraszam), jednakże jest to obelga niewspółmiernie mniejsza do obrazy Boga (przeczytaj to zdanie jeszcze 5 razy).
A propos: widzę, że udało ci się napisać Boga przez duże "B", czyżby tylko zwykły przypadek?

Pozdrawiam, życząc mokrego jajka :)

nie, nie chciało mi się stukać tyle razy w klawisze: pisząc boga z wielkiej litery. wolałem napisać: Boga. tekże widzisz, mam prawo pisać jak chcę, czasem wygodniej napisać "Boga", ale to nie ma nic wspólnego z kompromisem, którego zasady są dosyć niesprawiedliwe. a gdybym wierzył w dajmy na to konia? to co? jesteś zmuszony pisać przez wielkie K? sam widzisz, że katolicy chcą być uprzywilejowani tam gdzie inni nie koniecznie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zatem od początku był to atak na katolików? :)
Wyznawcy Islamu też chcieliby, żeby ich boga pisać przez duże "B", więc w tej kwestii nie różnią się zasadniczo od katolików.
Ale masz rację - możesz pisać, jak chcesz, to prawda, ale obrażać czyjegoś boga już nie możesz. Tylko to chciałem przekazać.

Pozdrawiam

ale wg mojego przekonania ja nie mówie nic obraźliwago, nic strasznego. problem w tym, że oni wymagają ode mnie nie obrażania za pomocą ich metod:| dwa: nie był to atak na katolików tylko na osoby, którę wymagają od innych pisowni, która jest zgodna z ich zasadami a nie koniecznie z zasadami piszącego. wyznawca konia czy krowy nie jest taki bezczelny.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mija już drugi tydzień moich ćwiczeń rezerwy. Zaliczyliśmy różnorakie ćwiczenia taktyczne, także pieszy marsz na czterdzieści cztery kilometry. Na sobotę, niedzielę i poniedziałek udało mi się uzyskać przepustkę. Zadzwoniłem więc do zakładu karnego i zapowiedziałem na niedzielę wizytę u Agnieszki, dodając, że będą na widzeniu u Agnieszki jeszcze dwie osoby ze mną. Myślałem, że pojadą ze mną mój ojciec i ojciec Agnieszki. Kiedy dotarłem jednak w sobotę do domu okazało się, że nie mogą oni, z różnych powodów, jechać ze mną w niedzielę i dlatego muszę jechać sam.   Ponieważ dostałem z więzienia informację, że w niedzielę o godzinie 10.00 zaczyna się msza święta dla więźniarek, w której mogą uczestniczyć także osoby odwiedzające, postanowiłem się wybrać odpowiednio wczesnym autobusem, żeby zdążyć na dziesiątą. Kiedy dotarłem do zakładu karnego, zostałem zaprowadzony do kaplicy, gdzie osadzone, a także odwiedzający czekali już na rozpoczęcie mszy. Od razu zauważyłem Agnieszkę, ona mnie też zauważyła, uśmiechnęliśmy się do siebie i ja usiadłem za nią. Ekscytowało mnie to bardzo mocno, że mogłem moją żonę znowu oglądać w tej więziennej rzeczywistości, ale w takiej więziennej sytuacji, w której jej jeszcze nie widziałem. Myślałem także o tym, czy wpatrując się w czasie mszy w moją żonę, nie naruszę przykazania, że we mszy należy nabożnie uczestniczyć. Ponieważ jednak od czasu, kiedy pierwszy raz ujrzałem Agnieszkę jako więźniarkę, stała się ona dla mnie wzorem skromności, to uwierzyłem, że da się uczestnictwo we mszy świętej pogodzić z gapieniem się na nią. Uczestnicząc we mszy ciągle myślałem jakoś o Agnieszce. Ponieważ dostrzegałem, że pod chustką ma najwyraźniej włosy związane w kok, to ciągle mnie kusiło, żeby ją za ten kok pociągnąć. Raz już nawet trzymałem rękę blisko je głowy, żeby ją pociągnąć za ten kok, ale powaga mszy świętej mnie od tego powstrzymała. Myślałem także o tym, czy trudno jest jej w drewniakach klęczeć i wstawać z klęczek, ale do żadnego wniosku nie doszedłem.   