Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Akacje 1.1


Rekomendowane odpowiedzi

"Ja jestem głosem wołającego na pustyni: Prostujcie drogę dla Pana, jak powiedział Izajasz prorok" Jan 1, 23

1
Dochodziła szósta, tak przynajmniej twierdził prezenter radiowy. Zapowiadał się kolejny gorący dzień. Conor wyłączył radio i włożył do czytnika płytę Deep Purple. "Nobody gonna take my car, I'm gonna race it to the ground*." Uśmiechnął się i dodał gazu, przed południem chciał być na miejscu. Droga była pusta, od dobrych stu mil nie zauważył żadnych oznak życia. Uchylił okno, pęd powietrza rozwiał mu włosy. Z lewej lśniła tafla jeziora, kątem oka dostrzegł maszt żaglówki. Czyli jednak ktoś tu chyba mieszkał. Po jakimś czasie na horyzoncie zaczęły pojawiać się małe domki, widocznie wjeżdżał w nieco bardziej cywilizowaną okolicę. Zatrzymał się na poboczu i wysiadł z samochodu. Musiał napić się kawy. I zapalić. Walczył z nałogiem dobre kilkanaście lat i jak na razie nic z tego nie wychodziło, każdy dzień zaczynał od fajki. Wymacał w jednej z kieszeni paczkę papierosów, wyjął z bagażnika termos i oparł się o auto. Kawa była już prawie zimna, ale lepsza taka, niż żadna. Słońce stało wysoko, jego promienie odbijały się od leżącej na dachu srebrnej zapalniczki. Był początek lata, lekki wietrzyk niósł ze sobą mieszający się z tytoniowym dymem zapach zieleni. Conor otworzył tylne drzwi czarnego Forda Mondeo, wyjął z pokrowca gitarę - pięknego, wzorowanego na Les Paulu lutnika - usiadł na masce i zaczął grać. To też był nałóg. Cały dobytek, jaki wiózł ze sobą do nowego domu, stanowiło kilka książek i płyt, parę ubrań, komputer, zajmujący znaczną część bagażnika piecyk Marshalla i właśnie ta gitara. Niczego więcej nie potrzebował.
Drogą przejechał samochód, pierwszy od dobrych dwóch godzin.

Olheim przywitało go skwarem, topiącym się asfaltem i brakiem żywego ducha. Dochodziło południe, musiało być koło dziewięćdziesięciu stopni Fahrenheita w cieniu, miasto było ciche, jakby martwe. Conor zatrzymał samochód i w kiosku kupił plan miasta - Olheim nie było duże, ale w licznych, wąskich uliczkach łatwo można było się pogubić. Z tylnej kieszeni dżinsów wyjął pomiętą karteczkę, jeszcze raz chciał sprawdzić nowy adres. Acacia Avenue 22. Nieprzypadkowo wybrał takie miejsce, już lubił tę okolicę.
Acacia Avenue okazała się wąską, brukowaną uliczką, zaś unoszący się w powietrzu słodkawy zapach był najlepszym wytłumaczeniem tej nazwy. Dom Conora stał na samym końcu, oddalony od pozostałych o kilkadziesiąt metrów. Był to niewielki, jednopiętrowy budynek z pokrytym czerwoną dachówką spadzistym dachem i małym ogródkiem. W środku unosił się kurz, wpadające przez szpary w roletach promienie Słońca tworzyły świetliste smugi. Zjawisko Tyndalla w całej okazałości. Było tu łącznie pięć pokoi - trzy na dole i dwa na górze, dodatkowo na parterze znajdowały się kuchnia i łazienka. Conor postawił walizki na podłodze i skierował się ku drzwiom, najpierw chciał poznać miasto, zwłaszcza, że w domu wszystko zdawało się być na miejscu.
Odpalił papierosa i wolnym krokiem ruszył przed siebie. Ta ulica miała swój własny, trudny do opisania mikroklimat, własną aurę i czas. Wszystko działo się tu pięć razy wolniej, każda minuta rozciągała się od upału, ludzie żyli poza światem. Acacia Avenue była enklawą, miejscem zupełnie innym od pełnego pubów, sklepów i sklepików poprzeplatanych gdzie niegdzie restauracjami, rynku Olheim.

