Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Karty na stół


Rekomendowane odpowiedzi

[Kasi Małeckiej, Tinie Tylickiej
Przemkowi Ludziejewskiemu]


Co jest w wierszach? Magia nieodparta,
która splącze i najprostsze z torów:
jedni szukać jej chcą w morskich szantach,
inni w lasy ruszają - na połów.
My, jak cztery kolory w kartach,
siadaliśmy razem do stołu
i, miast wartość przez bilon odmieniać,
topiliśmy świat w głębszych znaczeniach.

Przemek grywał wśród nas pierwsze skrzypce
i najsprawniej bił struny w gitarze;
nikt z nas wierszy nie czytał swych czyściej,
dumy większej nie nosił na twarzy.
Miał wdzięk mroczny, co wszystkie dziewczyny
pchał mu w ręce, jak blask co ćmy wabi,
lecz pod czernią nie mrok już się mienił.
Szat podszycie król pik miał w czerwieni.

Gdy widziałem Kasię po raz pierwszy
po materii ślizgała się górą;
już zdobyła na rzecz ogląd szerszy,
umie łączyć magię z klawiaturą.
Środkiem miasta chadzała jak pielgrzym,
wąsy kwiatów rysowała murom.
Psy uliczne łby kładły jej w ręce,
oswoiła i mnie. Dama serce.

Jak pies w panu kochałem się w Tinie,
choć jej świat w głowach nam się nie mieścił;
strach, że zmartwień i błędów aż tyle,
może chronić się w ciele tak lekkim.
Była pewna, że tylko kto ginie
życie może dla celu poświęcić.
Z nieba zdarta wprost w codzienność szarą,
potrzaskana jak romb panna karo.

Śmiech jak smutek nieść lubi się echem,
wciąż nim chciałem więc ciszę załatać;
choć najcięższy krok nosił mnie w świecie
i ja miałem naiwność dla świata.
Z boku metr - bo wypada poecie -
mogłem szczęścia na palcach obracać.
Trafił mi się w udziale krzew wina,
walet trefl, trójlistna koniczyna.

Tu swój koniec musiała mieć talia.
Nie pudełko nas jednak złączyło
i nie spięła nas zwykła słów magia,
czy jedynie do cna ludzka miłość.
Raczej myśl, że jeżeli już działać,
to by zetrzeć się ze świata bryłą
i odcisnąć w niej wreszcie ślad stopy.
Trzeba tak grać, by wyszedł nam poker.

Poker nigdy nie gościł nam w ręce
i nie padnie z następnym rozdaniem;
krupier karty rozdawał niewdzięczne,
nam sił zbrakło przy blotek wymianie.
Lecz nie trzeba nowego podejścia,
bo ważniejsze, niż medal na ścianie,
były noce, kiedy nam karta
była wreszcie na oścież otwarta.

Ranem? Szliśmy spłoszeni przez miasto,
rozproszeni po całej ulicy,
jakby nagle nam było za ciasno;
czas był w myślach tę partię rozliczyć.
Być artystą nie jest tak łatwo:
w końcu nużą się i kolędnicy,
więc taksówka nas wiozła po świecie.
Jak karetę - co siedzi w karecie.

[IX-XII 2005]

----------------
Wiersz pomyślany jako prezent gwiazdkowy. Autor ma niestety świadomość, że nie jest to najbardziej kunsztowny z podarków; mimo tygodni spojrzeń z drugiej strony, przerw na świeży ogląd i tym podobnych wybiegów nadal ma do wiersza jakiś żal, na wpół wyartykułowany. Może Poezja.org pomoże go wyartykułować? :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No a ja właśnie, powiadam, mam wrażenie, że całość jest za długa, zbyt taka konceptowa i że brak jej właściwie porządnej pointy. W sumie się zastanawiam sam, czy to nie taki domek z kart - jakby mu zabrać ten koncept, to co zostaje? No mam po prostu wrażenie, że mogłoby być lepiej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Antek, rzeczywiście kunsztowny i dopracowany, w dodatku długi, więc widać, że wymagał pracy i talentu. Bez zarzutu co do formy. Notomiast muszę przyznać, że treśc jakoś nie zrobiła na mnie wrażenia, jasne, jest koncept, obrazowość, zabawa słowem itd. Problem w tym, że w połowie jakoś już się znudziłem i średnio mi się chciało dalej (właściwie to wcale, ale się przemogłem). Ten wiersz jest kompletnie staro-szkolny i tu mam na myśli raczej ballady Mickiewiczów i Słowackich - strasznie rozwleczony. Opowiadasz jakąś historię, zapewne osobistą, potem jest coś o poecie i kwestiii bycia artystą i jakieś nijakie zakońćzenie, ja tu nie widzę wyraźnie zaznaczonej pointy. Dodam też, że 2 ostatnie zwrotki, jakoś kuleją pod względem formy, chyba rymów zabrakło.

