Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Droga (dramat)


Rekomendowane odpowiedzi

1
Idziemy tam?

2
Idziemy.

1
Tam, gdzie zamek lśni na szczycie?

2
Tam.

1
Czarny on jest. To zły zamek ?

2
To dobry zamek.

1
I królowa złotowłosa na tronie, czy będzie?

2
Być może. Będzie.

1
I win pełne piwnice?

2
Tak naszych, jak i cudzych.

1
Zostańmy lepiej tutaj.

2
Tutaj jest ciemno.
Tutaj nas znajdą.
Tutaj nas być nie może.

1
To idziemy tam?
Trzeba się wspinać.

2
Jest nas w końcu dwóch.
Już od tak dawna.

1
A może tam Raj zakryty jest?
Nie powinniśmy odsłaniać tajemnic.


2
Nie powinniśmy.
Ale znajdą nas tutaj.

1
A gdyby tak pióra woskiem zlać
i do ramion przyczepić?
Spójrz, jaki czarny ten zamek.

2
To niebo jest zbyt błękitne,
zamek biały być musi.
To dobry zamek.

1
Ale ja błądziłem,
pieśniarzem byłem, ba,
żebrałem pieśniami
o Niej.

2
I cóż ci zostało?

1
Z Niej?

2
Z pieśni.

1
Nic.

2
To nie pamiętasz?

1
Za stary wtedy byłem.
Minęło ich już kilka tysięcy.

2
Ja nie śpiewałem.
Ale długo szedłem.

1
Pod górę? Jak ta tutaj?

2
Takie góry nie istnieją.


1
To bardzo dobrze.
Trudno domyśleć się,
po co są góry.

2
Żeby krzyczeć.

1
Wspinać się jest ciężko.

2
Krzyczeć jest prościej.

1
I schodzić się nie chce.

2
Wystarczy milczeć.

1
Ale schodzą.
Żeby krzyczeć?

2
Właśnie.
Są wyżsi wtedy.

1
To chodźmy jednak.
Być może tam będzie
królowa złotowłosa
i kuglarze i wina
może dworki wabne
i drzewa zielone,
szczególnie jedno.

2
Las jeszcze przejść należy.

1
Teraz śpi gad.

2
Nadepnięty się zbudzi.

1
Uważnie stopy kłaść będziemy.


2
Ostrożnie nawet.

1
A jak driady tańczyć będą?
Nie przejdziemy.

2
Za drzewa się schowamy.

1
Tam Sylen spać będzie.
Pijany.

2
Cichcem przemkniemy.

1
A potem pod górę.
Zmierzch zapadnie.
To czarcia pora.
Sabat się zbliża.
A jak w tym zamku
Kozła władanie?

2
I to być może.
Zad swój wystawi
o ludzkiej twarzy
lepiej zostańmy.

1
Tutaj nas znajdą.
Lepiej chodźmy.

2
Tak. Wypadałoby w końcu iść.
Czas mija.

1
Las śpiewa. Strasznie.

2
Wiatr szumi to i liście mówią.

1
O zagładzie?

2
O tęsknocie, o latach trwania
o złej burzy i dobrym deszczu.

1
Tam cienie kochanek
i gałęzie wisielców mogą być.

2
Byłem kiedyś w lesie.

1
I co?

2
Byłem akurat w połowie drogi,
wszedłem, bo i Ona weszła,
lecz pobłądziłem.
Tam wszystko takie same.
Czasem wilk przebiegł,
czasem coś spojrzało.
Wołałem do niej,
Echo tylko odpowiedziało
że jest polana.
A na polanie, widziałem,
Strach i Śmierć spali,
w objęciach.
On w płaszczu ukryty,
Ona kośćmi goła,
a obok nich sarenka
płacze i kona.
Dziw, że ich nie zbudził
krzyk mój przerażenia.
Ale wszakże Oni
do krzyku nawykli.

