Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

W trasie czI


Rekomendowane odpowiedzi

I

Obejrzałem się za siebie mając na uwadze to, że patrzę na to wszystko ostatni już raz. Rzuciłem okiem na brukowaną ulicę, po której pędził wojskowy star, wartownicy maszerowali w kierunku północnym, Dywizjon Ogniowy rozpoczynał ćwiczenia na OSF'ie a na tyłach stołówki nowowcieleni, wystraszeni rekruci obierali ziemniaki. Kapitan Żerek w adminstracyjnym, wypełniał dokumenty, opieczętował moją książeczkę wojskową, załatwiał formalności.
- I co teraz kapralu?
- Wracam do życia panie kapitanie.
- Tylko, żebyś się nie przejadł tym życiem. Jeszcze zatęsknisz za wojskiem.
Wypisałem się na biurze przepustek i po raz ostatni zatrzasnęła się za mną brama - Wojsko Polskie.
Zrobiło mi się jakoś chłodno,poczułem delikatny wrześniowy wiatr, Postawiłem kołnierz kurtki na sztorc, zarzuciłem plecak zapaliłem papierosa i ruszyłem brukowaną drogą przez las. Do miasta było ze dwa kilometry czyli około półgodziny drogi szybkim tempem. Drzewa szumiały co jakiś czas wraz z szumem morza tworzyły coś w rodzaju symfonii wietrznej. Dopiero trzeci, przejeżdżający kierowca zatrzymał się i podrzucił mnie do miasta. Wysadził mnie na Redze. Był stąd, miejscowy, ja musiałem jechać dalej na południe. Chciałem odwiedzić dziewczynę, z którą spotykałem się jeszcze rok temu zanim trafiłem do jednostki. Przez cały ten czas nie dawała znaku życia. Nie dzwoniła, nie pisała, nie odwiedziła mnie ani razu. Tylko zniszczona fotografia przypominała mi o jej istnieniu. W najcięższych chwilach dodawała mi otuchy. To dzięki niej będąc na trzydziestu siedmiu wartach, nie przeładowałem broni i nie strzeliłem sobie w łeb. Była ze mną cały czas. Musiałem się z nią zobaczyć. Stanąłem więc na mostku i spojrzałem na wzburzone fale, które systematycznie uderzały o falochrony. Gdzieś nad tym wszystkim krążyły mewy, rybak odczepiał cumę i powoli wprawiał łódź w powolny dryf. Chciałem zatrzymać ten krajobraz w swojej głowie, wiedząc, że od tej pory nic nie będzie już takie proste i że czeka mnie długa droga do domu.