Po mszy wszystkie więźniarki, które miały mieć widzenie, oraz odwiedzający zostali zaprowadzeni do ogrodu więziennego, gdzie się miało to widzenie odbyć. Ja z Agnieszką udaliśmy się do krzeseł wskazanych przez funkcjonariuszkę i po serdecznym przywitaniu się usiedliśmy na nich. Moja żona rozpoczęła rozmowę:   - Jak tam Marcin? Wszystkie dziewczyny tutaj tęsknią za nim. I więźniarki, i funkcjonariuszki.   - Super się ma. - odpowiedziałem z lekką nutą ironii. - Odpoczywa od tego babińca w męskim gronie.   - Bardzo niedobrze, że w tym wieku ciągle jeszcze nie ma, ani żony, ani narzeczonej, ani nawet dziewczyny. Będziemy musiały coś z tym zrobić.   - Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. - odpowiedziałem żonie mrugając przy tym okiem. - Ale wiesz co...Agnieszka. Muszę skoczyć koniecznie do ubikacji…   -Spytaj się pani strażniczki. Ona ci pokaże, gdzie jest ubikacja.   Wstałem z krzesła, podszedłem do nadzorującej widzenia funkcjonariuszki i ona wskazała mi drogę. Szybko udałem się tam, ale nie o potrzebę fizjologiczną głównie mi chodziło, był to raczej pewien pretekst. Kiedy po krótkim czasie wróciłem, zaszedłem siedzącą na krześle Agnieszkę od tyłu, szybkim ruchem pociągnąłem ją za znajdujący się pod chustką kok, oraz dwoma szybkimi ruchami wykopałem jej spod stóp więzienne drewniaki, które poleciały na pobliską roślinność.   - Ale ty jesteś głupi! – usłyszałem zdenerwowany, ale jednak opanowany głos mojej żony. - Dziękuję za komplement, Agnieszko. - odpowiedziałem.   - No to wyobraź sobie, że to nie jest komplement! - usłyszałem jeszcze bardziej zdenerwowany, ale ciągle opanowany głos mojej żony.   Usiadłem znowu naprzeciwko Agnieszki. Teraz widziałem zdenerwowanie na jej twarzy.   - Oczywiście to ty pójdziesz moje chodaki.   Zgodnie z zasadami grzeczności, które od zawsze mi wpajano i według których, jak kobiecie coś upadnie, to mężczyzna powinien się zaraz schylić i jej to podnieść, powinienem teraz natychmiast przynieść Agnieszce jej więzienne drewniaki. Tym bardziej, że to przeze mnie wylądowały one tam, daleko od niej. Ale mi się teraz zachciało być złośliwym wobec żony. Jej pobyt za więziennymi murami, ta cała niezwykłość, ten stan nadzwyczajny w naszym małżeństwie, spowodował u mnie natłok emocji, dodatkowe i narastające zauroczenie moją żoną, któremu w racjonalny sposób nie byłem w stanie dać upust…   - A sama sobie idź po chodaki. - rzuciłem prowokacyjnie w stronę Agnieszki.   Agnieszka wstała z obrażoną miną i boso udała się do pobliskich krzaków, skąd wróciła już w więziennym obuwiu.   - Nie o to chodzi, że musiałam boso przejść te parę kroków. Chodzi o to, że mi tu robisz obciach przed ludźmi. A tak ciebie chwaliłam, że jesteś takim wspaniałym, kochającym mężem. Wszystkie dziewczyny mają tu o tobie takie dobre zdanie, a ty się zachowujesz, jak smarkaty gówniarz.   - Aguś, od kiedy tu się znalazłaś, w naszym małżeństwie zrobiło się jakoś ciekawiej, przez to, że państwo pod postacią wyroku skazującego się niejako wdarło się do naszego małżeństwa. A ponieważ, jak mówi przysłowie, z jedzeniem rośnie apetyt, to mi się zachciało, żeby się między nami zrobiło jeszcze ciekawiej. I dlatego chciałem spowodować taki kontrolowany kryzys w naszym małżeństwie…   Robiąc zrezygnowaną minę Agnieszka postukała się w czoło. Kiedy tak wykładałem Agnieszce te moje aberracje, widziałem, jak na mnie patrzą się ludzie – zarówno więźniarki, jak i odwiedzający je ludzie oraz funkcjonariuszka nadzorująca te widzenia. I jakoś mi wcale to gapienie się na mnie nie przeszkadzało. A nawet wręcz przeciwnie…   - Widzisz Marek, inne osadzone też są tu odwiedzane przez swoich mężów i jakoś ci mężowie umieją się zachowywać normalnie. Może ty byś też spróbował? Może byś to potraktował jako taką normalną rozmowę z twoją żoną? - powiedziała Agnieszka, tym razem już bardziej łagodnym tonem.   Coraz bardziej mi to imponowało, że mnie moja żona traktuje, jako takiego niezrównoważonego gówniarza.   - Widzisz Aguś, na samą myśl, że miałbym to widzenie z tobą w zakładzie karnym, kiedy ciebie widzę w tym stroju Kopciuszka, potraktować jako normalną rozmowę, na samą taką myśl kompletnie głupieję!   Agnieszka znowu zrobiła zrezygnowaną minę.   - Dochodzę do wniosku, że poślubiłam nieuleczalnego wariata. Coraz bardziej mi pochlebiało, jak moja żona mnie ocenia. Ale zamiast jej to wprost powiedzieć, postanowiłem zamiast tego odwzajemnić się pięknym za nadobne.   - A ty nie zgrywaj takiej normalnej. Marcin, wasz strażnik więzienny, mi opowiadał, jak mu groziłaś, że go zbijesz drewniakiem, jak sobie nie znajdzie dziewczyny. Więzienie nie oduczyło ciebie takich szaleństw?   - No może zrobiłam źle. Jeżeli to była groźba karalna, to może powinnam dostać dodatkowy wyrok i posiedzieć dłużej… - powiedziała moja żona, teraz już mniej pewnym głosem.   - W każdym razie to nie powód, żebyś mi tutaj robił taki obciach. - oznajmiła znowu nieco bardziej stanowczym, ale dosyć łagodnym głosem.   - Gdybyś się zachowywał bardziej normalnie, to bym mogła ci opowiedzieć coś ciekawego o życiu tu, w zakładzie karnym.   No, przyznam, że zabrzmiało to ciekawie. Jak najbardziej miałem ochotę dowiedzieć się o tym, w jakim towarzystwie moja małżonka siedzi.   -No to opowiadaj. - odpowiedziałem.   - Ta dziewczyna, która siedzi przed nami ze swoim ojcem. To jest Agata Leszczyńska, a jej ojciec jest sędzią. Dostała wyrok w zasadzie za to samo, co ja, jazda w stanie nietrzeźwości. Tyle samo promili co ja, tyle, że bez stłuczki, jak u mnie. I dostała dziewięć miesięcy bez zawieszenia. Ten sam sędzia, co u mnie, orzekał. No i Agata, skromna i honorowa dziewczyna, nie odwołała się od tego wyroku. Także ze względu na swojego ojca, którego bardzo szanuje i który jasno dał jej do zrozumienia, że u niego nie ma co liczyć na pobłażanie…   W głosie Agnieszki można było słyszeć, że Agata jej imponowała tą swoją skromnością i honorowością. Jeszcze się nasłuchałem różnorakich, ciekawie opowiedzianych historii więźniarek. No i trochę się nasłuchałem o różnych niby to błahostkach życia więziennego. No i w końcu moja żona mi też przypomniała o tym, żeby opowiadać o życiu żołnierza na poligonie. No więc opowiadałem… Aż w końcu nastąpił koniec widzenia, które w naszym przypadku zostało przedłużone, ze względu na moje wyjście do ubikacji.   