1
Taki już pasterski los.

2
Skąd ci to przyszło do głowy?

1
Bo leżeli wśród zieleni,
w uściskach i w snach.
To musiało być głębokie.

2
Ty musisz być poeta.
Jak ty w las wejdziesz?
Jeszcze do piekła wejdziesz.

1
Zacznę od kroku.

2
To zbyt banalne.

1
Wskoczymy.

2
To zbyt brutalne.

1
Wpłyniemy.

2
Zbyt poetyczne.

1
To nie wiem.

2
A czas mija.
Musimy to zrobić.

1
Czy aby na pewno?

2
Po coś tu jesteśmy.

1
Może po to, by zostać.
Las jest okropny.

2
Okrutny.

1
Dziki.

2
Wieczny.

1
A góra jest wysoko.

2
Wysoko.

1
A zamek niepewny.
Czarny.

2
To przez słońce.

1
Patrz, jak ciemnieje horyzont.
Będzie padać. Ruszajmy.

2
A jak nam odpuszczą?

1
Oni? Nigdy!

ECHO
Nigdy!

1
Słyszysz? Mam rację.

2
Wybaczą!

ECHO
Wybaczą!

2
Słyszysz? Ja też.

1
Głupia.

2
Bo samotna, tam,
w głębinach drzew.

1
I wilków.
I wilkołaków.

2
Ale ludzi tam nie ma.

1
To bezpiecznie.


2
A tutaj nas złapią.
Okrutni...

1
Dzicy.

2
Wieczni.

1
Ruszajmy zatem.

2
Zbliża się ta godzina.
To dobra godzina.

1
To północ.
Północ dnia.

2
To nie pasuję.
Dzień jest jasny, a noc ciemna.
I na odwrót.

1
Rzeczywiście.
Zjedzmy śniadanie.
Mam skórkę chleba.

2
Ja tylko sól,
ale muszę zapłakać.
Zaśpiewaj smutną pieśń.

1
Nie pamiętam.

2
Mówiłeś o milionach.

1
Ale ja jeden.
Przerosło mnie.

2
to czym popijemy?


1
Uderz palcem w tę skałę.

2
O, woda tryska!

ECHO
Tryska!

2
Cud!

ECHO
Cud!

1
Ciszej, bo się święci zlecą
i suchość pozostanie.
Nic więcej.

2
Nie wierzę.

1
To nie pij.
Nie takie rzeczy się działy...
Kiedyś.
Lubisz wino?

2
I śpiew. Zaśpiewaj coś.

1
Nie pamiętam.

2
To wróć do siebie.
Musiało coś zostać.

1
To boli.
Jak pocałunek.

2
Pięknej kobiety?

1
Lub łotra.
Zresztą...
Nieważne.
2
W sumie, jak boli
po co otwierać furtki tęsknot?

1
Pewnie po to, by przejść je
i dalej iść.
Byłem samotny, opuszczony.
Przez chwilę.

2
Ja chyba zawsze.
Aż do teraz.
No, może trochę wcześniej.

1
Suchy ten chleb.

2
Suchy.

1
Stary.

2
Stary.

1
Ale woda jest wieczna.

2
Choć nierealna.

1
Masz mokre wargi.

2
To od pocałunku.

1
Łotra?

2
Pięknej kobiety.

1
Dawno?

2
Chyba wczoraj.

1
Wczoraj dnia nie było.

2
Dużo win spłynęło.
I krwi.

1
Ale tak pięknie było,
czułem
sens. Zmianę.
Byłeś za czy przeciwko?

2
Dużo piłem.

1
Ja uczyłem... Ludzi.

2
Ja byłem z nimi, hasła były z nami.
Wyzwanie, szansa
cząstka chaosu.

1
Ale słońce nie wzeszło.

2
Pewnie było po drugiej stronie.
A gwiazdy świeciły?

1
Coś mnie różni jednak.
Ja uciekłem.
Bałem się.

2
Słowa?

1
Czynu.
Potwierdzenia.

2
Ciężko jest znosić ból,
Łatwiej jest go tworzyć,
a jeszcze prościej...
Patrzeć.

1
W tym zamku jest kara.
Czarny on, dumnie stoi,
tak daleko jeszcze.
Chodźmy wreszcie.

2
Zanim nadejdą.

1
Oni.

2
Oni.












1
Zgubimy się.

2
A czy to tak naprawdę ważne?

1
Nie sądzę.
Póki żyję to jestem.

2
I milion innych rzeczy.

1
A zamek to cel.

2
Na dzisiaj.
Jutro ocean, albo księżyc.

1
Tak wiele tych miejsc.

2
A jakby było tylko nic?

1
Zamknij oczy. Co widzisz?

2
Krzyż.

Znika.