xxx

Dżou siedziała w nadmorskiej smażalni ryb i patrzyła przez szybę na chłopaka, który rozmawiał przez telefon. Czekała na dobre wieści. Może dlatego nie zauważyła kelnerki, która w białym fartuszku, z ołówkiem za uchem i notesem w dłoni stała przy niej już od dobrych kilku sekund.
- Będzie pani coś zamawiać? - spytała kelnerka.
- Smażone ziemniaki, takie wie pani , na tłuszczyku - odpowiedziała Dżou wyrwana z letargu.
- Coś jeszcze? Może rybkę do tego?
- Narazie to wszystko. - powiedziała Dżou. Nie znosiła ryb. Szczególnie nad morzem.
Kelnerka wróciła do kuchni. Dżou zapaliła papierosa. Chłopak skończył rozmawiać, wrócił do środka i zasiadł przy tym samym stoliku.
- I co? - spytała Dżou.Chłopak milczał, chciał potrzymać dziewczynę w niepewności - no mów kurwa co załatwiłeś.
- Toruń, Poznań, Rawicz, Opalenica.
- Żartujesz?
- Nie księżniczko. Mówie poważnie. Nigdy , kurwa nie byłem bardziej poważny.
- Jesteś wielki! - wykrzyknęła Dżou i założyła mu ręce na szyję - Zarobimy kasę i wyjedziemy stąd.
- No ba. Tylko musisz śpiewać tak jak dawniej.
- Co to ma znaczyć?
- To co słyszałaś. Musisz się postarać.
- Co chesz przez to powiedzieć? Że nie jestem wystarczająco dobra? Że fałszuję tak?
- Powiedziałem, że kiedyś śpiewałaś lepiej dziecino.
- Dam z siebie wszystko.
- Musisz, bo po Opalenicy jedziemy na Rawę.
- No koniecznie.
- Nie rozumiesz mnie. Śpiewasz przed Martyną Jakubowicz w koncercie głównym.
- Pierdolisz. Nie graj ze mną w taki sposób...
- Mówię poważnie to jest twój miesiąc księżniczko. Za kilka tygodni usłyszy o tobie cały kraj.
- Już to widzę Leny. Wyobrażasz to sobie? Dżou on the stage, plakaty, wywiady...haha, kurwa Leny damy czadu nie?
- Spoko. Wierzę w ciebie bejbe.
Kelnerka przyniosła obiad. Leny zamówił piwo i już nic nie mówili. Dżou konsumowała dietetyczne ziemniaki na smalcu, Leny pił piwo. Dżou myślała jakie piosenki zaśpiewa, Leny liczył w głowie pieniądze , które może na niej zarobić. Na marginesie w tym śmiesznym kapelusiku, szerokich spodniach i bluzie z kapturem wyglądał jak prawdziwy alfons.
Najedli się a w Kołobrzegu złapali pociąg do Torunia. Ledwo pociąg ruszył Leny wtulił głowę w zagłówek i pozwolił sobię na kilkugodzinną drzemkę. Dżou siedziała na środku i zachęcająco uśmiechała się do przystojniaczka przy oknie. Nie były to zwykle uśmieszki, chęć nawiązania rozmowy. Miała na niego po prostu ochotę. Przystojniaczek wstał i wyszedł do toalety. Dogoniła go i wepchnęła do środka. Zatrzasneła drzwi. Zrobiło się mokro i gorąco. Rozpięła mu pasek od spodni, odpieła guzik, lekko rozsunęła rozporek i wcisnęła dłoń w majtki nie przerywając namiętnych pocałunków, podzas których droczyli się językami. Poczuła jak facet twardnieje. Podskoczyła i oplotła go nogami. Miała to co chciała, to taka dziewczyna, która zawsze ma to czego chce. Kochali się w rytm pędzącego pociągu. W końcu nadszedł finał. Jej krzyk wtopił się w ryk klaksonu lokomotywy i wraz z turkotem kół pociągu przejeżdżającego po sąsiędnim torze odpłynął.
Wróciła do przedziału. Leny spał spokojnie, staruszka patrzyła w okno. Przystojniak chyba zapalił jescze papierosa, bo przez chwilę nie wracał do przedziału. Stał na korytarzu i zastanawiał się dlaczego właśnie zdradził swoją żonę.
Wieczorem dojechali do Torunia. Klub wypełniony był po brzegi ludzmi. W kiblu na odstresowanie wciągnęła kreskę kokainy , poprawiła makijaż i kiedy konferansjer zapowiedział ją jako nadzieję polskiej sceny muzycznej wyszła i dała z siebie wszystko. Wprawiła publiczność w blusowy trans. Jej kobieca sylwetka z opuszczoną głową przed mikrofonem, w przyciemnionych światłach sceny przyprawiała facetów o palpitację serca. Śpiewała jakby od niechcenia, leniwie, ale gdyby nie dach jej głos pofrunął by do nieba.
Leny siedział tymczasem w kanciapie u grubego Maksa. Maks palił cygaro i traktował Lenego jak powietrze. W końcu mruknął na niego:
- Leny, chłopcze, po co tu właściwie przyszedłeś?
- Po pieniądze. Tak jak się umawialiśmy.
- Jakie pieniądze?
- Za występ.
- A to ciekawe Leny. Myślałem że to ta dziewczyna śpiewa.
- Ja załatwiam za nią interesy.
- Ja nie robię interesów z małolatami Leny. Zapamiętaj raz na zawsze.
- Dobra Maks. Nie mam czasu na pierdoły. Zapłać i zwijam się. NIe chesz chyba, żeby mówili w mieście. Maks to ten skurwiel co nie dotrzymuje słowa.
- Zabierzcie to ścierwo stąd- ryknął grubas. Ochroniarze chwycili Lenego za ręcę. - Jak jeszcze raz zobaczę cię w Toruniu to nie wyjedziesz stąd żywy. Zrozumiano? Leny splunął na tłustą twarz Maksa i po chwili, ze złamanym nosem znalazł się na zapleczu. Dżou siedziała na murku i paliła papierosa. Nie bardzo wiedziała o co chodzi, jej głowa była jeszcze zakoksowana. Ledwo trzymała równowagę. Bladym wzrokiem patrzyła na zakrwawiony nos Lenego i zapytała wprost:
- Kłopoty?
- Zwijamy się mała. Nic tu po nas.
Przydałoby się trochę snu, ale w tej chwili nie było mowy o odpoczynku. Pociąg do Poznania odchodził o pierwszej czterdzieści...

c.d

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obejrzałem się za siebie mając na uwadze to, że patrzę na to wszystko ostatni już raz. - "mając na uwadze" brzmi jakos zbyt oficjalnie

Wracam do życia (przecinek) panie kapitanie

wrześniowy wiatr, Postawiłem kołnierz kurtki na sztorc, zarzuciłem plecak zapaliłem papierosa i ruszyłem - kropka albo "postawiłem" z małej

Na marginesie w tym śmiesznym kapelusiku, szerokich spodniach i bluzie z kapturem wyglądał jak prawdziwy alfons. - Nawiasem mówiąc, w tym śmiesznym kapelusiku, szerokich spodniach i bluzie z kapturem wyglądał jak prawdziwy alfons. brzmi bardziej zrozumiale

Najedli się a w Kołobrzegu złapali pociąg do Torunia. Ledwo pociąg ruszył Leny wtulił - powtórzenie i przecinek przed "a"

Ciekawe (jak większość Twoich tekstów) czekam na kolejne części
spory plusik za Toruń (moje ukochane miasto)
pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taaak... to taka historia, którą opowiada Ci znajomy a Ty potem jesteś ciekawy ciągu dalszego, nie tyle, co dla sposobu w jaki Ci to opowie, ale dla samej historii. Jest w tym coś co przyciąga uwagę - wyrazista Dżou i tajemniczy kapral (którego losy z Dżou zapewne się splotą) i wiem, że pociągniesz ciekawy ciąg dalszy - tego jestem pewna. Ale jest w tym pisaniu coś co sprawia, że ta historia jest tylko kolejną historią, którą się po prostu opowiada, która owszem zaciekawia bardzo, ale nie fascynuje pod kątem "pisarskim". Tu kluczowa jest ta ludzka ciekawość(którą potrafisz wzbudzić, przyznaję) to zwykłe "wścibstwo", nie styl (choć czasami jest wg mnie dobry). A to musi iść w parze... choć to trudne.
No a tak na marginesie - momentami robi się zbyt "gangsta" ;) A scena pieprzenia się w pociągu jest fajna;)

Cóż, czekam na cd - wtedy napiszę pełną opinię;) Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...