Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zawstydzając czas


Rekomendowane odpowiedzi

Pewnego razu Adam spotkał Ewę,
(stworzenie dwojga, to był dobry pomysł)
objął, przytulił najwspanialszy prezent
i doczekał się Linga swojej Joni.

Drzewa wstydliwie zasłoniły liściem
oczy, zwrócone na perły natury.
Kwiaty rozkwitły, a zwierzęta wszystkie
zaniemówiły przy obrazie cudnym.

Z roziskrzonymi oczami spleceni,
trwają do dzisiaj, od zarania świata.
Jeśli tak nie jest, to dlaczego, przemyśl.
Do kroćset diabłów, powiedz temu basta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"nie wielu wie - więc by ich przyszpilić
przed Ewą była inna kobieta
którą Bóg nazwał, jakoś tak - Lilith
lecz jej historią wodzić - to nie takt
bo wspak do Ewy, wspak do Adama
w swej beznadziei była ta dama"

hihihih - sorka wtrącenie, gdzieś o tym przeczytałem

a Twój wiersz Leszku - luksio

z ukłonikiem i pozdrówką MN

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

vitai

słówko odnośnie "linga"
myślę, że Bachelard (a i ja również) wolałby poczuć właściwą temu pojęciu-symbolowi męskość, a wystarczyłoby przecież (zgodnie chyba z rodzajem gramatycznym tego słowa) napisać:
i doczekał się Linga swojej
(chyba, że o czymś nie wiem i Adam (jak Kopernik i emsi Skłodowska) była kobietą?


Ewę - prezent (e-e:e-en)
pomysł - Joni (o-y:o-i)

liściem - wszystkie (i-e:y-e)+ść:st
natury - cudnym (tu:y-ud-y)

spleceni - przemyśl (pe-i:pe-y)
świata - basta (a-ta:a-ta)

w zwiazku z powyższym:
czy "Naturalność", "czystość" pierwszych współbrzmień jest tu macona wg jakiejś zasady (procesualność?) czy...

jeszcze o rymie
listki->liście - wszystkie niezachwyca
bo inne Parki całkiem ciekawe

ogólnie: niedosyt

novak

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję, rzeczywiście masz rację, Linga jest zdecydowanie rodzaju męskiego. :)



Ostatnie swoje wiersze rymuję niedokładnym rymem samogłoskowym (asonansem), jednakże i tu rozmyślnie wplatam jak to nazywasz "nieczystość" pierwszych współbrzmień, uwzględniając jednak fonetyczne podobieństwo wyrazów.

Wg podręczników fonologii "i" oraz "y" są to dwa warianty pozycyjne jedego fonemu. W przypadku "ę" oraz "en" wykorzystuję podobieństwo w nosowości głoski "e". Reasumując wykorzystanie ich podobieństwa fonetycznego jest jak najbardziej na miejscu.

Dziękuję za obszerną opinię i pozdrawiam. Leszek :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autorze,

z tymi asonansami tośmy się chyba rozmineli. bo współbrzmienia samogłoskowe są tą "czystą" częścią rymu.

pytałem się o to, czy proces odniewinniania, "uspołeczniania" przedstawiony nawet trafnymi obrazami, jest na poziomie fonetycznym - w miejscach tak wyeksponowanych, jak klauzule, oddany jakimś symbolicznym-przecież "zanieczyszczaniem" spółgłoskami?

jeśli, tak to + za rymy, jeśli nie - pomyśl o tym przy następnych rym-owian-kach

pozdraviam
novak

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Myślę, że chodzi o połączenie ogranej treści ze średniowiecznym patosem?
Gdybyś chociaż pozbył się tych patetycznych przymiotników!
Może więc krótko, przedświątecznie, wyrażę co mam na mysli:

Już tytuł "Zawstydzając czas" zapowiada, że w wierszu będziemy mieć
do czynienia z wizją równą misjonarskim uświadamianiem nowoodkrych plemion
w Am. Południowej których przedstawiciele latają po dżungli
z gołymi tyłkami, bez najmniejszego cienia wstydu z tego powodu.
Jak widać, wstyd to pojęcie względne i narzucane nam od urodzenia przez monopolistycznych fabrykantów majtek, slipków i staników w celu zwiększania dochodów ze sprzedaży bielizny.
Potem mamy jeszcze: najwspanialszy prezent, roziskrzone oczy i obraz cudny - Autor wyraźnie uparł się wmówić nam na siłę o jakich to pięknych rzeczach prawi :) A są one utarte, mało odkrywcze i jakby przeniesione żywcem z lekcji w gimnazjum - obecnie rozważa się gatunki triseksualne, tetraseksualne i więcej, gdzie do aktu prokreacji potrzebnych byłoby kilkoro przedstawicieli innych płci. - Wyobraźmy sobie zazdrość trzech osobników o czwartego, który zdradza ich ustawicznie z trzema innymi. Albo ślub: on, ona, ono i oniątko
mówiące chórem sakramentalne: tak! Potem zabawę i upojną noc poślubną
w apratamencie z wielkim, czteroosobowym łożem :)
Tymczasem wiersz powiela to wszystko czego napisano na ten temat do tej pory tysiące,
włącznie z patosem sprzed setek lat (zawstydzajac czas, obraz cudny, itp),
na domiar złego rażą w nim takie perełki jak bardzo dziwaczny
obrazek: "z roziskrzonymi oczami spleceni" albo:
"drzewa wstydliwie zasłoniły liściem oczy, zwrócone na perły natury".
W tym drugim przypadku "perły" proponowałbym zamienić na "klejnoty"
bo byłoby jeszcze śmieszniej i zastanawiająco, bo przecież
Adam dyndał nimi jeszcze zanim spotkał Ewę? :

Noc buntuje, oddala. Bo o czym śni Adam,
że co rano się budzi ze sterczącym prąciem?
Marzyła mu się zebra? Otwarty pysk gada?
Młoda lwica w strumieniu o świcie na łące?

- Tak nie mogąc przeniknąć adamowych myśli,
Bóg wniósł w dzieło stworzenia niewielką korektę:
by lepiej kontrolować ów nadranny wytrysk -
podłożył mu do łoża, kiedy śnił, kobietę.


Miło mi, że odsłoniłeś swoją prawdziwą twarz. Wydaje mi się, że tak jest chyba lepiej, aniżeli ukrywać się z nic nie wnoszącymi opiniami pod innym nickiem. Zauważyłem tą Twoją dziwną manierę już pod innymi wierszami. Co do merytoryki, kompletnie się z nią nie zgadzam, jednak szanuję Twoje zdanie, poza w moim odczuciu chamskim "wierszem" na zakończenie przydługiego wywodu. już kiedyś pisałem, że tacy jak Ty dążą do tego, aby ukazujące się słowa były nowatorsko głupie lub niezrozumiałe dla nikogo. Jak w pewnym opowiadaniu science fiction, gdzie o wydaniu jakiejkolwiek książki decydował komputer, który oceniał innowacyjność, mając w swojej bazie wszystko co napisano. Wspomniałeś akt miłosny, widzisz i tu się różnimy. Twoje sugestie znudzonego literaturą miłosną poety, wskazują drogę wyuzdanych rozkoszy mówiąc, że w normalnym akcie nie ma nic odkrywczego. Ja jednak w tym banale potrafię się spełnić i tak jak wielu czasami napisać, tak po prostu, że jest piękny, cudny, bo takim go widzę. Nie będę bronić wiersza, bo jest jednym ze starszych i rzeczywiście jest w nim nadmierny patos i pewnie dzisiaj juz tak bym nie napisał, ale we wskazanym przez Ciebie kierunku nie pójdę i nawet nie zamierzam tak myśleć. pozdrawiam świątecznie Leszek. :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mylisz się - właśnie tacy jak Ty dążą, to znaczy nie dążą do niczego powielając na okrągło
to samo. Gdybyś powyższe słowa napisał 300 lat temu - owymi niezrozumiałymi głupcami
z Twojego przykładu byliby wszyscy muzycy, pisarze, poeci i malarze którzy dziś
są klasykami kultury. To samo tyczy matematyków, chemików, astronomów, fizyków. Stanowisko które wyrażasz jest bliskie średniowiecznemu stanowisku Inkwizycji,
na szczęście bez jej mocy wykonawczej :)
Zaś prawda jest taka, że obraziłeś się na krytykę wiersza, choć sam przyznajesz, że
napisanego dość dawno i dziś byś go już tak nie napisał? Skoro Tobie, jego autorowi,
przekaz jawi się jako przestarzały i nieudolnie napisany - to czemu masz o to samo
pretensję do czytelnika? Co do sposobu pisania - jesli piszesz o czymś
"piękne, cudne" to ktoś inny może opisać to samo jako "brzydkie i mało ideallistyczne".
Właśnie to miał udowodnić mój przykład z Ewą jako łatką do Adama który śniąc w nocy
"wymykał się spod kontroli" (zresztą, tak jest do dziś) i jest w tym jakaś część prawdy,
bo gdyby było inaczej - Bóg nie stworzyłby Ewy a jeśli, to razem z Adamem a nie dopiero
po jakimś czasie. Tak nawet prastare legendy dopuszczają do siebie podobną myśl,
tymczasem Ty piszesz:"nawet nie zamierzam tak myśleć".