1
To jest czy go nie ma?

2
Ot, czar chwili pryska.

1
Ale las nie znika
on ciągle jest.
Ciągle jest coś.

2
Jasność zanika.
W ciemnościach straszy.

1
Tylko inaczej wygląda.
Nawet bajki.

2
Tam coś leży. Padlina.

1
Raczej trup.

MADEJ
nie gardźcie ciałem. Idźcie dalej.

2
A ktoś ty tutaj?
MADEJ
Już nie ten, co kiedyś.
Płacę za grzechy własne.

1
Leząc?

2
Ciii..., uważaj, znam go.
To zbrodniarz.

1
Bił ludzi?

2
Ba.

MADEJ
Łatwo się żyło.
Teraz ciężko...
Ale łatwiej

1
To posuń się odrobinę.

2
Co?

1
Zamek jest tak daleko.
A tutaj, jak już jestem,
Tutaj mogę skonać.
2
A Królowa?

1
Złuda.

2
Nadzieja.

1
Złuda.

MADEJ
A wy to kto?

2
Zły i dobry.
Ale który jest który,
nie wiemy.

MADEJ
Ja wiem coś o sobie.
Ja zabijałem.

1
Las jest dziki.

2
Ale i święty.
Teraz.


1
Skąd go znasz?

2
Szedłem do światła,
do którego dojść nie mogłem.

MADEJ
Rozgrzeszcie mnie zatem,
me dłonie od malin czerwone,
sumienie od myśli czarne.

2
W imię kogo?

MADEJ
Boję się piekła.

1
Jak życia tutaj?

2
Idziemy do Zamku.

MADEJ
Tam musi być piekło.

1
Zostanę tutaj, z tobą...
Pozwolisz...?

MADEJ
Madeju.

1
Madeju?

2
Nie zostaniesz tutaj.
Nam należy tam dojść.
Tak fatalnie wyszło.

1
Już nie chcę.

2
Noc Walpurgi się zbliża.
To gorsze niż to, co za nami.

1
Ale on przecież...

2
Zabiłeś kogoś?

1
Nie.

2
To masz jeszcze szansę.
Masz szansę na noc spokojną,
na uśmiech Królowej,
na łyk wina.
Masz jeszcze szansę.
MADEJ
Prawda.

1
Ale sił już brakuję.
Czuję się słabo,
krew chyba cieknie.

2
Ale ty możesz iść dalej.
On chyba musi zostać.

MADEJ
Los nieraz świadczy o drodze
niektórzy na niej giną
inni ją przebywają
idźcie dalej, idźcie,
tam jest polana.
Spoczniecie.

1
Idziemy?

2
Daj mu kęs chleba.

1
I cóż to zmieni?

2
Moment sytości.
I lata wspomnień,
wiara, że jednak...

MADEJ
Że jednak żyję.
Ja mam dwie rolę
społeczną skruchę
i własny czyściec.

1
Brzmi to jak ofiara.
Autentyczny jest tylko czyn.
I cisza wokół niego.

2
A las krzyczy.

MADEJ
Kryje w sobie wiele
bólu, śmierci, żałości
tajemnic ludzkich i ludzkiego strachu.
Las.
Ale czasem i śmiech słychać
starych kochanków, młodych,
różnie to bywa.
Nieraz bóg jakiś zapomniany
listek drżąc zerwie.
Ja katem byłem
przeszłości nie zmienię.

2
My tym bardziej.
Ale posłuchać możemy,
człowieku.
Nie czuję wybaczenia.

MADEJ
A kto może?

2
Jak uderzałeś, co czynili?

MADEJ
Głowę zasłaniali, uciec się starali,
krwawiąc... Nie mogli...

1
Tak jak ty teraz.

2
Brakuje czasem litości.

1
Ba.
Zrozumienia.

MADEJ
Są przecież gorsi.

2
Nie.
Gorszych nie ma.



MADEJ
Nie takich jak ja nosiła ziemia.

2
Bo On miał to w planie.

1
Tak jak owocu zerwanie.

2
A o czym ty myślałeś
czym się zasłaniałeś
kto wmówił ci, że wybacza
temu, co przeprasza?

1
Syn jego zszedł
wybaczać.

2
I odrzucili Go swoi od siebie.

1
Z własnego podwórka w świat poszedł.
Nic nie trwa wiecznie.

MADEJ
ale tak jest lepiej.

2
Kiedy cię odrzucili, wyrzucili?

MADEJ
Wtedy. W tej chwili.

