Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przecież ty mnie nie musisz obchodzić
podobno nienawiść jest ślepa
praktycznie istniejemy gdzieś obok siebie
pieprze to mam to gdzieś

przy jednym przystanku czasem ich zbyt wielu
piją w dodatku kopią i klną
przechodzisz zatem na drugą stronę
przykrywasz twarz dłonią i tylko
patrzysz czy biegną w twoją stronę
pamiętasz nagle że żyć warto

albo udawać że to wszystko jest mitem
kroić chleb pieprzyć go tym i tamtym
pisać w kółko jeden wers i wmawiać innym
że to arcydzieło jedząc kromkę z masłem
albo ze smutkiem łze ronić nad światem
na ścianie toalety pisać sercem

jesteście tacy smutni
jesteście tacy sami
idioci.

Opublikowano

Michaś ja Cie nie poznaje, to już drugi wiersz tego typu, ale w poruwnaniu z tamtym ten jest dobry, tylko to pieprzenie pokrojonego chleba... no ja wiem, ale tak mi to jakoś nie pasuje.

Opublikowano

Ale chleba się nie pieprzy!!! Można go najwyżej pieprzem posypać, jeśli lubisz, a to coś zupełnie innego...
W pierwszej zwrotce raczej niech ci to będzie "obojętne', nawet "całkiem" , wtedy całość nabierze lepszego smaku. Weź na spoko i wyluzuj się...

A za długo nie myśl, bo myśliwym zostaniesz!!! Hehehe

Pozdro Luzak

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Michale. K
Zacznę od tego, że jest naprawdę ciekawy nie tylko, że prawdziwy, ale i dlatego że nie robi nadbudowy(otoczki) w mojej ostatnio tonacji do.ULU >>>
Tylko dwa razy to na końcu ostat. wersu 1 strofy(może jakaś zmiana?)
Przed kopia spacja hi
A czy przykrywasz dłonią twarz jak przechodzisz na drugą stronę od idiotów, to jeszcze a np. pseudokiboli, ja spieprzam.
Trzecią łączysz z czwarta strofą(pierwszy i ostatni wers) a pierwszą z drugą (tak dokładnie nie), dlaczego?
i koniec bym zmienił:
jesteście tacy żałośni
jesteście tacy sami
idioci
Pomyśl może z czegoś skorzystasz
Opublikowano

Dlaczego jedna zwrotka nie jest konsekwentnie prowadzona na "p", tak jak poczatek wiersza. Z tym pieprzeniem chleba to nic bulwersującego, bo takie sceny kopulacji z bochenkiem podobno były u Grotowskiego w "Apocalypsis cum figuris" - gdzie aktor kopulował, aby chleb ucielesnić...? coś w tym rodzaju.... Całość wiersza troszkę rozwarstwiona na wielośc wątków. Pozdrawiam.

Opublikowano

Eugen - bo 3 strofa konsekwentnie konczy sie na "m"

Deli - trafiłaś w sam srodek !!! O to chodziło- o swiat realny, gdzie często człowiek jest tchórzem, a gdzie indziej za pzreproszeniem pieprzy właśnie głodne kawałki. A zmieniac nie chcę, bo tylko mozna to pogorszyc.

Dzięki wielkie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie rozumiem tego zabiegu: pierwsze dwie na "P", trzecia się kończy n a"M", a ostatni trójwers na "i"... Co on daje dla akcji??? Pozdrawiam.

zupełnie nic, ale taka sobie kuchnia wyszła. W przyszłości, jak młodzież będzie na uniwersytecie opisywac ten wiersz, będa musieli to zauważyc. Heheheheheheheehe
Opublikowano

Michał, ci idioci są na świecie od zawsze, ale że wiersz o nich
przeczytam to nie myślałam.Widzę, że potrafisz wnikliwie obserwować
i fajnie, że zostanie ślad.Na temat formy się nie wypowiadam, ale treść
bardzo na plus. Pozdrawiam serdecznie. EK

Opublikowano

Michale, ciekawie napisałeś o tych idiotach - masz rację
byli, są i będą odchyleńcy. co do samego wiersza
to podoba mi się, choć trochę to pieprzenie
chleba
jakoś nie pasi. ale jak chcesz ewentualnie
może się kojarzyć dwuznacznie

pozdrawiam serdecznie Espena Sway :)

Opublikowano

no proszę
do czego doprowadzić może pieprzenie chleba
i wina nie wiadomo czyja...