_______________________________
* Deep Purple: "Highway Star"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo sprawnie wprowadzasz nastrój, tyle że nie wiadomo, co ten nastrój zapowiada: horror, thriller, a może romans jakowyś. Po takim wprowadzeniu możesz z tym opowiadaniem zrobić wszystko. FAJNIE SIE CZYTA. jeśli jednak pozwolisz przyczepię się trochę.
1) Jak sie domyslam rzecz dzieje się w USA więc kilometry powinieneś zamienić na mile i być w kwestii miar konsekwentny.
2) ...dostrzegł maszt żaglówki. Czyli jednak ktoś tu mieszkał - Zbyt pochopnie wyciągnięty wniosek. Maszt to żaden dowód, mógł to być turysta
3) zaczęły pojawiać się małe domki, widocznie wjeżdżał w bardziej cywilizowaną okolicę. - otóż domki (zwłaszcza małe) nie są dowodem postępu cywilizacyjnego. Może "mniej dziką"?
4) Conor wyłączył radio... ściszył radio i wysiadł - Najpierw wyłączył, a potem ściszył? Po prostu najpierw przełączył na CD, a potem spokojnie mógł ściszyć.
5) Piecyk Marshalla - Domyślam się, że chodzi o wzmacniacz, ale nie każdy będzie wiedział, po co facet wozi w bagażniku piecyk i to nie swój tylko jakiegoś Marshalla. Pożyczony, kradziony?
6) póki co - Paskudny rusycyzm- poka szto
7) Wymacał w jednej z kieszeni paczkę papierosów, wyjął z bagażnika termos - Po co wymacywał paczkę w kieszeni, skoro wyjął termos?
8) pięknego, wzorowanego na Les Paulu lutnika - Według mojej wiedzy lutnik, to ktoś wytwarza instrumrnty strunowe, więc się zgubiłem
9) Z tyłu przejechał samochód - Z tyłu czego? Doprecyzuj.
10)musiało być ponad trzydzieści stopni - Celsjusza, czy Farenheita? Jednostki miar!!!
11)słodkawy zapach był najlepszym wytłumaczeniem tej nazwy - Dla mnie najlepszym wytłumaczeniem byłyby jednak drzewa akacjowe
12)Odpalił papierosa - Trochę to niezręczne. Myślę, że "zapalił". Odpalic mógł od czegoś.
No i patrz. Napisałem na początku, że fajnie się czyta - i to jest prawda. Ajednak podczas bardzo wnikliwej analizy wynalazłem aż tyle. Chyba jestem przesadnie upierdliwy i powinienem dać sobie spokój z tym analizowaniem waszych tekstów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, postaram się wytłumaczyć z tego i owego=)

1) nie precyzuję do końca miejsca akcji, to są fikcyjne miejsca. choć faktycznie, najbliżej chyba USA. w sumie racja, mile będą lepsze=)
2) ale ów turysta też skądś musiał tę żaglówkę wziąć, bo raczej trudno byłoby ją przywieźć w samochodzie=). znaczy się - jest zapewne jakaś przystań, a na totalnym zadupiu raczej się takowej nie uświadczy.
3) w porównaniu z totalną pustką, małe domki to już jednak pewien postęp cywilizacyjny=). ale rzeczywiście - Twoja wersja lepsza, muszę przyznać=).
4) najpierw chodzi mi o stację radiową, potem - o płytę lecącą w odtwarzaczu. może to i zbyt potoczne myślenie, ale "wyłączył płytę"/"wyłączył odtwarzacz" jakoś mi nie gra. ale coś będę musiał pomyśl;eć, bo rzeczywiście może być mało czytelne.
5) heh, no nie mogłęm się powstrzymać. wzmacniacz, a już zwłaszcza Marshall (nie mówiąc o lampowym) to dla mnie świętość, stąd takie pieszczotliwe określonko.
6) szczerze powiedziawszy, nigdy tak tego nie odbierałęm (że paskudny zwrocik). ale skoro tak mówisz.
7) nie chciałem już powtarzać wyjął - wyjął. skoro wymacał, znaczy następnie się wyjął i zapalił.
8) potocznie określa się tak też instrumenty zrobione przez lutnika. wiem, wiem, to samo co z piecykiem=)
9) racja, racja
10) no raczej Celcjusza=). oczywiście, muszę to zmienić. i chyba pokuszę się o Farenheita.
11) akacje zawyczaj mają właśnie słodkawy zapach, nie chciałem aż tak dosłownie tego pisać. zapach + nazwa ulicy pozwala - chyba - wywnioskować. chociaż w sumie...
12) hmm, no spotkałem się parę(set=) razy z takim użyciem. mocno potoczne, ale jednak.