1
A nie trwało to lata?

MADEJ
Przed tym spałem dłużej,
inne spodnie miałem,
może mniej się bałem.
Teraz tam przed nami
śmierć. Wolność.




















1
Oto polana. Akurat ciemnieje,
żółte szare przysłania.

2
Sprawdź, czy nie leży gdzieś
jakiś nowy święty.

1
Masz broń?

2
Nie. A ty?

1
Też nie. Głupiśmy
w las iść bez patyka nawet.

2
I co teraz? Wilki nas zjedzą.

1
Ogień rozpalmy.

PROMETEUSZ
Proszę. Oto ogień dla was.

2
A skąd ty tak wrzucony?
Anioł?


1
Wysłannik?
Mów, co nowego.
Ja już nie wrócę.
Tam boli.

PROMETEUSZ
Ja niosę światłość.
Ogień boski wam daję.

1
Ciemnieje. Zostań z nami.

PROMETEUSZ
Nie potrafię.
Wiele was przede mną
gniew jego zaś za mną.

2
Też idziesz drogą.

PROMETEUSZ
Każdy ma drogę swą, inną,
a kiedy iść przestaję,
albo umiera, albo spoczywa.

1
Lub cierpi.

2
Lub kocha.

1
Lub śpi.

PROMETEUSZ
Ja nie śpię.
Moc mam potężną.
Ogień boski daję.

1
Ja ogień zgasić potrafię

2
Ja ponownie go rozpalić.

PROMETEUSZ
Wy bogi?

1
Nie. Ludzie.

PROMETEUSZ
A więc nie chcecie
iskry z rąk moich?

2
Prosimy. Akurat teraz
nie jesteśmy w stanie
ognia rozpalić.

PROMETEUSZ
Faktycznie, tutaj ognia jest sporo
lecz duch jest chłodny
i traci nadzieję.

1
A dalej?

PROMETEUSZ
Są mury, druty kolczaste, mury
i dzwonią serca, dzwonią. Głośno.
Teraz palą tych od Boga.
Dziwacy zawsze źle kończą.

2
Jak my, na przykład.

PROMETEUSZ
Zews jest mściwy.
I tak jestem skazany.

1
To zostań z nami w tym lesie.
Tak będzie lepiej.

2
Do ludzi nie chodź,
bo to zabija.

PROMETEUSZ
Zaprawdę?

1
I odszedł.
Nawet nas nie zbawil.
2
A kres się zbliża.

1
Ale zamek przed nami.
Niby jesteśmy, ale jakby...

2
To miraż.

1
To chodźmy dalej.

2
Zaśpiewaj coś.
To ogień duszy.

1
A kłamstwo dla ciała.
Ta... poezja cała.

2
O Prometeuszu, o Madeju.
Nas to nie dotyczy.

1
Zbyt pełny ten las.
Miał pusty być, coś
źle nam się śniło.

2
Jak księżyc i kogut na nim.
TWARDOWSKI
A wy co tutaj robicie?
Z Rzymu przybywacie?

2
Umarło już Wieczne Miasto.

1
Choć wszystkie drogi doń...

TWARDOWSKI
Ciiii....
A wy co tutaj robicie?

2
Do podróży gotowi, która przed nami.

TWARDOWSKI
To złe miejsce.
Tutaj diabeł mieszka.

2
Tylko Madej.
Boli go przeszłość.

TWARDOWSKI
I ja też głupi.
Diabeł mnie znajdzie.
Daleko stąd do Rzymu?

1
Umarło już Wieczne Miasto.
TWARDOWSKI
A jak wy wilcze syny?
Bracia? Co wy tutaj robicie?

1
To samo.

2
Lub coś innego.

TWARDOWSKI
No właśnie.
Duszę sprzedałem
za coś, co chciałem,
gdy to przeżyłem,
z niczym zostałem.
A teraz w Rzymie
On na mnie czeka.

2
Marności świata.
Jak różne są dążenia,
a zawsze do niczego.

1
To my podobnie.

TWARDOWSKI
Skusił kusiciel?

1
Tym razem świat sam się zmienił.
2
Ale idziemy.
Na Zamek idziemy.

TWARDOWSKI
A kto prowadzi?

2
Może i Szatan?

TWARDOWSKI
Tfu. Nie strasz.
Cóż tak ruszasz rękoma?
Dom stawiasz?