Jest to kawał niezłego wierszydła i jako prezent może być, ale raczej nikomu nie będzie się go chciało czytać 2 razy. Ja w każdym razie nie dałem rady - może jakaś nowoczesność by się przydała?

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe, no jak dla mnie to jednak przeasadziłeś z opakowaniem, ale z drugiej strony skoro to prezent to tak (podobno) trzeba :)

ale wywal "gdy widziałem kasie po raz pierwszy" - bo tekst balansuje na krawędzi, a tu niestety sie wywraca - i przywodzi na myśl "baska miała fajny biust" (przynajmniej w moim przypadku, zawsze mozna głosować :) )
reszta fajna, a oceniajac w kategorii: "życzenia świateczne": 20/20 :))
pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • blask Księżyca orientuje ćmy  zmylone blaskiem ognia  giną    twoje źrenice dłonie ramiona na przedpolu świata  po jasnej stronie w mroku karta magiczna  i ascendent Skorpiona    miękną znikają kształty  to najcięższe zapatrzenie    dusze kochających nigdy  nie tracą połączenia  od zawsze znamy swoje ciała  odbite echem starego wcielania    nie zatrzymasz pożądania było tu przed nami    płoną języki pocałunków  dochodzisz    w ustach    ciepły                       
    • @Robert Wochna - podoba się (czczególnie "odbicie w kałuży"), ale mam zgrzyt logiczny:     ciąg zdarzeń (czyli bieg życia) pastelami  (znowu "życie"? może "obraz", "płótno") uzupełni.
    • z dwóch słów jednego nie ulepię zbyt mało danych czekałem tyle dni może podobnie jak ty czekałaś cisza mówi wiele ostatni akord nie poczeka
    • @violetta - pytanie, czy poezja jest kobietą?
    • Szczury cywilizacyjne, pozamykane w klatkach, o metrażu zadanym z wielkiego stołu, nieskończenie zaopatrzonego. Tresowane od najmłodszych lat, w grupie, społeczności... w obliczu wyzwań. Poruszające się po korytarzach z których nie ma odwrotu. Po wąskich uliczkach labiryntu skonstruowanego z chirurgiczną precyzją tak, żeby szczury nie przeszkadzały, a pchały wózek rozwoju wszystkiego co jest poza nimi. Niby nie mają na nic wpływu, a jednak... wpływają na całokształt otaczającej ich cywilizacji i bardziej niż im się wydaje, wpływają na swój los. Na pozór jest bezpiecznie, ale one nie czują się pewnie. Wietrzą podstęp – szukają kamerki za zegarem, podsłuchu pod blatem. Ich nawyki przechodzą w przyzwyczajenia, a przyzwyczajenia w ciągły brak zaufania wyniesiony tym samym dosyć wysoko w hierarchii ważności, nieważności, a jednak... na podwyższenie. Dla złagodzenia objawów stresu funkcjonalnego, dobudowano im otwarte przestrzenie zwane balkonami, tymczasem one nadal w klatkach przywierają do ścian, bojąc się wychylać. Kiedyś było inaczej, były pewne nienaruszalności swoich małych tajemnic życia rodzinnego, jednak odkąd odkryły, że cywilizacja to zdradzieckie urządzenia, które dostosowują się do warunków  i proponują im podaż, zależną od ich ciekawości... teraz nawet dom wydaje się działać niekorzystnie, wręcz zabija w nich chęci do kreowania własnych popytów. Szczury uciekają więc w kanał. Ich jedyne, naprawdę własne miejsce to sny. Ale czy na pewno? Nie koniecznie. Tam bowiem są wentylowane mikroplastikiem, karmione nim przez każdy otwór w ciele. Szczury przesiąknięte sztucznością bez przerwy obalają starych i szukają nowych przywódców, kogoś kto pokaże im jak w tym żyć, gdzie stawiać stopę żeby przetrwać. A po co? Nie wiadomo.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...