Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Noc wtulała swój pysk w kłęby śniegu rozrzucone po ziemi. Słońce nie mogło sobie z
nią poradzić, czekało w przerażeniu, aż ta zaśnie, a wtedy wyskoczy znienacka na kilka godzin i poświeci. Zimą mrok nabiera mocy. Chyba dlatego ludzie tworzą dziwną tradycję rozweselania sobie tego czasu. Święta, miła atmosfera i inne paliatywy mające na celu odgonić smutek.
Mikołaj w samych kalesonach wpełznął pod pościel, był zmęczony, padał z nóg. Nie
jest łatwo robić za kaskadera w podeszłym wieku. Strażnicy, systemy antywłamaniowe i inne wynalazki. Miał tego po dziurki w nosie. I chociaż był niewidzialny dla większości stworzeń, to wybrani mogli go ujrzeć. Ci, którym niósł dar, oczywiście. No i te psy, niedopracowany element wszechświata. Zawsze coś jest z nimi nie tak, potrafią wyczuć zagrożenie z daleka, ale czemu do diabła traktują Mikołaja jak włamywacza? Ale to już koniec w tym roku. Przerwa, miłe wakacje należą mu się. Bo tak naprawdę nie jest święty. Był grzesznikiem jak wszyscy, jednak mógł wstąpić do raju, ale za pewną cenę. I pokutuje tak co roku, i będzie do końca istnienia świata ziemskiego... Nadchodził sen, zamknął oczy, wyobrażał go sobie jako dymną istotę, zbliżającą się do jego pokoju. Tylko coś za energicznie. I nagle przyszedł. Otworzył drzwi, światło przedpokoju zalało twarz Mikołaja. Stał w nich Śnieżynka.
- Wstawaj, mamy problem!
- Co jest, do cholery, daj mi spać!
-Patrz, znalazłem to jak sprzątałem żuka – powiedział z przerażeniem natręt. W ręku Trzymał świstek pergaminu. Stary rozpoznał przedmiot. To były dane jednego z wielu odbiorców prezentów.


Siedzi w łóżku i pali. Spirale dymu przebijają się przez kłębowisko żółtego światła,
otulającego słabą żarówkę. Miał rzucić. Rzuci, ale w odpowiednim momencie. Mogę powiedzieć, że znam tego faceta. Zmienialiśmy się pod wpływem czasu, to jest, dorastaliśmy razem. Razem cierpieliśmy i wspólnie cieszyliśmy się. Obaj jedliśmy, kochaliśmy i nienawidziliśmy. Nie, chociaż z tym bywało różnie. Zdarzało się, że On kochał, a ja nienawidziłem, że On nienawidził, a j się lubowałem. Teraz pali. Myśli o pewnej osobie. Usłyszał poruszenie na klatce schodowej i to wyrwało go ze stanu ukojenia. Częstokroć takie sytuacje inicjowały coś niemiłego, były preludium do koszmaru. Tej nocy jednak było to niemożliwe, wie, a jego myśli rozbiły się na kurhanie nicości, zapadły w otchłań wspomnień. Tęskni? To niemożliwe, nie jest sadomasochistą. Cierpi? Chyba też nie, nie ma wystarczającego powodu, chociażby sama obecność próżni w jego świadomości nie ma prawa być źródłem cierpienia. A może… Sam już nie wiem. Zawsze był ból. Może… Wiem o Nim wiele.

Powinienem się przedstawić, ale jeszcze nie posiadam imienia. Kiedyś On znajdzie
odpowiednie i nazwie mnie. Tak, to będzie wyjątkowe imię. Ale jeszcze nie teraz. To przecież początek.

Wstał, wziął lek nasenny, ujął długopis w dłoń i pisze. Skończył papierosa, rozciera
żar w popielniczce i myśli o mnie. Nawet nie zauważył, kiedy jego myśli zawróciły, wypełzły z czarnej dziury i zbliżyły się do mojej osoby. Teraz już sobie przypomniał, wyczuł moją obecność. Chodzą mu po głowie fragmenty artykułu o rozdwojeniu jaźni. Popada w konsternację, aby zaraz łapczywie wbić się paznokciami w myśl sokratejską. Złapać i nie puścić. Wie że nic nie jest proste. Zawikłane, nawet dla mnie. No bo niby jestem, ale czy powinienem? Przepływam lekko Jego kanałami myślowymi, a On mi na to pozwala. Przecież mógłby mnie wpiąć w Siebie i na tym zakończyć swoje wędrówki myślowe na ten temat. Ale pozwala mi na swobodne wyjęzyczanie się w pierwszej osobie. Po co? Nie wiem. No bo niby jedno ciało przypisane jednej duszy. A naukowcy błądzą w swoich teoriach. Ale i tak rozkosznie im z tym. Ale co tam niech im będzie, my wiemy swoje.
Jak co noc wspomina swoje losy. Nudne i smutne. Smutne bo nudne. Żałosne i
beznadziejne. Marazm. Przeczytał ostatnio Jezioro Bodeńskie, w połowie lektury podniecił się, że jednak, że w końcu ktoś załapał o co mu chodzi. Skończył ostatnią stronę i wrócił na stare śmieci. Znowu to samo. Musi coś zrobić. Ja wiem co zrobi, On też o tym wie. Coś musi zapłonąć, eksplodując wydarzeniem. Jeśli tego nie zrobi, to może sobie czekać całe życie i cholernie się zawieść. Pozostanie mu wtedy nadzieja, że może chociaż po śmierci jego trumna spadnie z katafalku, albo nastąpi jakiś inny głupi incydent. Musi działać teraz.
Farmacja, siła chemii. Signopan usypia nas. Za chwilę przytulimy się do mrocznych
ścian i zaśniemy. A tuż obok okno na świat. Gwiazdy, śnieg, kilkadziesiąt metrów do ziemi. „Leć. Leć. Leć.” Tak. Wstaje. Otrząsa się, podchodzi do okna, otwiera je – chłód. Stopy rozgrzewają lodowaty parapet. „Leć. Wiesz, że to tak się nie może skończyć, że jest sens, wiesz jaki. Wiesz. Zrealizuj swój plan. Natychmiast!”