2
A jeśli to piec?
Na przyjście Mesjasza?

1
Kopie fundament.
Bo fanatyzm i zabić potrafi.
Dlatego idziemy.
Zamek!

ECHO
Zamek!

TWARDOWSKI
Ciii, na psa urok.
Czarta wywołasz!

ECHO
Wywołasz!

1
Uciekł.

2
Tak wyszło, bo tłoczno.
Bo my jesteśmy

1
na polanie. Na polanie.

2
No właśnie.
Cóż, noc nadeszła

1
pod gołym niebem

2
księżyc nad nami

1
właśnie

2
zaśnie.

1
Kto?

2
A kto śpi po nocy?
Tylko szaleniec.

1
Noc leku pełna, a sen to marzenie.

2
Marzenie? To bzdury.
Bo i o czym marzyć?

1
A czego pragniesz?
Gdy głowę kładziesz,
cóż masz przed oczyma?

2
Tego nie wyznam.
To moje.

1
Opowiedz o Zamku.

2
Droga tam daleka, a w nim...
Nie. Nie powiem...
To są...

1
Właśnie pragnienia.
ale ten czar pryśnie.
Wiesz o tym?
2
Dlatego właśnie...
Idziemy.

1
Spójrz, to znowu Madej.

MADEJ
Do piekła, do piekła idę.

1
A co się stało?

MADEJ
Był taki jeden, nie wytrzymałem.
Kara na dzieci moje.
Potem był drugi, to już umiałem.
Kara na wnuki moje.

2
A masz ty dzieci?

MADEJ
Nie. Wole życie.
Bo jest takie miejsce,
gdzie są prześliczni
młodzi chłopcy, gdzie oni,
tego, kąpią się cali.

1
To cię poniosło.

2
A nie wstyd ci tego?

MADEJ
Przecież się bałem.
Wy też się boicie.

1
A przebaczenia chciałeś.

MADEJ
To mnie dopada.
A krew przelana, zdrada?
Nie wiem, zwariuję, taki młody,
wessany. Żyć chciałem.
Paskudny los mnie tu przysłał.

1
Mnie historia.

2
Mnie wojna.

MADEJ
Mnie serce boli, bo to się równa,
ale cóż zrobić,
jak żyć bez grzechu,
gdy karmi on ciało?

2
To zbyt poważne na teraz,
za póżne.
1
Jeszcze wczoraj mógł nas zabić.
Dobrze uciekać, dobrze nie wiedzieć.

MADEJ
My wszyscy tacy sami, tam,
kto wie, w kogo się trafia.

2
A spójrz na niego.
Był prowadzony

1
cicho, nie trzeba.

MADEJ
Takie to czasy.
Zbója się boją, biedaka męczą.

1
To normalne.
Tak zawsze było.

MADEJ
Zimno się robi, ciało
o ciało oparte to ciepło.

1
To miłość.



GŁOS H.
Gdzież ten, co był tu?

MADEJ
Nie wiem, herr panie.
To oni. To oni wiedzą.

1
Madej drży.

MADEJ
Ja nie chce umierać tam,
ja zawsze, ja zawsze...

1
Zamknij oczy i śnij.
Zaraz pójdziemy dalej.

2
I znikł. Uf, serce mi zziębło,
straszliwi są oni.

MADEJ
Panowie wielcy, straszliwi,
z dymu, popiołu i piekieł.

1
Może to Demony.

2
Nie spodziewałem się takich...
W lesie.
MADEJ
Las to paraliż,
gdy są w nim ludzie.

1
Prościej być katem, niż ofiarą.

MADEJ
Weźcie mnie na Zamek.
To ból ukaja.

2
Ty jesteś morderca.

1
Ty jesteś zdrajca.
My ciebie nie chcemy

2
choć jesteś obok nas

1
bo myśmy, bo myśmy
się ciebie bali. Wtedy.

MADEJ
To sam pójdę. Teraz.

2
On nam przeznaczony.
Bez wybaczenia nie dojdziesz.

1
To czarny Zamek.

MADEJ
Ojciec rzekł mi:
„masz tu grosz, a jutro miej sto ich”
i kij dał na psa, przekleństwo na człowieka.
Powiedział:
„nie wierz nikomu,
a tylko bierz co mają”.
Poszedłem w las zielony,
bierz, wierz, bez różnicy,
kijem psa odgoniłem,
przekleństwem człowieka,
co zadusiłem, to jadłem,
a potem wyszli z kijami,
i przekleństwami, a szybszy byłem,
bo żyję.