Chciałbym też, żebyś zauwazył przy okazji swojego "swiętego oburzenia":
obraz negatywny w swoim zapisie potrafi wzbudzić w czytelniku odwrotnie
proporcjonalne do treści emocje i dać pozytywny efekt :)

Pozdrawiam.

Nadinterpretujesz fakty. To raczej tacy jak Ty są współczesną inkwizycją, palacą piszących klasycznie na stosach swoich teorii piękna. Masz rację, że bez odkrywców nowych technologii, trendów, świat dreptałby w miejscu, lecz Ci odkrywcy tworząc nowe, pokazywali światu coś co stworzyli przekonując do swoich odkryć, lecz nie negując wszystkiego co było. Ty postępujesz właśnie w ten sposób, że negujesz w niewybredny sposób tych co piszą klasycznie. Czy to nie przejaw właśnie inkwizytorskich zapędów? Ja nie obrażam się na krytykę moich wierszy, wręcz przeciwnie, po to jestem na orgu aby jej wysłuchać. Jednak nie przyjmuję jej bezkrytycznie, broniąc czasami własnego zdania, jeśli o jego słuszności jestem przekonany. Wkładasz w moje usta coś czego nie powiedziałem. Powiedziałem, że teraz napisałbym zapewne ten wiersz inaczej, lecz nie, że jest on przestarzały i nieudolnie napisany. Zacytowany mój fragment wypowiedzi "nawet nie zamierzam tak myśleć" dotyczył narzucanej nowomody, do której nie jestem przekonany. Pozdrawiam Świątecznie Leszek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Sam negujesz Kalsyków, niemiłosiernie okaleczając to co zostało już powiedziane
w piękny sposób a nic nie dodając do tego od siebie, człowieka z XXI wieku.
Jeśli uważasz się za klasyka, to musisz szczególnie wysoko podnieść poprzeczkę swoich ambicji i nie mieć
pretensji jeśli komuś znającego Staffa, Rimbauda, Baudelaire`a Twoje wiersze
nie przypadają do gustu bo widzi w nich tylko nieudolną wtórność tematów i formy Tamtych.

"Ty postępujesz właśnie w ten sposób, że negujesz w niewybredny sposób tych co piszą klasycznie."
Uważasz, że tylko Tobie dana jest jakaś łaska i dlatego uważasz autora piszącego
w innym stylu za niegodnego nazywania się Poetą? Niby sam nie potrafiłby pisać
klasycznie, patetycznie więc atakuje tych Natchnionych, wzdychających do własnego cienia?
Ja na przykład potrafię pisać jakkolwiek:


* . * . * . * . * . *

Umarła gwiazda, het, w łożnicy gwiezdnej
I martwą była nim nasz świat stworzono.
Na lód zastygły w jej źrenicy srebrnej:
Przysięgam kochać Cię, ma przyszła żono
Wieczniej i jaśniej.

Przysięgam na pamięć
Istnień minionych, których była słońcem:
Nigdy nie zmienię się jak ona w kamień
I usta zawsze mieć będę gorące!

A jeśli kłamię, jeśli słowa lecą
Od wygasłego lub zmiennego serca -
To cieniem jestem tej gwiazdy daleko
Co w nasze oczy nocami się wwierca.

