Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Równo o piątej rano, w pomalowanym na czarno pokoju zadzwonił budzik. Zegar przedstawiał parę młodzieńców, z których jeden trzymał drugiego za szyję i uderzał nim w gong, wydając tym samym charakterystyczny dźwięk. Samael otworzył oczy i spojrzał na krwistoczerwoną tkaninę baldachimu. Usiadł na łóżku, starając się przy tym zachowywać możliwie cicho, by nie obudzić śpiącej z boku małżonki. Lilith leżała na wznak pochrapując z lekka. Nie chciał przerywać jej snu. Wstał, ubrał się szybko, wyszorował zęby czarną pastą do butów i wyszedł.
Godzinę później dotarł do swojego gabinetu. Nie było to łatwe - o tej porze wszystkie demony, diabły i diabliki spieszyły do swoich zajęć. Wesoło podśpiewując pod nosem „Cysorz to ma klawe życie” usiadł za swoim biurkiem i skinął na sekretarkę – młodą diablicę, lat około dwustu pięćdziesięciu.
- Panno Black – rozkazał. – Proszę zrobić mi kawy.
Po chwili stanęła przed nim ozdobiona gustowną mozaiką kości filiżanka wypełniona parującą cieczą. Kawa, jaką zwykł pijać Samael od smoły różniła się jedynie zapachem i – nieznacznie – smakiem. Wzdrygnął się na ten widok, ale powtórzył sobie w duchu, że pozycja jednak do czegoś zobowiązuje i zatykając nos, wlał w siebie gorący napar. Następnie złapał pierwszą, z leżącego na biurku stosu gazetę i zaczął przegląd prasy. Po lekturze nie wyglądał na zadowolonego. Zmiął arkusz w dłoniach i cisnął go w ogień kominka. Chwycił następną, ta jednak tylko pogorszyła jego nastrój. Podobnie kolejne. W końcu nie wytrzymał, złapał za słuchawkę telefonu i wykręcił numer centrali: 999-666-999.
- Z Asmodeuszem! – huknął. – Migiem!
- Tak? – po drugiej stronie pojawił się zaspany, chrapliwy głos.
- Cóż to?! – ryknął Samael. – Śpicie na służbie towarzyszu Asmodeusz?!
- Nie, nie – zaczął jąkać się głos. – Ja tylko...
- Nie obchodzi mnie, co wy tylko. Macie zwołać zebranie! O jedenastej zero sześć w Głównej Sali. Obecność obowiązkowa! Wykonać!
- Tak jest!
Główna Sala Piekła nie należała do przyjemnych miejsc. W poustawianych pod ścianami, wypełnionych smołą kotłach, młode stopniem diabły gotowały zesłanych tu grzeszników. Nie byli to jednak zwykli złoczyńcy, o nie. Takimi zajmowano się w innych pomieszczeniach, do Sali Głównej trafiali zaś tylko najbardziej zatwardziali recydywiści. Z sufitu zwieszały się malownicze draperie i stalaktyty. Samael wszedł na mównicę przy marszowych dźwiękach kotłów, wybijanych przez niewolników. Wtórował im stojący na balkonie chór. Książe demonów uniósł rękę, dając im znak, by zamilkli. Mały diablik, który kichnął pomimo wyraźnego zakazu, został wyprowadzony z Sali przez służby porządkowe.
- Bracia! – zaczął, ale odpowiedziały mu gwizdy.
- Kochane diabły! – próbował naprawić sytuację, ale z sali posypały się w jego kierunku pomidory. Sprawców zamieszania szybko zlokalizowano i wyrzucono za drzwi.
- Cisza! – ryknął w końcu rozsierdzony Samael, choć nikt już się nie odzywał. – Nie jest dobrze. Nie jest dobrze! Musimy działać. Piekło musi podjąć zdecydowane kroki. Na Ziemi źle się dzieje. Znaczy się, dobrze. – Splunął. – Trzeba podjąć jakieś kroki, zaradzić tej sytuacji. Nie możemy pozwolić, żeby ludzie przestali się nas bać. A wszystko ku temu zmierza!
Po sali przemknął jęk grozy i przerażenia.
- Dlatego postanowiłem, co następuje: co jakiś czas będziemy wysyłać na Ziemię kilku naszych ludzi. Diabłów chciałem powiedzieć. Ich zadaniem będzie odbudowa odwiecznej równowagi między dobrem a złem. Przywrócenie dobrego... tfu! Złego imienia Piekła.
Rozejrzał się. Na twarzach zgromadzonych malował się strach. Wskazał na siedzącego pod ścianą diabła:
- Podejdź tu – rozkazał. – Reszta może wracać do swoich zajęć.
- Jak ci na imię? – spytał, gdy wskazany zbliżył się do mównicy, przepychając się przez opuszczający Salę tłum.
- Woland panie.
- A tak, tak. Przypominam coś sobie. Powierzę ci bardzo odpowiedzialne zadanie chłopcze. Udasz się do Moskwy. Pierwsza połowa dwudziestego wieku, może przełom stuleci... w każdym razie pozostawiam ci wolną rękę w kwestii dokładnego wyboru daty.
- Ale, przecież teraz mamy rok...
- A co cię obchodzi, co mamy teraz? Nie zaszkodzi trochę pozmieniać historię. Weź ze sobą kogoś. Koniecznie zabierz Azazela, ten bęcwał cały czas się obija, przyda mu się trochę ćwiczeń w terenie.
Woland skinął z szacunkiem głową i – na dany znak – odmaszerował.
Samaelowi nie dane było jednak tego dnia odpocząć. Gdy wrócił do gabinetu, panna Black spojrzała na niego zatroskanym wzrokiem.
- Szef pana wzywa – wyrzuciła z siebie jednym tchem.
- Lucyfer? O cholera.
Takie wezwanie zazwyczaj nie oznaczało nic dobrego. Nie mógł jednak kazać szefowi czekać. Klnąc pod nosem, udał się do gabinetu Lucyfera. Na całe szczęście, było oddalony tylko o kilkanaście metrów. Kilka razy zastukał mosiężną kołatką, drzwi same się otworzyły. Wszedł do środka. Lucyfer siedział w swoim fotelu, jedną rękę opierając na wykonanej z kości poręczy, drugą zaś głaszcząc wielkiego dobermana. Samael ukłonił się.
- Daruj sobie te uprzejmości Sam – zaczął szef. – Nikt nas tu nie usłyszy. Wezwałem cię, bo muszę cię pochwalić. Doniesiono mi o zebraniu i twoim planie. Genialne. Sam bym czegoś lepszego nie wymyślił.
- Od tego jestem Lucjuszu – twarz Samaela rozjaśnił uśmiech.
- Na pewno ucieszysz się, gdy powiem, że mam dla ciebie kolejne zajęcie.
- Lucjusz, ja nie wyrabiam! – krzyknął przerażony Sam. – Potrzebuję urlopu!
- To niestety niemożliwe. A ta sprawa nie cierpi zwłoki. Siadaj – pstryknął palcami i naprzeciw niego pojawił się drugi fotel. – Zapewne zdajesz sobie sprawę, że liczba Bestii, 666, jaką podał w „Apokalipsie” święty Jan jest błędna. Otóż bał się on wypowiadać prawdziwej liczby – i bardzo dobrze – więc przekręcił ją względem środka symetrii. Ale naprawdę, nas jest 999. Nie licząc mniej znacznych czartów.
- Wiem o tym.
- No właśnie. To błędne, panujące wśród ludzi przekonanie, zmniejsza nasze szeregi o jedną trzecią! To niedopuszczalne!
- Masz rację Lucjuszu.
- Dlatego ty zajmiesz się zmianą tego przekonania.
- Ja? Ale dlaczego? I jak mam tego dokonać?
- Bo jesteś moim najwierniejszym sługą. A sposób, w jaki to uczynisz, pozostawiam już tobie. Tylko nie waż mi się tykać „Apokalipsy”! Jasne?!
- Tak. Czy to już wszystko?
- Tak, możesz odejść Sam. Na razie.
- Do widzenia Lucjuszu.
Gdy wrócił do domu, nie był w najlepszym nastroju. Zakosztował wdzięków swojej małżonki i położył się spać. Czekał go przecież kolejny pracowity dzień.