Leszku, naprawdę wielkie dzięki za komentarz, biorę się za poprawki. Jeśli "upierdliwość" ma przyjmować taką formę, to ja nie mam nic przeciwko=).
thriller? horror? romans? haha, nie powiem=). jeszcze nie teraz=)

pozdr i jeszcze raz wielkie dzięki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to jeszcze ja. przemyślałem co nieco i doszedłem do wniosku, że akcja nie może dziać się w USA. tam raczej trudno o średniowieczny ratusz, który pojawi się w następnej części=). raczej Szkocja, Iralandia, te klimaty, Conor to wszak celtyckie imię (coś celtyckiego być musi=). choć w zasadzie i tak nic to nie zmienia - będą mile i Fahrenheit=).
pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, jak pachną akacje, ale zapach nie był "najlepszym wytłumaczeniem", lecz jedynie potwierdzeniem.
Twoją sprawą jest, gdzie rzecz się dzieje, ale skoro Amerykanie kupują w Europie średniowieczne zamczyska, to i ratusz z jakiegoś podupadającego irlandzkiego miasteczka mogli również spokojnie przenieśc do USA. Umieszczenie akcji w tym kraju, pełnym również irlandzkich (i szkockich) imigrantów stwarza jednak znacznie większe możliwości.
Trzymaj się. Zyczę dalszych dobrych pomysłów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobry początek, zdążyłam się wczuć w klimat. Widzę tam małe miasteczko (gdzieś na południu Stanów, ewentualnie samo południe Europy), upalne przedpołudnie, które wygoniło ludzi do domów (dlatego na ulicy panuje pustka), okna pozasłaniane roletami panuje cisza i roznosi się duszący zapach akacji(?).Uliczka koniecznie wąziutka (na tyle że balkoniki mieszkań z naprzeciwka prawie stykają się ze sobą) i koniecznie brukowana.
Fakt, że bohater spostrzegł "efekt Tyndalla", a nie wirujące cząstki kurzu w powietrzu daje trochę do myślenia :)
No to oczywiście tylko moje odczucia, ale jeżeli zamierzasz przenieść akcję do Irlandii lub Szkocji to nie bardzo mi pasuje określenie "Zapowiadał się kolejny gorący dzień. "Bo właśnie ten zwrot zbudował całe moje wyobrażenie, które opisałam powyżej.(zwłaszcza że taki upał zapowiadał się już o 6 rano:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzie wuszko: dzięki za odwiedziny=)

polKo:
fakt, zastanawiam się nad tym problemikiem od jakiegoś - dłuższego - czasu. choć w sumie taka temperatura na Wyspach to spore wydarzenie jak mniemam, w innym wypadku nie byłoby sensu się nad tym rozwodzić, bo byłoby to oczywiste. więc jest to niejakie wytłumaczenie=). to nie jest realizm, dajmy wyspiarzom jedno normalne lato=).
ale żeby nie było: południe Irlandii leży mniej więcej na tej samej szerokości geograficznej, co północ Polski. a skoro nad naszym (zimnym przecież niemiłosiernie) morzem zdarzają się - rzadko, bo rzadko, ale jednak - takie temperatury (90 Farenheita to około 30 Celsjusza), nie jest to chyba znowuż takie nieprawdopodobne.

pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

do tej części może i tak... ale trudno w Ameryce znaleźć miasto z długą, związaną z chrześcijaństwem tradycją, pozostałościami dawnej świetności z czasów Rzymian etc. nic więcej nie powiem, bo za wiele zdradzę, ale tyle i tak chyba wystarczy. Ameryka odpada w świetle dalszej fabuły... myślałem, żeby osadzić akcję może na południu Francji, ale wtedy z kolei znów musiałbym zmieniać mile na kilomentry etc.=). chyba, że napisałbym jednostki miar z punktu widzenia bohatera, który przyjeżdza z jakiegoś anglosaskiego kraju. ale pozostaje jeszcze problem nazwy ulicy...
Swoją drogą, kilka dni bez deszcu zdarza się chyba nawet w Irlandii=). Zresztą: nie problem zepsuć pogodę, "kolejny upalny dzień" oznacza, że wcześniej był co najmniej jeden, dajmy nawet dwa. i wystarczy=).
owsze, lubię Celtów, ale to akurat nie ma tu nic do rzeczy - po pierwsze: Irlandia została dość wcześnie schrystianizowana (pojawienie się chrześcijaństwa w Irlandii: 400-800), a to mi będzie potrzbne. po drugie: nazwa brzmi tak trochę skandynawsko, a Wyspy przez pewien czas Wikingów "gościły" (choć nazwa to nie problem akurat). po trzecie: jak już mówiłem, potrzebne mi mijesce z Rzymską przeszłościę (czyli Wyspy znowuż się wpasowują).
pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tego, znaczy się: eureka!=) wiem już, jak wytłumaczę owe upały, w świetle głównej intrygi. to nie będą jakieś tam zwykłe upały, co to to nie=), ale na razie nic nie powiem=). w każdym bądź razie teraz już z czystym sumieniem mogę pozostawić Irlandię, ta nietypowośc pogody jest mi nawet na rękę. uffff...=)
dzięki za zwrócenie uwagi na ten problem
pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...