Tylko cisza. Upadek. Zaczęło się. Jego martwe ciało czerwieni się na śniegu. Zawsze
lubił poświęcenie, nie pożałuje.


Jestem. Niebieskie światła karetki skanują ściany bloków. Do świtu jeszcze kilka
godzin. Sanitariusze zabierają ciało. Nawet przedstawiciel domu pogrzebowego już się zjawił. Zawsze są na czas, hieny, ścierwojady. Policja krząta się po mieszkaniu. Przechodzą przeze mnie i tylko się wzdrygają. Kuchnia to salon figur woskowych zamarłych w przerażeniu. Rodzina w makabrycznych pozach zamarła w mroku nocy. Pytania ruchliwych policjantów i brak reakcji. Nudzi mnie to. Czekam na gości.
Po co to zrobił? Dla idei. Czekaliśmy długo. To było jedno z kilku wyjść, najbardziej
efektowne. Czy się bał? Jeśli tak, to czego? Życia, czy śmierci? Nie bał się. Wiedział co Mu grozi, co się wydarzy też wie. W końcu jest panem swego życia i śmierci, czuwa nad wszystkim. Ja tylko pomogłem wybrać Mu właściwy czas. Swoje Ja zabrał ze sobą i czeka na wyzwolenie.

Stoi przede mną facet w skórzanej kurtce. Gapi się na mnie. Widzi mnie! Już są!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jesteśmy chwilą W chwili Przez chwilę ... Mamy w sobie byka Miewamy - motyla   Potrafimy śmiać się, kląć, żałować Przez lata pamiętać czyjeś puste słowa A prawda jest taka, że nie warto:  cokolwiek rozdadzą - taką też graj kartą   Każda nowa chwila to świat całkiem nowy Stworzony naprędce Świeży, kruchy, prosto z twojej (?) głowy   Dziś chmury są lżejsze. Nie ma samolotów Kawiarnie - mądrzejsze - nie ma tylu trzpiotów szukających przygód,  wieszczów i potworów Wszyscy siedzą w domach: sercowych komorach   Moja - tętni mocno Ukrywanym życiem. Miłość-bycie-rozkosz-nie ... Raz. Na całe życie.  
    • Możesz przekomarzać się z czasem, możesz go zwalczać, możesz pilnować, by nic mu z siebie nie dać.  Żadnych kompromisów.  Bywa, że stracony zakrada się bezsenną nocą by sprawdzić, czy jesteś dostatecznie oblany zimnym potem. Masz dreszcze - myśląc o cherubinach przybywających punktualnie o 'godzinie śmierci naszej amen'?  Nic cię nie uspokaja. Ja też czasem nie myślę prozą.   Utknęłam w pętli czasu gdzieś, na ławce oblanej ciepłym wrześniowym słońcem.  Myśląc o niczym. O tym, że zawsze tak samo ... rozmyślam o niczym. Z nadzieją, że to się nie zmieni. Nawet, gdy zmienię ławkę. I cały park.   Mijają mnie ludzie niosący ze sobą różnorodność - jak nosi się torby i apaszki.  Czym się różnią? Dwukropek.  Przeżyli już wszystkie możliwe śmierci.  Rozważają wysokość kary piekieł za niepopłacone rachunki, soboty bez wyjazdów czy ewentualność rozwodu.  Są świeże połogi I sytość po "ostatniej" wizycie u kochanki.  Są także aberracje, apostazje i inne przejawy elokwencji rodem że słownika wyrazów niemalże obcych.  Czytasz coś teraz, czy tylko gejmingujesz?    Ulice służą do zwiedzania.  Nawet jeśli chodzi się tą samą do pracy przez 40 lat.  Kupuję sobie tort. Zapalam jedną świeczkę. Marzę wdychając Nowy Świat.  Przecieram szyby oczu.  Nikt nie podziela mojego zdumienia: Jesteśmy. Nieważne kim, nieważne, po co.  Przytulamy się - niezdarnie czując COŚ. Do końca życia pozostało jeszcze ...   To nie ten peron. Wracam do siebie. Starannie przygotowuję samotność do snu: gorący prysznic, szklanka whisky i łyżka dziegciu.  Rozczarowaniem ścielę łóżko: miał być szampan, upadek, po nim wzlot  i ''ten ktoś,'' ... a jest tylko fantom ze wstrzymanym oddechem.   
    • Umówić się na randkę z losem pod sękatym baobabem przeznaczenia i zerwać zakazany owoc... Natchnienie? 
    • @Konrad Koper   Dobre.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Poezja to życie Chciała, poszła, skoro musi..   Sens ładnie zachowany, na order serca zasłużyłeś :-)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...