powracam do tego wiersza po raz kolejny
chciałbym skomentować
ale tak jakoś
myśli mi się rozlazły...
chyba taka forma
idiotyzmu ;)

ps
pokaż mi swój wiersz a powiem ci jakiego rodzaju idiotą jesteś ;)

pozdrawiam

  • 4 lata później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kto w dzieciństwie nie miał problemów z wymową choćby jednego słowa, niech pierwszy rzuci Słownikiem języka polskiego.  Dziękuję za każdy ślad zainteresowania, pozdrawiam. 
    • @lovej @lovej już mnie nie ma ….. powodzenia 
    • Pożegnałam się z nim około szóstej nad ranem w Poniedziałek... mniejsza o datę. Impreza praktycznie dogasła; Amanda, pełniąc rolę gospodyni, podczas gdy ja byłam zajęta rozmową z Andrzejem, zamykała drzwi za kolejnymi gośćmi. Toteż, z osoby na osobę - czy też z wyjścia na wyjście - robiło się coraz bardziej pusto.     Rozmawialiśmy aż do rana, do ostatnich chwil przed jego wyjazdem do swojego miasta i przed urlopem, który zaplanował - jeszcze przed poznaniem mnie - że spędzi w Chinach. Krótko przed tym, nim wyszedł,  popatrzył do kalendarza w telefonie.     - To jeszcze tyle dni, nim znów cię zobaczę... - powiedział markotnie.     - Zleci - odpowiedziałam szybko obojętnym tonem, chcąc ukryć własny smutek. Zresztą: co da smucenie się? Wiedziałam, że z obiektywnego punktu widzenia mam rację. Minie ten czas nam obojgu: jemu szybciej niż myśli, a mnie... Właśnie: a mnie?     Skreślałam na końcowo-majowej, a potem na czerwcowe, kartce ściennego kalendarza kolejne dni. Każdego dnia wieczorem, gdy kończył się, tuż przed pójściem spać. I patrzyłam na powoli malejącą liczbę tych, które przede nami pozostały. Istotnie, zlatywały. Myślałam, że będzie działo się to szybciej. Patrzyłam i myślałam, kląc w duchu, że przez ostrożność nie podałam mu swojego numeru telefonu.     - Nie, Andrzej, to za wcześnie - wykręcałam się, jak tylko mogłam. Z jednej strony zadowolona, że nie naciskał, a z drugiej zła, że tego nie robił. - Chcesz, żebym ci zaufała bardziej, to daj mi czas. Prosiłam: nie przyspieszaj. Tak, wiem: zostawiłeś mi swoje wizytówki. Ale z tobą jest inaczej. Ty...     Wydawało mi się, że te dni miną ot tak. Jak klaśnięcie w dłonie. Jak powiedzenie: "Cześć". A najwyżej "Dobrze,  że jesteś". Mijały i zarazeam nie. Dwunasty dzień Czerwca... trzynasty... czternasty. Och, Andrzej!...     Myślałam. Jak jego podróż? Jak doleciał? Czy jest bezpieczny? To długa podróż. Szalony z niego człowiek, wybierać się tak daleko! Ale interesujący, ba! intrygujący. Także przez swoją ciekawość świata, nie tylko przez talent malarski i artystyczną działalność.     Myślałam. Gdy wrócisz - jeśli w ogóle wrócisz, jeśli nie zmienisz zdania i nie okażę się dla ciebie mijalną znajomością,  jeśli nie poznasz tam jakiejś Chinki, jak ja czarnowłosej - to co będzie z nami? Z naszą przyszłością? Zaangażujesz się naprawdę? Oddasz mi część swojego czasu, który dotychczas miałeś tylko dla siebie? Opuścisz swoje miasto i przeniesiesz się tu, aby być bliżej mnie tak, jak zapewniłeś? Jak daleko sięgnie twoje rozumienie moich problemów? Twoja cierpliwość? Jestem trudną osobą, o wielu sprawach wciąż nie zdążyłam ci powiedzieć! I wreszcie ja, ja sama! Tak dawno nikt był przy mnie blisko. Długo już jestem sama, tylko ze sprawami dnia codziennego, zdrowotnym kłopotem mojej mamy i z pracą. Czy jeszcze potrafię z kimś być?? Czy ty potrafisz??    Czas. Czekanie. Myśli.     Dobrze, że kolejny dzień minął. Że chociaż jeden dzień bliżej do momentu, w którym zadzwonisz do moich drzwi umówionego dnia o umówionej godzinie. A gdy otworzę je z bijącym mocniej sercem, będziesz tam. Wręczysz mi kwiaty, moje ulubione goździki. A może peonie, jeśli jeszcze będą w sprzedaży. Wejdziesz, odsuniesz na bok trzymany bukiet, zapewnisz mnie: "Dobrze, że jesteś", obejmiemy się, przytulimy...    Andrzej, zaczęło mi na tobie zależeć. Cholera, co narobiłeś?!    Czekam twojego powrotu. Spotkania.    Czas mija. Myślę.    Lipiec się zbliża...      Hua-Hin, 14. Czerwca 2025        
    • @lovej

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • lubię opalać nogi ale czoła już nie nie tyle w chustce lepić pierogi ile skry mrozu łapać jak miech głęboką zieleń oczyma wodzić może w ramiona przygarnie mnie gdy w suchym korpus odważnie chłonie balon emocji w rwącym się śnie     gdy sypki parzy blade podeszwy ożywia złącza neuronów kwarc a w chmurze polar uszy tak pieści śnieg się zawiesza na czubku garb gdy palce kreślą pod przezroczystą taflą ósemki z jaskółczych gniazd wyfruną w oddech najcichsze z pieśni tyle by całym i żywym. Klaud          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...