2
Nie mów o tylu rzeczach
nie każdy jest szczęśliwy.

1
Ale każdy chce,
ofiary więcej.

2
Ale łatwiej je omijać. Zapominać.

MADEJ
Dlatego ja zostanę symbolem. Nie wy.
1
Rzeczywiście.
Poetą byłem.

2
A ja...
Zresztą, nieważne.

MADEJ
Jeżeli człowiek jest tym, co ma
to nie ma człowieka.

1
Wiary ci brakuję.

2
Albo chce żyć. Albo albo.

1
A ty nie chcesz?

2
My już nie żyjemy.

1
Zamek nas ocali.

MADEJ
Weźcie mnie ze sobą.

2
To zamknij oczy.

1
Przebacz mą dumę, Panie
sądziłem, że będę lepszy,
i przebacz mą pychę, Panie
choroby mnie omijały,
przebacz me chęci, Panie
te rzeczy, co mnie zmieniały,
nie chciałem ich małymi,
i to, czym mnie karmili,
że ból, że chciałem odejść,
nie oddać im życia chwili...

2
co robisz? Jest noc.

1
A jeżeli to nie ma sensu?
Ja boję się umierać,
a przecież to już niedługo.

2
Pierwotny instynkt życia.
To zbliża nas do zwierząt.
Jak sztuka do Boga.
Właśnie jej potrzebuję.
Przypomnij coś sobie.

1
Nie potrafię.
Nie po tym.

2
Tam zaśpiewasz.

1
Do trumien.

2
Przerażasz mnie.

1
Bo kiepska to sztuka.
O strachu.

2
Madej też się boi. Piekła.

1
A Prometeusz?
Że ludzie giną, w ogniu?

2
To też.
Reszta stanie się mitem.
Wtedy dostaniemy imiona.

1
Albo znowu numery,
to nigdy nie mija. Ogień.
Przed nami.

2
Idą po nas.
1
Do lasu?

2
Natura nie wygra...
z... nimi.

1
Mógłbym jednak...
Byłbym nadzieją,
a tak?

2
Wcześniej czy później,
ciągle jest teraz.

1
Zamek nas ocali.
Czuję dym. Tak blisko.

2
Jakby ciągle był z nami.

1
Boli mnie coś w środku,
o, tutaj.

2
Pomyśleć tylko, że bał się.
Diabła.


1
A jak ten Zamek to Rzym?

2
Może i tak być.

1
Dojdziemy?

2
Gdzieś na pewno.

1
Znowu ktoś. Nowy ktoś,
aż będą miliony.

DZIEWCZYNKA
Mamusia upadła,
gdzie mamusia jest?

1
Biedactwo, jest sama, w lesie,
w lesie tak strasznym.

DZIEWCZYNKA
I Jasia o ścianę,
pękło serduszko...
I płakał miś, upadł...
I dalej płacze, nie płacz,
już idę.


2
Musiała tam być,
tam przeklęte miejsce,
tam spalili Jezusa.

1
Ona się tam zgubi.
Ratujmy ją.

2
Nie zdążymy, a Zamek woła.
My mamy Zamek. My mamy coś.

1
To przecież dziecko.
To przecież jest dziecko.

2
I przez to mniej winne niż my?
Wątpię.
Ona znajdzie chatkę z piernika,
potem królewną zostanie.
Każdemu jego.

1
Marzenia.
Ciepło, jedzenie, wiersze,
miłość.
Cóż jeszcze?

2
Pan patrzy w dół,
widzi i piekło.
I widzi nas, jak od światła ślepi

1
dzieci starości. Lub młodzi starcy.

2
A jak się teraz czujesz?

1
Źle. Niedobrze. Czuję.
Ile jeszcze?

2
Tylko pod górę
i Zamek będzie.
Tam koniec.
Albo początek.

1
Madej się budzi. Co z nim?

2
Nie wiem.
Ale on nie dojdzie tam gdzie my.

MADEJ
Śnił się krzyk,
ludzki, straszliwy,
ludzi na wózki, żywych, do ognia
i dzieci z nimi, miś pluszowy płakał,
a Szatan śmiał się.
Kim ja byłem? Dlaczego?