Opublikowano

i choć trudno już być oryginalnym pisząc o diabłach, to z ta liczbą mnie rozwaliłeś. Jeśli to prawda, to niezła jazda!!!!
tekst bardzo wciągający. Mogłeś dać więcej - bo chyba nie jest to koniec?
jak dla mnie czadzik!!! choć dialog Lucyfera z Samaelem troszkę naiwny "Wezwałem cię, bo muszę cię pochwalić. Doniesiono mi o zebraniu i twoim planie. Genialne. Sam bym czegoś lepszego nie wymyślił." - albo to jest ironia do granic albo parodia postaci diabła
pozdr!!!!

Opublikowano

1)Dzięki za odwiedziny. Z liczbą - podobno - prawda. Też byłem zdziwiony.
2)Najpierw chciałem potraktować to jako całość, taka miniaturka, opis dnia diabła, ale tak teraz myślę, że chyba jednak będzie jakiś dalszy ciąg. Nie wiem tylko kiedy i czy na pewno.
3)I jeszcze jedno - otóż to, to jest parodia=).
pozdr

Opublikowano

podoba mi się (a ostatnio mało co mnie zadowala ;) )
po pierwszych kilku zdaniach pomyślałam, że "szatan naprawia diabelskie życie" albo jakos tak i faktycznie, boski Bułhakow się kłania. Ciężko jest opierać się na utworach poważnych twórców, zeby czegoś nie spier*** a przynajmniej nie skiepścić. Gratulacje
Czuję się troche niedoedukowana, bo nie jestem pewna jak to było z Lilith, pamiętam tylko, że była żoną Adama
+

