Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kazde slowo jest jak ciern...
gdy na tym swiecie co dzien ktos traci kogos
To tesknota i szara zeczywistosc
i nic juz nie jest takie same
ani placz dziecka przy piersi matki co w poludnie
rozbrzmiewal na cala dzelnice,
ani smiech plotkujacej sasiadki,
ani spiew ptakow co budzi co rano ze snu.
Bo bez ciebie wiem nic niema sensu
ale cuz ja moge w zwiazku z tym?
Zdrady przeciesz nie wybacze!!!
Wiec cicho zaplacze,
pod tom jemiola gdzie cie ujzalem po raz pierwszy,
a potem z wielkim zalem pujde utopic me smutki
w szklaneczce czystej wudki.

Opublikowano

a ja mówię że możliwie, sam robię dużo błęów, ale zawsze wrzucam teksty najpierw do worda co by tam zostały przemielone, no i jest tak że w wierszach nie mam błędówm gorzej z komentarzami, tu się wkradają

autorce zyczę duży pracy nad warsztatem,bo od tej strony kuleję najbardziej, niepotrzebnie wplotłaś te częstochowskie rymy, jak już rymujesz to nie możesz w białym wierszu powstawiać kilku fraz rymowanych, no i temat też ni z gruszki

(szkoda że wcześniejsi krytycy, zachowali się jak nauczycieli i wytknęli tylko błędy ort a nie powiedzieli nic o tekście, choć fakt błędów jest sporo)


nisko się kłaniami i pozdrawiam

Opublikowano

Bo bez ciebie wiem nic niema sensu
ale cuz ja moge w zwiazku z tym?
Zdrady przeciesz nie wybacze!!!
Wiec cicho zaplacze,
pod tom jemiola gdzie cie ujzalem po raz pierwszy,
a potem z wielkim zalem pujde utopic me smutki
w szklaneczce czystej wudki.

samo siebie komentuje.

Opublikowano

nie, ja wiem co to jest. To jest folk:

Bo bez ciebie wim nic nima sensu
ale cuz ja moge z tym w zwiazku?
Zdrady przeciesz nie wybacze!!!
Wiec cicho zaplacze,
pod tom jemiola gdzie cie ujzalem
po raz pierwszy i od razu pokochałem
a potem z wielkim zalem pujde utopic me smutki
w szklaneczce czystej wudki.
Hej - łoj-diridiridi u-ha!


BTW: jemioła to jest taka narośl półpasożytnicza, więc kiepsko chyba pójść pod jemiołę (bo ona rośnie na jakimś innym drzewie - żywicielu). Chyba, że chodzi o takie gałązki jemioły, co się je wiesza w domu na święta, ale to wtedy nie trzeba daleko chodzić.

Opublikowano

Ja przepraszam, ale ja też jestem początkująca, moje wiersze nie są dobre, ale JAK MOŻNA PISAĆ WIERSZE=POEZJĘ=TWORZYĆ COŚ NOWEGO W JĘZYKU POLSKIM podkreślam z takimi błędami..................................... Ja mam lekką obsesję na punkcie prawidłowego języka i moim zdaniem, to jest przesada.
Pisz w Wordzie, jest autokorekta....
A sam wiersz.... taki jak moje: banalny, nieciekawy, jedyne co zwraca moją uwagę to ortografia :P
Ale i tak pozdrawiam, ucz się, ucz, kobieto, mężczyzno, czy kim tam jesteś, bo raz piszesz w rodzaju męskim, raz w żeńskim, więc ciężko powiedzieć.

I czytaj więcej książek!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
    • Alicjo. Tylko nie gniewaj się na mnie. Proszę.
    • @Waldemar_Talar_Talar to tylko cieszy moją skołataną duszę. Dziękuję.
    • I.  Dobrze, że mogę kochać  bez rekomendacji –  jak się kocha  rysę na szkle,  bo przypomina twarz.  Ty możesz  nie wiedzieć.  Możesz spać spokojnie  w świetle,  którego się nie domagam.  Nie pytam.  Nie proszę o   wyjaśnień –  wiem, że tłumaczą się  z miłości  ci, którzy przestali kochać.  Czasem piszę  do ciebie  wiersze, których nie kończę,  bo koniec  to już nie o tobie. II.  A potem wracasz –  nie słowem, nie gestem –  ale oddechem,  który zostaje  na szklance po herbacie.  Nie wiem,  czy to znów miłość,  czy tylko echo  w miejscu,  gdzie milczenie  nauczyło się twojego głosu.  Znów czytam  to, co nie zostało zapisane.  Znów jestem  tym, który nie potrafi  zrezygnować,  choć już dawno  zrezygnowano z niego.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...