1
Bo jeśli się bałeś,
to byłeś ty.
Nie zapominaj o tym,
gdy staniesz w ich szeregu,
w ich sprawiedliwości,
ich blasku złota,
ich przyjemności.
A gdy was surowo sądzić będą,
nie zapominaj o tym.

2
Bóg nie pozwolił, ale kto słucha,
gdy szatan moc na ziemi ma?
Madeju, nie pójdziesz z nami,
z palców twych cieknie krew.

MADEJ
Gdy wróciłem, ojciec sto groszy zabrał,
za kij złapał. Ból pamiętam.
Łatwiej tak było
w te ciała bezbronne uderzać.
Takie jak moje, ale ja
strach miałem na imię.
Sam jeden, sam jeden.

2
I sam zostać musisz,
bo dziecko płakało.

MADEJ
Anioł, aniołeczek mój...
Bóg ułaskawi cierpiących,
Jezus łotra zabrał z sobą.

1
Bo inne miał imię,
gdzież ty, Madeju, zbłądziłeś?
Ale ma racje, sam zostać musisz,
lub samemu iść.
Tak mało czasu nam zostało,
oni i tak ten las spalą,
znowu ty mnie..., albo jego, ją...
Madeju, nie chce ponownie umierać.
Śmierć i strach spali w objęciach.
Wiedziałeś?

MADEJ
Jestem zbrodniarzem.

2
My też już tacy,
słabi.
Coraz bardziej słabi.
A tyle zostało przed nami,
tyle powietrza i słów,
ja nie mogę ci tego wybaczyć,
ale człowiekiem tylko jestem
i nie mam prawa.

1
Może jak człowiek płakał
to kara spadła na ciebie,
ale jak dusza płakała, nad tobą,
to twoje jest zbawienie.

2
A one mogą.
Bo ból im już oszczędzony.
Może w Raju czekają?

MADEJ
I nie nienawidzą?

1
Gdy Syna nam dał,
czy Mu się zrobiło nas...

2
przykro?

1
Smutno?
Za nas samych?

MADEJ
Mimo wszystko...
nie wolno zabijać.

1
A jeszcze tak niedawno
ogień, krzyk i śmierć,
i czy nasza zgoda
nie czyni nas winnymi?
2
My tchórze, cierpieć się boimy,
stalowe dłonie paraliżują,
są tak zimne i pewne,
a matki na nie chuchały,
plącząc nicie nad kołyską.

1
Inne czasy nastaną,
wieszcze o krwi zapomną,
i ludzie się pokochają,
miłością niezłomną.

2
A jednak głupi jesteśmy,
że w takie bzdury wierzymy,
Zamek nas czeka.

GŁOS H
Weźcie jeszcze tego,
wątroba mu wypływa.

1
Sęp musiał ją wyżreć.
Martwy?

GŁOS H
Co, jeszcze żyją?

2
To głos Boga?

1
Niech nas zostawi, niech...
milczy.

GŁOS H
A ten tu wydał ich organizacje,
za skórkę chleba. Nie, za życie.

1
Bałem się.

GŁOS H
Ha, a obok leży ten, którego wydał,
zakrawa to na żart, na paradoks.

2
Zamknijcie oczy.

MADEJ
Rzęzi jeszcze.

GŁOS H
I kapo z nimi, i to ta bestia,
co aż nas przerażała.

MADEJ
Mnie nigdy być nie mogło.
To nie ja.

GŁOS H
Szybciej to pchać, bo jęczą,
jęczą jakby płakali.
Żałosne.

1
Masz rację, piękny ten las
i Zamek piękny, i ona też była piękna,
kule w głowę dostała.

2
Piękny jest Zamek, tam czeka na nas
i ona i wszyscy, nikt nic nie mówił,
ja nie chce słyszeć teraz takich rzeczy.

1
A jeśli to racja?
Że żyć my niegodni?

2
Kłamstwo.
Siła jest tylko siłą,
a żyć każdy ma prawo
bez strachu.

1
Tam się bać przestaniemy,
tam puchar pełny i kobieta,
ognisko, nie, ognia blask,
i wtedy przypomnę swą poezję,
gdy jeszcze wierzyłem w siebie,
nie bałem się człowieka.

2
A ja posłucham?
MADEJ
To mnie też się należy, bracie mój.

PROMETEUSZ
Ogień...
Pali...

MADEJ
Żyje jeszcze.