P.S
po zobaczeniu tytułu skojarzyło mi się z R.Kapuścińskim, a tu nic (może lepiej, bo jego byś nie przebił ani nie dorównał ;P)
ale nie o to chodzi, bo tekst fajny

Opublikowano

Macieju:
Jak już mówiłem, ciąg dalszy będzie. Ale nie wiem jeszcze kiedy=)

Meliso:
Lilith była żoną Adama, owszem, ale jest też partnerką Samaela. A co do tytułu, to jest to aluzja to tekstu pana Waligórskiego. Zresztą Samael nuci sobie nawet jego fragment, jako, że jest to tekst piosenki=). Polecam=).

pozdr

Opublikowano

Nie chodzi mi tu o kapelę "Samael" (chociaż ja akurat w takich klimatach gustuję (acz nie tylko w takich)=), a o to, że główny bohater, który swoją drogą zowie się tak samo, nuci sobie fragment uwtoru, do którego tekst napisał Andrzej Waligórski. "Cysorza" nie wykonywał żaden zespół, to jest piosenka raczej kabaretowa=). Klimat zdecydowanie inny od "Samaela" wspomnianego powyżej=)
pozdr

  • 1 miesiąc temu...
  • 2 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (jakiś pomysł na dźwięk i głos?)   przeżyj to sam i w rytm się wczuj komponuj słowa i pójdź w ruch motyw przewodni zgasł zamknięty w skrzydłach motylich dźwięk zobaczyć znów w zapachu nut jesienny liść kolejny spadł i zimno tu w objęcia wpaść słonecznych dni i ciepłych rąk jak mgła co nie wie skąd przychodzi i cisza i śpiewu brak opuścił ptak ostanie gniazdo nawet dzień skracając krok rozmydlił cień a księżyc stłumił deszczowy szum nie przyszedł sen bo srebrny pył nie przymknął powiek nie walczę o okruchy dawnych lat o wilczy głód zgaszonych wspomnień z przestrzeni lat przypomnij jak było nam i ja zapomnę tę łzę rozstania nie pamiętam niewartych zapamiętania złych dni echo umilkło znów a jesień cała w złocie rozdana ostatnia karta    
    • Droga Mleczna jak skarb Alibaby błyszczy złowrogo i radośnie baby....baby ach te baby człek by je łyżkami jadł...   Bizmut. German. Wanad. Phobos i Dejmos jak sztandary zwycięstwa oplatają Czerwoną planetę kobiety są z Wenus a faceci z Marsa czy jest niesteta? niestety nie ma wyprzedano całą niestetę 47-310-xyz
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Kiedyś, jako dziecko chciałam zostać weterynarzem... bardzo chciałam. Poszłam z chomiczkiem do weterynarza. Leczenie droższe niż nowa sztuka, no ale ok. Chciałam się też dowiedzieć czegoś bliżej zawodu. Rozmawiam z nim o tych kwestiach... ile lat się uczyć, gdzie... itp Ale, kiedy usłyszałam, że lekarz zwierząt musi umieć zabijać... to świat mi się rozsypał. I już nigdy nie złożył się do poprzedniej wersji.  Doczytałam o świadkach Jehowy... mają interesujące rozwiązania w kwestach krwi... ale o dziwo transplantacja na "tak". Nie ma prostej odpowiedzi, to prawda. Chcemy być użyteczni, ale warto myśleć też nad tym, czy aby nasza użyteczność (organy), nie jest złą inwestycją.   Dziękuję za komentarz Pozdrawiam :)
    • @Natuskaa Karta dawcy nie jest wymogiem prawnym: ani sposobem na wyrażenie zgody, jednak jest zalecaną formą utrwalenia swojej decyzji. 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ja rozumiem, że jesteś w pełni świadomy tego, jak przebiega taka "operacja"... to dobrze. Z tego co wiem, teraz obowiązuje zasada domniemanej zgody na pobranie. Czyli, jeśli za życia nie określisz, że nie chcesz, to na stole mogą zabrać to, czego potrzebują.    Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam :)   ... to dziś... czy jesteśmy w stanie pozbyć się cudzych sądów... dać głos intuicji?    Dziękuję za ważny cytat. Pozdrawiam :)   Różne rzeczy można przeczytać na temat organów, które ktoś po kimś dostał i które go zmieniły. Czy człowiek w takim razie umiera całkiem, skoro jakaś część jego... czy może jego energia życiowa zostaje rozmieniona? Czy może spokojnie odejść? Piszesz podroby, ja bym tego tak nie napisała, myślę, że organy to nasze narzędzia wzrostowe. Jeden dba, drugi... czasami tak dba, że potem zrobi wszystko (czarny rynek) żeby sobie wstawić nowe. No niestety, ale tak to wygląda, niezależnie od tego, czy na sali czy w piwnicy... na końcu tego procesu zawsze stoi jakiś wykształcony w kierunku... "lekarz"   Dziękuję za te kilka słów od Ciebie Pozdrawiam :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...