Kiedy już żegnałem się z Agnieszką i zbliżyłem się do niej, żebyśmy się mogli pocałować, zaraz po całusie poczułem ugryzienie w wargę oraz dwa kopniaki – w jedną i drugą nogę.   - To było za te twoje dzisiejsze wybryki. O dalszych karach pomyślę, jak wyjdę na przepustkę. - oznajmiła małżonka łagodnym i jednocześnie stanowczym głosem. I uśmiechnęła się na pożegnanie.   Kiedy już Aga oddaliła się ode mnie na parę kroków w kierunku funkcjonariuszki, rzuciłem w jej kierunku:   - A tak w ogóle, to jesteś głupia.   Moja żona szybkim ruchem odwróciła się do mnie i pokazała mi język. Potem oddaliła się z funkcjonariuszką.   Opuściłem zakład karny, jakkolwiek przez nikogo nie niepokojony, to jednak w stanie pewnego niepokoju i ekscytacji. Samo zakończenie widzenia powinno przecież zostać uznane za niepokojące. „Małżonkowie rozstali się będąc skłóconymi”- tak pewno rozumowałyby nasze mamy, czyli moja i Agnieszki. I pewno by się bały o przetrwanie naszego małżeństwa. No bo tu kłótnia, a do tego jeszcze dziewczyna siedzi w kryminale, to przecież mąż mógłby sobie znaleźć kochankę. Ale przecież o to chodzi, że mąż jest na punkcie tej siedzącej w kryminale dziewczyny, która jest jego żoną, bez reszty pierdolnięty.   Tak sobie myślałem, czy przez to moje zachowanie na terenie jednostki penitencjarnej, w czasie widzenia, mógłbym dostać zakaz przychodzenia do Agnieszki. Im dłużej bym się nie mógł widzieć z moją najukochańszą, tym bardziej byłoby to romantyczne… A może jednostka penitencjarna doniesie o moim zachowaniu do wojska...W końcu na widzeniu byłem w mundurze. I będę miał raport karny… Ta myśl, że z powodu Agnieszki bym miał mieć nieprzyjemności, cholernie mnie ekscytowała. A może to Agnieszka będzie miała nieprzyjemności, bo powiedziała do mnie, że jestem głupi, a na koniec mi pokazała język. Może będzie miała za to postępowanie dyscyplinarne w zakładzie karnym, a ja będę temu winien i będę musiał ją na kolanach za to przepraszać, bo to w końcu ja ją sprowokowałem…   ***   Ponieważ widzenie z Markiem zakończyłam o dziesięć minut później, niż inne dziewczyny, nie wracałam na oddział z innymi więźniarkami, tylko osobno. Kiedy już byłam na oddziale, to funkcjonariuszka, która zamykała za mną kratę, a wcześniej nadzorowała widzenia – Marzena ma na imię i jest dokładnie w moim wieku – powiedziała do mnie:   - Ten twój mąż to jest chyba trochę… - i zrobiła palcem wskazującym kółko przy skroni.   - No cóż. Zanim tu trafiłam byliśmy normalnym, kochającym się małżeństwem. Ale od kiedy tu trafiłam, mój Marek kompletnie zgłupiał na moim punkcie. Dziwisz się? W końcu takie widzenie z żoną to dla faceta najbardziej szałowa randka, jaką sobie może wyobrazić. A jak jeszcze dziewczyna, z którą randkuje, ma taki szałowy strój więzienny, jak ja…   - Faceta nigdy nie zrozumiesz… - rzekła Marzena.   - Przynajmniej tego mojego. - odpowiedziałam.                      
    • @violetta Cześć na śliwki mam ochotę, to chyba menopauza???
    • @Alicja_Wysocka  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Czaruś …no cóż…nikt nie potrafi tak czarować   pozdrawiam ! 
    • @JuzDawnoUmarlem To co nazywamy miłością jest jedynie wyidealizowanym procesem myślowym w naszych mózgach. Jest zakłamanym obrazem rzeczywistości. Miłości nie ma
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...