Lecz patrz: ucieka świtem gwiazda płocha
A ja zostaję i kocham cię. Kocham!


* . * . * . * . * . *

Wszystko się kiedyś kończy, lecz nie to jest straszne:
Tak trzeba - skruszyć suszki pod świeże kobierce
I goryczą użyźnić przełamane serce -
Najgorsze jest, że nie wiesz, kiedy miłość gaśnie!

Kiedy ten dzień ostatni? Ta ostatnia chwila?
Przecież ranek jak co dzień ze snu cię budzi,
Jak zwykle wiatr oddycha i słońce się trudzi -
Wszystko takie same w tej chwili, gdy przemija.

Lecz nagle patrzysz? Właśnie odeszła daleko:
Miliony kilometrów! Na granice wzroku!
Po niebie nocnym płynie rozgwieżdżoną rzeką.

I nawet nie zdążyłeś zapamiętać oczu.
Ostatniego spojrzenia schować pod powieką.
Po raz ostatni wchłonąć zapachu jej włosów.


* . * . * . * . * . *


Z wulkanicznej donicy, pod powietrza sufit
Na świat pnie się roślina Niezgłębionej Toni,
W liściach srebrzą się grzywy słonych, morskich koni,
Uderzają kopyta rytmicznie o tufit.

Zamiast iskier spod kopyt lecą perły koniom
I spadają na rafy niesione prądami,
Gdzie wychudłe płastugi łapią je ustami
I unoszą ku światłu i człowieczym dłoniom...

Znowu śniłam, że jestem poławiaczką pereł
A pode mną rozkwitał tufitowy żonkil,
Pochwyciłam go w swoje umęczone ręce

I szczęśliwa płynęłam ku niebu i słońcu...
Świt. Zbudzona na wodno-powietrznej granicy
Chowam ręce za siebie - macki ośmiornicy.


Brawo, brawo, brawo autoreklama znakomita.

Przyjrzyjmy się tym wiekopomnym dziełom:

Ad. 1: Treść bardzo ładnie skomponowana, ale czyż nie na tym portalu słowa "kocham cię" są na indeksie, a zwłaszcza banalnie powtarzane. Gwiezdnej-srebrnej czyż nie jest klasycznym rymem gramatycznym? Chyba poza tym zbyt nachalny patos wyziera z tego wiersza, ale wybacz może się nie znam i jest to klasyczny przykład kali-kalemu.

Ad. 2 i 3: Zgrabne sonety pisane 13-tką, o wyszukanej treści, lecz i tu rymy psuja cały utwór odciągając od pięknych treści: budzi-trudzi, prądami-ustami, koniom-dłoniom, to typowe banalne rymy gramatyczne, natomiast serce-kobierce w opracowaniach o rymach częstochowskich jest przykładem bardzo często przytaczanym.