2
Z nim nie dojdziemy,
on umiera, a koniec tak bliski,
porzućmy to, idziemy.

1
Nie czas naprawdę, jeszcze nie,
tam w Zamku płonie światło,
tam szczęście czeka,
tam pewność nadziei,
ta chwila, gdy tańczysz, ta...
metafizyka.

2
A oni są ciągle z nami,
trudno, bierzemy ich,
do końca.

PROMETEUSZ
Za co...
To boli...

2
Dokonało się, skuci jednym losem,
a tak wszyscy inni,
to wczoraj tak inne od teraz,
a jutro?

1
A jutro wstanie słońce,
przeciągnie się śpiący człowiek,
inny zabije innego, ten zdradzi,
ten znów ukradnie.
I co z tego?

2
Na Zamku nas opatrzą.

MADEJ
A góra wysoka, a on taki ciężki,
a lepka jego wątroba.
On krzyżem moim, niech będzie.
Poniosę go, wysoko.
wszak to marzyciel,
a oni z nieba pochodzą.

2
Jak i poeci.

1
Jak każda miłość.
I wybaczenie.


2
Zło jak i dobro w nas jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A wołanie tłumu, gdy trwogi miały swój ton, Ja-przezroczysta, próżna, jak papierowy tron, co wiatr niesie w dal. Miała, straciła, w płaczu nadziei obłed, Bluźni ciernie, róży płatki obłędne, krwią zraniona w duszy.   Urodziwa, lecząca woda, w jej lustrze odbicie czyste, Głosem spłoszyła, na wierzbie z głową wciąż wpatrzoną. Żywicą krwawi, lecz pnie się ku niebu, kwitnie w ciszy, Choć gwiazd nie dotknie, wciąż wyżej rośnie, ponad czas, ponad świat.   Korzenie nieszczęścia, płytkie, lecz silne jak kłącza tej wierzy, Wśród wierzby rozwiewają smutek, jak jej łzy, jak jej śpiew, na szkle rysa Wciąż się pnie, choć łamie ją wiatr, choć z serca wycieka żywica, Nie dotknie gwiazd, lecz w swym wzroście nie ustanie, płacząca ta wierzba.     A cry of the crowd, when dread took its tone, I-transparent, hollow, like a paper throne, Carried by winds to the faraway vale. She had it, she lost it, in hope’s wailing spell, Cursing the thorns, the rose’s bewitched veil, Bloodied in soul, in her anguish frail.   Graceful, healing water, her mirror’s clear gleam, Her voice once startled, on the willow’s dream. Bleeding with resin, yet climbing the skies, Blooming in silence, though stars she won’t prize, She reaches still higher, beyond worlds, beyond time.   Roots of misfortune, shallow yet strong, Entwined like the willow’s mournful song. Her sorrow’s dispersed, as her tears softly chime, A crack in the glass, a fracture in rhyme. Though broken by winds, her heart leaks resin, Yet the weeping willow will rise, ever driven.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      W każdym razie, w wierszach ty To zawsze podmiot liryczny.pzdr  
    • Jestem taki opiekuńczy i zrozumieć wszystkich mogę cierpliwości mam tak wiele wskażę innym prostą drogę jestem miły i uczynny kocham dzieci i zwierzęta nie brak mi inteligencji kto mnie spotka zapamięta jestem piękny ponad miarę włosy lśnią na mojej głowie zęby białe jak perełki ciała piękna nie wypowiem i tak dziwię się tym ludziom każdy gardzi poniewiera że nie lubią mnie a przecież jestem skromny jak cholera  
    • Dlaczego serce moje Do Ciebie śpiewa Bez wzajemności   Dlaczego szarpie Twej bliskości brak Tak długi już czas   Dlaczego lustrzanie Nie dzieje się nic Na drugim końcu nici   Dlaczego kielich miłości Solą łez smakuje Tęsknoty niespełnionej   Dlaczego nadzieja  Umrzeć nie chce W obliczu codzienności   Co tak naprawdę  Przędzie między nami los Pod osłoną rzeczywistości
    • @Kamil Polowczyk, moja krytyka wiersza "Do Narodu" za zbyt egzaltowany styl wynika z tego, że jest to najwyraźniej odezwa. W wypadku twojego wiersza "Walka", który, na moje oko, mówi o twoich przeżyciach duchowych, mój stosunek do egzaltowanego stylu jest już inny.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...