Nie będę więcej polemizować z mistrzem, gdyż ciągle się uczę o ile czas na to pozwala. Nie bedę tak jak Ty licytować się co zrobiłem lepiej, ale poczytaj moje wiersze, może i w nich znajdziesz coś, czego nie zaopiniujesz jednym stwierdzeniem "straszne". Życząc w te święta Tobie literackiego nobla, gratuluje talentu i ślę serdeczności. Leszek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • śliczny   od zawsze prowadzę przed siebie i skręcam raz w prawo raz w lewo a gdzie wyprowadzę ja nie wiem twój wybór czy piekło czy niebo :))  
    • Rozdział piąty       Ta noc trwała tyle, ile trwała. Czyli - określę to wprost - zdecydowanie dłużej. Działo się zaś tak dlatego, że Gabr'I'ela z Milem skorzystali z Mocy, aby móc dłużej, o tyle właśnie dłużej - cieszyć się sobą. Pominę natomiast opis, zarówno ogólny jak i jego szczegóły, ufając Twojej, drogi Czytelniku, wyobraźni. Bowiem cel tego opowiadania jest inny.                      *       *       *      Wykorzystawszy okazję i włożywszy w ten cios odpowiednio więcej siły - odpowiednio i precyzyjnie - Zawisza wytrącił miecz Ulrykowi. Po czym szybkim ruchem, nie dając mu czasu na reakcję, przystawił własne ostrze do odsłoniętej szyi przeciwnika. Wielki mistrz bowiem w swojej pysze uznał za zbędne założenie chroniącego gardło kołnierza, który to jednak fakt w obecnej sytuacji był bez znaczenia. Ponieważ Zawisza - jak wiesz, mój Czytelniku - nie miał najmniejszej chęci, aby go zabić. Co bezpośrednio wynikało z ustaleń, poczynionych przezeń z królem Władysławem.    - Koniec walki. Poddaj się - wycedził zimno Zawisza, uśmiechając się do siebie w duchu. Na myśl o wiecznej chwale, która nań właśnie spłynęła. I na myśl o tej jeszcze większej, która mu przypadnie za korzyści, które w następstwie owego starcia przyjdą na Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie oraz dla zamieszkujących ich ludzi.    Ulryk w odpowiedzi spojrzał z nienawiścią.     - Na Boga i mój rycerski honor, nigdy! - wykrzyknął zajadle. - Daj mi miecz!     - Nie - wycedził Zawisza ponownie, równie zimno jak przedtem. - Nie dam. To koniec walki. Koniec twojego zakonu. Waszego panowania i waszego ucisku: na moim ludzie i na Litwinach. Tych oto tu - wskazał zbliżających się polskich rycerzy z jednej strony, a z drugiej litewskich wojowników. Wielkiemu mistrzowi wydało się to bardzo dziwne.     - Co się dzieje? - rozejrzał się zaskoczony. - Dziwne to, przecież przed chwilą bitwa wciąż trwała...    - Ale już nie trwa - dobiegł go z prawej strony głos. Męski i chłodny, pełen zdecydowania. Ulrykowi wydał się on uderzająco znajomy. Równie uderzający jak cisza, która zapadła kilka dobrych chwil temu. W jego odczuciu nienaturalna, chociaż przerywana chrzęstem zbroi podchodzących rycerzy, dźwiękiem chowanych do pochew mieczy - odruchowo zidentyfikował ten odgłos - oraz rżeniem koni. Spojrzał zdziwiony, nie dostrzegł jednak nikogo.    - Co się dzieje? - tym razem wyrzekł na głos pytanie.     - Ano to właśnie, co powiedział ci Zawisza - znów ten sam głos dobiegł jego uszu. - Koniec. Z woli króla Władysława i z ręki Zawiszy Czarnego. Za moimi przyzwoleniem i zgodą - Jezus uobecnił się kilka kroków od wielkiego mistrza. Ten rozpoznał Go natychmiast mimo bardzo dziwnych - jego zdaniem - szat, na co od razu zwrócił uwagę. I pomimo sytuacji, w której się znajdował.     - Jakże to, Panie? - powiedział po łacinie. - Ty z nimi, a przeciwko nam? Jakże to? - powtórzył pytanie, zdziwiony do głębi. Nagle przestał być pewien czegokolwiek z tego, co do tej pory wydawało mu się oczywiste. Nie wiedział nawet, czy wierzyć oczom i uszom. Może to pogańskie czary?     - Tak, to prawdziwy Ja - odrzekł swobodnie Jezus. -  Nie przeciw wam jednak, a przeciw temu, co myślicie i przeciw temu, co czynicie.     Zdziwienie Ulryka sięgneło niebios. Minęła naprawdę długa chwila, nim zdołał odpowiedzieć.    - Ale przecież - wyjąkał - służyliśmy tobie... i twojemu Ojcu...    - Służyliście sobie - uciął szorstko Jezus. Tonem, który Ulryk rozumiał najlepiej: nie znoszącym jakiegokolwiek sprzeciwu. Po czym prawie natychmiast skinął na ZawIszę.     - Nałóż mu więzy.      Voorhout, 2. Listopada 2024 
    • @Domysły Monika Dziękuję, nie znałem tego :) @Hiala + / -
    • Zatankujmy do pełna pojemne zdanie i nareszcie pojedźmy dalej niż za horyzont pisarskich lub przemowatych ewentualnie przekonujących marzeń nad zamarzeniami!!   Warszawa – Stegny, 02.11.2024r.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...